niedziela, 13 września 2015

Rozdział 289.

Soundtrack do rozdziału:

• The 1975 - Robbers
• Damien Rice - Volcano
• The Fray - Same as You
• Betsy Phillips - Be Yours


Tessa's POV:

- Jesteś gotowa, by wejść do środka? - mój głos jest szeptem, kiedy przerywam ciszę między nami. Nic nie mówił, a ja nie byłam w stanie wydusić nic wartego powiedzenia przez ostatnie dwadzieścia minut.
- A ty? - podnosi się przy pomocy drzewa, otrzepując brud z jego czarnych dżinsów.
- Jeśli ty jesteś.
- Jestem, ale jeśli chciałabyś pogawędzić na temat pójścia do środka, to możemy to zrobić - uśmiecha się sarkastycznie.
 - Ha ha - wywracam oczyma, a on wyciąga rękę, by pomóc mi wstać. Owija delikatnie swoją dłoń wokół mojego nadgarstka i przyciąga mnie do siebie. Nie puszcza mojej ręki, tylko lekko zjeżdża i łapie mnie za dłoń.
Nie komentuję jego delikatnego dotyku, ani faktu, że patrzy na mnie tym znajomym sposobem, czyli kiedy jego złość jest zamaskowana i wyczerpana miłością do mnie. To ten wygląd i ten surowy,  nieoczekiwany wyraz twarzy, przypomina mi, że część mnie potrzebuje tego człowieka i kocham go bardziej, niż jestem skłonna przed sobą przyznać.
Jego dotyk nie jest zaplanowany, nie kryją się za tym żadne wymuszone gesty, kiedy owija ramiona wokół mojej tali oraz przyciąga mnie do siebie, przemierzając trawnik i idąc w stronę domu
Nikt nie mówi ani słowa, tylko Karen patrzy się na nas z niepokojem. Jej ręka spoczywa na ramieniu jej męża, a on pochyla się, cicho rozmawiając z Liamem, który zajął miejsce przy stole w jadalni. Sophie już nie ma dłużej w pokoju, zapewne wyszła po rozpętaniu całego tego chaosu, zresztą nie mogę ją za to winić.
- Wszystko w porządku? - Karen zwraca swoją uwagę na Harry'ego. Liam podnosi wzrok w tym samym czasie co Ken, a ja trącam Harry'ego.
- Kto, ja? - pyta zdezorientowany. Zatrzymuje się przy schodach, a ja na niego wpadam.
- Tak skarbie, wszystko w porządku? - wyjaśnia Karen. Zakłada swoje brązowe włosy za uszy, robi krok w naszą stronę, kładąc ręce na swoim brzuchu.
- Masz na myśli - Harry chrząka - że wpadnę w szał i zmiażdżę Liamowi twarz? Nie, nie zrobię tego - prycha.
Karen potrząsa głową, cierpliwość jest widoczna w jej łagodnym uosobieniu. - Nie, miałam na myśli, czy wszystko z tobą w porządku? Czy jest coś co mogłabym dla ciebie zrobić, to miałam na myśli.
Mruga, wpasowując się do sytuacji. - Tak, wszystko w porządku.
- Jeśli coś się zmieni daj mi znać, dobrze? - pyta go. Przytakuje i prowadzi mnie po schodach. Podczas wędrówki, spoglądam w dół na Liama, na co on zamyka oczy i odwraca twarz.
- Muszę porozmawiać z Liamem - mówię Harry'emu, kiedy otwiera drzwi do swojego pokoju. Zapala światło i wypuszcza mnie z objęć.
- Teraz? - pyta.
- Tak, teraz.
- W tej chwili?
- Tak - w momencie, gdy wypowiadam to słowo, Harry przywiera mnie do ściany.
- W tej sekundzie? - pochyla się nade mną, czuję jego ciepły oddech na szyi. - Jesteś pewna?
Nie jestem pewna niczego, naprawdę.
- Czego? - mój głos jest gruby, a umysł zamglony.
- Myślę, że masz zamiar mnie pocałować - przyciska swoje usta do moich, a ja nie mogę nic na to poradzić, ale uśmiecham się przez pocałunek, przez to istne szaleństwo i uczucie ulgi na jego uczucia. Jego usta nie są miękkie, są suche i popękane, ale perfekcyjne i uwielbiam ten sposób, w jaki jego język okrąża moje usta, popychając, by dostać się do środka, nie dając mi szansy na zastanowienie się i oderwanie.
Jego ręce są na mojej tali, zaciska tam palce i pcha kolano pomiędzy moje nogi, aby je rozdzielić.
