piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 272.

Soundtrack do rozdziału:

• The Script - Nothing
• Birdy - Skinny Love
• Coldplay - The Scientist
• Sia - Breathe me


Harry's POV:

- Masz złamanie kości śródręcza - informuje mnie pulchny doktor. Jego okulary osadzone są krawędzi nosa i mogę praktycznie poczuć od niego osądzający ton. Myślę, że jest dalej wkurzony za to, że straciłem nad sobą kontrolę, kiedy zadał mi po raz dziesiąty pytanie: 'Jesteś pewny, że uderzyłeś w ścianę?'. Wiem, co on sobie myśli na mój temat i mam to w dupie.
- Może trochę jaśniej? - warczę. Byłem spokojny przez większość wizyty, ale jestem nadal wkurzony przez te jego irytujące pytania i zimne spojrzenia. Pracując w najbardziej ruchliwej klinice w Londynie, pewnie widział już gorsze przypadki ode mnie, ale i tak przygląda mi się za każdym razem, kiedy tylko ma na to szansę.
- Złamanie - mówi bardzo wolno. - Twoja ręka jest złamana i przez parę tygodni będziesz musiał nosić gips. Przepiszę ci też jakieś leki, żeby ujarzmić twój ból, ale będziesz się musiał po prostu uzbroić w cierpliwość i czekać, aż gips zrośnie twoje kości.
Nie wiem, co jest bardziej śmieszne: pomysł noszenia gipsu, czy fakt, że myśli, iż jest mi w stanie pomóc ujarzmić mój ból. Żaden farmaceuta nie da mi rzeczy, która mi z tym pomoże. Chyba że mają na swojej półce blond dziewczynę z szarymi oczyma, to już inna historia.
Godzinę później, moja ręka jest pokryta grubym gipsem. Próbuję nie wybuchnąć śmiechem, kiedy doktor pyta mnie, jaki chciałbym kolor opatrunku końcowego. Pamiętam, kiedy byłem małym gówniarzem i marzyłem, by mieć jakieś złamanie, aby tylko moi przyjaciele mogli mi się podpisać markerem, albo narysować jakieś głupie obrazki na gipsie. Niestety, nie miałem żadnych przyjaciół, dopóki nie poznałem Marka i Jamesa.
Strasznie się zmienili od tego czasu. Mark jest dalej głupkiem, który zażywa dużą ilość narkotyków, a James to ciota, która ugania się za jakąś studentką medycyny, ale te zmiany są ewidentne. Stracili tę twardość, która okrywała ich jak koc. Nie wiem, co spowodowało ich zmianę, ale biorąc pod uwagę moją sytuację, nie jestem z tego zadowolony. Spodziewałem się tych samych dupków, co trzy lata temu.
To prawda, że zażywają więcej narkotyków niż normalny człowiek mógłby znieść, ale nie są już takimi szkodliwymi delikwentami, jakimi byli, kiedy opuszczałem Londyn.
- Zatrzymaj się u aptekarza i będziesz mógł już iść - doktor daje mi szybkie skinienie i zostawia mnie samego na sali.
- Kurwa - pukam w twardą powierzchnie gipsu. Co za gówno. Czy będę w stanie prowadzić samochód? Albo pisać?
Cholera, i tak nie muszę nic pisać. To gówno musi się skończyć, trwa już za długo i dopada mnie mój trzeźwy umysł, nasuwając myśli i wspomnienia, z którymi nie umiem sobie poradzić.
Karma igra sobie ze mną i jak przystało na jej sukowatą reputację, drażni się ze mną, kiedy wyciągam telefon z kieszeni i wyświetla mi się numer Liama na ekranie. Ignoruję połączenie i chowam z powrotem urządzenie do kieszeni.
Co za pieprzony bałagan, który sam sobie sprawiłem.

