Soundtrack do rozdziału:
• Maroon 5 - One More Night
• Kelly Clarkson - Addicted
• John Legend - All of Me
Tessa's POV:
- Co wasza dwójka planuje dziś robić? - pyta Kimberly, gdy wchodzę do kuchni. Jest zajęta wypełnianiem podziękowań dla gości, którzy byli na otwarciu nowego klubu Christiana, przyczyniając się do wielkiego sukcesu. Podczas gdy podpisuje każdą kartkę nazwiskiem Christiana, zastanawiam się ile inwestycji posiada. Sądząc po rozmiarach ich domu, jest tego więcej niż tylko Vance Publishing i jeden klub jazzowy.
- Nie wiem, zdecydujemy jak Harry wyjdzie spod prysznica - mówię jej i przesuwam świeży stos małych kopert po granitowym blacie kuchni.
Musiałam zmusić Harry'ego, by wziął prysznic sam. Wciąż był zły, że nie wpuściłam go, gdy się myłam. Nieważne ile razy próbowałam tłumaczyć, jak niezręcznie czułabym się, gdyby Vance dowiedział się, że kąpiemy się razem w jego domu. Kłócił się, że zrobiliśmy już przecież coś znacznie gorszego w ciągu ostatnich dwunastu godzin. Stałam przy swoim, mimo jego tłumaczeń. To, co zdarzyło się na siłowni, stało się pod wpływem adrenaliny i było totalnie nieplanowane. Seks w moim pokoju się nie liczy, bo przecież teraz to moja sypialnia, poza tym jestem dorosła, mogę kochać się z... kimkolwiek Harry teraz dla mnie jest, nikomu nie przeszkadzając.
Jednak upór Harry'ego nie pozwalał mu się ze mną zgodzić.
Poprosiłam go, żeby przyniósł mi z kuchni szklankę wody, wydęłam wargi w proszącym geście i podziałało. Gdy wyszedł z pokoju, popędziłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi i ignorując jego żądania, bym je otworzyła.
- Powinnaś iść z nim pozwiedzać, zapoznanie się z kulturą miasta pomoże mu podjąć decyzję o przeprowadzeniu tu.
Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Harry i ja znaleźliśmy wspólnie rozwiązanie, które pasuje nam obojgu.
- Sasha wydawała się miła - zmieniam temat.
- Sasha? Miła? Niezbyt - prycha Kimberly.
- Wie, że Max ma żonę, prawda?
- Oczywiście - Kim oblizuje usta. - Czy ją to obchodzi? Ani trochę. Zależy jej tylko na jego pieniądzach i drogiej biżuterii. Ma gdzieś jego rodzinę - dezaprobata w głosie Kim jest wyraźnie widoczna i cieszę się, że mamy na ten temat takie samo zdanie.
- Max to palant, ale nie rozumiem, jak może się z nią pokazywać przy innych ludziach. Nie obchodzi go, że Denise lub Lillian się dowiedzą?
- Podejrzewam,że Denise wszystko wie. Jestem pewna, że było wiele innych kobiet pokroju Sashy, a biedna Lillian i tak gardzi swoim ojcem, więc to bez różnicy.
- To takie smutne, są małżeństwem od czasów college'u, prawda? - nie wiem ile Kimberly wie o Maksie i jego rodzinie, ale znając jej upodobanie do plotek, zapewne wie więcej ode mnie.
- Wzięli ślub zaraz po college'u, to był niezły skandal - oczy Kimberly rozjaśnia dreszczyk emocji związany z dzieleniem się tak soczystą historią z moimi o-niczym-nie-wiedzącymi uszami.
- Max miał poślubić inną kobietę, której rodzina była blisko z jego rodziną. To była prawie umowa biznesowa. Jego ojciec pochodził z bogatej rodziny, myślę, że dlatego Max jest takim dupkiem. Denise miała złamane serce, kiedy powiedział jej o planach poślubienia innej kobiety - Kim bierze łyk wody i kontynuuje. - Po wręczeniu dyplomów Max zbuntował się przeciwko ojcu i dosłownie zostawił tamtą kobietę przed ołtarzem. Przybył do domu Anne i Kena w garniturze ślubnym i czekał przed drzwiami, aż Christian zmusił Denise, żeby wyszła z nim porozmawiać. Tej samej nocy cała piątka przekupiła pastora butelką szkockiej i pieniędzmi. Denise i Max wzięli ślub tuż przed północą i parę tygodni później Denise była w ciąży z Lillian.
Z trudem wyobrażam sobie Maxa jako zakochanego faceta, który wraca ulicami Londynu w garniturze do kobiety, którą kocha. Do tej samej, którą teraz ustawicznie zdradza, chodząc do łóżka z innymi kobietami.
- Nie chcę ci nic zarzucać, ale czy Christiana... - nie wiem jak to powiedzieć. - Czy matka Smitha? Czy ona...
Z uśmiechem zrozumienia, Kim przerywa moje nieudaczne jąkanie:
- Rose pojawiła się wiele lat później. Christian był zawsze piątym kołem u wozu dla swoich dwóch par przyjaciół. Pewnego razu przestali się do siebie odzywać z Kenem, i Christian przyjechał do Ameryki. I poznał Rose.
- Jak długo byli małżeństwem? - patrzę na twarz Kimberly w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak dyskomfortu. Nie chcę się wtrącać, ale nie mogę powstrzymać zainteresowania historią przyjaciół. Mam nadzieję, że Kim zna mnie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, ile pytań jestem w stanie zadać.
- Tylko 2 lata. Spotykali się kilka miesięcy zanim zachorowała - jej głos łamie się i połyka łzy wypełniające jej oczy. - Poślubił ją, mimo że siedziała na wózku inwalidzkim w sukni ślubnej - Kimberly łka, a ja ocieram łzy.
- Przepraszam, dawno nie opowiadałam tej historii, zawsze się tak wzruszam - przeprasza. - Pokazuje to, że Christian jest nie tylko wygadany i inteligentny, ale też ma dobre serce - sięga po chusteczki do nosa i daje mi jedną.
- Cholera, łzy mi skapnęły na podziękowania - szybko się otrząsa.
Chcę zadać jej więcej pytań o Rose i Smitha, Kena i Anne za czasów college'u, ale nie chcę jej zmuszać.
- Kochał Rose, a ona go uzdrawiała, nawet gdy umierała. Kochał ją całe życie, a ona odeszła - Kim wydmuchuje nos i podążam za jej wzrokiem do drzwi za mną.
- Jak zwykle przychodzę nie w porę - Harry patrzy to na mnie, to na nią. Uśmiecham się na myśl jak musimy wyglądać, płacząc bez widocznego powodu nad masą kopert i kart na blacie.
Włosy Harry'ego są mokre i widzę, że dopiero co się golił. Wygląda niesamowicie w gładkiej czarnej koszulce i jeansach, które Anne kupiła mu na święta. Na stopach ma jedynie skarpetki, ostrożnie przywołuje mnie do siebie.
- Będziecie dziś na kolacji? - pyta Kimberly, gdy idę w jego stronę.
- Tak - odpowiadam.
- Nie - Harry mówi jednocześnie ze mną.
Kim śmieje się i kręci głową.
- Napiszcie sms-a, jak już ustalicie wspólną wersję.
- Co wasza dwójka planuje dziś robić? - pyta Kimberly, gdy wchodzę do kuchni. Jest zajęta wypełnianiem podziękowań dla gości, którzy byli na otwarciu nowego klubu Christiana, przyczyniając się do wielkiego sukcesu. Podczas gdy podpisuje każdą kartkę nazwiskiem Christiana, zastanawiam się ile inwestycji posiada. Sądząc po rozmiarach ich domu, jest tego więcej niż tylko Vance Publishing i jeden klub jazzowy.
- Nie wiem, zdecydujemy jak Harry wyjdzie spod prysznica - mówię jej i przesuwam świeży stos małych kopert po granitowym blacie kuchni.