- Nie mogę uwierzyć, że wyprowadzasz się tak daleko ode mnie - mówi, przeciągając swoje usta do mojej szczęki, a następnego do mojego magicznego miejsca nad uchem. - Tak daleko ode mnie.
- Przykro mi - biorę oddech, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej, kiedy przenosi ręce z moich ud, do brzucha, przeciągając moją bluzkę przez głowę.
- Ponieważ nasza dwójka i tak będzie do siebie biec - jego głos jest spokojny, mimo, że jego ręce śpieszą, by dotknąć moich piersi, moje plecy są przytknięte do ściany, a koszulka leży u moich nóg.
- To prawda.
- Jeden cytat Hemingway'a i moje usta będą gdzie indziej - uśmiecha się przy moich ustach, drocząc się przez pocieranie gumki od moich spodni. Przytakuję, chcąc, by wypełnił swoją obietnicę.
- Nie możemy od siebie uciec, uciekając z jednego miejsca do drugiego - jego ręka wsuwa się za moje spodnie, a ja jęczę, równie wykończona  jego słowami, jak i dotykiem. Jego słowa igrają ze strumieniami myśli wewnątrz mojego umysłu, kiedy dotyka mnie, a ja wyciągam do niego rękę. Wyraźnie siłuje się ze swoim zamkiem, jęczy moje imię, a ja guzdram się z jego guzikiem od spodni.
- Nie wyjeżdżaj z Liamem do Nowego Jorku, zostań ze mną w Seattle.
Liam. Odwracam głowę i zabieram ręce z zamka Harry'ego. - Muszę porozmawiać z Liamem, to bardzo ważne. Wydawał się być wkurzony.
- No i?  Ja też jestem wkurzony.
- Wiem - wzdycham.  - Ale wyraźnie nie tak mocno jak on - przypominam mu, patrząc w dół na jego przyrodzenie, które ledwo co zasłaniają bokserki.
- Cóż, to dlatego, że jestem rozdarty pomiędzy złością na ciebie i Liama - dodaje po namyśle.
- To nie zajmie długo - odrywam się od niego, podnoszę koszulkę z podłogi i przeciągam ją przez głowę.
- W porządku. I tak potrzebuję do tego tylko paru minut - odgarnia włosy, które opadają na jego szyje. To są najdłuższe włosy, jakie kiedykolwiek u niego widziałam. Lubię je, ale część mnie tęskni za tymi krócej przystrzyżonymi loczkami.
- Parę minut z dala ode mnie? - pytam, nie biorąc pod uwagę tego, jak desperacko to brzmi.
- Tak - zgadza się. - Dopiero co powiedziałaś mi, że przeprowadzasz się na drugi koniec kraju i straciłem panowanie przed Liamem, potrzebuję paru minut, by uporządkować ten cały bałagan w mojej głowie.
- W porządku. Rozumiem - mówię mu, mając to na myśli. Naprawdę go rozumiem.
Poradził sobie z tym lepiej, niż się spodziewałam i ostatnią rzeczą, jaką powinnam zrobić to pójść do łóżka z Harrym, zanim nie uporządkuje spraw z Liamem.
- Idę wziąć prysznic - mówi, kiedy wchodzę na korytarz.
Myślami jestem dalej z Harrym w sypialni, przyciśnięta do ściany i żyjąca w rozdarciu. Z każdym kolejnym krokiem, wspomnienia jego dotyku rozpływają się i kiedy wchodzę do jadalni, Karen odchodzi od Liama, a Ken daje jej znak, by wraz z nim opuściła pomieszczenie. Łagodnie się do mnie uśmiecha i kiedy przechodzi obok mnie, lekko ściska moje ramię, dodając mi otuchy.
- Hej - odsuwam krzesło i siadam obok Liama, ale on wstaje w tym samym momencie, kiedy ja zajmuję miejsce.
- Nie teraz, Tesso - prycha. Czuję, jakby został mi wymierzony ostry policzek, jestem zdezorientowana ostrym tonem jego głosu.
- Liam - wstaję i podążam za nim do salonu. - Zaczekaj! - krzyczę za jego plecami.
Zatrzymuje się. - Przykro mi, ale to już dłużej nie działa.
- Co nie działa? - pytam, moje palce szarpią go za długi rękaw koszuli, by nie odszedł jeszcze dalej.
- Ta sprawa pomiędzy tobą i Harrym. Było w porządku, kiedy byliście w to zmieszani tylko we dwoje, ale teraz wciągacie w to wszystkich i to nie jest sprawiedliwe -
złość w jego głosie jeszcze się pogłębia i chwile zajmuję mi, by przypomnieć sobie, że mówi to do mnie.
