Soundtrack do rozdziału:
• Coldplay - Yellow
• Damien Rice - Volcano
• Mat Kearney - Here We Go
Harry’s POV:
- Styles! – znajomy głos Nialla rozlega się w wąskim
korytarzu. Kurwa, wiedziałem, że nie przejdę przez to gówno bez widzenia się z
jednym z nich.
Przyszedłem na kampus, aby porozmawiać z moimi profesorami.
Chciałem się upewnić czy mój ojciec mógłby podrzucić im moje ostatnie zadania.
Posiadanie przyjaciół, albo rodziców, na wysokich stanowiskach naprawdę pomaga,
a ja mam zezwolenie na opuszczenie reszty zajęć w tym semestrze. I tak już
wiele opuściłem, nie będzie za dużej różnicy.
Blond włosy Nialla są teraz dłuższe, postawione w jakiś
rodzaj nieuporządkowanego irokeza z przodu.
- Hej, człowieku, w tej chwili mam wrażenie jakbyś próbował
mnie unikać – mówi, patrząc mi prosto w twarz.
- Ależ jesteś percepcyjny, co? – wzdycham, bo nie ma sensu
kłamać.
- Zawsze nienawidziłem twoich wielkich słów – śmieje się.
Mógłbym się obyć bez widzenia go dzisiaj, albo właściwie
kiedykolwiek ponownie. Nie mam nic do niego, zawsze jakby lubiłem go bardziej
niż kogokolwiek innego spośród moich przyjaciół. Tak czy siak, skończyłem z tym
gównem.
On bierze moją ciszę za kolejny moment, w którym może się
odezwać.
- Nie widziałem cię na kampusie od wieków. Nie kończysz
niedługo?
- Tak. W połowie przyszłego miesiąca.
- Louis tak samo. Masz zamiar przyjść, prawda? – idzie koło
mnie wolnym krokiem.
- Cholera, nie – śmieję się. – Naprawdę właśnie mnie o to
zapytałeś? – grymas Tessy pojawia się w mojej głowie i przygryzam dolną wargę,
aby się nie uśmiechnąć. Wiem, że ona chce, żebym poszedł na własną ceremonię
zakończenia szkoły, ale nie ma żadnego jebanego sposobu, żebym tam się zjawił.
Może powinienem przynajmniej to rozważyć?
- O co chodzi z gipsem? – wskazuje na moją rękę, a ja
podnoszę czarny gips.
- Długa historia – taka, której nie mam zamiaru ci
opowiadać, dodaję w myślach.
Widzisz Tesso, nauczyłem się trochę samokontroli.
Nawet jeśli, to mówię do ciebie wewnątrz mojej głowy, a
ciebie nawet tutaj nie ma. Wciąż jestem szalony, ale jestem milszy dla ludzi.
Byłabyś dumna.
Kurwa, bardzo ze mną źle.
On kręci głową i przytrzymuje dla mnie drzwi, kiedy
wychodzimy z budynku administracyjnego.
- A więc, jak się mają rzeczy? – pyta Niall. Zawsze był najbardziej
gadatliwy z paczki.
- W porządku.
- A co u niej? – moje buty przestają poruszać się po
betonowym chodniku, a on stawia krok w tył, trzymając ręce w górze w obronnym
geście. – Tylko pytam, jako przyjaciel. Nie widziałem żadnego z was, ty
przestałeś odbierać nasze połączenia jakiś czas temu. Tylko Zayn rozmawia z
Tessą.
Czy on próbuje mnie wkurwić?
- Zayn z nią nie rozmawia – odpyskuję, wkurzony, że
pozwoliłem Niallowi i jego wzmiance o Zaynie tak łatwo zaleźć mi za skórę.
Niall unosi dłoń do czoła w nerwowym geście:
- Nie mówiłem tego w takim sensie, ale on powiedział nam o
jej tacie i powiedział, że był na pogrzebie, więc…
- Więc nic. On jest dla niej niczym. Odejdźmy od tego – ta konwersacja
zmierza do nikąd, a ja dostaję przypomnienie, dlaczego nie marnuję już czasu na
spotkania z żadnym z nich.
- W porządku – gdybym spojrzał na niego, wiem, że wywracałby
oczami. – Ja nigdy ci nic nie zrobiłem – przypomina mi. Za jego słowami kryje
się krztyna emocji, brzmiąca trochę jakbym zranił jego uczucia czy coś.
Kiedy obracam się do niego, z całą pewnością wyraz jego
twarzy pasuje do głosu.
- Nie próbuję być chujem – oznajmiam, czując się nieco
winnym. On jest miłym chłopakiem, milszym niż ja i większość naszych przyjaciół.
Jego przyjaciół, moich już nie.
- A tak się wydaje.
- Cóż, nie próbuję. Po prostu skończyłem to gówno. Wiesz? –
zatrzymuję się i staję z nim twarzą w twarz. – Skończyłem z całym gównem.
Imprezami, paleniem, piciem, ruchaniem. Po prostu zakończyłem to wszystko, więc
nie próbuję być dupkiem w stosunku do ciebie personalnie, ale po prostu
skończyłem z tymi wszystkimi bzdurami.