Musiałam zmusić Harry'ego, by wziął prysznic sam. Wciąż był zły, że nie wpuściłam go, gdy się myłam. Nieważne ile razy próbowałam tłumaczyć, jak niezręcznie czułabym się, gdyby Vance dowiedział się, że kąpiemy się razem w jego domu. Kłócił się, że zrobiliśmy już przecież coś znacznie gorszego w ciągu ostatnich dwunastu godzin. Stałam przy swoim, mimo jego tłumaczeń. To, co zdarzyło się na siłowni, stało się pod wpływem adrenaliny i było totalnie nieplanowane. Seks w moim pokoju się nie liczy, bo przecież teraz to moja sypialnia, poza tym jestem dorosła, mogę kochać się z... kimkolwiek Harry teraz dla mnie jest, nikomu nie przeszkadzając.
Jednak upór Harry'ego nie pozwalał mu się ze mną zgodzić.
Poprosiłam go, żeby przyniósł mi z kuchni szklankę wody, wydęłam wargi w proszącym geście i podziałało. Gdy wyszedł z pokoju, popędziłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi i ignorując jego żądania, bym je otworzyła.
- Powinnaś iść z nim pozwiedzać, zapoznanie się z kulturą miasta pomoże mu podjąć decyzję o przeprowadzeniu tu.
Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Harry i ja znaleźliśmy wspólnie rozwiązanie, które pasuje nam obojgu.
- Sasha wydawała się miła - zmieniam temat.
- Sasha? Miła? Niezbyt - prycha Kimberly.
- Wie, że Max ma żonę, prawda?
- Oczywiście - Kim oblizuje usta. - Czy ją to obchodzi? Ani trochę. Zależy jej tylko na jego pieniądzach i drogiej biżuterii. Ma gdzieś jego rodzinę - dezaprobata w głosie Kim jest wyraźnie widoczna i cieszę się, że mamy na ten temat takie samo zdanie.
- Max to palant, ale nie rozumiem, jak może się z nią pokazywać przy innych ludziach. Nie obchodzi go, że Denise lub Lillian się dowiedzą?
- Podejrzewam,że Denise wszystko wie. Jestem pewna, że było wiele innych kobiet pokroju Sashy, a biedna Lillian i tak gardzi swoim ojcem, więc to bez różnicy.
- To takie smutne, są małżeństwem od czasów college'u, prawda? - nie wiem ile Kimberly wie o Maksie i jego rodzinie, ale znając jej upodobanie do plotek, zapewne wie więcej ode mnie.
- Wzięli ślub zaraz po college'u, to był niezły skandal - oczy Kimberly rozjaśnia dreszczyk emocji związany z dzieleniem się tak soczystą historią z moimi o-niczym-nie-wiedzącymi uszami.
- Max miał poślubić inną kobietę, której rodzina była blisko z jego rodziną. To była prawie umowa biznesowa. Jego ojciec pochodził z bogatej rodziny, myślę, że dlatego Max jest takim dupkiem. Denise miała złamane serce, kiedy powiedział jej o planach poślubienia innej kobiety - Kim bierze łyk wody i kontynuuje. - Po wręczeniu dyplomów Max zbuntował się przeciwko ojcu i dosłownie zostawił tamtą kobietę przed ołtarzem. Przybył do domu Anne i Kena w garniturze ślubnym i czekał przed drzwiami, aż Christian zmusił Denise, żeby wyszła z nim porozmawiać. Tej samej nocy cała piątka przekupiła pastora butelką szkockiej i pieniędzmi. Denise i Max wzięli ślub tuż przed północą i parę tygodni później Denise była w ciąży z Lillian.
Z trudem wyobrażam sobie Maxa jako zakochanego faceta, który wraca ulicami Londynu w garniturze do kobiety, którą kocha. Do tej samej, którą teraz ustawicznie zdradza, chodząc do łóżka z innymi kobietami.
- Nie chcę ci nic zarzucać, ale czy Christiana... - nie wiem jak to powiedzieć. - Czy matka Smitha? Czy ona...
Z uśmiechem zrozumienia, Kim przerywa moje nieudaczne jąkanie:
- Rose pojawiła się wiele lat później. Christian był zawsze piątym kołem u wozu dla swoich dwóch par przyjaciół. Pewnego razu przestali się do siebie odzywać z Kenem, i Christian przyjechał do Ameryki. I poznał Rose.
- Jak długo byli małżeństwem? - patrzę na twarz Kimberly w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak dyskomfortu. Nie chcę się wtrącać, ale nie mogę powstrzymać zainteresowania historią przyjaciół. Mam nadzieję, że Kim zna mnie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, ile pytań jestem w stanie zadać.
- Tylko 2 lata. Spotykali się kilka miesięcy zanim zachorowała - jej głos łamie się i połyka łzy wypełniające jej oczy. - Poślubił ją, mimo że siedziała na wózku inwalidzkim w sukni ślubnej - Kimberly łka, a ja ocieram łzy.
- Przepraszam, dawno nie opowiadałam tej historii, zawsze się tak wzruszam - przeprasza. - Pokazuje to, że Christian jest nie tylko wygadany i inteligentny, ale też ma dobre serce - sięga po chusteczki do nosa i daje mi jedną.
- Cholera, łzy mi skapnęły na podziękowania - szybko się otrząsa.
Chcę zadać jej więcej pytań o Rose i Smitha, Kena i Anne za czasów college'u, ale nie chcę jej zmuszać.
- Kochał Rose, a ona go uzdrawiała, nawet gdy umierała. Kochał ją całe życie, a ona odeszła - Kim wydmuchuje nos i podążam za jej wzrokiem do drzwi za mną.
- Jak zwykle przychodzę nie w porę - Harry patrzy to na mnie, to na nią. Uśmiecham się na myśl jak musimy wyglądać, płacząc bez widocznego powodu nad masą kopert i kart na blacie.
Włosy Harry'ego są mokre i widzę, że dopiero co się golił. Wygląda niesamowicie w gładkiej czarnej koszulce i jeansach, które Anne kupiła mu na święta. Na stopach ma jedynie skarpetki, ostrożnie przywołuje mnie do siebie.
- Będziecie dziś na kolacji? - pyta Kimberly, gdy idę w jego stronę.
- Tak - odpowiadam.
- Nie - Harry mówi jednocześnie ze mną.
Kim śmieje się i kręci głową.
- Napiszcie sms-a, jak już ustalicie wspólną wersję.
***
- Co chcesz dziś robić? - pytam Harry'ego, gdy wychodzimy.
- Jest lodowato. Gdzie masz kurtkę, chłopcze? - Christian zatrzymuje Harry'ego.
- Po pierwsze - nie potrzebuję kurtki, a po drugie - nie mów do mnie 'chłopcze' - Harry wywraca oczami, a ja się śmieję.
- Załóż to. Jest w tym cholernie gorąco - Christian wręcza mu ciężki granatowy płaszcz z wieszaka przy drzwiach.
- Nie, do cholery - Harry drwi z długiego płaszcza, a ja się śmieję.
- Nie bądź idiotą, na dworze jest jakieś minus siedem stopni. Twoja dama może potrzebować, żebyś ją ogrzał - droczy się Christian. Harry ocenia wzrokiem mój gruby fioletowy sweter, fioletowy płaszcz i fioletową czapkę, z której nie przestawał się nabijać, od kiedy ją noszę. Miałam na sobie ten sam outfit, gdy Harry zabrał mnie na łyżwy i wtedy też się ze mnie śmiał, pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.
- Dobra - odburkuje i wkłada ręce w rękawy płaszcza. Nie jestem zaskoczona, że Harry wygląda dobrze. Nawet szerokie, brązowe guziki z przodu dodają mu męskości w połączeniu z prostym stylem Harry'ego. Jego nowe jeansy, które już wcześniej mi się spodobały, gładka czarna koszulka, buty za kostkę, a teraz jeszcze ten płaszcz, sprawiają, że wygląda jak wyjęty z jakiegoś magazynu. To nie fair, że z natury wygląda tak idealnie.
