Soundtrack do rozdziału:
• Birdy - Skinny Love
• Birdy - Shelter
• Jason Walker - Seattle
• One Direction - Through the Dark
- Ćśś – miękko szepcze Harry w
moje włosy. Trzyma mnie w swoich ramionach, kiedy przetrzymuję ostatnią falę
spazmów towarzyszących mojemu głębokiemu szlochowi.
Nie jestem pewna, czemu tak mocno
płaczę. Po prostu strasznie tęskniłam za Liamem, a jego ciepła reakcja na mój
powrót sprawiła, że się rozkleiłam.
- Czy jej staruszek będzie miał
swoją kolej? – słyszę głos mojego ojca zza ludzkiej klatki, jaką stworzył dla
mnie Harry.
- Za moment – Harry odsuwa się
dostatecznie daleko, by spojrzeć na mnie, oceniając mój stan emocjonalny.
- Wszystko w porządku, jestem po
prostu szczęśliwa – zapewniam go. Jego ramiona widocznie się rozluźniają i
rozplątuje swoje ręce i moje ciało. Liam stoi tylko pół metra dalej, jego
uśmiech wciąż jest jaśniejący i kochający, gdy tulę mojego ojca. Musiał
wiedzieć, że przyjadę w odwiedziny, jego… Liama ubrania są opięte na ciele, a
twarz czysta i ogolona.
- Spójrz na siebie! – oświadczam z
uśmiechem. – Nie ma brody! – wybucha głośnym śmiechem i ściska mnie mocniej.
- Tak, nigdy więcej bród dla mnie
– zapewnia mnie.
- Jak minęła droga? – pyta Liam,
zahaczając dłonie o kieszenie swoich granatowych spodni.
- Gównianie – mówi Harry dokładnie
w tej samej chwili, w której ja oświadczam 'dobrze'.
Obaj, Liam i mój ojciec, się
śmieją, Harry wygląda na wkurzonego, a ja jestem po prostu szczęśliwa, będąc w
domu… Nie w domu, w Pullman, z moim najlepszym przyjacielem i najbliższym
krewnym, z jakim utrzymuję kontakt. Naprawdę muszę niebawem zadzwonić do mojej
matki, ciągle to przekładam.
- Odłożę twoją torbę w pokoju –
ogłasza Harry, zostawiając naszą trójkę, abyśmy kontynuowali przywitanie.
Obserwuję jak Harry znika w sypialni, którą kiedyś dzieliliśmy. Jego ramiona są
spuszczone. Chcę za nim pójść, ale jednak zostaję tutaj.
- Tęskniłem za tobą za bardzo,
Tessie. Jak Seattle cię traktuje? – pyta mój ojciec. Dziwnie teraz na niego
patrzeć, ubranego w jedną z koszul z kołnierzykiem Liama oraz eleganckie
spodnie, bez owłosienia na twarzy. Wygląda jak zupełnie inny mężczyzna.
Jednakowoż, jego wory pod oczami bardzo się powiększyły i zauważam, że jego
dłonie delikatnie trzęsą się.
- Jest dobrze, wciąż się do tego
przyzwyczajam – mówię mu.
- Dobrze to słyszeć – uśmiecha
się. Liam przysuwa się bliżej, a mój ojciec przysiada na końcu kanapy.
- Czuję się, jakby nie było cię z
miesiąc – zauważa Liam, łapiąc moje spojrzenie. On też wygląda na zmęczonego,
może przez zostawanie w mieszkaniu z
moim ojcem? Nie wiem, ale chcę się dowiedzieć.
- O tak, czas w Seattle jest
dziwny. Jak ma się wszystko? Czuję się, jakbyśmy prawie nie rozmawiali – to
prawda. Nie dzwoniłam do Liama tak często jak powinnam była, a on musiał być
naprawdę zajęty swoim ostatnim semestrem na WSU. Skoro mniej niż trzy tygodnie
jest bardzo ciężkie, to jak zniosę jego przeprowadzkę aż do Nowego Jorku?
- Wiedziałem, że będziesz zajęta,
wszystko jest okej – mówi, rzucając okiem na ścianę, a ja wzdycham. Co się
działo w Pullman odkąd wyjechałam i dlaczego czuję się jakbym przeoczyła coś
oczywistego?
- Jesteś pewny? – co chwilę
przenoszę wzrok z mojego najlepszego przyjaciela na ojca, przyswajając jego
wyprany z emocji wyraz twarzy.
- Tak, porozmawiamy o tym później.
Opowiedz mi o Seattle – promienieje Liam. Przygaszone światło w nim nagle
włącza się i powiększa do jasnego płomienia szczęścia. Szczęścia, za którym tak
bardzo tęskniłam.
- Jest w porządku… - milknę, a
jego czoło fałduje się w grymasie. – Naprawdę, jest w porządku. O wiele lepiej
teraz, gdy Harry częściej mnie odwiedza.
- Trochę przestrzeni, co? – zadziornie
wspomina, szturchając mnie ręką w ramię. – Wy dwoje macie najdziwniejszą
definicję zerwania – cicho się śmieje, a ja wywracam oczami, zgadzając się.