Niall wyciąga papierosa z kieszeni i jedynym dźwiękiem
pomiędzy nami jest kliknięcie jego zapalniczki. Tak odległe wydają się czasy,
kiedy chodziłem po kampusie z nim i resztą naszej grupy. Tak odległe wydają się czasy, kiedy wygadywanie gówna o ludziach
i leczenie kacy były moim porannym standardem. Tak odległe wydają się czasy,
kiedy moje życie kręciło się wokół czegokolwiek innego niż ona.
- Rozumiem, co mówisz. Nie mogę uwierzyć, że to mówisz, ale
naprawdę to rozumiem i mam nadzieję, że wiesz, że jest mi przykro za moją część
z tym gównie ze Steph i Danem. Wiedziałem, że coś planują, ale nie miałem
pojęcia co.
Ostatnią rzeczą, o której chcę myśleć są Steph i Dan oraz
gówno, przez które przewlekli Tessę.
- Tak, moglibyśmy iść dalej i rozmawiać o tym, ale świat
zewnętrzny będzie taki sam. Oni nawet nie zbliżą się do tego, by odważyć się
oddychać tym samym powietrzem, co Tessa.
- Steph i tak odeszła – mówi Niall.
- Odeszła dokąd? – odeszła w sensie…
- Do Luizjany.
Dobrze. Chcę ją tak daleko od Tessy, jak to możliwe.
Mam nadzieję, że Tessa niedługo do mnie napisze, tak jakby
zgodziła się napisać do mnie dzisiaj i trzymam ją za słowo. Jeśli nie napisze
do mnie niebawem, to ja zrobię to pierwszy.
Próbuję dać jej przestrzeń, ale nasze sms-y wczoraj były
najfajniejszą rzeczą, odkąd… cóż, odkąd byłem w niej tylko kilka godzin
wcześniej. Wciąż nie mogę uwierzyć, jakim fortunnym skurwysynem jestem, że
dopuściła mnie blisko siebie.
Po czym zachowałem się jak chuj, ale nie o tym mowa.
- Tristan wyjechał z nią – informuje mnie Niall. Wiatr się
teraz wzmaga, a cały kampus wydaje się po prostu lepszym, pieprzonym miejscem
teraz, kiedy wiem, że Steph opuściła stan.
- On jest gnojem.
- Nie, nie jest – Niall broni swojego przyjaciela. – On naprawdę
ją lubi. Dobra, kocha ją, jak myślę.
- Tak jak powiedziałem, jest gnojem – fukam.
- Może on zna ją w sposób, w jaki my nie znamy.
Jego słowa doprowadzają mnie do śmiechu, cichego i
zdenerwowanego śmiechu.
- Co tu więcej wiedzieć? Ona jest szaloną suką – nie mogę
uwierzyć, że on naprawdę broni Steph, cóż, Tristana, który znowu chodzi ze
Steph, pomimo faktu, że ona jest jebaną psychopatką.
- Nie wiem, ale Tristan jest moim ziomkiem, więc ja go nie
oceniam. Większość ludzi prawdopodobnie powiedziałaby to samo o tobie i Tessie.
- Lepiej nie porównuj mnie i Steph, ani Tessy do Steph.
- Oczywiście – wywraca oczami i otrzepuje za sobą z popiołów
swojego papierosa. – Powinieneś pojechać ze mną do domu. Tylko na wspomnienie
starych czasów. Nie będzie wiele ludzi, tylko kilkoro nas.
- Dan? – pytam. Mój telefon wibruje w kieszeni, więc
wyciągam go, by ujrzeć imię Tessy na ekranie.
- Nie wiem, ale mogę się upewnić, że nie pojawi się, kiedy
tam będziesz.
Teraz stoimy na parkingu. Mój samochód jest tylko kilka
metrów stąd, a jego motocykl stoi w pierwszym rzędzie. Wciąż nie mogę uwierzyć,
że nie zniszczył tego cholerstwa. Upuścił ten szajs przynajmniej pięć razy w
dniu, w którym dostał na niego zezwolenie i wiem, że nie nosi kasku kiedy pędzi
ulicami miasta.
- Dam sobie radę. I tak mam plany – kłamię. Mam nadzieję, że
moje plany mogłyby obejmować rozmawianie z Tessą godzinami. Prawie zgodziłem
się zajechać do tego cholernego domu bractwa, ale fakt, że moi starzy „przyjaciele”
wciąż spotykają się z Danem przypomina mi dokładnie, dlaczego przestałem się z
nimi umawiać.
- Jesteś pewien? Moglibyśmy gdzieś wyjść przynajmniej jeden
ostatni raz, nim skończysz szkołę i zaciążysz swoją dziewczynę. Wiesz, że to
nadchodzi, prawda? – droczy się. Jego język błyszczy w słońcu, a ja odpycham
jego ramię.
- Zrobiłeś sobie kolczyk w języku? – pytam, nieobecnie
przejeżdżając palcem po małej bliźnie obok mojej brwi.