- Na co się gapisz? - podskakuję, słysząc jego słowa i widząc uśmieszek na jego twarzy. Obejmuje mnie ramieniem.
- Poczekajcie! - Kimberly biegnie przez salon do przedpokoju ze Smithem. - Smith chce was o coś spytać - patrzy na swojego przybranego syna z uśmiechem pełnym miłości. - No dalej, kochanie.
- Mogę zrobić zdjęcie? Potrzebuję tego do szkoły - mały blondyn patrzy prosto na Harry'ego.
- Co?- twarz Harry'ego blednie. Spogląda na mnie. Wiem, że nie lubi zdjęć.
- Robi coś w stylu kolażu - tłumaczy Harry'emu Kim. Patrzę na niego, błagając, by nie odmawiał chłopcu, dla którego jest idolem.
- Jasne? - Harry obraca się na obcasie i patrzy na Smitha. - Czy ona też może być na zdjęciu?
- Myślę,że tak - wzrusza ramionami Smith. Uśmiecham się do niego, ale tego nie zauważa. Harry wysyła mi spojrzenie mówiące: 'Lubi mnie bardziej od ciebie', w odpowiedzi dyskretnie szturcham go łokciem. Ściągam czapkę, a następnie zdejmuję gumkę z nadgarstka i związuję włosy do zdjęcia. Uroda Harry'ego jest tak naturalna, tylko stoi ze zmarszczonymi brwiami i wygląda perfekcyjnie.
- Zrobię to szybko - mówi Kimberly.
Harry przysuwa się bliżej mnie i leniwie chwyta mnie w talii. Uśmiecham się najlepiej jak potrafię, a Harry próbuje uśmiechnąć się bez pokazywania zębów szturcham go i jego uśmiech rozjaśnia się, gdy Kim naciska przycisk.
- Dziękujemy - uśmiecha się szczerze.
- Chodźmy - mówi Harry, a ja przytakuję, machając do Christiana nim dołączam do Harry'ego.
- To było miłe z twojej strony - komplementuję.
- Taa - uśmiecha się i mnie całuje. Słyszę cyknięcie aparatu i odsuwam się od niego, szukając Kim. Harry chowa głowę wśród moich włosów, a Kimberly robi kolejne zdjęcie.
- Dosyć, do cholery - jęczy Harry i ciągnie mnie na zewnątrz. - Ta rodzina ma jakąś obsesję na punkcie zdjęć i nagrań - nudzi, a ja zamykam drzwi.
- Nagrań? - pytam.
- Nieważne.
Zimne powietrze owiewa nas, więc szybko rozpuszczam włosy i zakładam czapkę.
- Weźmiemy twoje auto i wymienimy olej - Harry przekrzykuje wyjący wiatr. Przekopuję kieszenie płaszcza w poszukiwaniu kluczyków, ale on wymachuje mi przed twarzą swoim breloczkiem z moim kluczykiem przypiętym do niego.
- Nie wzięłaś kluczy, gdy zostawiłaś wszystkie swoje prezenty.
- Och - wspominam zostawienie moich najcenniejszych rzeczy na naszym wspólnym łóżku. - Chciałabym je odzyskać wkrótce.
- Uhm,taa. Jasne - wchodzi do samochodu bez patrzenia w moją stronę.
Harry włącza ogrzewanie i sięga po moją dłoń. Obie nasze ręce leżą na moim udzie, a jego palce dotykają mojego nadgarstka, gdzie zazwyczaj nosiłam bransoletkę .
- Nie mogę znieść, że ją zostawiłaś. Powinna tu być.
- Wiem - prawie szepczę. Tęsknię za nią każdego dnia, moje wnętrze też. Chcę też list z powrotem, chcę go czytać w kółko i w kółko.
- Może przywiózłbyś mi moje rzeczy za tydzień? - pytam z nadzieją.
- Jasne - jego oczy są skupione na drodze
- Czemu zmieniamy olej? - pytam. Wreszcie zjeżdżamy w mniejszą drogę.
- Bo tego potrzebujesz - gestykuluje w stronę naklejki na przedniej szybie.
- Okej...
- Co? - spogląda na mnie groźnie.
- Nic, to po prostu dziwne zabierać czyjś samochód na wymianę oleju.
- Od miesięcy tylko ja się nim zajmuję, dlaczego miałoby cię to teraz zaskoczyć?
Ma rację, to on troszczy się o to auto. Czasem podejrzewam, że to jakaś paranoja i wymienia i naprawia to, co działa.
- Nie wiem, czasem zapominam, że jesteśmy normalną parą - przyznaję nerwowo, wiercąc się na siedzeniu.
- Wytłumacz.
- Ciężko mi przypomnieć sobie, że robimy takie rzeczy jak wymiana oleju czy zaplatanie mi warkocza - uśmiecham się na to wspomnienie. - Ciągle przechodzimy jakiś kryzys.
- Po pierwsze - nawet nie wspominaj o tej kompromitacji z warkoczem. Wiesz, że zrobiłem to dlatego, że przekupiłaś mnie ciasteczkami - ściska moje udo i iskra przebiega pod moją skórą. - Po drugie - masz rację. Byłoby fajnie, gdyby twoje wspomnienia nie były wypełnione mną psującym wszystko.
- Nie tylko ty, oboje popełniliśmy błędy - poprawiam go. Jego błędy zazwyczaj powodowały więcej szkód niż moje, ale nie jestem niewinna. Musimy przestać się obwiniać i spróbować znaleźć wspólnie kompromis. Harry musi przestać biczować się psychicznie za każdy błąd przeszłości. Jego przeszłość wystarczająco daje mu we znaki.
- Ty nie.
- Zamiast się o to kłócić, wymyślmy, co będziemy robić po wymianie oleju.
- Kupimy ci iPhone'a.
- Ile razy mam ci mówić, że go nie chcę? - marudzę. Mój telefon jest powolny, ale iPhone'y są drogie i trudne w obsłudze - dwie rzeczy, których nie zamierzam dodawać do mojego życia.
- Każdy chce iPhone'a. Jesteś jedną z tych osób, które po prostu nie chcą się poddać modzie. Dlatego wciąż nosisz spódnice do kostek w college'u - jego śmiech wypełnia wnętrze samochodu. Udaję, że się gniewam za jego przytyk.
- Nie stać mnie. Teraz muszę oszczędzać na mieszkanie i jedzenie. Na rzeczy niezbędne - wywracam oczami, ale uśmiecham się, by złagodzić cios.
- Wyobraź sobie, co moglibyśmy robić, gdybyś też miała iPhone'a. Mielibyśmy więcej możliwości komunikacji, poza tym wiesz, że ci go kupię, więc nie wspominaj o pieniądzach.
- Masz na myśli tropienie mojego telefonu ?- droczę się, ignorując jego apodyktyczną potrzebę kupowania mi rzeczy.
- Miałem na myśli wideochat.
- Czemu mielibyśmy to robić?
Patrzy na mnie, jakby wyrosła mi dodatkowa para oczu.
- Bo tak, wyobraź sobie możliwość zobaczenia mnie każdego dnia na swoim lśniącym iPhone'ie.
Wyobrażam sobie sex przez telefon i wideochaty z Harrym dotykającym się na ekranie. Co jest ze mną nie tak? Moje policzki płoną i mimowolnie zerkam na jego krocze.
- Myślisz o tych grzesznych rzeczach, które mógłbym zrobić.
- Nieprawda - upieram się i zmieniam temat. - Moje nowe biuro jest naprawdę fajne, widok jest niesamowity.
- Tak? - ton jego głos natychmiast zmienia się na ponury.
- Tak, a widok z lunch roomu jest jeszcze lepszy. Biuro Trevora... - powstrzymuję się przed kończeniem zdania, ale jest za późno, Harry już gapi się na mnie, oczekując zakończenia.
- Kontynuuj.
- Biuro Trevora ma najlepszy widok - mówię, a mój głos jest bardziej opanowany niż czuję się w rzeczywistości.