- Było naprawdę miło go tam mieć,
wciąż jestem tak zdezorientowana jak nigdy, ale Seattle wydaje się trochę
bardziej podobne mojemu wymarzonemu Seattle, gdy Harry jest tam ze mną –
przyznaję dokładnie w momencie, gdy Harry dołącza do nas w salonie.
- Świetnie to słyszeć – uśmiecha
się Liam. Jego spojrzenie podąża do Harry’ego, gdy ten podchodzi do nas i staje
obok mnie.
- To miejsce jest w o wiele
lepszym stanie, niż się tego spodziewałam – mówię do trzech mężczyzn.
- Sprzątaliśmy je, kiedy Harry był
w Seattle – odzywa się mój ojciec, a ja się śmieję na wspomnienie
naburmuszonych narzekań Harry’ego, że ci dwaj bałaganią mu jego rzeczy.
Rozglądam się po mieszkaniu,
przypominając sobie ten pierwszy raz, kiedy przekroczyłam jego próg wraz z
Harrym. Natychmiastowo zakochałam się w dawnym uroku tego lokum, klasyczna,
ceglana ściana była taka czarująca, byłam pod niezwykłym wrażeniem biblioteczki
znajdującej się na tylniej ścianie. Surowa podłoga dodawała osobowości temu
miejscu, unikatowemu i pięknemu. Nie mogłam uwierzyć, że wybrał najbardziej
idealną przestrzeń, oddając każde z nas w sposób, jaki uważałam za niemożliwy. To
nie było ekstrawaganckie, ani trochę, ale było takie piękne i przemyślane.
Pamiętam, jak zdenerwowany był tym, że może mi się nie spodobać, ja też byłam
podenerwowana. Myślałam, że oszalał, chcąc, żebym z nim zamieszkała tak krótko
po rozpoczęciu naszego chwiejnego związku. Wiem, że moje obawy były bardzo
dobrze uzasadnione, gdyż Harry użył tego mieszkania jako pułapki. Myślał, że
będę zmuszona z nim zostać po tym, jak dowiedziałam się o zakładzie w grupie
jego przyjaciół. W pewien sposób to zadziałało, ale teraz bym tego nie zmieniła.
Z jakiegoś powodu, nie mogę się
pozbyć niepokojącego szmeru w moim brzuchu. Teraz czuję się tutaj jak obca. Gdy
urokliwa ceglana ściana została naznaczona krwią zbyt dużą ilość razy, by to
zliczyć, książki na tych półkach doświadczyły zbyt wielu wrzaskliwych wymian
zdań, kartki wchłonęły wiele łez pochodzących z obu końców nieustających
kłótni, a obraz wytłamszonego Harry’ego na kolanach przede mną został zaimpregnowany
w betonowej posadzce. To miejsce już nie jest dla mnie takim skarbem, jak kiedyś
było, te ściany teraz skrywają wspomnienia smutku i zdrady, nie tylko Harry’ego,
ale również Steph.
- Co jest nie tak? – Harry zauważa
moją posępną minę w chwili, w której się pojawia.
- Nic, wszystko w porządku – mówię
mu. Chcę odepchnąć od siebie nieprzyjemne wspomnienia zalegające w moim umyśle,
odbijając od tych chwil szczęścia z bycia na powrót zjednoczoną z Liamem i moim
ojcem po samotnych tygodniach, które przetrzymywałam w Seattle.
- Nie kupuję tego – fuka Harry, po
czym wchodzi do kuchni. – Nie ma żadnego jedzenia? – jego głos dochodzi do
salonu.
- O, wyszło szydło z worka. A było
tak przyjemnie i cicho – szepcze mój ojciec do Liama, po czym wspólnie śmieją
się przyjaźnie. Jestem taka wdzięczna, że mam swoim życiu Liama oraz, że buduję
coś na kształt początkującej relacji z moim ojcem, choć zdaje się, że zarówno
Harry, jak i Liam znają go lepiej ode mnie.
- Wrócę za minutkę – mówię do
nich. Chcę się przebrać z tej ciężkiej bluzy, w małym mieszkanku jest na ciepło
i czuję, że moje płuca walczą o świeże powietrze z każdą upływającą chwilą.
Muszę znowu przeczytać list Harry’ego. To mój ulubiony obiekt na całym wielkim
świecie. To dla mnie o wiele więcej niż obiekt, wyraża jego miłość i gorliwość
w sposób, w jaki jego usta nigdy by tego nie potrafiły. Czytałam go tak wiele
razy, że już go zapamiętałam, ale muszę go znowu fizycznie dotknąć. Kiedy tylko
ujmę obszarpane i wyzute strony w swoje palce, wszystkie negatywne niepokoje
zostaną zastąpione jego przemyślanymi słowami, a ja będę znowu zdolna, by
oddychać i cieszyć się moim weekendem w Pullman.
Przeszukuję górę komody oraz
wszystkie szuflady, po czym przenoszę się do biurka. Moje palce przekradają się
przez stosy spinaczy do papieru i długopisów. Gdzie indziej on mógł go położyć?