Tessa's POV:

- Jak długo będzie z nią tak źle? - Liam zadaje komuś pytanie. Każdy zachowuje się tak, jakby mnie tutaj nie było, albo jakbym ich nie słyszała, ale nie mam nic przeciwko temu. Nie chcę tutaj być i najchętniej przebywałabym w osamotnieniu.
- Nie wiem. Jest w szoku, skarbie - słodki głos Karen odpowiada jej synowi.
W szoku? Nie jestem w szoku.
- Powinienem pójść tam z nią - Liam dławi się przez szloch i wiem, że gdybym mogła się odwrócić od kremowej ściany, zobaczyłabym go w ramionach jego mamy. - Ona była tam sama z jego ciałem przez prawie godzinę. Myślałem, że po prostu pójdzie po jakieś swoje rzeczy czy ubrania, ale pozwoliłem, by siedziała sama z jego martwym ciałem przez godzinę - strasznie szlocha, a ja powinnam go uspokoić, wiem, że powinnam i zrobiłabym to, gdybym tylko mogła.
- Och, Liam - Karen też płacze. Wydaje się, że każdy płacze, z wyjątkiem mnie. Co jest ze mną nie tak? - To nie twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że tam jest, albo że opuścił terapię?
Podczas współczujących szeptów i pokrzepiających prób podniesienia mnie z podłogi, zaszło słońce i ich próby stawały się coraz rzadsze, aż w ogóle zniknęły i zostałam sama w wielkim salonie, z kolanami mocno przyciśniętymi do klatki piersiowej i wzrokiem, który w ogóle nie opuszczał ściany.
Poprzez głosy sanitariuszy i oficerów policji, dowiedziałam się, że mój ojciec nie żyje. Wiedziałam to, kiedy go zobaczyłam i dotknęłam, ale oni to potwierdzili. Zginał z własnej ręki, wstrzykując strzykawkę w swoje ramię. Paczka heroiny znaleziona w kieszeni dżinsów dowodzi jego incydentowi. Jego twarz była tak blada i czysta, że wyglądała bardziej na maskę, niż na ludzką twarz. Kiedy to się stało, przebywał sam w mieszkaniu, i kiedy natknęłam się na jego ciało, był już martwy przez parę godzin. Jego życie wykrwawiło się przez strzykawkę pełną heroiny, jeszcze bardziej potępiając to piekło, zwane apartamentem.
Oto, czym jest to miejsce; tak jest od momentu, kiedy tam weszłam. Półki na książki i ceglana ściana ukrywały za sobą diabła, a on ukrywał wszystkie demony, które się na mnie czaiły. Gdybym nigdy nie przekroczyła progu tego apartamentu, miałabym wszystko.
Miałabym dalej moją cnotę, nie oddałabym jej chłopakowi, który nie kochał mnie wystarczająco mocno, by wytrzymać anomalię związku.
Utrzymywałabym dalej kontakt z matką, wiem, że i tak dobrze się między nami nie układało, ale jest jedyną rodziną, jaką teraz mam.
Miałabym dalej miejsce zamieszkania i być może nie odświeżyłabym relacji z moim ojcem, tylko po to, by dwa miesiące później znaleźć jego martwe ciało na podłodze w łazience.
Jestem świadoma, że moje myśli zmierzają w stronę ciemności i nie mam siły, by dłużej z tym walczyć. Walczyłam o coś, co myślałam, że jest dla mnie wszystkim przez cholernie długi czas i nie mogę tego już dłużej robić.

***

- Czy ona w ogóle spała? - głos Kena jest niski i ostrożny. Słońce właśnie wschodzi i nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie Kena. Czy spałam? Nie pamiętam, żebym zasypiała, albo się budziła, ale to nie wydaje się prawdopodobne, bym przez całą noc patrzyła się na pustą ścianę.
- Nie wiem, nie ruszyła się od poprzedniej nocy - smutek w głosie mojego najlepszego przyjaciela jest głęboki i bolesny.
- Jej mama dzwoniła godzinę temu. Masz jakieś wieści od Harry'ego?
To imię pochodzące z ust Kena mogłoby mnie zabić, gdybym nie była już martwa.
- Nie, nie odpowiedział na moje telefony i dzwoniłem też na numer Anne, który mi dałeś, i też nie odebrała. Musi być na swoim miesiącu miodowym czy coś. Nie wiem co zrobić, ona jest taka...
- Wiem - wzdycha Ken. - Po prostu potrzebuje czasu, to dla niej straszna trauma. Dalej dowiaduję się, co się, do cholery, stało i czemu nie zostałem poinformowany, że opuścił obiekt. Dałem im surowe rozkazy i dużo pieniędzy, by dzwonili do mnie, jeśli coś się stanie.
Chcę powiedzieć Kenowi i Liamowi, by przestali siebie nawzajem obwiniać przez błędy mojego ojca. Jeśli jest tu czyjaś wina, to tylko i wyłącznie moja. Powinnam w ogóle nie lecieć do Londynu, tylko zostać tutaj i sprawować nad nim opiekę. Zamiast tego byłam na drugim końcu świata, by mieć do czynienia z inną stratą, a Richard Young walczył i sam przegrał walkę ze swoimi demonami.