- Tak, z miesiąc temu. Wciąż nie mogę uwierzyć, że wyjąłeś
te kolczyki i to był całkiem niezły unik przed odpowiedzią na drugą część moich
słów – śmieje się, a ja próbuję sobie przypomnieć, co takiego on powiedział.
Coś o mojej dziewczynie… i ciąży.
- Och, nie, cholera. Nikt nie będzie zachodził w ciążę,
dupku. Idź do piekła nawet za próbę przeklinania mnie tym gównem – kuksam go w
ramię, a on śmieje się mocniej.
Małżeństwo to jedna rzecz. Dzieciaki, zupełnie, cholera,
inna.
Gapię się w dół, na mój telefon i ponownie odpowiadam
Tessie. Tak, jak miło pogawędzić sobie z Niallem, tak bardzo chcę się skupić na
Tessie i jej wiadomościach.
- Tam jest Louis – Niall odrywa mnie od mojego telefonu, a
ja wodzę oczami, odnajdując Louisa idącego w naszym kierunku. – Cholera –
dodaje, a moje oczy skupiają się na lasce idącej obok niego. Wygląda znajomo, a
jednak nie.
Molly. To Molly, ale jej włosy są teraz czarne, a nie
różowe. Moje szczęście dziś jest naprawdę niezwykłe.
- Cóż, to dla mnie znak. Mam coś do zrobienia – mówię mu,
unikając potencjalnej katastrofy zmierzającej w moim kierunku. W chwili, kiedy
odwracam się, by odejść, Molly pochyla się do Louisa, a on oplata ramionami jej
talię.
Co do cholery?
- Oni? – wytrzeszczam oczy. – Ta dwójka? Pieprzą się? –
patrzę na Nialla. Ten chujek nawet nie próbuje ukryć swojego rozbawienia.
- Tak. Już od jakiegoś czasu. Nie powiedzieli nikomu do
około trzech tygodni temu, ale ja załapałem wcześniej. Wiedziałem, że coś jest
na rzeczy, kiedy ona przestała być przez cały czas taką suką.
Molly zarzuca swoimi czarnymi włosami i uśmiecha się do
Louisa. Nawet nie pamiętam, żeby ona się uśmiechała, kiedykolwiek. Nie cierpię
jej, ale nie nienawidzę jej tak, jak to było wcześniej. To ona pomogła Tessie…
- Nawet nie myśl o odjeżdżaniu, zanim mi powiesz, dlaczego
nas unikałeś! – głos Louisa roznosi się po parkingu.
- Miałem lepsze rzeczy do roboty! – odkrzykuję, po raz
kolejny sprawdzając swój telefon. Chcę wiedzieć, dlaczego Tessa znowu jest u
lekarza. Właśnie uchyliła się od pytania, a ja potrzebuję odpowiedzi. Jestem
pewien, że z nią w porządku, po prostu jestem wścibskim dupkiem.
- Lepsze rzeczy? Jak pieprzenie Tessy do nieprzytomności w
Seattle? – wargi Molly zwijają się w uśmieszku, a ja unoszę w jej stronę
środkowy palec.
- Odpierdol się.
- Nie bądź taką cipeczką. Wszyscy wiemy, że wy dwoje nie
przestaliście się ruchać odkąd się poznaliście – dręczy mnie. Patrzę na Louisa
w ten „zmuś ją, żeby się zamknęła, albo ja to zrobię” sposób, a on wzrusza
ramionami.
- Wy dwoje tworzycie znamienitą parę – unoszę brew na mojego
starego przyjaciela i teraz nadeszła jego kolej, aby potraktować mnie palcem.
- Przynajmniej teraz zostawia cię samego, prawda? – Louis odszczekuje
się, a ja śmieję się. Tutaj ma rację.
- Gdzie ona jest, tak w ogóle? Nie, żeby mnie to obchodziło,
nie lubię jej.
- Wiemy – mówi Niall, a Molly wywraca oczami.
- Ona też cię nie lubi. Właściwie nikt cię nie lubi –
przypominam jej.
- Auć – uśmiecha się szeroko i opiera na ramieniu Louisa.
Niall mógł mieć rację, naprawdę wydaje się mniej dziwkarska. Trochę.
- Cóż, miło was widzieć, naprawdę – sarkastycznie zaznaczam
i odwracam się, by odejść. – I tak mam lepsze bzdety do zrobienia, więc bawcie
się dobrze, robiąc cokolwiek robicie i Louis… naprawdę powinieneś ją dalej
pieprzyć – kiwam do nich i wdrapuję się do mojego auta. Kiedy tylko zamykam
drzwi, słyszę mieszankę składającą się z: 'on jest w lepszym nastroju', 'ocipiały
pod pantoflem', 'cieszę się z nim'.
Najdziwniejsze, że ostatnie zdanie padło od Złej Suki we
własnej osobie.
Tessa’s POV:
- Pani Young, doktor zobaczy się z panią za chwilę – zostaję
poinformowana przez starszą pielęgniarkę. Jest słodką kobietą, ze swoim ciepłym
uśmiechem i miękkim głosem przypomina mi trochę Karen.