Znajduję swój czytnik i bransoletkę leżące na zeszycie od zajęć z religii, ale
listu nigdzie nie ma. Po umieszczeniu bransoletki na blacie biurka, przesuwam
się do szafy i przeszukuję puste pudełko po butach, którego Harry używa do
składowania swoich plików do pracy w ciągu tygodnia. Podnoszę wieczko, aby
okazało się, że jest puste, poza jednym pojedynczym kawałkiem papieru. Jestem
zawiedziona, gdyż widzę, że to nie list. Robię w myślach notatkę, aby później
wrócić i przeczytać bazgroły na tej kartce. Zakładam pokrywkę z powrotem na
pudełko i odkładam je tam, skąd je wzięłam.
Martwiąc się, że może przeoczyłam
go w szufladzie, powracam do niej i przeszukuję ponownie. A co jeśli Harry go
wyrzucił? Nie zrobiłby tego – wie, jak wiele ten list dla mnie znaczy. On nigdy
by tego nie zrobił.
Wyciągam swój stary zeszyt jeszcze
raz i wywracam go do góry grzbietem, mając nadzieję, że wypadnie z niego list.
Zaczynam panikować, nim miga mi przed oczami coś białego. To skrawek papieru,
wirujący w powietrzu pomiędzy moim zeszytem a podłogą. Schylam się i podnoszę
go w chwili, gdy dotyka surowej podłogi.
Natychmiastowo rozpoznaję słowa,
które są wyryte w moim umyśle. To tylko pół zdania, prawie za małe, by
przeczytać, ale rozmazany długopis z pewnością był prowadzony ręką Harry’ego,
kaligrafując jego pismo. Serce podchodzi mi do gardła. Patrzę się na fragment
papieru, a świadomość uderza we mnie. Po prostu wiem, że on to zrobił, że
naprawdę go zniszczył. Zaczynam szlochać i pozwalam urywkowi wyśliznąć się z
moich roztrzęsionych palców i ponownie opaść na podłogę. Moje serce bezzwłocznie
się łamie, a ja zaczynam się zastanawiać, ile może znieść jedno serce.
Harry's POV:
- Jesteś wolny, możesz iść - zwalniam Liama z jego funkcji niańki.
-
Nigdzie się nie wybieram, ona tutaj jest - wyzywa mnie. Przypuszczam,
że on był najważniejszym powodem, jak nie jedynym, jej chęci przyjazdu
tutaj.
- Dobrze - prycham i zniżam głos - ...a jak się czuł, kiedy mnie nie było? - cicho pytam.
- W porządku, już nie ma takich drgawek i nie wymiotował od wczorajszego poranka.
- Jebany ćpun - przeczesuje włosy ręką. - Kurwa mać.
- Uspokój się, wszystko przebiegnie pomyślnie - mój przyrodni brat mnie zapewnia.
Ignoruje
jego mądre słowa i zostawiam go samego w kuchni, by odnaleźć Tessę.
Kiedy docieram do drzwi, słyszę stłumiony szloch z wnętrza sypialni.
Szybko przechodzę przez próg, by zobaczyć, jak jej dłonie przywierają do
ust, a niebieskie oczy są przekrwawione i pełne łez, kiedy spogląda na
podłogę.
Kurwa.
No ja pierdolę.
- Tessa? - miałem w planach
rozwiązanie problemu podartego listu, ale nie miałem na to szansy.
Chciałem znaleźć wszystkie części i jakoś to posklejać, albo jej o tym
powiedzieć, zanim ona dowie się o tym na własną rękę. Niestety, już za
późno.
- Tessa, przepraszam! - słowa wypływają z moich ust, jak łzy po jej zarumienionych policzkach.
- Dlaczego,
ty... - szlocha, nie będąc w stanie dokończyć zdania. Moje serce
zaciska się w klatce piersiowej. Przez moment jestem przekonany, że
cierpię gorzej niż ona.
- Byłem bardzo wściekły, kiedy mnie
zostawiłaś - zaczynam wyjaśniać. Podchodzę do niej, ale ona się odsuwa.
Nie mogę jej za to winić. - Nie myślałem trzeźwo, a on był pod ręką, na
łóżku, czyli tam, gdzie go zostawiłaś.
Nic nie mówi, nawet na mnie nie patrzy.
- Tak mi przykro, przysięgam - gorączkowo zapewniam ją.
-
Ja... - dławi się, wściekle wycierając policzki. - Ja... potrzebuję
chwilki, dobrze? - zamyka oczy i parę łez wymyka się jej spod powiek.
Chcę
jej dać chwilę, o jaką mnie prosiła, ale moja egoistyczna strona obawia
się, że jej złość jeszcze bardziej wzrośnie i dojdzie do wniosku, że
nie chce mnie więcej widzieć.
- Nie zamierzam opuszczać tego
pokoju - mówię jej. Stłumiony płacz przełamuje barierę jaką użyła przy
pomocy dłoni i ten dźwięk mną wstrząsa.
- Proszę - mówi z
widocznym bólem. Wiedziałem, że będzie zraniona, kiedy dowie się o
zniszczonym liście, ale nie spodziewałem się, że na mnie to podziała tak
samo.