***

- Tessa, proszę, napij się trochę wody. Minęły już dwa dni, słonko - budzi mnie głos Karen. Czy w ogóle spałam? Nie mam pojęcia.
- Twoja mama tutaj jedzie, by cię zabrać. Mam nadzieję, że to w porządku - osoba, która powinna być mi najbliższa, czyli moja matka, chce mnie stąd zabrać. Próbuję skinąć głową, ale moje ciało nie odpowiada. Nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale krzyczę wewnątrz siebie i nikt nie może mnie usłyszeć.
Może i jestem w szoku. To wcale nie jest aż takie złe miejsce, chcę zostać tam jak najdłużej. To mniej boli.

Harry's POV:

- Minęły dwa dni i to gówno zaczyna mnie swędzieć - mówię do kogokolwiek, kto mógłby mnie posłuchać.
- Przykro mi, stary, ale nie będziesz już robił dziur w ścianach, prawda? - odzywa się Mark.
- Jasne, że będzie robił - Janine i James odzywają się w tym samym czasie.
Mieszkanie jest znowu wypełnione ludźmi i właśnie rozpracowuję mojego drugiego drinka i pierwszego jointa. Stały żar trunku na moim języku i dymu w moich płucach wreszcie do mnie dociera. Gdybym na trzeźwo tak nie cierpiał, to nie tknąłbym tego gówna.
- Daj mi jeszcze jedną tabletkę przeciwbólową - Janine wyciąga do mnie rękę. Ta jebana ćpunka już wykończyła połowę buteleczki w mniej niż dwa dni. Nie, żebym się przejmował, nawet mi nie pomagają, a tym bardziej mam gdzieś, co ona pakuje do swojego ciała.
Na początku myślałem, że te tabletki mogą mi pomóc, zabrać mnie na jeszcze wyższy poziom niż te gówna Jamesa, ale tego nie zrobiły. Tylko sprawiają, że jestem zmęczony, a zmęczenie doprowadza do snu, a sen doprowadza do koszmarów, a koszmary doprowadzają do niej.
Wywracam oczami i wstaję na nogi. - Dam ci tę pieprzoną butelkę - idę do pokoju Marka, by spod małego stosu moich ubrań wyciągnąć tabletki. Od swojego przyjazdu, przebrałem się tylko raz. Przed swoim wyjazdem, ta laska, Carla, chciała mi zrobić przysługę i  naszyła na moje dziury w spodniach jakiś czarny, ohydny materiał. Wyzwałbym ją, ale gdybym to zrobił, James, by mnie stąd wykopał.
- Halo, telefon Harry'ego Stylesa! - piskliwy głos Janine odbija się echem po salonie.
O, kurwa! Zostawiłem telefon na stole w salonie.
- Jest w tym momencie zajęty, mogę wiedzieć, kto dzwoni?
- Daj mi ten telefon, teraz - próbuję być spokojny, kiedy Janine pokazuje mi środkowy palec. Naprawdę staję się już zmęczony jej gierkami.
- Ooo, Liam... Brzmi bardzo ponętnie i tak amerykańsko. Uwielbiam amerykanów i... - wyrywam telefon z jej ręki i przyciskam go do ucha.
- Co ty, do cholery, ode mnie chcesz, Liam? Nie myślisz, że jeśli chciałbym z tobą gadać to odpowiedziałbym na ostatnie trzydzieści połączeń? - burczę przez telefon.
- Wiesz co, Harry? - jego głos jest równie szorstki co mój. - Pierdol się. Jesteś egoistycznym dupkiem i powinienem był wiedzieć, żeby do ciebie nie dzwonić. Ona przez to przejdzie bez ciebie, zresztą tak jak zawsze - słyszę dźwięk kończący połączenie.
Przejść przez co?
O czym on, do cholery, mówi? Albo, czy nawet chcę to wiedzieć?
Kogo ja oszukuję, jasne, że chcę. Dzwonię do niego z powrotem i w ciągu paru sekund jestem już w pustym holu. Rośnie we mnie panika i mój pieprzony umysł zaczyna rozmyślać nad najgorszymi scenariuszami.
- Co? - huczy.
- O czym ty mówisz? Co się stało? - wszystko z nią w porządku, prawda? Musi być. - Liam, powiedz mi, czy jest z nią wszystko w porządku - nie mam już cierpliwości na jego milczenie.
- Chodzi o Richarda, on nie żyje.
Nie wiem, co chciałem usłyszeć, ale na pewno nie to. Przez swoje wewnętrzne zamglenie, czuję to. Czuję wewnątrz siebie uczucie straty i cholernie tego nienawidzę. Nie powinienem tego czuć, ledwie co znałem tego narkomana. - Gdzie jest Tessa? - pytam.