Liam był zawsze wspierającym i miłym człowiekiem oraz nie spodziewałam się usłyszeć od niego takich słów.
- Przepraszam Tessa, ale wiesz, że mam rację. Nie możecie ciągle urządzać tutaj scen. Moja mama jest teraz w ciąży i ta awantura mogłam naprawdę nadszarpnąć jej nerwy, kręcicie się w tą i z powrotem z Seattle do tego domu, wszczynacie awantury w obu miastach i mieszacie w to wszystko, co jest w zasięgu ręki.
Auć.
Drżę na te słowa. - Wiem, przepraszam za to, co się wydarzyło. Naprawdę nie miałam tego na myśli, Liam. Powinnam była powiedzieć mu o Nowym Jorku, a nie to przed nim ukrywać. Myślę, że zniósł to bardzo dobrze... - mój głos się łamie. Jestem zdezorientowana i spanikowana, bo Liam jest na mnie wkurzony. Wiem, że nie był szczęśliwy, kiedy Harry podniósł na niego rękę, ale nie spodziewałam się po nim takiej reakcji.
- Dobrze to zniósł? Przecież przywarł mnie do ściany - wzdycha i podwija rękawy do łokci.
- Może w pewnym sensie masz rację - zgadza się po chwili. - Ale to nie znaczy, że nie robi się z tego coraz większy problem. Nie możecie jeździć po świecie oraz w kółko się rozstawać i wracać do siebie. Jeśli to nie podziałało w jednym mieście, to czemu sądzisz, że podziała w innym?
- Wiem, dlatego jadę z tobą do Nowego Jorku. Muszę to sama przemyśleć. Cóż, na pewno bez Harry'ego. Bo to w tym tkwi problem.
Potrząsa swoją głową. - Bez Harry'ego? Myślisz, że pozwoli ci wyjechać bez siebie? Także pojedzie z tobą, albo zostaniesz tutaj, przez cały czas się kłócąc - wymachuje rękoma w powietrzu, a mi serce zaciska się w klatce piersiowej.
Wszyscy zawsze mówią mi te same rzeczy na temat mojej relacji z Harrym, cholera, też mam ten sam punkt widzenia. Wcześniej słyszałam to wiele razy, ale teraz, kiedy powiedział mi to Liam, to zupełnie inna sprawa. To zupełnie coś innego oraz boli bardziej i sprawia, że mam coraz więcej wątpliwości.
- Przepraszam, Liam. Wiem, że wciągam wszystkich w nasz bałagan i naprawdę jest mi z tego powodu przykro. Nie chciałam, by to się wydarzyło w ten sposób, tym bardziej w odniesieniu do ciebie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nigdy nie chciałam, byś czuł się w ten sposób.
- Cóż, ja też nie. I zapewne reszta ludzi też nie, Tesso - jego słowa są ostre i przebijają jedyne miejsce wewnątrz, które pozostawiłam nietknięte i czyste oraz które było przeznaczone dla Liama i jego przyjacielskiej relacji. To święte miejsce było zasadniczo wszystkim co zostało, kiedy poszłam zmierzyć się z innymi ludźmi. To był mój bezpieczny azyl, a teraz jest tam ciemność, tak jak jego otoczenie.
- Przepraszam - mój głos wypływa jako złamany skowyt i jestem przekonana, że mój umysł do końca nie łapie, że te słowa skierował w moją stronę Liam. - Po prostu... po prostu myślałam, że jesteś po mojej stronie? - musiałam o to zapytać. Muszę wiedzieć, czy jest to takie beznadziejne jak się wydaje.
Bierze głęboki wdech i go wypuszcza. - Ja też przepraszam, ale dużo się wydarzyło dzisiejszego wieczoru. Na początku ciąża mojej mamy, potem Ken starający się naprawić relacje z Harrym, moja przeprowadzka, to po prostu za dużo. To nasza rodzina i musimy przejść przez to razem, a ty w tym nie pomagasz.
- Przykro mi - powtarzam, ponieważ nie wiem, co innego powiedzieć. Nie mogę się z nim kłócić, nie mogę się nawet z nim nie zgodzić, bo ma rację. To ich rodzina, nie moja. Nieważne, jak bardzo staram się udawać, że to moja rodzina, jestem tutaj jednorazowego użytku. Jestem jednorazowego użytku w każdym miejscu, w którym starałam się ustatkować, odkąd opuściłam dom mojej matki.