- Nie, nie zrobię tego - nie chcę jej zostawiać, by płakała nad moimi błędami. Ile razy, to już się wydarzyło w tym mieszkaniu?
Odrywa
ode mnie wzrok i siada w nogach łóżka, jej trzęsące ręce kładzie na
kolach, oczy ma półprzymknięte, a usta drżą, kiedy próbuje się uspokoić.
Ignoruje jej odpychanie mnie rękoma, kiedy padam przed nią na kolana i
owijam ramiona wokół jej ciała.
Po kilku wyczerpujących protestach, odpuszcza i pozwala mi siebie pocieszyć.
- Tak mi przykro, kochanie - powtarzam te słowa. Nie wiem, czy kiedyś znaczyły one tak dużo jak teraz.
- Kochałam ten list - płacze w moje ramię - tak dużo dla mnie znaczył.
-
Wiem. Przepraszam - nie próbuję nawet stanąć we własnej obronie,
ponieważ jestem pieprzonym idiotą i wiedziałem, ile ta rzecz dla niej
znaczyła. Delikatnie przejeżdżam ręką po jej plecach i ramieniu oraz
ocieram łzy z jej policzków, po czym zniżam głos. - Nie wiem, co więcej
powiedzieć oprócz 'przepraszam'.
Wreszcie otwiera usta, aby
przemówić. - Nie powinnam mówić, że jest w porządku, bo tak nie jest -
jej oczy są przekrwawione i napuchnięte, na skutek jest nagłego
załamania.
- Wiem - chylę głowę i zabieram ręce z jej twarzy.
Chwilę później, czuję jej palce pod moim podbródkiem, które odwracają
moją głowę w jej stronę, w taki sam sposób, w jaki ona zazwyczaj to
robi.
- Jestem zdenerwowana... szczerze to zdewastowana, ale i
tak nie mogę nic z tym zrobić, a naprawdę nie chcę przez cały weekend
płakać, a w szczególności nie chcę, byś się obwiniał i zamęczał - stara
się ze wszystkich sił mówić pewnie, udając, że w rzeczywistości nie
jest tak zraniona.
Wypuszczam oddech, nawet nie zdając sobie sprawy, że go wstrzymuję.
- Naprawię to... jakoś. Dobrze? - naciskam.
Wyciera
palcami oczy, rozmazując przy tym makijaż. Przez jej ciszę czuję się
nieswojo, wolałbym, by krzyczała, niż płakała i cierpiała w ciszy.
-
Tesso, rozmawiaj ze mną. Chcesz, bym zabrał cię z powrotem do Seattle? -
nawet, jeśli powie tak, to i tak tego nie zrobię. Ta oferta została
rzucona bez mojego głębszego przemyślenia.
- Nie - kręci przecząco głową. - W porządku.
Bierze
oddech, wstaje na nogi, okrążając moje ciało naprzeciwko niej. Tessa
opuszcza sypialnię, w chwili, gdy staję na nogi, podążając za nią.
Zamyka drzwi łazienki, a ja wracam do sypialni, by wziąć jej małą
walizkę. Znam ją, będzie chciała pozbyć się rozmazanego makijażu pod
oczyma.
Pukam w drzwi łazienki, a ona otwiera je na wystarczającą szerokość , by tylko wziąć walizkę z moich rąk.
- Dziękuję - jej głos jest cichy i zachrypnięty.
Ten weekend ledwo się zaczął, a ja już go zniszczyłem.
- Moja mama i twój tata chcą, byś jutro ją przywiózł do domu - mówi Liam z końca korytarza.
- I...?
- Tylko mówię. Moja mama stęskniła się za Tessą.
-
Więc twoja mama może ją zobaczyć innym razem - muszę pomyśleć, jak
odciągnąć myśli Tessy o tego rozszarpanego listu. - Dobrze - przerywam,
zanim może coś jeszcze powiedzieć. - Przywiozę ją jutro.
- Czy ona płacze? - krzyczy na mnie.
- Ona... to nie twój interes - prycham.
- Jesteś tutaj mniej niż dwadzieścia minut, a ona już siedzi zamknięta w łazience - krzyżuje ramiona.
-
To nie czas na pogaduszki ze mną, Liam. Jestem bliski eksplozji,
ostatnią rzeczą jaką potrzebuję, to ty, wtykający nos, tam gdzie nie
należy - warczę, ale on wywraca oczami jak Tessa.
- Czyli mogę go
wtykać tylko wtedy, jeśli chodzi o jakąś przysługę dla ciebie? - mój
przyrodni brat wyzywa mnie. Jaki, on ma, kurwa problem i czemu, wciąż go
nazywam przyrodnim bratem?
- Pierdol się.
- Ona
prawdopodobnie jest już wykończona, więc nasza dwójka musi to skończyć,
zanim wyjdzie z łazienki - stara się ze mną porozumieć.
- Dobrze, tylko przestań mi pierdolić głupstwa - mówię.
Zanim odpowiada, słyszymy kliknięcie drzwi i Tessa, która wygląda już lepiej, ale na dalej wykończoną, pojawia się w korytarzu.