To dlatego Liam ciągle do mnie wydzwaniał. Nie dlatego, by dać mi wykład na temat opuszczenia Tessy, tylko dlatego, że jej ojciec nie żyje.
- Jest u nas w domu, ale jej matka już tutaj jedzie, by ją zabrać. Jest w szoku i nie odzywa się ani słowem, od kiedy go znalazła - ostatnia część zdania uderza mnie i ściska w klatce piersiowej.
- Co masz na myśli, mówiąc, że go znalazła? - proszę, niech to nie będzie to, co myślę.
- Tessa byłą tą osobą, która znalazła jego zmarłe ciało - jego głos na końcu się łamie i wiem, że płacze. Nie przeszkadza mi to tak, jak zwykle. Po raz pierwszy, marzę o tym, by być tak samo emocjonalny jak on.
- Kurwa! - dlaczego to się wydarzyło? Musiało się to stać wtedy, kiedy ją odesłałem?
- Gdzie była, że znalazła jego ciało?
- W twoim apartamencie. Poszła tam, by zabrać ostatnie rzeczy i podrzucić ci auto - odpowiada Liam. Jasne, że była wystarczająco miła, by podrzucić mój samochód na parking, po tym jak ją potraktowałem.
- Pozwól mi z nią porozmawiać - zmuszam się do tych słów. Strasznie chciałem usłyszeć jej głos i jak jakiś idiota przez dwie poprzednie noce zasypiałem przy komunikacie robota, który przypominał mi o tym, że zmieniła numer.
- Nie słyszałeś mnie? Przez ostatnie dwa dni nic się nie odzywała, ani się nawet nie ruszała z wyjątkiem pójścia do toalety, ale nawet tego nie jestem pewny. Nie widziałem jej, by w ogóle się poruszyła, nie pije, ani nic nie je.
Całe to gówno, które próbowałem odpychać i ignorować, teraz mnie dopada i zaciąga na dno. Nie obchodzi mnie co się stanie, ani nawet, czy postradałem wszystkie zmysły, muszę z nią po prostu porozmawiać.
- Po prostu przyłóż jej telefon do ucha, posłuchaj mnie i po prostu to zrób - jestem teraz w wypożyczonym samochodzie, przesuwając napęd i modląc się po cichu, by nie zostać złapanym podczas drogi na lotnisko.
- Po prostu się obawiam, że przez to będzie z nią jeszcze gorzej... - słyszę, że włączył tryb głośnomówiący. Maksymalnie podkręcam głośność i stawiam telefon na głównej konsoli.
- Cholera, Liam! - uderzam gipsem w kierownicę. Trudno jest kierować samochodem z takim gównem jak to. - Przyłóż telefon do jej ucha, proszę - próbuję mieć spokojny głos, pomimo wewnętrznej wściekłości rozrywającej mnie od środka.
- Dobrze, tylko nie mów nic, co mogłoby ją wkurzyć i tak już wiele przeszła.
- Nie mów tak, jakbyś znał ją lepiej niż ja - moja wściekłość osiąga nowy poziom i prawie zjeżdżam z drogi.
- Może nie, ale jednej rzeczy jestem pewien. Wiem, że jesteś tchórzliwym idiotą za cokolwiek, co jej zrobiłeś, i wiesz, co jeszcze wiem? Że gdybyś teraz był z nią tutaj, ona nie byłaby w takim położeniu - pluje. - I wiesz jeszcze co?
- Wystarczy! - ponownie uderzam gipsem w kierownicę. - Po prostu przyłóż jej telefon do ucha, będąc dupkiem w niczym nie pomożesz. Daj jej po prostu ten pieprzony telefon.
Następuje milczenie, po czym słyszę delikatny głos Liama. - Tessa? Słyszysz mnie? - pyta ją. - Jasne, że mnie słyszysz - w połowie się śmieje. Słyszę ból w jego głosie, kiedy nakłania ją do przemówienia. - Harry jest na linii...
Miękkie skandowanie  wydobywa się przez głośnik i bardziej się pochylam, by przysłuchać się temu odgłosowi. Co to jest?
Nadal słyszę niskie, dręczące jęki i zabiera mi to dużo czasu, zanim dochodzę do wniosku, że to Tessa w kółko powtarzająca słowa 'nie, nie, nie'.
To, co zostało z mojego serca, teraz roztrzaskuje na zbyt dużą do przeliczenia ilość kawałków. - Nie, proszę, nie - płacze po drugiej stronie linii. O, Boże.
- Okej, w porządku. Nie musisz z nim rozmawiać - kończy połączenie, a ja dzwonię ponownie, wiedząc, że tym razem nikt nie odbierze.