- Jak często tam bywasz,Tessa? - spogląda na mnie i z powrotem wpatruje się w drogę.
- W tym tygodniu byłam tam dwa razy. Jemy razem drugie śniadania.
- Co? - warczy Harry. Wiem, że powinnam poczekać do obiadu zanim wspomnę o Trevorze. Albo nigdy. Nie powinnam była o nim wspominać.
- Zwykle jem z nim lunch - przyznaję, na moje nieszczęście zatrzymujemy się na czerwonym świetle, nie mogę więc uniknąć wzroku Harry'ego.
- Codziennie?
- Tak.
- Jest za tym jakiś powód?
- Jest jedyną osobą jaką znam, która ma lunch o tej samej godzinie, co ja. Kimberly była tak zajęta pomaganiem Christianowi, że wcale nie jadła.
- Więc twoje drugie śniadania robią postępy? - światło zmienia się na zielone, ale Harry nie rusza dopóki wściekłe dźwięki klaksonów go do tego nie zmuszają.
- Nie,Trevor jest tylko moim współpracownikiem, i tyle.
- Dobrze -Harry bierze oddech. - Wolałbym, żebyś nie jadła lunchów z jebanym Trevorem, nie znoszę go.
Śmiejąc się, kładę swoją rękę na jego.
- Jesteś taki zazdrosny, a naprawdę nie mam z kim jeść, zwłaszcza gdy obie kobiety, które mają przerwę obiadową razem ze mną, były wredne dla mnie cały tydzień.
- Co masz na myśli, mówiąc 'wredne'? - spogląda na mnie kątem oka, zmieniając pas.
- Nie były jakoś szczególnie wredne, może przesadzam.
- Co się stało? Powiedz - nakłania.
- Nic poważnego, po prostu czuję, że z jakiegoś powodu mnie nie lubią. Zawsze, gdy na nie spojrzę, śmieją się i szepczą, patrząc w moją stronę. Trevor powiedział, że lubią plotkować i jestem prawie pewna, że mówiły coś o tym, jak dostałam tę pracę.
- Że co? - burzy się. Jego kosteczki dłoni są białe od zaciskania kierownicy.
- Mówiły coś w stylu: 'I tak wiemy, jak się tu dostała'.
- Powiedziałaś im coś? Albo Christianowi?
- Nie, nie chcę problemów. Jestem tu dopiero tydzień i nie chcę skarżyć, jak mała dziewczynka.
- Jebać to. Musisz im powiedzieć, żeby się odpierdoliły albo ja to powiem Christianowi. Jak się nazywają? Może je znam.
- To nic takiego - próbuję rozbroić bombę, którą sama nastawiłam. - W każdym biurze są takie złośliwe kobiety. Te u mnie po prostu mnie nie lubią. Nie chcę z twojego powodu afery. Chcę się tam wkręcić i poznać kogoś nowego.
- Nie możesz pozwolić im zachowywać się jak szmaty i spędzać całe dnie z Trevorem - oblizuje usta i bierze głęboki oddech.
- Trevor jest jedyną osobą, która stara się być dla mnie miła i poza tym już go znam. Dlatego spędziłam z nim lunch - gapię się za okno i oglądam moje ulubione miasto.
- Tęsknię za Liamem - dodaję, gdy Harry nie odpowiada.
- On za tobą też. Twój ojciec też.
- Tęsknię za nim. Chcę wiedzieć, jak się czuje, ale jeśli zadam jedno pytanie, wyjdzie z tego trzydzieści, wiem jaka jestem - zmartwienie rośnie w mojej klatce piersiowej i staram się, by się od niego odciąć.
- Wiem, dlatego nie odpowiem.
- Co u Karen? A u Kena? Czy to nie smutne, że tęsknię za nimi bardziej niż za własnymi rodzicami? - pytam.
- Nie, patrząc na to, jacy są twoi rodzice - chrząka. - Uprzedzając twoje pytanie, jacy są w takim razie Karen i Ken - zgaduje, że są mili, nie przykuwam do tego zbytniej uwagi.
- Mam nadzieję, że wkrótce poczuję się tu jak w domu - mówię zanim myślę, zatapiam się w siedzeniu.
- Nie wydaje mi się, żebyś polubiła Seattle jak dotąd, więc co, do cholery, tu robisz? - Harry parkuje przed skupiskiem małych budynków i żółtym znakiem obiecującym piętnastominutową wymianę oleju i przyjemną obsługę.
Nie wiem, jak mu odpowiedzieć. Boję się dzielić moimi obawami i wątpliwościami. Nie dlatego, że mu nie ufam, ale dlatego, że nie chcę, by użył ich jako argumentu, żebym opuściła Seattle. Powinnam teraz użyć jakiejś mowy podnoszącej na duchu. Wybieram ciszę zamiast 'A nie mówiłem?' ze strony Harry'ego.
- Nie chodzi o to, że mi się tu nie podoba, po prostu jeszcze się nie przyzwyczaiłam. Jestem tu zaledwie tydzień i byłam przyzwyczajona do moich rytuałów z Liamem - tłumaczę.
- Zostawię samochód i spotkamy się w środku - Harry mówi, ani słowem nie nawiązując do mojej wypowiedzi.
Przytakuję i wysiadam z samochodu, po czym spiesznie wchodzę do małego sklepu mechanicznego. Zapach palonej gumy i starej kawy wypełnia poczekalnię. Gapię się na zdjęcia starych aut i czuję rękę Harry'ego na moim ramieniu.
- To nie powinno zająć długo - mówi i łapie mnie za rękę, a następnie kładzie nasze dłonie na zakurzonej kanapie pośród poczekalni. - Znak na zewnątrz mówił o piętnastominutowej wymianie oleju - Harry warczy na młodego mężczyznę w kombinezonie roboczym pokrytym pokrytym smugami oleju.
- Tak, to prawda - wzrusza ramionami tamten. Papieros schowany za uchem spada mu na blat, a on szybko odnajduje go ręką w rękawiczce.
- Kurwa! Żartujesz sobie ze mnie? - wrzeszczy Harry, jego cierpliwość się kończy.
- Już prawie skończyliśmy - zapewnia go mechanik, a następnie wychodzi z poczekalni w równie niemiły sposób, w jaki tu przyszedł. Nie dziwię mu się.
- Nic nie szkodzi, przecież się nie spieszymy - mówię Harry'emu i odwracam się w jego stronę.
- Marnuje mój czas, który mógłbym spędzić z tobą. Mam mniej niż dwadzieścia cztery godziny z tobą, a on to, kurwa, marnuje!
- W porządku - idę wykafelkowaną podłogą w jego stronę. Wkładam ręce w kieszenie płaszcza Christiana, a on zaciska usta, by powstrzymać się przed uśmiechem.
- Jeśli nie skończą za dziesięć minut, nie płacę za to gówno - grozi, a ja kręcę przecząco głową i chowam głowę w jego ramionach.
- Nie przepraszaj go za mnie - dotyka mojej brody kciukiem i podnosi moją głowę tak, bym na niego spojrzała. - Wiem, że chciałaś to zrobić - obdarza mnie delikatnym pocałunkiem i chcę więcej.
Tematy rozmowy w samochodzie okazały się dla nas czułym punktem, ale udało nam się przebyć całą drogę bez krzyków. Zmienia mi się nastrój, może z powodu ramion Harry'ego wokół mojej talii albo jego miętowego zapachu w połączeniu z wodą kolońską Christiana, której użył.
Jestem świadoma, że jesteśmy tu sami i zaskoczona otwartością Harry'ego, gdy całuje mnie znów, tym razem naciska na mnie mocniej i jego język szuka mojego. Wtapiam ręce w jego włosy i delikatnie ciągnę za końce, sprawiając, że jęczy i zaciska ręce wokół moich bioder. Przyciska mnie mocniej do siebie, nasze usta wciąż połączone, nim przeszywa nas dźwięk dzwonka, który sprawia, że odskakujemy od siebie i nerwowo przygładzam czapkę.