- Co się dzieje? - zmartwienie jest widoczne na jej twarzy.
- Nic. Liam zamówi pizzę, a my spędzimy resztę tego wieczoru jako jedna rodzina - patrzę na niego. - Prawda?
-
Tak - zgadza się dla dobra Tessy. Tęsknie za dniami, kiedy Liam się
przede mną nie wymądrzał. To było dawno temu, a potem dostał jaja i te
czasy przeminęły. Albo to ja stałem się słabszy... nie mam pojęcia, ale
nie lubię tego postępu.
- Dobrze - ciężkie, przewlekłe
westchnięcie sprawia, że ramiona Tessy się opuszczają, a ja przytakuję w
stronę Liama, odprawiając go, by poszedł zamówić obiad.
Patrzę w
dół, kiedy słyszę sugestie Richarda na temat wyboru pizzy. - Nie
chcę zrujnować ci tego weekendu - obejmuję jedną ręką jej obie dłonie i
przyciągam je do ust. - Będę się dobrze zachowywać przez cały czas,
dobrze?
- Dobrze - ponownie wzdycha. Potrzebuję jej uśmiechu i wiedzy, że sobie z tym poradzi.
- Chcę ciebie jutro zabrać do domu mojego ojca. Może Karen przekaże ci przepisy albo jakieś inne gówna?
Jej
oczy się rozświetlają i wreszcie się uśmiecha. - Przepisy albo jakieś
gówna? - przygryza róg dolnej wargi, by nie pogłębić uśmiechu. Ból w
klatce piersiowej zaczyna ustępować.
- Tak, albo jakieś gówno -
uśmiecham się do niej w odpowiedzi i prowadzę ją do salonu, gdzie
zajmujemy miejsca, by zając się męczącym goszczeniem Richarda i Liama.
***
-
Mogę jeszcze kawałek? - Richard pyta po raz trzeci raz od rozpoczęcia
tego okropnego filmu. Patrzę na Tessę i Liama, którzy oczywiście są
zafascynowani e-mailowym romansem pomiędzy Meg Ryan i Tomem Hanksem.
Gdyby to był nowoczesny film, mógłby ją przelecieć po pierwszym e-mailu,
nie musiałby czekać na ostatnią scenę, która zakończyła się
pocałunkiem.
- Masz - jęczę, podając mu pudełko pizzy. Już zajął całą sofę i jeszcze co dziesięć minut pyta o dodatkową porcję pizzy.
-
Ostatnia część, zawsze doprowadzała twoją matkę do płaczu - Richard
podnosi swoją rękę i zaciska na ramieniu Tessy. Robię co w mojej mocy,
by nie pojawić się między nimi i nie strzepnąć jego dłoni. Gdyby tylko
wiedziała, co jej ojciec robił w ciągu ostatniego tygodnia, gdyby
widziała jak próbuje dojść do siebie po narkotykach, wymiotując, to
sądzę, by strzepnęła jego dłoń.
Richard leży rozwalony na kanapie, Liam siedzi na krześle, a ja i Tessa na podłodze.
- Naprawdę? - patrzy na swojego ojca z błyszczącymi oczyma.
- Tak. Pamiętam jeszcze jak wasza dwójka ciągle to oglądała. Puszczali to w każde święta.
- Czy... - zaczynam, ale ucinam moje złe słowa, zanim je wypowiadam.
- Co? - Tessa mnie pyta.
-
Czy tam nie powinien być pies? - głupio pytam. To nie ma sensu, ale
Tessa jako Tessa, zaczyna pełna dyskusję na temat ostatniej sceny w
filmie i tego psa Barkleya oraz tego, jak jego
rola jest niezbędna. Bla, bla.
Pukanie do drzwi przerywa wypowiedź Tessy, a Liam staje na nogi, by otworzyć.
- Ja to zrobię - pojawiam się obok niego. To wciąż jest moje mieszkanie.
Nie spoglądam przez wizjer, ale kiedy otwieram drzwi, zaczynam tego żałować.
- Gdzie on jest? - pyta ten głupi, śmierdzący ćpun.
Wychodzę i zamykam za sobą drzwi, Tessa nie może się przejmować tym gównem.
- Co tutaj, do cholery, robisz? - prycham.
-
Jestem tutaj, by zobaczyć mojego kolegę, to wszystko - zęby Chada są
brązowe, a jego zarost jest matowy na twarzy. Może być po trzydziestce,
ale ma twarz pięćdziesięciolatka. Zegarek, który dał mi mój ojciec
spoczywa na jego nadgarstku.
- On tutaj nie przyjdzie i nikt, nic
ci nie da, więc radzę ci się stąd wynosić, zanim wgniotę twoje ciało w
barierkę - wskazuję na barierkę, za którą jest gaśnica - a potem jak się
będziesz wykrwawiać zadzwonię po policję, która aresztuje cię za
posiadanie mojej własności i wtargnięcie tutaj - wiem, że jest po
wpływem narkotyków, pieprzony dupek.
Skupia na mnie swój wzrok, a ja do niego podchodzę.
- Na twoim miejscu nie testowałabym dziś mojej cierpliwości - ostrzegam.