Tessa's POV:

- Zamierzam cię stąd zabrać - znajomy głos, którego nie słyszałam od bardzo dawna próbuje dać mi komfort, kiedy podnosi mnie z podłogi i trzyma jak dziecko. Chowam moją głowę w jego piersi i zamykam oczy.
- Co jest z nią nie tak? Czemu nic nie mówi? - jest tutaj też głos mojej matki. Nie widzę jej, ale mogę ją usłyszeć.
- Jej po prostu w szoku, powinna wkrótce dojść do siebie - mówi Ken.
- Więc myślicie, że co mogę zrobić, jeśli ona nawet nie mówi? - moja matka się odgryza.
- Carol, ona znalazła ciało swojego ojca parę dni temu. Bądź dla niej delikatna - Noah rozprawia się z moją bezduszną matką w sposób, jaki tylko on może uczynić.
Podczas całego swojego życia nie odczuwałam większej ulgi z jego towarzystwa niż teraz. Tak bardzo jak kocham i jestem wdzięczna Liamowi oraz jego rodzinie, tak bardzo chcę zostać zabrana z tego domu.
Oszaleję, wiem to. Moja głowa nie funkcjonuje poprawnie, odkąd moje nogi zderzyły się z martwym ciałem mojego ojca. Nie byłam wstanie przetworzyć jednej, racjonalnej myśli, odkąd szlochałam jego imię i potrząsnęłam ciałem tak mocno, że opadła mu szczęka, a strzykawka wypadła z jego ramienia i odbiła się o podłogę z dźwiękiem, który do teraz odbija się echem w mojej głowie.
Czułam wewnętrzny trzask, kiedy ręka ojca bezwładnie opadła w moją, wszystkie moje mięśnie się spięły, tak jakbym nie mogła się zdecydować, czy to się dzieje naprawdę, czy mój umysł robi sobie jakąś nadzieję. Ta nadzieja szybko została rozproszona, kiedy ponownie sprawdziłam puls, tylko po to, by poczuć pustkę i spojrzeć w jego martwe oczy.
- Zadzwonię do niej później, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku, więc jak coś to odbierz - Liam cicho prosi. Chcę wiedzieć, jak się czuje i mam nadzieję, że nie zobaczył tego co ja, ponieważ nie pamiętam, czy to zrobił.
Pamiętam, że kiedy usłyszałam, iż Liam wszedł do mieszkania, trzymałam głowę mojego ojca i chyba płakałam oraz krzyczałam, albo obie te rzeczy. Pamiętam, kiedy się ze mną wykłócał, żebym puściła człowieka, z którym dopiero co odbudowywałam swoją relację, ale potem moja pamięć zanika i pojawia się, kiedy nadjeżdża karetka, by po chwili znowu nastała ciemność, a następnie przypomniała mi się tylko podłoga u państwa Stylesów.
- Odbiorę - zapewnia Noah i słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Chłodne krople deszczu spadają na moją twarz, oczyszczając moja twarz z brudu i wypełniając ją łzami, które powinnam wylać przez te dni.
- Wszystko jest w porządku. Jedziemy teraz do domu, zobaczysz, wszystko się ułoży -  Noah do mnie szepcze, odgarniając rękoma moje mokre włosy z czoła. Moje oczy są dalej zamknięte, a twarz przyciśnięta do jego klatki piersiowej. Ciężki odgłos bicia jego serca przypomina mi, kiedy przycisnęłam ucho do piersi mojego ojca, by tylko nie znaleźć żadnego śladu bicia ani oddechu.
- Wszystko jest w porządku - powtarza. Tak jak za starych czasów, Noah przychodzi mi na ratunek, kiedy mój ojciec sieje spustoszenie. Nie ma żadnej szklarni, w której mogłabym się ukryć, nie tym razem. Tym razem jest tylko ciemność i nie ma ucieczki w zasięgu wzroku.
- Jedziemy teraz do domu - powtarza, kiedy umieszcza mnie w aucie. Czy on nie wie, że ja nie mam domu?