Czuję się niekomfortowo, jestem zdenerwowana i trochę mi zimno,
kiedy siedzę tu, ubrana tylko w cienką, szpitalną koszulę, wewnątrz małego
pokoju badań, który jest identyczny, jak inne po obu stronach korytarza.
Powinni dodać trochę kolorów w pomieszczeniach, nawet trochę farby by coś
zmieniło, albo zdjęcie w ramce, jak w każdym innym pokoju badań, w którym do
tej pory byłam. Poza tym. Ten nie ma w sobie nic, oprócz bieli. Białe ściany,
białe biurko, biała podłoga.
Powinnam była skorzystać z propozycji Kimberly oferującej
swoje towarzystwo na dzisiaj. Jest w porządku samej, ale posiadanie małego wsparcia,
nawet odrobiny humoru Kimberly, dziś ze sobą pomogłoby mi ukoić nerwy.
Obudziłam się dziś rano, czując się o wiele lepiej, niż na to zasługuję, bez
śladu kaca, i czuję się poniekąd dobrze. Usnęłam z uśmiechem na twarzy spowodowanym
przez wino i Harry’ego i spałam spokojniej, niż zdarzało mi się to od tygodni.
Ciągle krążę i krążę w swojej głowie, jak zwykle, jeśli
chodzi o Harry’ego. Czytanie i ponowne odczytywanie naszej swawolnej
konwersacji z poprzedniej nocy nie zawiodło w wywoływaniu mojego uśmiechu, nie
ważne, jak wiele razy przeglądam te wiadomości.
Lubię tego miłego, cierpliwego, filuternego Harry’ego.
Bardzo chciałabym poznać go lepiej, ale obawiam się, że nie będzie go w pobliżu
dostatecznie długo, by to zrobić. Mnie nie będzie w pobliżu dostatecznie długo,
ja wylatuję do Nowego Jorku z Liamem, a im bliższa jest ta data, tym bardziej
niespokojne staje się zamieszanie wewnątrz mnie. Nie umiem określić, czy to
dobre, czy złe zamieszanie, ale dzisiaj zupełnie wymknęło się spod kontroli, a
w tym momencie jest powielone.
Stopy zwisają mi z krawędzi tej niewygodnej leżanki i nie
mogę się zdecydować, czy chcę je skrzyżować, czy też nie. To trywialna decyzja,
ale przynajmniej odwraca moją uwagę od zimna i dziwnych motylków atakujących
mój brzuch.
Wyciągam telefon z torebki i wystukuję wiadomość do Harry’ego,
tylko, żeby się czymś zająć podczas czekania, rzecz jasna.
Wysyłam zwykłe 'Hej'
i czekam, krzyżując i prostując nogi.
'Cieszę się, że do
mnie napisałaś, bo właśnie miałem odczekać kolejną godzinę, nim napiszę do
ciebie' – odpowiada.
Uśmiecham się do ekranu, nawet jeśli nie powinna mi się
podobać potrzeba ukryta za jego słowami, lubię ją. On ostatnio jest taki
szczery, a ja to uwielbiam.
'Jestem u lekarza i
już od jakiegoś czasu czekam. Jak się masz dzisiaj?'
'Przestań być taka
formalna. U mnie ok. Spałem naprawdę dobrze, dzięki za to. Wpadłem na Nialla, a
on chce mnie przekonać, żebym później gdzieś wyskoczył.'
Nienawidzę sposobu, w jaki boli moja klatka piersiowa na
myśl o Harrym spotykającym się ze swoimi starymi przyjaciółmi. To, co robi, to
nie mój biznes; to, z kim spędza czas, też nie, ale nie mogę się otrząsnąć z
chorego uczucia, które dostaję, gdy myślę o wspomnieniach związanych z nimi.
'Dlaczego jesteś u
lekarza? Wszystko w porządku? Nie powiedziałaś mi, że idziesz?'
Kilka sekund później:
'Nie to, że musiałaś,
ale mogłaś. Poszedłbym z tobą?'
'Jest ok. Dobrze mi
samej' – łapię się na tym, że żałuję, że nie dałam mu możliwości.
'Byłaś sama za długo,
odkąd cię spotkałem'
'Niekoniecznie' –
nie wiem, co innego powiedzieć, głowa mi spuchła i czuję się poniekąd
szczęśliwa, że on martwi się o mnie i jest taki otwarty.
Słowo 'kłamczucha'
przychodzi z parą jeansów i kulą ognia. Zasłaniam usta dłonią, aby zagłuszyć
dźwięk, gdy doktor wchodzi do pokoju.
'Doktor tu jest,
napiszę później'
'Daj mi znać, gdyby
nie trzymał rączek przy sobie'
Odkładam telefon i próbuję pozbyć się z twarzy roztrzepanego
uśmieszku, gdy Doktor West zakłada na obie dłonie lateksowe rękawiczki.
- Jak się pani miewa? – pyta mnie. Jak się miewam?
On nie chce znać na to odpowiedzi, ani nie ma czasu, aby
posłuchać. Jest lekarzem medycyny, nie psychiatrą, przypominam sobie.