- Wiem, że ci przykro. Przepraszam za bycie dupkiem, ale musiałem to powiedzieć - wpatruje się w swoje stopy, a ja przypuszczalnie nie mogę odwrócić wzroku od jego twarzy.
- Tak, rozumiem - odpowiadam. On wciąż na mnie nie patrzy. - W Nowym Jorku tak nie będzie, obiecuję, potrzebuję tylko trochę czasu, jestem taka zdezorientowana w tym wszystkim w moim życiu i wydaje się, że nie mogę z niczego wydobyć sensu.
Uczucie bycia niechcianą gdzieś, kiedy nie jesteś pewna, jak odejść, jest jednym z najgorszych uczuć. To tak niesamowicie niezręczne. Próby zajmują ci kilka chwil. Spieprzasz sytuację, aby upewnić się, że nie masz tylko zwykłej paranoi. Ale później, gdy mój najlepszy przyjaciel nie popatrzy na mnie po tym, jak powiedział mi, że jestem sprawczynią problemów w jego rodzinie, jedynej rodzinie, jaką mam, wiem, że to prawda. Liam nie chce teraz ze mną rozmawiać, ale jest zbyt miły, by to powiedzieć.
- Nowy Jork - przełykam gulę w moim gardle - już nie chcesz, żebym jechała, prawda? - pytam go.
- To nie tak. Myślałem tylko, że Nowy Jork będzie świeżym startem dla nas obojga, Tesso, a nie kolejnym miejscem, gdzie ty i Harry możecie się kłócić.
- Pojmuję to - wzruszam ramionami i wbijam paznokcie w dłonie, aby powstrzymać się od płaczu. Naprawdę to pojmuję, całkowicie to rozumiem.
Liam nie chce, żebym jechała z nim do Nowego Jorku. I tak nie miałam porządnego planu. Nie mam wiele pieniędzy, ani nie dostałam jeszcze listu akceptującego z Uniwersytetu Nowojorskiego, o ile dostanę go w ogóle. Zupełnie jak wszystko w moim życiu, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak przygotowana byłam na to, by jechać. Potrzebowałam tego, potrzebowałam przynajmniej próby zrobienia czegoś spontanicznego i innego. Potrzebowałam skoku z okna na świat z lądowaniem na dwie nogi.
- Przepraszam - mówi, lekko kopiąc nogę krzesła, aby przenieść centrum uwagi z jego słów.
- W porządku, rozumiem - wymuszam uśmiech w stronę mojego najlepszego przyjaciela i udaje mi się wejść na schody, nim łzy spływają nieskrępowanie po moich policzkach. Łóżko wydaje się pode mną solidne, trzymając mnie w miejscu, podczas gdy wszystkie moje błędy rozkładają się przed moimi oczami.
Byłam taka samolubna i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy aż do tej pory. Zrujnowałam tak wiele relacji w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Zaczęłam college z moim Noah, z moim chłopakiem z dzieciństwa, po czym zdradziłam go, więcej niż raz, z Harrym.
Zaprzyjaźniłam się ze Steph, która zdradziła mnie i próbowała mnie skrzywdzić. Oceniłam Molly, a ona nie była nawet tą, o którą powinnam się zamartwiać. Zmusiłam się do myślenia, że mogę wpasować się w college, że ta grupa ludzi rzeczywiście była moimi przyjaciółmi, kiedy naprawdę to był dla nich tylko żart.
Walczyłam i walczyłam, aby utrzymać Harry'ego. Walczyłam o jego akceptację od początku. Kiedy on mnie nie chciał, ja tylko chciałam go bardziej. Kłóciłam się z moją matką, by obronić Harry'ego. Kłóciłam się z samą sobą, by obronić Harry'ego. Kłóciłam się z Harrym, by obronić Harry'ego.
Oddałam mu swoje dziewictwo jako część zakładu. Kochałam go i wielbiłam ten moment, a on ukrywał przede mną swoje motywy. Poradziłam sobie z tym i poszłam dalej, więc teraz to wspomnienie jest wyłącznie czerwoną flagą w moim poczuciu własnej wartości. Nawet po tym, co on zrobił, ja zostałam, a on zawsze wracał z przeprosinami jeszcze większymi od poprzednich. Jednak to nie zawsze był on. Podczas gdy jego błędy sięgały głębiej i przynosiły więcej bólu, moje były równie częste.