- Gotowe - mówi mężczyzna z papierosem.
- Na czas - Harry odpowiada złośliwie i wyjmuje portfel z kieszeni, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie, gdy robię to samo.
Harry's POV:
- Nie gapił się na mnie - próbuje mnie przekonać, gdy docieramy do samochodu, który byłem zmuszony zaparkować jak najdalej od restauracji.
- Sapał nad tą lazanią. Ślinił się do talerza na twój widok - jego oczy były przyklejone do Tessy cały czas, gdy próbowałem cieszyć się naszym talerzem makaronu ze zbyt dużą ilością sosu.
Chcę jeszcze coś powiedzieć, ale rezygnuję. Nawet nie zauważyła, że zwrócił na nią uwagę, była zbyt zajęta rozmową ze mną, by na niego zerknąć. Zachowywałem się dziś dość dobrze, wiem, że Tessa też to zauważyła.
Jej uśmiech jest jasny i szczery, jej cierpliwość w stosunku do moich uwag na temat zbyt długiego czekania na stolik była niesamowita i wydaje się, że tylko szuka okazji, by mnie dotknąć. Jej dłoń na mojej, delikatny dotyk jej palców na moim ramieniu, jej miła dłoń przeczesująca moje zbyt długie włosy i odgarniająca je z czoła, wciąż mnie dotyka i czuję się jak jebane dziecko w Boże Narodzenie. Jakbym wiedział jak to jest być podekscytowanym w Święta...
Włączam ogrzewanie w samochodzie na maksa, chcąc ogrzać ją najszybciej jak się da. Jej nos i policzki są ślicznie zaróżowione i nie mogę się powstrzymać przed przychyleniem się w jej stronę, by dotknąć zimną dłonią jej drżące z zimna wargi.
- Jaka szkoda, że będzie płacił tyle za tą lazanię, nie? - chichocze z własnej riposty. Przerywam ciszę spowodowaną jej kiepskim żartem i zamykam jej usta pocałunkiem.
- Chodź tu - jęczę. Delikatnie ją zapraszam na kolana. Nie protestuje, prześlizgując się przez barierę moich ramion i siadając na mnie. Jej usta są na moich, a ja zaborczo żądam więcej, przyciskając ją do siebie tak blisko, na ile pozwala nam mała przestrzeń samochodu. Sapie, gdy obniżam siedzenie, a jej ciało spoczywa na moim.
- Wciąż jestem obolała - mówi, a ja nieco się od niej odsuwam.
- Chciałem cię tylko pocałować - mówię.
To nieprawda. Nie żebym odrzucał możliwość kochania się z nią na przednim siedzeniu, ale nie to miałem na myśli.
- Ale chcę - nieśmiało przyznaje, po czym odwraca wzrok.
- Możemy iść do domu, to znaczy... tam, gdzie mieszkasz.
- Czemu nie tu?
- Halo? Tessa? - macham jej dłonią przed twarzą i patrzy na mnie oszołomiona. - Widziałaś gdzieś Tessę, bo jakaś nimfomanka wije się na moich kolanach? - żartuję i wreszcie załapuje.
- Nie jestem nimfomanką - wydyma wargi, a ja przechylam się w jej stronę i przygryzam je. Jej biodra przesuwają się w moją stronę i skanuję wzrokiem parking. Słońce zachodzi powoli, ciężkie powietrze i zachmurzone niebo sprawiają wrażenie jakby było później niż jest w rzeczywistości. Parking jest pełen, a nie chcę, by ktokolwiek przyłapał nas na seksie w jej samochodzie.
- Jestem zestresowana, nie było cię. Kocham cię - odsuwa się i robi ustami ślad wzdłuż mojej szyi. Czując rosnące ciepło i dreszcz ekscytacji, Tessa dotyka mnie przez jeansy. - Może to kwestia hormonów, wiesz to już prawie... te dni - szepcze dwa ostatnie słowa, jakby były jakimś brzydkim sekretem.
- Och, już rozumiem - uśmiecham się szeroko, przypominając sobie wulgarne żarty, którymi mogę ją dręczyć, jak co miesiąc.
Czyta mi w myślach.
- Nie mów nic - beszta mnie, lekko ściskając mojego kutasa, gdy jej usta poruszają się w dół mojej szyi.
- Więc przestań zanim dojdę w spodniach. Zdarzyło mi się to już wiele razy przy tobie.
- Taa - przygryza wargę i moje biodra zdradzają mnie, unosząc się, by dołączyć do jej kolistych ruchów.
- Jeśli ktoś teraz zobaczy jak mnie ujeżdżasz na parkingu, będę zmuszony go zabić - Tessa rozgląda się i mówi:
- No dobra - po czym wraca na swoje miejsce.
- Szybko zmieniłaś zdanie - krzywię się, gdy znów chwyta mnie i ściska.
- Jedź - mówi i uśmiecha się słodko.
- Przejadę na wszystkich czerwonych światłach, by wynagrodzić ci to w domu - wywraca oczami i odwraca wzrok w stronę szyby. Na następnych światłach już śpi. Sprawdzam czy jest jej ciepło. Drobne krople potu na jej czole sprawiają, że zmniejszam ogrzewanie. Całą drogę rozkoszuję się jej cichymi odgłosami podczas snu.
- Tessa, już jesteśmy - delikatnie ją budzę. Otwiera oczy i mruga kilkukrotnie, przypominając sobie, gdzie jest.
- Jest późno? - pyta zaspanym głosem i spogląda na zegar na desce rozdzielczej.
- Były korki - mówię.
Tak naprawdę jeździłem po całym mieście, próbując zrozumieć, co jej się tu podoba. I nie udało mi się dostrzec nic takiego wśród zimnego powietrza i okropnych korków. Jedynie dziewczyna śpiąca koło mnie mi się tu podoba. Poza mnóstwem budynków, które rozjaśniają horyzont, tylko ona sprawia, że to miasto jest czegokolwiek warte.
- Jestem tak zmęczona. Myślę, że za dużo zjadłam - mówi z półuśmiechem i odpycha mnie, kiedy proponuję, że zaniosę ją do sypialni. Kiedy tylko kładzie się, zasypia od razu. Ostrożnie ją rozbieram i okrywam kołdrą jej półnagie ciało, kładąc mój T-shirt koło niej w nadziei, że założy go, gdy wstanie.
Wpatruję się w nią. Jej usta są lekko rozchylone, a jej ramiona przytulają się do jednego z moich, jakby było ono poduszką. Nie mogę się wygodnie ułożyć; trzyma mnie mocno, jakby się bała, że zniknę.
Myślę, że jeśli nadal nie będę się pojebanie zachowywał w tym tygodniu, dostanę nagrodę w postaci każdego weekendu jak ten, i to mi wystarczy.
- Ile razy zamierzasz do mnie wydzwaniać? - burczę do telefonu. Wibrował całą noc, wyświetlając imię mojej mamy. Tessa budziła się, w rezultacie budząc mnie. Następnym razem będę musiał wyciszyć to gówno.
- Powinieneś był odebrać, mam ci coś ważnego do powiedzenia - jej głos jest miły i nie pamiętam, kiedy ostatnio z nią rozmawiałem.
- Do rzeczy - marudzę i zapalam lampkę. Jest za jasna, więc pociągam za sznurek jeszcze raz, by przywrócić stan pierwotnej ciemności w pokoju.
- Więc... ja i Robin... planujemy ślub - piszczy mi do ucha i odsuwam telefon od siebie, żeby nie ogłuchnąć.
- Okej?
- Nie jesteś zaskoczony? - pyta, zawiedziona moją reakcją.
- Mówił, że zamierza się oświadczyć i byłem pewny, że się zgodzisz. Czym mam być zaskoczony?
- Mówił ci?
- Taa.
- Co o tym sądzisz?
- Czy to ważne?
- Jasne,że tak Harry - siadam na łóżku. Tessa rusza się we śnie, szukając mnie.