- Dobrze – odpowiadam, wzdrygając się na myśl o krótkiej
pogawędce, kiedy on przysuwa się, aby mnie zbadać.
- Przejrzałem badania krwi z pani ostatniej wizyty, ale nie
było w nich nic budzącego niepokój – mówi, a ja wypuszczam z ulgą oddech. –
Jednakże…
Powinnam była wiedzieć, że będzie jakieś 'jednakże'.
- Kiedy oglądałem obrazy z pani badania, wywnioskowałem, że
pani szyjka macicy jest bardzo wąska i z tego, co widzę, bardzo krótka.
Chciałbym pani pokazać, o czym mówię, jeśli to w porządku? – Doktor West
poprawia swoje okulary, a ja potakuję, zgadzając się. Krótka i wąska szyjka macicy.
Rozeznałam się w Internecie na tyle, by wiedzieć, co to znaczy.
Długich dziesięć minut później, lekarz pokazał mi ze
wszystkimi detalami rzeczy, które już wiedziałam. Wiedziałam, że powie te
rzeczy, wiedziałam w momencie, gdy opuściłam jego gabinet dwa i pół tygodnia
temu.
Kiedy się ubieram, jego słowa odtwarzają się ponownie w moim
umyśle.
'Nie niemożliwe, ale wysoce nieprawdopodobne'
'Są inne opcje, adopcja, czasami w takich sytuacjach
skutkuje stenoza szyjna'
'Wciąż jest pani bardzo młoda, z biegiem lat pani i pani
parter możecie eksplorować najlepsze dla siebie opcje'
'Przykro mi, pani Young'
Bez myślenia, wybieram numer Harry’ego po drodze do
samochodu. Zostaję przywitana przez jego pocztę głosową trzykrotnie, nim
zmuszam się do odłożenia telefonu.
Nie potrzebuję go, ani nikogo w tej chwili. Mogę sobie z tym
sama poradzić. Już to wiedziałam. Już sobie z tym wewnętrznie poradziłam i zanotowałam
sobie w aktach.
Nieważne, że Harry nie odebrał telefonu. Ze mną w porządku.
Kogo obchodzi, że nie mogę zajść w ciążę? Mam tylko dziewiętnaście lat, a
wszystkie plany, które do tej pory zrobiłam, i tak spaliły na panewce. To tylko
wpasowuje się w rozbicie na kawałki mojego ostatecznego planu.
Droga powrotna do domu Vance’a i Kimberly jest długa, ulice
znowu są zakorkowane. Zdecydowałam, że nienawidzę prowadzenia samochodu.
Nienawidzę osób, które dostają szału na drogach. Nienawidzę tego, że tu zawsze
pada. Nienawidzę tego, jak młode dziewczyny nastawiają muzykę głośną na cały
regulator i jadą z opuszczonymi oknami, nawet w czasie deszczu. Po prostu
zamknijcie okna.
Nienawidzę tego, że próbuję zostać pozytywnie nastawiona i
nie przeobrazić się w żałosną Tessę, którą byłam w zeszłym tygodniu. Nienawidzę
tego, że to takie trudne, myśleć o czymkolwiek innym, poza tym, że moja ciało
zdradziło mnie w najbardziej kompleksowy
i intymny sposób. Taka się urodziłam, jak powiedział Doktor West. Oczywiście,
że tak.
Zupełnie jak moja matka, nie ważne, jak perfekcyjna staram
się być, to nigdy się nie zdarzy. To ma też swoje dobre strony. Chore, ale
przynajmniej nie przekażę żadnej z cech, które odziedziczyłam po niej, dziecku.
Podejrzewam, że nie mogę obwiniać mojej matki za ułomność mojej szyjki macicy,
ale naprawdę chcę. Chcę zrzucić winę na kogoś lub coś, ale nie mogę.
Tak działa świat. Jeśli chcesz czegoś dostatecznie mocno,
zostaje ci zabrane i jest trzymane poza twoim zasięgiem. Dokładnie tak jest z
Harrym. Nie będzie Harry’ego i nie będzie dzieci. Te dwa i tak nigdy by się nie
pokrywały, ale miło było udawać, że mogłabym otrzymać luksus posiadania obydwu.
Kiedy wchodzę do budynku, odczuwam
ulgę, dowiadując się, że jestem sama w domu. Nie w domu, ale tutaj. Nie
sprawdzając telefonu, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Nie wiem, jak długo
stoję w kabinie, obserwując, jak wodny krąg spływa raz po raz. Kiedy wreszcie
stamtąd wyszłam, woda była zimna. Ubrałam się w jedyny t-shirt Harry’ego, który
zostawił dla mnie w walizce, kiedy odsyłał mnie z Londynu.
Teraz po prostu leżę tutaj, w
tym pustym łóżku i po jakimś czasie zaczynam chcieć, by Kimberly była w domu.
Dostaję jednak od niej wiadomość, że spędzą całą noc na przedmieściach, a Smith
zostanie u opiekunki. Mam cały dom dla siebie i nic do zrobienia, nikogo do
porozmawiania.
Ciągle użalam się nad sobą i
wiem, że to niedorzeczne, ale nie umiem tego powstrzymać.