Jego usta otwierają się w tym samym momencie, co drzwi od mieszkania będące za mną. Ja pierdolę.
- Co się dzieje? - pyta Tessa, podchodząc do mnie. Instynktownie odsuwam ją za siebie, a ona ponownie zadaje pytanie.
- Nic. Właśnie wychodził - gapię się na Chada, lepiej, żeby, kurwa...
- Czy to Twój zegarek? - Tessa skupia swój wzrok na świecącym obiekcie na wychudziałym nadgarstku Chada.
- Co? Nie... - zaczynam kłamać, ale ona już wie. Nie jest na tyle głupia, by uwierzyć w zbieg okoliczności, że ten ćpun ma ten sam ekstrawagancki zegarek co ja.
- Harry - mierzy mnie wzrokiem. - Czyli co, staliście się kumplami? - krzyżuje swoje ramiona i się ode mnie odsuwa.
- Nie! - w połowie krzyczę. Dlaczego mogłaby tak przypuszczać?
Nie potrafię wybrać między wypomnieniem jej ojca a wymyśleniem kolejnego kłamstwa.
- Nie kumpluje się z nim. Właśnie wychodzi - rzucam mu ostatnie ostrzegawcze spojrzenie. Tym razem je wyłapuje i wycofuje się w głąb korytarza. Przypuszczam, że tylko Liam się mnie nie boi, czyli najwidoczniej jeszcze nie straciłem swojego uroku.
- Kto przyszedł? - Richard dołącza do nas na korytarzu. Czyż nie cudownie...
- Ten facet, Chad - odpowiada Tessa głosem, jakby przeprowadzała dochodzenie.
- Och - Richard bladnie i spogląda na mnie bezradnie.
- Muszę wiedzieć, o co tu chodzi - Tessa zaczyna się wściekać. Nie powinienem był pozwolić jej tu wracać. Widziałem jej wyraz twarzy, gdy tylko przekroczyła ten próg.
- Liam! - Tessa woła po swojego najlepszego przyjaciela, a ja spoglądam na jej ojca. Liam powie jej prawdę. Nie skłamie tak, jak ja to robiłem wiele razy.
- Twój ojciec wisiał mu kasę, więc w zapłacie dałem mu ten zegarek - przyznaję. Zamiera, po czym zwraca się do Richarda.
- Za co mu wisiałeś pieniądze? Ojciec Harry'ego dał mu ten zegarek w prezencie, a ty pozwoliłeś mu go oddać w zapłacie! - krzyczy.
Okej... To nie jest reakcja, jakiej się spodziewałem. Skupia się bardziej na zegarku, niż na tym, że jej ojciec wisiał mu kasę.
- Przepraszam, Tessie. Nie miałem żadnych pieniędzy, a Harry...
Zanim zdążam to sobie uświadomić, Tessa zmierza w stronę windy. Co do kurwy!
Panikuję, biegnąć po nią, ale wchodzi do windy, zanim do niej dosięgam. Zawsze drzwi zamykają się strasznie wolno, ale tym razem, kiedy przede mną ucieka, działają o wiele szybciej.
- Cholera, Tesso! - po raz ostatni uderzam pięścią o metal. Czy tu są w ogóle schody? Kiedy spoglądam w głąb korytarza, Liam i Richard gapią się bez wyrazu w oczach i stoją nieruchomo. Dzięki za pieprzoną pomoc, dupki.
Szybko się ruszam i znajduję schody, po czym niemalże po nich zbiegam aż na sam dół. Docieram do lobby i rozglądam się za Tessą. Gdy jej nie dostrzegam, zaczynam ponownie panikować. Chad mógł tu przyjść z kumplami... Mogli na nią napaść, albo ją zranić...
Winda otwiera się z dźwiękiem, po czym wychodzi z niej Tessa z najbardziej zdeterminowaną miną, jaką kiedykolwiek miała, która nie zmienia się, póki mnie nie zauważa.
- Zgłupiałaś, kurwa? - drę się na nią, a mój głos wypełnia lobby.
- Ma oddać ten cholerny zegarek z powrotem, Harry! - krzyczy. Kieruje się w stronę szklanych drzwi, ale szybko łapię ją w talii i przygwożdżam do swojej klatki piersiowej.
- Puszczaj mnie! - szarpie się, ale jej nie puszczam.
- Nie możesz tak po prostu za nim gonić, co ty sobie wyobrażasz? - nie przestaje się ze mną kłócić. - Jak się nie przestaniesz szarpać, dosłownie zaniosę twój tyłek z powrotem do mieszkania. A teraz posłuchaj mnie - mówię.
- Ma zwrócić zegarek, Harry! Twój ojciec ci go dał i znaczy on dużo dla niego, jak i dla ciebie.
- Gówno dla mnie znaczy - odpowiadam.
- A właśnie, że znaczy. Nigdy nie przyznasz racji, a dobrze wiesz jak jest. Wiem to - znowu ma łzy w oczach. Kurwa mać, ten weekend to jedna, wielka porażka.
- Nieprawda... - a może ma rację?