- Nie obchodzi mnie to. Byłem zaskoczony, że obchodzi cię moja opinia - szepczę, oplatając nogi Tessy swoimi.
- Nie pytam o pozwolenie. Chciałam tylko wiedzieć, jak się z tym czujesz i powiedzieć ci czemu dzwoniłam cały poranek.
- Mów.
- Jak wiesz Robin twierdzi, że dobrym pomysłem jest sprzedaż domu.
- I?
- Sprzedaliśmy go. Nowi właściciele wprowadzą się za miesiąc, po weselu.
- Za miesiąc? - pocieram dłonią skroń. Wiedziałem, że nie powinienem był odbierać.
- Mieliśmy poczekać do następnego roku, ale oboje się starzejemy, a syn Robina idzie na studia, teraz jest na to najlepszy moment. Powinno się ocieplić w przyszłym tygodniu, nadchodzi wiosna. Przyjdziesz, prawda? Weźmiesz Tessę? - pyta.
- Kiedy ten ślub? Za miesiąc czy za dwa tygodnie?
- Za dwa tygodnie.
Kurwa.
- Nie mogę... - wykręcam się. Nie chodzi o to, że nie chcę uczestniczyć w radosnej ceremonii opieczętowanej miłości i innych gównach, ale nie chcę jechać do Anglii i wiem, że Tessa nie pojedzie, biorąc pod uwagę status naszego związku.
- Czemu nie? Mam ją spytać?
- Nie! - przerywam jej. Zdaję sobie sprawę, że jestem dla niej oschły, więc próbuję się opanować - Nie ma nawet paszportu.
To wymówka, ale prawdziwa.
- Może sobie wyrobić w ciągu dwóch tygodni, jeśli to usprawnią. Szukasz wymówek - obwinia mnie.
- Nie wiem, mamo. Daj mi trochę czasu. Jest siódma rano, do cholery - jęczę.
Słyszę, że ktoś się tłucze na dole. Naciągam kołdrę na głowę, by zagłuszyć hałas trzaskających drzwi i piszczącej zmywarki.
- Kto dzwonił? - pyta Tessa.
- Mama. Śpij, kochanie - kładę się obok niej.
- To nie powinno zająć długo - mówi i łapie mnie za rękę, a następnie kładzie nasze dłonie na zakurzonej kanapie pośród poczekalni. - Znak na zewnątrz mówił o piętnastominutowej wymianie oleju - Harry warczy na młodego mężczyznę w kombinezonie roboczym pokrytym pokrytym smugami oleju.
- Tak, to prawda - wzrusza ramionami tamten. Papieros schowany za uchem spada mu na blat, a on szybko odnajduje go ręką w rękawiczce.
- Kurwa! Żartujesz sobie ze mnie? - wrzeszczy Harry, jego cierpliwość się kończy.
- Już prawie skończyliśmy - zapewnia go mechanik, a następnie wychodzi z poczekalni w równie niemiły sposób, w jaki tu przyszedł. Nie dziwię mu się.
- Nic nie szkodzi, przecież się nie spieszymy - mówię Harry'emu i odwracam się w jego stronę.
- Marnuje mój czas, który mógłbym spędzić z tobą. Mam mniej niż dwadzieścia cztery godziny z tobą, a on to, kurwa, marnuje!
- W porządku - idę wykafelkowaną podłogą w jego stronę. Wkładam ręce w kieszenie płaszcza Christiana, a on zaciska usta, by powstrzymać się przed uśmiechem.
- Jeśli nie skończą za dziesięć minut, nie płacę za to gówno - grozi, a ja kręcę przecząco głową i chowam głowę w jego ramionach.
- Nie przepraszaj go za mnie - dotyka mojej brody kciukiem i podnosi moją głowę tak, bym na niego spojrzała. - Wiem, że chciałaś to zrobić - obdarza mnie delikatnym pocałunkiem i chcę więcej.
Tematy rozmowy w samochodzie okazały się dla nas czułym punktem, ale udało nam się przebyć całą drogę bez krzyków. Zmienia mi się nastrój, może z powodu ramion Harry'ego wokół mojej talii albo jego miętowego zapachu w połączeniu z wodą kolońską Christiana, której użył.
Jestem świadoma, że jesteśmy tu sami i zaskoczona otwartością Harry'ego, gdy całuje mnie znów, tym razem naciska na mnie mocniej i jego język szuka mojego. Wtapiam ręce w jego włosy i delikatnie ciągnę za końce, sprawiając, że jęczy i zaciska ręce wokół moich bioder. Przyciska mnie mocniej do siebie, nasze usta wciąż połączone, nim przeszywa nas dźwięk dzwonka, który sprawia, że odskakujemy od siebie i nerwowo przygładzam czapkę.
- Gotowe - mówi mężczyzna z papierosem.
- Na czas - Harry odpowiada złośliwie i wyjmuje portfel z kieszeni, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie, gdy robię to samo.
Harry's POV:
- Nie gapił się na mnie - próbuje mnie przekonać, gdy docieramy do samochodu, który byłem zmuszony zaparkować jak najdalej od restauracji.
- Sapał nad tą lazanią. Ślinił się do talerza na twój widok - jego oczy były przyklejone do Tessy cały czas, gdy próbowałem cieszyć się naszym talerzem makaronu ze zbyt dużą ilością sosu.
Chcę jeszcze coś powiedzieć, ale rezygnuję. Nawet nie zauważyła, że zwrócił na nią uwagę, była zbyt zajęta rozmową ze mną, by na niego zerknąć. Zachowywałem się dziś dość dobrze, wiem, że Tessa też to zauważyła.
Jej uśmiech jest jasny i szczery, jej cierpliwość w stosunku do moich uwag na temat zbyt długiego czekania na stolik była niesamowita i wydaje się, że tylko szuka okazji, by mnie dotknąć. Jej dłoń na mojej, delikatny dotyk jej palców na moim ramieniu, jej miła dłoń przeczesująca moje zbyt długie włosy i odgarniająca je z czoła, wciąż mnie dotyka i czuję się jak jebane dziecko w Boże Narodzenie. Jakbym wiedział jak to jest być podekscytowanym w Święta...
Włączam ogrzewanie w samochodzie na maksa, chcąc ogrzać ją najszybciej jak się da. Jej nos i policzki są ślicznie zaróżowione i nie mogę się powstrzymać przed przychyleniem się w jej stronę, by dotknąć zimną dłonią jej drżące z zimna wargi.
- Jaka szkoda, że będzie płacił tyle za tą lazanię, nie? - chichocze z własnej riposty. Przerywam ciszę spowodowaną jej kiepskim żartem i zamykam jej usta pocałunkiem.
- Chodź tu - jęczę. Delikatnie ją zapraszam na kolana. Nie protestuje, prześlizgując się przez barierę moich ramion i siadając na mnie. Jej usta są na moich, a ja zaborczo żądam więcej, przyciskając ją do siebie tak blisko, na ile pozwala nam mała przestrzeń samochodu. Sapie, gdy obniżam siedzenie, a jej ciało spoczywa na moim.
- Wciąż jestem obolała - mówi, a ja nieco się od niej odsuwam.
- Chciałem cię tylko pocałować - mówię.
To nieprawda. Nie żebym odrzucał możliwość kochania się z nią na przednim siedzeniu, ale nie to miałem na myśli.
- Ale chcę - nieśmiało przyznaje, po czym odwraca wzrok.
- Możemy iść do domu, to znaczy... tam, gdzie mieszkasz.
- Czemu nie tu?
- Halo? Tessa? - macham jej dłonią przed twarzą i patrzy na mnie oszołomiona. - Widziałaś gdzieś Tessę, bo jakaś nimfomanka wije się na moich kolanach? - żartuję i wreszcie załapuje.
- Nie jestem nimfomanką - wydyma wargi, a ja przechylam się w jej stronę i przygryzam je. Jej biodra przesuwają się w moją stronę i skanuję wzrokiem parking. Słońce zachodzi powoli, ciężkie powietrze i zachmurzone niebo sprawiają wrażenie jakby było później niż jest w rzeczywistości. Parking jest pełen, a nie chcę, by ktokolwiek przyłapał nas na seksie w jej samochodzie.