'Napij się wina i wypożycz film, na nasz koszt' – odpowiada Kimberly
na mojego sms-a z życzeniami dobrej zabawy tej nocy.
Mój telefon zaczyna dzwonić w
chwili, gdy wysyłam Kimberly podziękowanie. Numer Harry’ego pojawia się na
ekranie, a ja rozważam, czy odebrać. Do czasu, kiedy docieram do lodówki z
winami w kuchni, on nagrał się na moją pocztę głosową, a ja zarezerwowałam
bilet do Centrali Żałosnych Imprez.
Butelkę wina później, jestem
w połowie okropnego filmu akcji, który wypożyczyłam w salonie. Wydawał się być
jedynym filmem na liście, który nie miał nic wspólnego z miłością, dziećmi, ani
niczym szczęśliwym.
Kiedy stałam się takim
wrakiem? Upijam kolejny łyk wina, prosto z butelki. Porzuciłam kieliszek pięć
haustów temu.
Mój telefon znowu dzwoni i
tym razem przypadkowo odbieram.
Harry’s POV:
- Tess? – mówię do słuchawki, próbując ukryć swoją panikę.
Ignorowała moje rozmowy przez cały wieczór, a mnie doprowadzało do szaleństwa
zastanawianie się, co mogłem zrobić źle.
- Taak – jej głos jest przyćmiony, powolny i nieobecny. Po
jednym słowie mogę określić, że piła.
- Znowu wino? – dławię śmiech. – Powinienem już zrobić ci
wykład? – droczę się z nią i słucham ciszy na linii. – Tess?
- Ta?
- Co jest nie tak?
- Nic. Tylko oglądam film.
- Z Kimberly? – mój brzuch robi fikołka na myśl, że
ktokolwiek inny mógłby z nią być.
- Tylko ja. Jestem sama w tym duuuużym domu – jej głos jest
płaski, nawet kiedy przesadnie zaznacza słowa.
- Gdzie są Kimberly i Vance? – nie powinienem tak się
martwić, ale coś w jej głosie jest wyłączone, a to doprowadza mnie natychmiastowo
na krawędź.
- Wyszli na noc. Smith też. A ja jestem sobie tutaj,
oglądając film w samotności. Historia mojego życia, nie? – śmieje się, ale nie
ma nic poza tym. Żadnych emocji.
- Tesso, co się dzieje? Ile wypiłaś? - ona wzdycha do
telefonu, a ja przysięgam, że naprawdę słyszę, jak wypija więcej wina. – Tesso.
Odpowiedz mi.
- Wszystko dobrze. Wolno mi pić, prawda? – próbuje zażartować,
ale zupełnie jak wcześniej, nie ma nic za jej głosem.
- Jeśli chcesz technicznych informacji, to właściwie nie
wolno ci pić. W każdym razie nie legalnie – jestem ostatnią osobą, która może
ją pouczać, ale w sumie to moja wina, że ona zaczęła pić regularnie. Nienawidzę
płonącej paranoi, rozszarpującej w tej chwili moje podbrzusze. Ona pije sama i
brzmi na tyle smutno, bym poderwał się na nogi.
- Tak – mówi.
- Ile wypiłaś? – powtarzam pytanie. Wysyłam wiadomość do
Vance’a, czekając na jej odpowiedź.
- Nie za dużo. Daję radę. Wiesz co jest dziwne? – mamrocze Tessa.
Biorę swoje kluczyki. Jebać Seattle za to, że jest tak cholernie daleko.
- Co takiego? – wkładam stopy w moje Vansy. Zakładanie
wysokich butów zajmuje za dużo czasu, a czas jest czymś, na co nie mogę sobie
teraz pozwolić.
- Dziwne, jak ktoś może być dobrą osobą, ale po prostu
ciągle zdarzają się jej złe rzeczy. Wiesz?
Kurwa. Znowu piszę do Vance’a, tym razem, żeby sprowadził
swoją dupę do domu. W tej chwili.
- Tak, wiem. To nie działa w sprawiedliwy sposób – zapewniam
ją. Nienawidzę tego, że ona czuje się w ten sposób. Ona jest dobrą osobą,
najlepszą, jaką kiedykolwiek spotkałem, a w jakiś sposób skończyła otoczona
bandą popierdoleńców, włącznie ze mną. Kogo ja oszukuję, ja jestem najgorszym z
gorszycieli.
- Może już nie powinnam być dobrą osobą.
Co? Nie. Nie, nie, nie. Ona nie powinna mówić w ten sposób,
czy myśleć w ten sposób.
- Nie, nie myśl tak – niecierpliwie macham do Karen, która
stoi na progu kuchni, z pewnością zastanawiając dokąd pospieszam o tak późnej
porze.
- Próbuję, ale nie mogę temu zaradzić. Nie wiem, jak
przestać.
- Co się dziś stało? – pytam ją. Trudno uwierzyć, że
rozmawiam z moją Tessą, tą samą dziewczyną, która zawsze widzi w innych to, co
najlepsze, w sobie także. Była taka pozytywna, taka szczęśliwa, a teraz nie
jest.