Przestaje się wierzgać i się nieco uspokaja. Delikatnie pociągam ją z powrotem w stronę windy. Zrujnowałem jej pogoń za ćpunem, więc nie ma się z czego cieszyć.
- To nie w porządku, że go zabrał, bo mój ojciec wisiał mu pieniądze za piwo! Ile pieniędzy potrafi pochłonąć alkohol, że aż człowiek winien jest komuś forsę? - pyta wściekła, a ja jestem rozdarty między tym, czy się śmiać, czy czuć okropnie przez to, co jej zaraz powiem.
- Tu nie chodzi o alkohol, Tess - odwraca głowę, patrząc wszędzie, tylko nie na mnie.
- Oczywiście, że chodzi o alkohol - oddycha szybko, co widać po jej klatce piersiowej.
- Przykro mi - nie wiem, co jej jeszcze powiedzieć. Jest mi przykro, przykro, że nie zdołałem jej obronić przed jej popieprzonym ojcem, tak samo, jak nie zdołałem ochronić mojej mamy przez skutkami po tacie.
- Nie, on nie... On nie bierze narkotyków - trzęsie głową. Wciskam przycisk z numerem piętra na panelu windy i gapię się w przestrzeń przed nami, kiedy drzwi się zamykają.
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
Pierwsza heh :D
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście świetny i czekam na następny ;)
O ja! No i się dowiedziała... < 3
OdpowiedzUsuń254 ! <3 Lecę czytać <3
OdpowiedzUsuń❤️❤️Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny
ŚWietny :) Życzę Wam wesołych świąt i więcej weny do pisania ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Tees tyle rzeczy się wydarzyło w jeden wieczór a jedne gorsze od drugiej :( mam nadzieje ze się szybko pozbiera. Rozdział jak zawsze świetnie przetłumaczony. A z okazji świąt chciałam ci życzyć szczęśliwych świat spędzonych w rodzinnej atmosferze, pysznego jajka, mokrego poniedziałku i wszystkiego najlepszego !! i oczywiście żebyś dalej tak cudownie tłumaczyła bo robisz mega dobra robotę ♡.
OdpowiedzUsuń@_LuvMyBoys
Zajebiste *.*
OdpowiedzUsuń:O :O :O dobry ! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział .
OdpowiedzUsuńJaki smutny rozdział 😞 dobrze ze Harry pobiegł bo Tessa oszalała
OdpowiedzUsuń(:
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki smutny :/
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Szkody mi Tess strasznie to wszystko przeżywa...ale jedno mnie bardzo cieszy Harry zaczyna się zmieniać a to dobra rzecz :-)
OdpowiedzUsuńSuper. Kocham .
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ♡♡♡
OdpowiedzUsuńWstawcie jak najszybciej nastepny... plisss ;*
Wesolych swiat wszystkim!
Niedawno zaczęłam czytać, ale tak mnie to pochłonęło, że już jestem na bieżąco.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 😃 wesołych świąt! 😊
Biedna tessa :(
OdpowiedzUsuńJaaa Tess :(
OdpowiedzUsuńŚwietny x
❤❤❤
OdpowiedzUsuńFakt, że ojciec Tessy umrze a ona będzie na skraju załamania dobija mnie bardziej niż to że dowiedziała się o tym iż Richard jest ćpunem. Ale ślub Hessy na końcu wszystko wynagrodzi :D
OdpowiedzUsuńNEXT!!!
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej się nie rozstali :/
OdpowiedzUsuńNiesamowity ! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ♡
OdpowiedzUsuń:-);-)
OdpowiedzUsuńomg @weronika7
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial, tyle sie dzialo u nich :o
OdpowiedzUsuńUuuu Tessa się wkurwiła <3
OdpowiedzUsuńJaki cudowny :)
OdpowiedzUsuń@louisnastka
Jejku
OdpowiedzUsuńwiedzialam ze stanie sie cos zlego ):
Taki smutny rozdzial na zdolowanie!
Ale bedzie dobrze,zawsze im sie uklada prawda? )):
ahhh cudny:*thx:*
OdpowiedzUsuńWspaniały <3
OdpowiedzUsuńWiem ze powinnam być wdzieczna za przetłumaczenie rozdzialu, ale pierwsza część byla jakas dziwna. Nie wiem czy to wasza wina czy wina autorki, ale nie moglam sie polapac o co chodzi w niektórych zdaniach. Przepraszam jesli jestem niewdzięczna, ale ciężko czytali sie ta pierwsza część. Mam nadzieje ze nie będziecie złe za tą uwagę.