- Jestem zestresowana, nie było cię. Kocham cię - odsuwa się i robi ustami ślad wzdłuż mojej szyi. Czując rosnące ciepło i dreszcz ekscytacji, Tessa dotyka mnie przez jeansy. - Może to kwestia hormonów, wiesz to już prawie... te dni - szepcze dwa ostatnie słowa, jakby były jakimś brzydkim sekretem.
- Och, już rozumiem - uśmiecham się szeroko, przypominając sobie wulgarne żarty, którymi mogę ją dręczyć, jak co miesiąc.
Czyta mi w myślach.
- Nie mów nic - beszta mnie, lekko ściskając mojego kutasa, gdy jej usta poruszają się w dół mojej szyi.
- Więc przestań zanim dojdę w spodniach. Zdarzyło mi się to już wiele razy przy tobie.
- Taa - przygryza wargę i moje biodra zdradzają mnie, unosząc się, by dołączyć do jej kolistych ruchów.
- Jeśli ktoś teraz zobaczy jak mnie ujeżdżasz na parkingu, będę zmuszony go zabić - Tessa rozgląda się i mówi:
- No dobra - po czym wraca na swoje miejsce.
- Szybko zmieniłaś zdanie - krzywię się, gdy znów chwyta mnie i ściska.
- Jedź - mówi i uśmiecha się słodko.
- Przejadę na wszystkich czerwonych światłach, by wynagrodzić ci to w domu - wywraca oczami i odwraca wzrok w stronę szyby. Na następnych światłach już śpi. Sprawdzam czy jest jej ciepło. Drobne krople potu na jej czole sprawiają, że zmniejszam ogrzewanie. Całą drogę rozkoszuję się jej cichymi odgłosami podczas snu.
- Tessa, już jesteśmy - delikatnie ją budzę. Otwiera oczy i mruga kilkukrotnie, przypominając sobie, gdzie jest.
- Jest późno? - pyta zaspanym głosem i spogląda na zegar na desce rozdzielczej.
- Były korki - mówię.
Tak naprawdę jeździłem po całym mieście, próbując zrozumieć, co jej się tu podoba. I nie udało mi się dostrzec nic takiego wśród zimnego powietrza i okropnych korków. Jedynie dziewczyna śpiąca koło mnie mi się tu podoba. Poza mnóstwem budynków, które rozjaśniają horyzont, tylko ona sprawia, że to miasto jest czegokolwiek warte.
- Jestem tak zmęczona. Myślę, że za dużo zjadłam - mówi z półuśmiechem i odpycha mnie, kiedy proponuję, że zaniosę ją do sypialni. Kiedy tylko kładzie się, zasypia od razu. Ostrożnie ją rozbieram i okrywam kołdrą jej półnagie ciało, kładąc mój T-shirt koło niej w nadziei, że założy go, gdy wstanie.
Wpatruję się w nią. Jej usta są lekko rozchylone, a jej ramiona przytulają się do jednego z moich, jakby było ono poduszką. Nie mogę się wygodnie ułożyć; trzyma mnie mocno, jakby się bała, że zniknę.
Myślę, że jeśli nadal nie będę się pojebanie zachowywał w tym tygodniu, dostanę nagrodę w postaci każdego weekendu jak ten, i to mi wystarczy.
***
- Ile razy zamierzasz do mnie wydzwaniać? - burczę do telefonu. Wibrował całą noc, wyświetlając imię mojej mamy. Tessa budziła się, w rezultacie budząc mnie. Następnym razem będę musiał wyciszyć to gówno.
- Powinieneś był odebrać, mam ci coś ważnego do powiedzenia - jej głos jest miły i nie pamiętam, kiedy ostatnio z nią rozmawiałem.
- Do rzeczy - marudzę i zapalam lampkę. Jest za jasna, więc pociągam za sznurek jeszcze raz, by przywrócić stan pierwotnej ciemności w pokoju.
- Więc... ja i Robin... planujemy ślub - piszczy mi do ucha i odsuwam telefon od siebie, żeby nie ogłuchnąć.
- Okej?
- Nie jesteś zaskoczony? - pyta, zawiedziona moją reakcją.
- Mówił, że zamierza się oświadczyć i byłem pewny, że się zgodzisz. Czym mam być zaskoczony?
- Mówił ci?
- Taa.
- Co o tym sądzisz?
- Czy to ważne?
- Jasne,że tak Harry - siadam na łóżku. Tessa rusza się we śnie, szukając mnie.
- Nie obchodzi mnie to. Byłem zaskoczony, że obchodzi cię moja opinia - szepczę, oplatając nogi Tessy swoimi.
- Nie pytam o pozwolenie. Chciałam tylko wiedzieć, jak się z tym czujesz i powiedzieć ci czemu dzwoniłam cały poranek.
- Mów.
- Jak wiesz Robin twierdzi, że dobrym pomysłem jest sprzedaż domu.
- I?
- Sprzedaliśmy go. Nowi właściciele wprowadzą się za miesiąc, po weselu.
- Za miesiąc? - pocieram dłonią skroń. Wiedziałem, że nie powinienem był odbierać.
- Mieliśmy poczekać do następnego roku, ale oboje się starzejemy, a syn Robina idzie na studia, teraz jest na to najlepszy moment. Powinno się ocieplić w przyszłym tygodniu, nadchodzi wiosna. Przyjdziesz, prawda? Weźmiesz Tessę? - pyta.
- Kiedy ten ślub? Za miesiąc czy za dwa tygodnie?
- Za dwa tygodnie.
Kurwa.
- Nie mogę... - wykręcam się. Nie chodzi o to, że nie chcę uczestniczyć w radosnej ceremonii opieczętowanej miłości i innych gównach, ale nie chcę jechać do Anglii i wiem, że Tessa nie pojedzie, biorąc pod uwagę status naszego związku.
- Czemu nie? Mam ją spytać?
- Nie! - przerywam jej. Zdaję sobie sprawę, że jestem dla niej oschły, więc próbuję się opanować - Nie ma nawet paszportu.
To wymówka, ale prawdziwa.
- Może sobie wyrobić w ciągu dwóch tygodni, jeśli to usprawnią. Szukasz wymówek - obwinia mnie.
- Nie wiem, mamo. Daj mi trochę czasu. Jest siódma rano, do cholery - jęczę.
Słyszę, że ktoś się tłucze na dole. Naciągam kołdrę na głowę, by zagłuszyć hałas trzaskających drzwi i piszczącej zmywarki.
- Kto dzwonił? - pyta Tessa.
- Mama. Śpij, kochanie - kładę się obok niej.
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
pierwsza, i mówię od razu, że zarąbisty rozdział
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńTaki cudownie szczęśliwy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
WOAH! Bardzo fajne! :3
OdpowiedzUsuńPS: śmiałam się jak głupia z tego 'Halo? TESSA? Widzialas Tesse? Bo jakaś ninfomanka wije się na moich kolanach!'
AHHAHAHAHAHHAA :3
Pierwsza...
OdpowiedzUsuńFantastyczny i wgl się dziwię, że z dnia na dzień rozdział!! xx.
Pierwsza? Rozdział super ❤️ Mam nadzieję, że Tessa pojedzie do Anglii.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńRozpłynęłam się po tym rozdziale. Cholera, Harry! Weź się za siebie, za was oboje!