***

- Nie wejdziesz tutaj. Ostatnią rzeczą, jaką potrzebujemy to to, żebyś ją zdenerwował. Zasnęła pierwszy raz od paru dni - słyszę słowa mojej matki. Do kogo ona to mówi? Nie śpię, prawda? Podnoszę się na łokciach, a krew napływa mi do głowy. Jestem zmęczona, strasznie zmęczona. Noah leży ze mną w moim starym łóżku. Nie pamiętam większości drogi, tylko jakieś kolory i światła, co wprawiało mnie w oszołomienie, i rozprawianie mojej matki, czy powinni z powrotem zawieźć mnie do szpitala.
- Nie jestem tutaj, by ją zranić, Carol. Powinnaś już to wiedzieć. Powinnaś również wiedzieć, że mam gdzieś, co mi powiesz - drzwi mojej sypialni otwierają się i ostatnia osoba, jaką myślałam, że zobaczę, omija moją zirytowaną matkę.
Śpiący Noah zacieśnia uścisk w mojej talii, a mój żołądek wywraca się na jego widok. Przechodzi przez pokój i mocno szarpie ramię Noah, by odepchnąć go od mojego ciała, a ja turlam się przez łóżko i mocno uderzam plecami w ścianę. Tak mocno, że przez moment nie mogę złapać tchu, ale dalej próbuje się od niego oddalić.
Dlaczego on jest tutaj? Nie może tutaj być, nie chcę tego. Wyrządził wystarczająco dużo szkód i nie powinien się pokazywać tylko po to, by pozbierać moje szczątki.
- Cholera! Wszystko z tobą w porządku? - robi kolejny krok w moja stronę, a ja robię pierwszą rzecz, która przychodzi do mojej popapranej głowy. Krzyczę. Wzbieram cały ból i złość w moje płuca i krzyczę.


• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •

20 komentarzy:

  1. Lecę czytać 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo wyczekiwany rozdział. Jak zwykle lepszy od poprzedniego. Miejmy nadzieje ze następny będzie szybciutko bo ciekawość zeżre nas :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry zawrze teraz nowe znajomości z Noah?
    tak bardzo szkoda mi Tess :(

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże. Strasznie emocjonalny rozdział. Płakałam prawie od początku do końca. Ale na prawde super.
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże, Tess :oooo

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo moja biedna Tessa://
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  7. Ile emocji, Boże.
    Bardzo chciało mi się płakać kiedy czytałam o Tessie, biedna :(
    DZIĘKI ZA ROZDZIAŁ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anna przeszła samą siebie, pisząc ten rozdział. Wylałam tyle łez przy After, ale tym razem nawet na to nie mam siły, zupełnie jak Tess. Już dawno nic nie wywołało u mnie tak pustej i jednocześnie głębokiej reakcji.
    Btw dziękuję za pięć (jeśli się nie mylę) rozdziałów w jeden dzień! ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo, kurde ;x ile Tessa musi wycierpieć, tak bardzo mi jej szkoda ;(
    Rozdział genialny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu
    Te emocje
    Nie do opisania
    Idę czytać następny
    Super 😊

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem takim mistrzem . Nie zauważyłam że jest tyle dodanych rozdziałów na raz i przeczytalam juz ostatni . :/
    Wracając do rozdziału , jestem zaskoczona zachowaniem Harry'ego

    OdpowiedzUsuń
  12. ❤❤❤❤❤👑 Ola 👑❤❤❤❤❤🌷🌷🌷🌷🌷🚹🚺💑

    OdpowiedzUsuń
  13. Tess cholera co się dzieje! ;o a Angie ubóstwiam cie normalnie dziewczyno! ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale rozdział! Lecę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
  15. Szczerze? to jest chyba pierwsze opowiadanie, gdzie nie chcę, aby główni bohaterowie, w tym przypadku Harry i Tessa do siebie wrócili i był happy end na końcu, tylko żeby każde poszło swoją ścieżką, OSOBNĄ ....

    OdpowiedzUsuń