Z czystego egoizmu, wykorzystałam Zayna do zapełnienia pustki prawie za każdym razem, gdy Harry mnie zostawiał. Pocałowałam go, spędzałam z nim czas, zwodziłam go. Utrzymywałam przyjaźń z nim poza zasięgiem Harry'ego. Świadomie kontynuowałam grę, którą oboje zaczęliśmy te miesiące temu.
Wybaczyłam Harry'emu tak wiele razy tylko po to, aby rzucić mu jego błędami prosto w twarz. Zawsze oczekiwałam od niego za dużo i nigdy nie pozwalałam mu o tym zapomnieć. Harry jest dobrym człowiekiem, pomimo swoich wad, jest takim dobrym człowiekiem i zasługuje na szczęście, zasługuje na wszystko. Zasługuje na kobietę, która nie musi walczyć, aby dać mu dzieci i na spokojne dni z kochającą żoną. Nie zasługuje na gierki i złe wspomnienia. Nie powinien był próbować i dorastać do jakiś niedorzecznych oczekiwań, które dla niego uregulowałam, a które są prawie niemożliwe do spełnienia.
Przeszłam przez piekło i wróciłam w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Teraz siedzę tutaj, na tym łóżku, sama. Spędziłam całe swoje życie planując i ustalając terminy, organizując i przewidując, a jestem tutaj, z niczym, oprócz tuszu do rzęs roztartego po policzkach i popsutych planów. Nawet nie popsutych, żaden z nich nie miał najpierw wystarczającego podparcia, aby zostać popsutym. Nie mam pojęcia, gdzie podąża moje życie, nawet nie mam aktywnego planu w college'u. Przenosiłam się w tę i z powrotem, składałam podania do college'ów w Nowym Jorku i nie mam pojęcia, co ja, do cholery, robię ze swoim życiem.
Tyle zerwań, tyle strat. Mój ojciec wrócił do mojego życia tylko po to, by zostać zgładzonym przez swoje własne demony. Obserwowałam, jak wydało się, że całe życie Harry'ego było kłamstwem, a jego najbliższy przyjaciel i mentor okazał się być jego biologicznym ojcem z długą historią łączącą go z jego matką.
Jego dzieciństwo było udręką po nic, przebrnął przez lata radzenia sobie z ojcem alkoholikiem i doświadczył rzeczy, jakich żadne dziecko nie powinno nigdy doświadczyć. Obserwowałam od zalążków relację Kena z Harrym, poznałam nowego, ulepszonego Kena w sklepie z jogurtami i spędziłam prawie rok stając się częścią jego rodziny i patrząc, jak Harry robi to samo. Uczy się akceptować swoją przeszłość i wybaczyć Kenowi za jego błędy, co jest niesamowitym widokiem.
Przez całe swoje życie był taki rozwścieczony a teraz, kiedy w końcu doświadcza w tym życiu odrobiny spokoju widzę, po co. Harry potrzebuje tego spokoju, potrzebuje rozwiązania. Nie potrzebuje ciągłego wycofywania się i zawieruchy. Nie potrzebuje wątpliwości i kłótni. On potrzebuje rodziny.
On potrzebuje swojej przyjaźni z Liamem i swojej relacji z ojcem. Musi zaakceptować to, że troszczy się o swoją rodzinę i być w stanie cieszyć się dreszczykiem związanym z tym, że ona się powiększa. Potrzebuje świątecznych obiadów pełnych śmiechu i miłości, nie łez i napięcia. Obserwowałam to, jak bardzo się zmienił, od dnia, kiedy spotkałam niegrzecznego, wytatuowanego chłopaka i najdłuższymi, najbardziej splątanymi włosami, jakie kiedykolwiek widziałam. On już nie jest tym chłopakiem. Teraz jest mężczyzną, odżywającym mężczyzną. Nie pije, jak dawniej, nie tłucze rzeczy tak często i powstrzymał się od zranienia Liama.
Zdołał zbudować wokół siebie to życie pełne ludzi, którzy go kochają i troszczą się o niego, a ja zdołałam zniszczyć każdy związek, jaki myślałam, że mam.
Walczyliśmy i toczyliśmy bitwy, wygraliśmy i przegraliśmy. A teraz moja przyjaźń z Liamem stała się kolejną ofiarą Harry'ego i Tessy.
- Co się dzieje? - Harry wyciera ręcznikiem włosy, wchodząc do pokoju. Upuszcza materiał na podłogę, po czym przemieszcza się, aby klęknąć przede mną.