OdpowiedzUsuńTrochę dziwne jest to że Harry tyle przeżył z tą swoją mamą a tak ją traktuje :/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
<3
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że między nimi jest teraz więcej czułości niż wtedy, kiedy byli parą ;*
OdpowiedzUsuńAngie, jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńRozdział cudo x
aleee świetne.! dawno nie było mamy Harry'ego ;D
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity nawet nie spodziewałam się że będzie on tak szybko. Super. Najlepsza scena była w samochodzie. :)
OdpowiedzUsuńcudowny!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział mam nadzieję że harry zostanie z tess w seatle 😍
OdpowiedzUsuńHarry w ogóle jaki cudowny ! *.*
OdpowiedzUsuńkocham <3
OdpowiedzUsuńjaki słodki Harry na końcu awww
OdpowiedzUsuńOoo... słodki był ten rozdział ♡♡ takich ich kocham c:
OdpowiedzUsuńKochani ♥
OdpowiedzUsuńświetny. xdd
OdpowiedzUsuńharremu naprawdę dobrze robi ta przerwa.
Ojej czekam na kolejnY ❤
OdpowiedzUsuńDopiero co skomentowałam poprzedni, a już jest następny. Lecę czytać i dziękuję za tłumaczenie 😊 Pozdrawiam, Nati <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział ❤❤❤
OdpowiedzUsuńOmg kiedy kolejny? <33
OdpowiedzUsuńTo jest mój ulubiony rozdział. Taki zwyczajny i jednocześnie wspaniały. W ogóle najbardziej mi się podoba 3 część. Mimo, że nie przeczytałam całej.
OdpowiedzUsuń100% pewności, że Tessa chciałaby polecieć na wesele mamy Hardina.
Świetny rozdzial ♥ Dziekuje ze tak szybko dodalas :") Caluski ♡ K.
OdpowiedzUsuńIdealne *__*
OdpowiedzUsuńAbowvaoq to było takie ... ugh nie moge sie wysłowić xD
OdpowiedzUsuńIdealny xx
Oby Harry pojechał na ten ślub z Tessą :)
(:
OdpowiedzUsuńHeh.. No, nie mogę... Harry jest taki słodki w tym rozdziale!! *.* Gdyby taki był zawsze..
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać o opiekuńczym Harrym.♥ Niegrzeczna Tess, też jest moją ulubioną częścią opowiadania.
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybko. :)
Czekam. ♥
/PatQa
❤
OdpowiedzUsuń<333333
OdpowiedzUsuńboski!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńboże nich Hazz sie zgodzi i będzie już z Tess w Seattle! :/
powodzenia w tłumaczeniu :*
KOCHAM TO!
OdpowiedzUsuńAMEN.
Dziękuję za tłumaczenie, kocham to ff :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam takiego Harry'ego *-* i to staealał się zrozumieć co się tak podoba Tess w Seattle jeżdżąc z nią po mieście.... Awww... Dzięki za tłumaczenie :*
OdpowiedzUsuńDo następnego
N:***
Jdbsid kocham to
OdpowiedzUsuńJest cudownie
Dwa rozdziały pod rząd jdnjd
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKocham to! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńKocham to ff !! Kocham Hesse !! Kocham Wszystko w tym ff !! Dzieeeeekuje za tlumaczenie !! Koocham <3 !!
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze boski <3 Z niecierpliwością czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńO jeny, świetny! I jaki Harry słodki był o matko ♥
OdpowiedzUsuńMega, nie mogę się doczekać następnego asdfghjasdfghj
OdpowiedzUsuńMega!! Dziękujemy Ci bardzo za to wszystko co robisz.... Ja nie byłabym w stanie wyrobić się z nauką i tłumaczyć ff serio wiec wielkie podziękowania kochana nasza!!
OdpowiedzUsuńNiech Harry juz się przeprowadzi do Seattle no:( i niech jada na ten ślub *.*
Jezu, kocham Hesse *_* <33
OdpowiedzUsuńNEXT ! :*
hahahhaahh dzięki za tłumaczenie! hahahah szkoda, że nie było żadnych śmiesznych żartów na temat "tych dni". Rozdział cuuudowny! Niech jest już tak zawsze! kocham ich, kocham to ff, kocham cb za to,że tłumaczysz, kocham wszystko!!! xx.
OdpowiedzUsuńhmm
UsuńKocham to. Umre jak znowu pojda na slub
OdpowiedzUsuńK
OdpowiedzUsuńKo
Koc
Koch
Kocha
Kocham
Kocham!
Kocham!!
Kocham!!!
Uwielbiam
OdpowiedzUsuńKocham
Kochaniii :3
OdpowiedzUsuńH
OdpowiedzUsuńHe
Hes
Hess
Hessa
Hess
Hes
He
H
F
Fo
For
Fore
Forew
Forewe
Forever
Chcę więcej!!! <3 @sulikonia
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńOd piątku jestem pochłonięta ta lekturą, przeczytałam wszystko od początku. Dobrze że nie ma kolejnego rozdziału bo bym z łóżka nie wyszła ;-) Ale czekam z cierpliwością na kolejny ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jejku oni są cudowni ^^ Szkoda tylko, że nie mogą się zdecydować na zamieszkanie razem :( Ale i tak jestem z nich dumna, bo nadal się nie pokłócili! :D
OdpowiedzUsuńKocham to ff *.* Czekam na następne rozdziały ^^
Kocham <3 mam nadz ze Harry zostanie z Tessa w Seattle :* :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Harry zmieni zdanie i zostanie z Tessą w Seattle. :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki magiczny i delikatny *__* Cudowny
OdpowiedzUsuńno pieknie :(( pewnie znowu nie powie o tym Tess
OdpowiedzUsuńoni są tacy słodcy! :)
OdpowiedzUsuńa moim zdaniwm Tessa by pojechała na to wesele
OdpowiedzUsuńCudowne *o* niecierpliwie czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńJak ja kocham takiego Harrego! < 3 \
OdpowiedzUsuńDziękuję!
💜💛💚💙❤
OdpowiedzUsuńTessa tak bardzo ponętna nimfomanka na przednim siedzeniu swojego auta KOCHAM TO <3
OdpowiedzUsuńNigdy nie zrozumiem dlaczego to jest tak bardzo uzależniające 😍
OdpowiedzUsuńTen rozdział >>>>>
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale jeden z moich ulubionych
Dlaczego liczba komentarzy tak bardzo spadla? 😞 smutno troszke bo kiedys bylo po 200kom, a teraz 70...:c
OdpowiedzUsuńHej. Dostałam książkę After i nie wiem jak nazywa się Louis, Liam i Niall. Mógłby mi ktoś podac ?
OdpowiedzUsuńLogan, London, Nete
UsuńŚwietne :* Kocham ten rozdział *-*
OdpowiedzUsuńDzień w którym pojawi się epilog będzie dniem mojej śmierć. Rozdzial cudowny. Mam nadzieje że między tess i harrym już tak zostanie.
OdpowiedzUsuńGenialny! Dziękuje za tłumaczenie <3
OdpowiedzUsuńPs. Czemu ostatnio tak mało osób komentuje? :c
Dziekuje Co za to tlumaczenie :) i super ze tak mega szybko rozdzial dodalas :D
OdpowiedzUsuńJeju, to jest świetne. Strasznie wciąga, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Dziękuję <3 mam nadzieję ze będzie jak najszybciej ;**
OdpowiedzUsuńBoze, Harry:c
OdpowiedzUsuńSwietny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :))
Ta rodzina ma jakąś obsesję na punkcie zdjęć i nagrań Haha Harry wygrał życie tym tekstem. Dzięki za tłumaczenie i czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;-)
OdpowiedzUsuńPs. mam już książkę ;-) i faktycznie ciężko było połapać się w tych imionach, ale ogarnęłam temat w trakcie czytania ;-)
Świetne! Strasznie Ci dziękuję ;D dużo to dla nas znaczy. Już nie mogę się doczekać! Z niecierpliwością czekam, trzymaj sie <3 dzięki tobie pokocham ta opowieść, wiedz ze jestes najlepsza
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńcudowny, noo! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten ff
OdpowiedzUsuńSoryy miałam problem z poprzednim komentarzem wiec tak Harry sie zmienia tara sie utemperować swój charakterek wiec to juz na plus Tessa dta sie utrzymywać dystans
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie jest cudowne poproszę o info o rozdziałach
OdpowiedzUsuń