OdpowiedzUsuń♡♡♡
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Bedzie jutro kolejny...???
dzieki za tlumaczenie ;*
Tym razem jakoś dziwnie przetłumaczone :/
OdpowiedzUsuńAwww...♡♥ <3
OdpowiedzUsuńKiedy 255??? ♥♡
Biedna Tessa tak mi jej bylo szkoda, gdy dowiedziala sie o liscie, rozdzial jak zwykle trzyma w mega napieciu za to kocham After no moze nie tylko heh :D
OdpowiedzUsuńIdealny prezent urodzinowy <3
OdpowiedzUsuńJezu co
OdpowiedzUsuńznowu zrujnowany weekend
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńDużo się w nim dzieje, Tessa ma znów bardzo dużo na głowie, a chciała tylko wrócic do Pullman ,spotkać się z ojcem i Liamem ,spędzić miło czas :/
Najpierw wiadomość o zniszczonym liście,potem ten cały Chad i jeszcze dowiedziała się ze jej ojciec bierze narkotyki, mam nadzieje ze Harry jakoś ja uspokoi :/
Życze weny i do następnego :**
Wesołych Swiat Wielkanocnych :* <3
Uwielbiam <3 Odciąga mnie od złych myśli co jest przydatne szczególnie dnia "świąt".
OdpowiedzUsuńPiękny ;**
OdpowiedzUsuńAfter jest świetne <3 dzięki, że to tlumaczycie :)
OdpowiedzUsuńsuper :D Czekam na next :D Ale się zapowiada. :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny! Jesteś niesamowita, że to tłumaczysz :)
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdzial jak zawsze !! Czekam z niecierpliwoscią na nastepny !! ♥♥
OdpowiedzUsuńSuper ;))
OdpowiedzUsuńO nie!! Biedna Tessa!! :( Ale Harry jest stawiany w bardzo dobrym świetle i mi się to podoba :3 Tyle akcji! Tyle emocji! Wow! Nie wiem co mam pisać :o Kocham, dziękuje, że to tłumaczysz :* Rozdział mega genialny :D Czekam na next'a z niecierpliwością!!! <33333333
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuńFajny :D
OdpowiedzUsuńO matko, powiedział jej... Pewnie będzie krzyczeć na ojca, wykopie go, jeju, nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńooooooooo wow
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPiękny ;*
OdpowiedzUsuńKoffam! Świetny po prostu cudowny, nie widziałam żadnych wiec jeszcze lepiej. Biedna tess. To miasto przynosi im pechaaaaa...
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńKiedy next ?
Biedna Tess, ale mam nadzieję że odzyskają ten zegarek.
OdpowiedzUsuńA co do tłumaczenia to jest mnóstwo błędów w języku polskim. I nie chodzi mi o tu jakieś duperele typu przecinki. Ale o to że zdanie brzmi nie logicznie. Wiem że ten rozdział mógł być tłumaczony na szybko, ale i tak uważam że powinnyście sprawdzić go nim opublikowałyście. Albo napisać notkę na dole że rozdział tłumaczony był na ostatni dzwonek.
toksyczny związek ;D// Daria
OdpowiedzUsuńbaby you toxic hahahhaha
OdpowiedzUsuńswietny
Jezu cudowny rozdzial jak zawsze❤
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuń254 rozdziały, romantyczne 48godz z ponętnym laptopem, kubkiem wytwornego kakao i moją osobistą, uwodzicielską i dziką bo z motywem zebry XD kołdrą sam na sam spędzone w łóżku :D
OdpowiedzUsuńMega 💜 💚 💛 💙 ❤
OdpowiedzUsuńJak najszybciej następny prosze <3
OdpowiedzUsuńBoski ;) :*
OdpowiedzUsuńKiedy następny? ;)
OdpowiedzUsuńW Biedronce od 13.04 będzie do kupienia książka After. Płomień pod moją skórą za 24,99 zł. http://www.biedronka.pl/pl/press,id,264,title,Ogrod-marzen-oferta-od-13-04
OdpowiedzUsuńOby jak najszybciej następny <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie przetłumaczona część <3 Życze Weny do tłumaczenia i czekam na next :* <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDzieki ;-)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :* ;o
OdpowiedzUsuńUwielbiam ;**
OdpowiedzUsuńSuper super !!!!! Czekam na następny 😀
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny:)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńPogoń za ćpunem, w roli głównej Tessa Young
OdpowiedzUsuńcholera
OdpowiedzUsuńa ten weekend zapowiadal sie tak fajnie ;c
no ale. moze nie skonczy sie tak zle... gorzej byc nie moze...moze?
czekam na nastepny rozdzial ;*
Trochę się porobiło.
OdpowiedzUsuńWitam. Dopiero dołączyłam do czytających na bieżąco i serdecznie dziękuję za wspaniałą robotę (i to tylko dla przyjemności czytających). Wielkie dzięki. Pozdrawiam AnnaM
OdpowiedzUsuńTo się porobiło... 🙈
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie 254 rozdziały w 4 dni.... ale już nie wytrzymuję.. kiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńGenialne, dziękuję najmocniej za tłumaczenie <3
Nie moge doczekać sie następnego <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńCudowny! Oby zegarek odzyskali :) Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńO jaaaaa *.*
OdpowiedzUsuńSuper, kiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńBoski <3 ;*
OdpowiedzUsuńZa dużo tu łez
OdpowiedzUsuńKiedy next ?:*
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekać ;))
OdpowiedzUsuńDodaj jak najszybciej następny prosze <3
OdpowiedzUsuńMój Boże... zaraz mnie rozniesie... Tyle się dzieje, aż głowa mnie boli :D
OdpowiedzUsuńLecę czytać kolejny ^^ x