- Jesteśmy Catherine i Heathcliffem - nie staram się zamaskować swoich łez, nie ma po co.
- Co? Co, do cholery, się stało?
- Sprawiliśmy, że wszyscy dookoła nas są nieszczęśni i nie wiem, czy po prostu nie zauważałam, czy może byłam zbyt samolubna, by się tym przejąć, ale tak się stało. Nawet Liam, nawet na Liama wpłynęliśmy.
- Skąd ci to przyszło? Czy on ci, kurwa, coś powiedział? - Harry zrywa się na równe nogi.
- Nie - ciągnę go za ramię, błagając go, aby nie schodził na dół. - Powiedział tylko prawdę. Teraz to widzę, próbowałam się tylko zmuszać, żeby zobaczyć, ale teraz naprawdę widzę i to rozumiem - ocieram palcami mokre miejsca pod oczami i biorę oddech, by kontynuować.
- To nie ty mnie rujnowałeś, ale ja sama. Ja się zmieniłam i ty się zmieniłeś, ale ty na lepsze, a ja nie - wypowiedzenie tego na głos czyni to łatwiejszym do zaakceptowania. Nie jestem idealna i nigdy nie będę, co jest w porządku, ale nie mogę ciągnąć Harry'ego za sobą w dół. Muszę naprawić to, co we mnie jest nie tak. Niesprawiedliwie jest wymagać tego od Harry'ego, nie zrobiwszy tego najpierw.
- Mówisz jak wariatka, nic z tego nie ma sensu.
- Tak - wstaję i zakładam włosy za uszy. - To ma sens - próbuję zachowywać się tak spokojnie, jak mogę, ale to ciężkie, bo on nie pojmuje tego, co jest takie oczywiste. Jak on może tego nie pojmować?
- Musisz coś dla mnie zrobić. Musisz mi coś teraz obiecać - błagam go.
- Co? Kurde, nie. Tesso, nic nie obiecuję. O czym ty, do cholery, gadasz? - łapie za moją brodę i delikatnie unosi moją głowę do swojej. Drugiej dłoni używa do starcia kropel pokrywających moją twarz.
- Proszę, obiecaj mi coś. Jeśli kiedykolwiek mielibyśmy mieć szansę na wspólną przyszłość, musisz coś dla mnie zrobić.
- Dobra - szybko się zgadza.
- Naprawdę tak myślę. Błagam cię. Jeśli mnie kochasz, posłuchasz mnie i zrobisz to dla mnie. Jeśli nie możesz, nigdy nie będziemy mieli przyszłości, Harry.
Nie chcę, by te słowa brzmiały jak groźba, gdy są prośbą. Potrzebuję tego od niego. Potrzebuję, żeby zrozumiał, żeby się kurował, żeby żył własnym życiem, podczas gdy ja będę próbowała naprawić moje.
- Okej. Obiecuję - głośno przełyka ślinę. Jego oczy spotykają moje i wiem, że nie chce się zgodzić, choć tak powiedział.
- Nie jedź za mną tym razem. Zostań tu, bądź ze swoją rodziną i....
- Tesso - obejmuje moją twarz dłońmi spoczywającymi na mojej szczęce. - Nie, przestań. Rozwiążemy to gówno z Nowym Jorkiem, nie reaguj przesadnie.
- Nie jadę do Nowego Jorku i przysięgam ci, że nie przesadzam. Wiem, że ta decyzja wydaje się dramatyczna i impulsywna, ale obiecuję, że taka nie jest. Oboje przez wiele przeszliśmy w ciągu ostatniego roku i jeśli nie damy sobie czasu, aby upewnić się, że właśnie tego chcemy, skończymy, zabierając ze sobą wszystkich na dno, nawet dalej, niż już to zrobiliśmy - próbuję powiedzieć to tak, żeby zrozumiał. Musi zrozumieć.
- Jak długo? - pyta.
- Dopóki nie będziemy wiedzieli, że jesteśmy gotowi - wyjaśniam, czując się bardziej zdecydowanie, niż podczas ostatnich ośmiu miesięcy.
- Wiesz co? Ja już wiem, czego z tobą chcę.
- Ja tego potrzebuję, Harry. Jeśli nie będę mogła się pozbierać, miałabym żal do ciebie i do siebie. Potrzebuję tego.
- Dobrze, możesz to otrzymać. Daję ci to nie dlatego, że chcę, ale dlatego, że to będzie ostatnia wątpliwość, jakiej z twojej strony doświadczę. Po tym, jak dam ci ten czas, a ty wrócisz do mnie, to będzie to. Nie odejdziesz już więcej i zostaniesz moją żoną. Oto, czego chcę w zamian za ten czas, którego potrzebujesz.
- W porządku - zgadzam się. Jeśli przez to przejdziemy, wyjdę za tego człowieka.