Brzmi tak beznadziejnie, tak pokonanie. Brzmi jak ja.
Krew dosłownie zamarza mi w żyłach. Wiedziałem, że to się
stanie. Wiedziałem, że ona nie będzie taka sama po tym, jak wbiję w nią swoje
pazury. Jakoś wiedziałem, że po mnie ona będzie inna.
Miałem nadzieję, że to się nie sprawdzi, ale dziś, z
cholerną pewnością tak się wydaje.
- Nic ważnego – kłamie. Vance wciąż mi nie odpowiedział.
Lepiej, żeby jechał właśnie do domu.
- Tesso, powiedz mi, co jest nie tak. Proszę.
- Nic. Tylko karma mnie uderza, tak myślę – mruczy, a dźwięk
wyjmowanego korka rozbrzmiewa ponad ciszą na linii.
- Karma za co? Oszalałaś? Nigdy nie zrobiłaś nic, aby
zasłużyć na cokolwiek z gówna, które ci się przydarzyło.
Ona nic nie mówi.
- Tesso, myślę, że powinnaś skończyć picie na dziś. Jestem w
drodze do Seattle. Wiem, że potrzebujesz przestrzeni, ale martwię się o ciebie
i… cóż, nie mogę trzymać się z dala, nigdy nie mogłem.
- Tak – w tym momencie ona już nawet mnie nie słucha.
- Już nie lubię, jak tak dużo pijesz – mówię, wiedząc, że
ona mnie nie usłyszy.
- Tak – powtarza.
- Jestem w drodze, napij się trochę wody. Dobrze?
- Tak.
Podróż do Seattle nigdy nie wydawała się tak cholernie długa
i wreszcie to widzę. Ten cykl, o który Tessa zawsze się pruje. Ten cykl kończy
się tutaj, to jest ostatni jebany raz, kiedy jadę do innego miasta, by być
blisko niej. Nigdy więcej niekończącego się cyklu złożonego z mojego gówna.
Nigdy więcej uciekania od moich problemów i nigdy więcej żadnych pierdolonych
wymówek, nigdy więcej w chuj długich jazd przez cholerny stan Waszyngton.
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
Super.
OdpowiedzUsuńProszeproszeprosze dodaj szybko nowy rozdział bo to jeden z lepszych 😂
OdpowiedzUsuńHarry, nie spieprz tego!
Czy Tessa powie mu w końcu o NY i o lekarzu mam nadzieję że w przyszłym rozdziale. Tłumaczenie jak Zawsze świetne
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;)
A już myślałam że może okaże się że jest w ciąży a tu dupa. Fajnie ze tak szybko następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny;*
OdpowiedzUsuńBlondiii199
Biedna Tessa...a Harry naprawdę rośnie w moich oczach :-) dziękuje za tłumaczenie
OdpowiedzUsuńBOZE SWIETY
OdpowiedzUsuńJAK TO TESSA NIE MOZE MIEC DZIECI
JAK?! NIRMALNIE RYCZE JAK PIERDOLONY BOBR I JEZU NIE
AAAAAAAAAAA
MOJE SERCE KRWAWI
TAK KURWA HARRY NIGDY WIECEJ MASZ JEJ NIE ZOSTAWIAC A ONA MUSI MU POWIEDZIEC MUSI!
Biedna Tessa 😐 Swoją drogą było do przewidzenia że tak ta wizyta u lekarza może się skończyć 😐
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Tess :(
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa reakcji 'harrrego' gdy juz mu powie :'))))
OdpowiedzUsuńBoże ja też
UsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńNo wreszcie Harry wreszcie :)
OdpowiedzUsuńSuperrrr rozdzial!!! Wchodze tu kilka razy dziennie i sprawdzam czy jest już nowy rozdzial :)) Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńMeega ;))
OdpowiedzUsuńKurczę zakończenie jest w takim miejscu. No nie. Rozdział super jak zwykle. Dzieki za tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńOoo jejuuu.! Jestem..... Wstrząśnięta? Tak. Chyba tak. Szkoda mi Tessy...
OdpowiedzUsuńHarryyy
OdpowiedzUsuńBiedna Tessa eww
Dzięki za tłumaczenie xx
Dziękuję Ci za następny rozdział.
OdpowiedzUsuńSuper dziękuję
OdpowiedzUsuń*o*
OdpowiedzUsuńO świetny rozdział, dziekuję :)
OdpowiedzUsuńDzieki:*
OdpowiedzUsuń??? czekam z wielka niecierpliwością na następny rozdział , co będzie z Nimi . Dzięki za tak wspaniale tłumaczenie .
OdpowiedzUsuńZnam ten stan, Tess.. Nie martw się, mili ludzie zawsze tak kończą, jestem na to żywym dowodem.
OdpowiedzUsuńHarry, ratuj ją póki możesz, bo później będzie już tylko gorzej. Teraz ty jesteś tym, który musi jej pomóc.
Dziękuję, że tak szybko tłumaczysz. Kocham ♥
Cudowny !