***

- Kocham cię, proszę, pamiętaj o tym - Harry całuje mnie w czoło i zamyka drzwi pasażerskie w moim samochodzie. Moje torby zostały spakowane, po raz tysięczny i ostatni. Harry opiera się teraz o samochód, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej.
- Zadzwoń do mnie, jak tylko tam dotrzesz - jeszcze nie cieszy się z tego, ale będzie. Wiem, że to jest dobre. Potrzebujemy tego czasu dla siebie. Jesteśmy tacy młodzi, tacy zdezorientowani, potrzebujemy tego czasu, aby nareperować niektóre szkody, które zostały uczynione w życiach ludzi wokół nas.
- Zadzwonię. Pożegnaj ich ode mnie, pamiętasz? - pochylam się w stronę jego piersi i zamykam oczy. Nie jestem pewna, jak to się skończy, ale wiem, że to nie jest konieczne.
- Tak zrobię. Proszę, wejdź do samochodu. Nie mogę tego wymazać i udawać, że się z tego cieszę, ale próbuję ci pokazać, że teraz jestem inną osobą. Umiem współpracować.
- Wiem, że jesteś. Dziękuję - oplatam rękami tors Harry'ego, a on układa swoje dłonie na moich ramionach.
- Kocham cię, Tesso, tak cholernie bardzo. Pamiętaj o tym, dobrze? - mówi z ustami w moich włosach. Słyszę, jak jego głos się łamie, a potrzeba ochronienia go próbuje wyszarpać się z głębi.
- Kocham cię, Harry, zawsze - przyciskam dłonie do jego klatki piersiowej i wychylam się, aby go pocałować. Zamykam oczy, życząc sobie, chcąc, mając nadzieję, że to nie ostatni raz, kiedy poczuję jego usta na swoich i nie ostatni raz, kiedy poczuję się w ten sposób. Nawet teraz, przez smutek i ból wynikający z zostawiania go tutaj, czuję ciągły przepływ ładunków elektrycznych między nami. Czuję miękkie zaokrąglenie jego warg, czuję płomień potrzeby, aby go posiadać, potrzeby, aby zmienić zdanie i dalej żyć w tym cyklu. Czuję przymus, który rządzi i mną, i nim.
Pierwsza się odsuwam, wspominając niski jęk, który wydaje, kiedy przerywam, po czym całuję go w policzek.
- Zadzwonię do ciebie, kiedy dojadę - całuję go jeszcze raz. To tylko mały, szybki pocałunek na pożegnanie. On wplata dłonie we włosy, kiedy odchodzi od mojego samochodu.
- Bądź bezpieczna, Tess - mówi Harry, gdy ja wdrapuję się do auta i zamykam za sobą drzwi. Nie ufam sobie na tyle, by coś powiedzieć.
- Pa, Harry - mówię wreszcie, kiedy mój samochód odjeżdża spod domu.


• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •

51 komentarzy:

  1. Dzięki. Ale się porobiło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaak długo czekałam, nareszcie!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże :""""""c

    OdpowiedzUsuń
  4. płacz, dosłownie, płaczę.
    ważne by byli szczęśliwi i tak będzie

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza :D Oby Tessa wróciła do Harry'ego :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu tak sie boje o to co bedzie z nimi dalej, ze stanie sie cos złego ale musi byc w koncu miedzy nimi kiedys dobrze. Czekam na następny rozdział❤️

    OdpowiedzUsuń
  7. Płacze.... Rycze jak głupia.
    Nie wierze w to..

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej błagam żeby to nie był koniec Hessy 😩 Świetny rozdział, dzięki za tłumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Woooooow! Niezły szok! Uda im sie, wierze w to tak bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest chyba jeden z najważniejszych rozdziałów ♥
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, wow :o Jestem z nich dumna. Z Harrego najbardziej. Mam nadzieję, że to im się uda. Do następnego! :v

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział, baaaaardzo dziękuję:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Najlepszy rozdział *-* czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  14. wyjechała? o.m.g
    SZKODA MI TESS. ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE WRÓCI PO PRZEMYŚLENIU WSZYSTKIEGO ♥☺♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Harry...mam tylko nadzieje ze nie zrobią nic głupiego, wrócą i sie pobiorą a potem beda starać sie mimo wszystko o dzieci :3

    OdpowiedzUsuń
  16. O kurde?tylko to słowo przychodzi mi teraz do głowy

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie róbcie mi tego ! Tess, wracaj do Harry'ego !

    OdpowiedzUsuń
  18. Tess, wracaj do Harry'ego !
    O Boże, ja płaczę ;(

    OdpowiedzUsuń
  19. Omg... Liam, masz tupet, chłopie xD

    OdpowiedzUsuń
  20. swietny rozdzial, czekam na nowy i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  21. omg chyba sie zaraz porycze

    OdpowiedzUsuń
  22. ♥♥♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  23. ten rozdział mnie załamał, czekam na nastepny xx

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeju popłakałam się na końcu :(

    OdpowiedzUsuń
  25. Jakie to jest cudowne, plakalam 💕

    OdpowiedzUsuń
  26. Ale się porobiło... świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudowny <3
    Harry mnie zaskakuje ;A
    Szybko next!!!!:*

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie wiem czy to normalne czy nie ale... ja się popłakałam... :')
    Weny i do następnego! :') x

    OdpowiedzUsuń
  29. Ale mi ich szkoda...oni naprawdę się kochają ale może wyjdzie im to na dobre. Dziękuję za tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  30. Jezzuu......Oby to nie był koniec......Najlepiej jakby to fanfiction nigdy sie nie skończylo.....Kocham i pozdrawiam tłumaczke...

    OdpowiedzUsuń
  31. Aaaaaa! Biorę się za czytanie! 😍💕

    OdpowiedzUsuń
  32. To chyba jest mój ulubiony rozdział. 😭Mam nadzieję że Tessa w końcu się ogarnie i wszystko sobie uporządkuje...

    OdpowiedzUsuń
  33. O masakra... :oo ale sie porobilo. Nie wiem czy mamy oczekiwać szczęśliwego zakończenia czy nie... Wiadomo tylko od Anny Todd, ze jedna historia, albo książkowa albo internetowa skonczy sie dobrze.. Miejmy nadzieje ze to ta skonczy sie dobrze <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Jezu popłakałam się na koniec, znów robią sobie przerwy? :(

    OdpowiedzUsuń
  35. Jejku po prostu becze jak to czytam :"( to jest takie smutne :C

    OdpowiedzUsuń
  36. Świetny rozdział.... czekam z niecierpliwością na następny. Mam nadzieje ze szybko nadejdzie

    OdpowiedzUsuń
  37. Ojeeej chyba się popłaczę 😭

    OdpowiedzUsuń
  38. Dzięki że się popłakałam 😭

    OdpowiedzUsuń
  39. Aaa! Cudo *-* Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  40. ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  41. O mój Boże �� ale się porobiło

    OdpowiedzUsuń
  42. Jak Liam môgł coś takiego powiedzieć? A Harry zachował się tak wspaniale. Czytam dalej bo nie jestem juz na bieżąco

    OdpowiedzUsuń
  43. Moim zdaniem Liam powiedział świętą prawdę której oboje oni nie mogli zauważyć ani zrozumieć. Gdyby pojechali tam razem wszystko powtarzałoby się w kółko. Ciągle by się kłócili godzili rozstawali i wracali do siebie. Jasne dobrze by było gdyby tessa i harry zostali by para na koniec ale skoro ciągle nie mogą dojść do porozumienia między sobą to jest sens żeby dalej być razem? A tak na marginesie rozdział jak zwykle świetnie przetłumaczony :)

    OdpowiedzUsuń