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial:) czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx
OdpowiedzUsuńNo wielkie są postępy w zachowaniu Harrego ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie <3 czekam na kolejny rozdział ;D
Niech już będą razem! Ile zostało do konca?
OdpowiedzUsuńWow. Niezle sie porobilo. :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze!
OdpowiedzUsuńOmg kiedy następny? *-* :O
OdpowiedzUsuń*super tłumaczenie ;)
O cholerka. Tylko tyle przychodzi mi do głowy. Wow... Jestem w szoku, więc tylko się powtórzę:
OdpowiedzUsuńO cholerka.
Świetny ... dzięki za tłumaczenie czębami na następny xd
OdpowiedzUsuńTo jest straszne ze to sie juz konczy, dziękuję za tłumaczenie ♥
OdpowiedzUsuńA to dopiero pewnie cisza przed burza....
OdpowiedzUsuńTo takie straszne że Tess nie może mieć dzieci i normalnej rodziny :"'c
OdpowiedzUsuńCoo?? To nie miało tak być! Ona miała zajść w ciążę i urodzić małe stajlsy! :(((((((((((((((((((((((((((((
OdpowiedzUsuńWspółczuje Tess....;( Biedulka;((
OdpowiedzUsuń@blanka1499
Biedna Tess, ale niech mu już powie o Ny.
OdpowiedzUsuńTłumaczenie jak zawsze świetne
boże, jestem załamana, nie chcę końca, oki :C
OdpowiedzUsuńale jeju, tess :c
swietnee ! myslalam ze Tessa bedzie w ciazy , bo to przewidywalne ale nie . Troche mi jej zal . Nie moge doczekać sie nastepnego . (a czy wie może ktos ile jeszcze zostało do konca rozdziałów ?) \
OdpowiedzUsuńDzieki za tłumaczenie i czekam na nastepny rozdział :)
Rozdziałów jest 295 :)
UsuńNienawidzę sposobu w jaki oni obaj obwiniają sie za wszystko. To więcej niz cholernie pewne,ze oni są dla siebie stworzeni. Nie rozumiem popieprzonego cyklu uciekania Harrego i załamywania sie Tessy. To straszne jak z każdym razem Oni oddalają sie od siebie. Błagam,błagam niech Tessa nie obwinia sie o to,ze nie będzie mogla miec dziecka 😡 Świetnie,ze Harry jest juz w drodze - ona potrzebuje pocieszenia. Pocieszenia od Harrego - a tak właściwie jego ciepłych ramion i miłości,ktora jest tak wielka,ze wystarcza za ich oboje,by ja kochac 😏 Świetnie tłumaczenie 👌💕 Dziękuję,ze to robisz 😊
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńOch, tak bardzo pragnę nexta, a zarazem tego by after się nie kończyło! 😞😊😉 uwielbiam, Ola! ❤❤❤❤❤🍡🔞🎵🎶🎼🔞❤🍡👪💑❤
OdpowiedzUsuńNiech oni się już pogodza! :) Uwielbiam , kocham ta historie :)
OdpowiedzUsuńcudo ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne! Tylko szkoda, że to juz za jakiś czas sie konczy. Mam nadzieje, że skończy się dobrze :D
OdpowiedzUsuńJa cię kręcę. To się porobiło. Jakaś totalna masakra. Ale Harry widać że się stara, podoba mi się to. A Tessa musi wziąć się w garść i stawić czoła życiu, przecież ono nie jest kolorowe. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńBiedna tessa :""(
OdpowiedzUsuńBiedna Tessa . A Harry taki opiekuńczy .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Boże to jest świetne!
OdpowiedzUsuńale mam pytanie.. kiedy to ma się skończyć? bo wszyscy piszą że ma sie skończyć a ja nic o tym nie wiem :(
Harry nie spieprz tego! Prosze cię....
OdpowiedzUsuńNie no Tessa dasz rade!
Świetny xx
Właściwie to 2 dni temu skończyłam czytać After. Bez siebie nie przetrwamy, ale i tak będę czytać bloga. Nie wiem czy jest ktoś kto płakał tak dużo i długo jak ja...
OdpowiedzUsuńUwielbiam♡
OdpowiedzUsuńJak najszybciej nastepne, plissss♥
Jestem pod wrażeniem jak szybko nabijają się wyświetlenia ^^
OdpowiedzUsuńNikt chyba nie może doczekać się kolejnego rozdziału :D
Świetny nie mogę się doczekać nexta! Dzięki za tłumaczenie ❤💋
OdpowiedzUsuńJejuśku. Ten ff jest najlepszy. Nie wyobrażam sobie, że nie będę wchodzić codziennie, po kilka razy żeby zobaczyć czy jest nowy rodział. Nie chcę żeby After się skończył... Ale z jednej strony chcę wiedzieć jak to wszystko się zakończy :) Już sama nie wiem czego chcę. Ale wiem jedno... to był, jest i będzie najlepszy fanfiction jaki czytałam. Dziękuję Ci za to że to tłumaczysz, bo gdyby nie ty to nigdy bym tego nie przeczytała po angielsku. Weny i do następnego:**
OdpowiedzUsuńJesteś wielka, że nam tłumaczysz ! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń