Soundtrack do rozdziału:
• The Fray - All at Once
• Imagine Dragons - Demons
• The Fray - She Is
Nie śpię już od dwóch godzin,
cierpliwie czekając aż Harry się obudzi. Kiedy jestem wykąpana i w pełni ubrana, a
kuchnia zostaje posprzątana oraz biorę dwie aspiryny, by pozbyć się skurczów
i ogromnego bólu głowy, kieruję się do sypialni, by sama go obudzić. Delikatnie
potrząsam jego ręką i szepczę jego imię, ale to nie działa.
- Harry, obudź się – mocniej szarpię
jego ramieniem i odskakuję jak oparzona, gdy przed oczami staje mi obraz mojej
matki ściągającej upojone ciało mojego ojca z kanapy. Cały ranek unikałam myśli
o mojej matce i łamiącej serce lekcji historii, którą wczoraj dostałam. Mój
ojciec ciągle śpi. Myślę, że też jest wypruty po jej krótkiej wizycie.
- Nie – burczy zaspany.
- Jeśli nie wstaniesz, to pojadę
do domu twojego ojca sama – mówię, wsuwając stopy w moje płaskie buty. Mam
wiele par tomsów, ale zawsze przyłapuję się na tym, że najczęściej noszę te z szydełkowanym
wzorem. Harry nazywa je ohydnymi mokasynami, ale kocham te wygodne buty.
Harry jęczy i przekręca się na
brzuch, unosząc się na łokciach. Jego oczy wciąż są zamknięte, gdy obraca głowę
w moją stronę.
- Nie, nie pojedziesz – wiedziałam,
że nie spodoba mu się ten pomysł, dokładnie dlatego użyłam go, by wywabić go z
łóżka.
- Więc wstawaj, ja już się umyłam
i w ogóle… - marudzę. Chcę jak najszybciej dostać się do domu Liama i zobaczyć
jego, Kena i Karen ponownie. Wydaje się jakby minęły wieki odkąd widziałam tę
słodką kobietę, noszącą fartuch z wzorem truskawek, który rzadko kiedy
zdejmuje.
- Cholera – grymasi, otwierając
jedno oko. Dławię śmiech, podziwiając jego leniwy wyraz twarzy. Też jestem
zmęczona, mentalnie i fizycznie wyprana, ale myśl o wyrwaniu się z tego
mieszkania na dzień niesamowicie mnie odświeża. – Najpierw chodź tutaj –
otwiera drugie oko i sięga w moją stronę. W momencie, w którym jestem przy nim
na łóżku, on turla swoje ciężkie ciało na mnie, zatapiając mnie w swoim cieple.
Celowo ociera swoją męskość o mnie, pocierając swoimi biodrami, póki się
perfekcyjnie nie umości pomiędzy moimi udami, z jego poranną erekcją
niemiłosiernie na mnie napierającą.
- Dzień dobry – teraz już się
zupełnie obudził. Nie mogę się nie roześmiać. Ponownie spokojnie zatacza kółka
swoimi biodrami, tym razem próbuję mu się wyśliznąć. On dołącza do mojego śmiechu,
lecz szybko mnie ucisza, zakrywając moje usta swoimi. Jego język okrąża mój,
delikatnie pieszcząc, wskazując na cel zupełnie przeciwny przerywanym ruchom
wykonywanym przez jego biodra.
- Masz zatyczkę? – szepcze,
wciąż mnie całując. Jego dłonie przesuwają się na moją klatkę piersiową. Moje
serce dudni dynamicznie, sprawiając, że jego zaspany głos jest ledwie
słyszalny.
- Tak – potwierdzam, tylko nieco
przejmując się okropną ksywką, do której już przywykłam. Harry się odsuwa,
uważnie przypatrując się mojej twarzy. Wysuwa język i przejeżdża po swojej
dolnej wardze, zwilżając ją.
Odgłosy otwieranych i zamykanych szafek
dobiegają do nas z korytarza, poprzedzając dźwięk patelni upadających na
betonową podłogę.
- Zajebiście – wywraca oczami
Harry. – Cóż, planowałem się z tobą pieprzyć nim wyjdziemy, ale teraz, gdy on
się obudził… - spogląda na mnie.
Wywracam oczami, gdy on schodzi ze
mnie i wstaje z łóżka, zabierając ze sobą koc.
- Wezmę szybki prysznic – mówi,
z nachmurzoną miną wychodząc z pokoju.
Harry wraca mniej niż pięć minut
później w chwili, gdy ja zaciągam narożniki prześcieradła na łóżku. Jedyny ślad
odzienia obecny na nim, to biały ręcznik udrapowany w talii. Zmuszam moje oczy,
by spoczęły na jego twarzy, gdy on podchodzi do komody i wyciąga z niej czarny T-shirt z nadrukiem. Szybko naciąga go przez głowę i wskakuje w parę bokserek.
- Ostatnia noc była pieprzoną
katastrofą – oczy Harry’ego skupiają się na jego poranionej dłoni podczas
zapinania rozporka.
- Taa... – wzdycham, próbując
unikać jakiejkolwiek głębszej rozmowy o czymkolwiek, co wiąże się z moimi
rodzicami.
- Chodźmy – zabiera z komody
kluczyki i telefon, po czym wrzuca je do kieszeni. Odsuwa mokre włosy z czoła i
otwiera sypialniane drzwi. – Idziesz? – niecierpliwie dopomina się kilka chwil
później. Co się stało z lubieżną wersją sprzed zaledwie kilku minut? Jeśli jego
nastrój pozostanie taki zły, to przypuszczam, że dziś będzie równie źle jak
wczoraj.
Bez słowa wychodzę za nim przez
drzwi i podążam korytarzem. Drzwi do łazienki są zamknięte, słychać szum wody.
- Powiedziałeś mu, że wychodzimy? –
pytam cicho. Nie chcę czekać na to, aż mój ojciec wyjdzie spod prysznica, ale
nie chcę również wyjść bez powiedzenia mu gdzie idziemy i upewnienia się, że
nie potrzebuje niczego. Co on tu robi kiedy jest sam? Czy cały dzień mija mu na
myśleniu o narkotykach? Czy zaprasza kogoś? Wybijam sobie tę drugą myśl z
głowy. Harry dowiedziałby się o tym, a mojego ojca na sto procent by tu już nie
było.
- Tak – jego odpowiedź jest
krótka, ukazująca jego rosnącą irytację.
Harry nie odzywa się podczas drogi
do domu jego ojca. Jedynym zapewnieniem, że dzisiejszy dzień nie jest totalnym
niewypałem, jest ręka Harry’ego spoczywająca na moim udzie, gdy on skupia się
na drodze.
Harry, jak zawsze, nie puka do
drzwi domu swojego ojca, nim tam wchodzi. Słodki zapach syropu wypełnia dom,
więc idziemy za nim do kuchni. Karen stoi przy piecyku ze szpatułką w jednej
dłoni. Drugą wymachuje w powietrzu podczas konwersacji. Nieznajoma kobieta
usadowiła się na jednym ze stołków przy wysepce kuchennej. Jej długie, brązowe
włosy są jedynym, co widzę, nim obraca się na stołku, kiedy Karen przenosi na
nas uwagę.
- Tessa, Harry! – Karen prawie
piszczy z radości, ostrożnie odkłada narzędzie na blat, po czym pospiesznie
podchodzi, by otulić mnie ramionami. – Tak wiele czasu minęło! – mówi,
odsuwając mnie na długość ramion, a następnie znowu przygniatając do swojego
ciała. Jej ciepłe przywitanie jest dokładnie tym, czego potrzebuję po zeszłej
nocy.
- Minęły tylko trzy tygodnie,
Karen – niegrzecznie zwraca się do niej Harry. Jej uśmiech nieco niknie, gdy
zakłada sobie włosy za ucho.
- Co tam robisz? – odwracam jej
uwagę od kwaśnego nastroju jej przybranego syna i przyglądam się blatu,
pokrytemu w przepysznych wypiekach.
- Ciasteczka, babeczki, tartletki i muffinki klonowe – kobieta lekko mnie ciągnie,
dając znak, bym poszła za nią, na co Harry kuli się za rogiem z głębokim
grymasem na twarzy, który ignoruję. Ponownie spoglądam na młodą kobietę,
niepewna, jak się przedstawić.
- Och! – zauważa Karen. – Przepraszam, powinnam była was najpierw zapoznać – wskazuje dłonią na kobietę. –
To jest Sophia, jej rodzice mieszkają na tej samej ulicy – kobieta uśmiecha się
i wyciąga dłoń, by uścisnąć moją.
- Miło mi cię poznać – uśmiecha się.
Jest piękna, bardzo piękna. Jej oczy są jasne, a uśmiech ciepły. Jest starsza ode
mnie, ale nie może mieć ponad dwadzieścia pięć lat.
- Jestem Tessa, przyjaciółka Liama
– przedstawiam się. Harry kaszle za moimi plecami, oczywiście niezadowolony z
mojego doboru słów użytych przy prezentacji. Przypuszczam, że ona zna Liama, a
od kiedy ja i Harry jesteśmy… cóż, czymkolwiek jesteśmy, łatwiej wydawało się
przedstawić jako przyjaciółka Liama.
- Nie poznałam jeszcze Liama –
oznajmia Sophia. Jej głos jest miękki i słodki. Natychmiast ją polubiłam.
- Och? – myślałam, że się znają,
skoro jej rodzina żyje w sąsiedztwie.
- Sophia właśnie ukończyła
Instytut Kulinarny Ameryki w Nowym Jorku – wychwala ją Karen, a Sophia się
uśmiecha. Nie obwiniam jej, gdybym skończyła najlepszą szkołę gastronomiczną w
kraju, też pozwoliłabym ludziom mi pochlebiać.
- Odwiedzam moją rodzinę i wpadłam
na ulicy na Karen, kupującą syrop klonowy – uśmiecha się, patrząc na ogromną
ilość pieczonych smakołyków.
- Ach, a to jest Harry –
przypominam sobie o moim ponurym mężczyźnie, trzymającym się na uboczu.
- Miło cię poznać – uśmiecha się
do niego Sophia.
- Tak – nawet nie spojrzy na tę
biedną kobietę. Wzruszam ramionami i posyłam w jej stronę sympatyczny uśmiech.
- Gdzie jest Liam? – pytam Karen,
która spogląda najpierw na Harry’ego, a potem na mnie, po czym odpowiada:
- Jest na górze… Nie czuł się zbyt
dobrze – mówi. Wywraca mi się żołądek. Coś się dzieje z moim najlepszym
przyjacielem, wiem to.
- Idę na górę – oświadcza Harry,
obracając się w stronę schodów.
- Poczekaj, ja pójdę – proponuję.
Jeśli coś się dzieje z Liamem, ostatnią rzeczą, której potrzebuje, jest
nękający go Harry.
- Nie – kręci głową Harry. – Ja pójdę.
Zjedz trochę ciastek z syropem, czy coś – burczy i wskakuje po dwa
schodki na raz, nie dając mi szansy na sprzeczanie się. Zarówno Karen, jak i
Sophia patrzą na mnie, a ja wzdycham.
- To Harry, syn Kena – mówi Karen.
Mimo jego okropnego dziś nastroju, wciąż uśmiecha się z dumą na wspomnienie
jego imienia.
- Och… - potakuje Sophia ze
zrozumieniem. – Jest uroczy – kłamie i we trzy wybuchamy śmiechem.
Harry's POV:
Po szybkim zapukaniu, pcham drzwi do sypialni Liama, oddychając z ulgą, że się nie masturbuje. Siedzi w fotelu pod ściana, z podręcznikiem na kolanach.
- Co ty tutaj robisz? - pyta, jego głos jest zachrypnięty.
- Wiedziałeś przecież, że przyjedziemy - siadam sobie na brzegu jego łózka.
- Chodziło mi o mój pokój - wyjaśnia.
Postanawiam siedzieć cicho, sam nie wiem, czemu jestem w jego pokoju. Jestem jednak pewny jak cholera, że nie chcę siedzieć na dole, z tymi trzema obsesyjnymi kobietami.
- Wyglądasz tragicznie - mówię mu.
- Dzięki - kieruje wzrok z powrotem na podręcznik.
- Co się z tobą dzieje? Dlaczego siedzisz tutaj taki przygnębiony? - rozglądam się po jego zawsze uporządkowanym pokoju i zastaje bałagan, dla mnie to mieści się jeszcze w normie porządku, ale na pewno nie dla Liama i Tessy.
- Nie jestem przygnębiony.
- Jeśli coś złego się dzieje, możesz mi powiedzieć - namawiam go.
- Dlaczego miałbym ci cokolwiek mówić? Żebyś tylko mnie wyśmiał? - z hukiem zamyka książkę i wpatruje się we mnie.
- Nie, nie zrobiłbym tego - mówię mu. Zapewne, bym to zrobił, gdyby mi powiedział, że powodem była jakaś gówniana rzecz jak gorsza ocena, więc mógłbym wyrazić swoją frustrację, ale teraz, kiedy widzę, jaki jest nieszczęśliwy, nie mam na to ochoty.
- Po prostu mi powiedz, może będę mógł ci pomóc - oferuję. Nie mam cholernego pojęcia, czemu zaoferowałem mu pomoc. Oboje wiemy, że jestem dupny w pomaganiu komukolwiek. Wystarczy tylko spojrzeć na wczorajszą katastrofę. Słowa Richarda siedziały w mojej głowie przez cały poranek.
- Pomóc mi? - Liam się na mnie gapi, podchodząc ostrożnie do mojej propozycji.
- Och, daj spokój, nie zmuszaj mnie do skopania ci tyłka - kładę się na jego łóżko i wpatruję w wirującą klimatyzację na suficie.
Słyszę jego lekki chichot i dźwięk stuknięcia książki o biurko.
- Danielle i ja zerwaliśmy - cicho wyznaje.
Że co, do cholery?
- Co? - szybko siadam. To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewałem.
- Próbowaliśmy to naprawić... - marszy brwi, jego oczy są zaszkolne. Przyrzekam, jeśli kurwa zacznie płakać, to wychodzę stąd.
- Aha - odrywam od niego wzrok.
- Tak sobie myślę, że chciała już to zakończyć jakiś czas temu - przyznaje. Ponownie na niego spoglądam, nie chcąc za bardzo się skupiać na jego złym humorze. On naprawdę jest jak szczeniak, tym bardziej teraz. Nie lubię szczeniaków, oprócz może tego jednego...
- Dlaczego tak uważasz? - moja nagła niechęć do tej kręconowłosej dziewczyny jest wielka.
- Nie wiem - wzrusza ramionami. - Nie powiedziała tego wprost, ale po prostu... czasem była tak zmęczona, że nawet nie odpowiadała na moje telefony. Czuję się tak jakby, im bardziej zbliżał się mój wyjazd do Nowego Yorku, tym bardziej zwiększa się dystans między nami.
- Pewnie pieprzy się z kimś innym - mówię mu, a on wyraźnie się wzdryga.
- Nie! Ona nie jest taka - broni ją. Zapewne nie powinienem był tego mówić.
- Sorka - wzruszam ramionami.
- Ona nie jest tym typem dziewczyny - mówi mi. Tessa też nie jest, ale drżała pod wpływem mojego dotyku i jęczała moje imię, kiedy jeszcze była z Noah. Zatrzymam to oświadczenie dla siebie.
- Dobrze - zgadzam się dla jego dobra.
- Umawiałem się z nią tak długo, że nawet nie pamiętam jak wyglądało życie, zanim ją poznałem - jego głos jest cichy i przepełniony smutkiem, przez co zaciska się moja klatka piersiowa. To dziwne uczucie.
- Wiem, co masz na myśli - zgadzam się. Moje życie przed Tessą było niczym, tylko przepełnione blaskami wspomnień i ciemnością, czyli takie jakie mogłoby być, kiedy ze mną skończy.
- Tak, ale ty przynajmniej nie musisz się przejmować co się będzie działo potem.
- Skąd taka pewność? - pytam, zauważając, że odrywam się od sprawy zerwania i chcę tylko znać odpowiedź na to pytanie.
- Nie mogę sobie wyobrazić, by wasza dwójka się rozdzieliła, na pewno nie na dłuższy okres czasu - mówi, tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Może dla niego, marzę, by była też tak oczywista dla mnie.
- Więc co teraz? Dalej chcesz wyjechać do Nowego Jorku? To już chyba za dwa tygodnie?
- Tak, i nie wiem. Zrobiłem tyle, by dostać się na NYU, zapisałem się już do klasy i wszystko. Wydaje się, że to tylko marnowanie szansy, ale nie widzę sensu, by tam jechać - pociera palcami skronie. - Nie wiem, co robić.
- Nie powinieneś jechać, to by było niezręczne - mówię mu.
- To duże miasto, moglibyśmy nawet się na siebie nie natknąć, zresztą będziemy przyjaciółmi.
- Jasne, ta cała sprawa z 'przyjaciółmi' - nie mogę nic na to poradzić, ale wywracam oczami.
- Dlaczego nie powiedziałeś Tessie, co się stało? - pytam go. To mogłoby złamać jej serce.
- Tess ma... - zaczyna.
- Tessa - poprawiam go.
Wywraca oczami.
- ...ma wystarczająco spraw na głowie i nie chcę jej już niczego dokładać.
- Chcesz, żebym jej o niczym nie mówił, prawda? - pytam go. Po jego wyrazie twarzy mogę stwierdzić, że tak.
- Tylko teraz, dopóki nie odpocznie. Ostatnio jest strasznie zestresowana i obawiam się, że jeszcze jedna rzecz, może sprawić, że się załamie - jego troska o moją Tessę jest silna i trochę irytująca, ale zamierzam poddać się zdrowemu rozsądkowi i zamknąć buzię na kłódkę.
- Ona mnie za to zabije, wiesz o tym - jęczę. Również nie chcę jej o tym mówić. On ma rację, ma dużo na głowie i w dziewięćdziesięciu procentach to moja wina.
- Jeszcze jedno... - zaczyna. Jasne, że jest jeszcze coś,
- Chodzi o moją mamę, ona... - lekkie pukanie go ucisza.
- Liam? Harry? - głos Tessy rozbrzmiewa po drugiej stronie drewna.
- Wejdź - Liam krzyczy. Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, bym utrzymał jego zerwanie w tajemnicy przed Tessą.
- Wiem - zapewniam go, kiedy drzwi się otwierają i Tessa wchodzi do środka, wnosząc ze sobą talerz, który pachnie syropem.
- Karen chce byście je posmakowali - kładzie talerz na biurku i patrzy na mnie, po czym odwraca się do Liama z uśmiechem. - Spróbuj na początku te kwadraciki, Sophia nauczyła nas jak je poprawnie schładzać, spójrz na te kwiatki - jej małe palce wskazują na wzorki na ciastku. - Nauczyła nas jak je robić, jest naprawdę kochana.
- Kto? - Liam pyta, unosząc swoją brew. Musiał ukrywać się w tym pokoju przez cały poranek.
- Sophia, już wróciła do domu swoich rodziców, na końcu ulicy. Twoja mama nauczyła się od niej mnóstwo przepisów - Tessa się uśmiecha i bierze do buzi kwadracik. Wiedziałem, że polubi tę Sarah, poznałem to po tych piskach dochodzących z kuchni.
- Aha - Liam wzrusza ramionami i łapie kwadracik. Tessa z obawą podsuwa talerz w moją stronę, a ja kręcę głową, odmawiając. Jej ramiona opadają, ale nic nie mówi.
- Wezmę jeden - mamroczę, chcąc, by jej nastrój się poprawił. Byłem dupkiem przez cały poranek.
Ożywia się i podaje mi jedno ciastko. Ten niby-kwiatek wygląda, jakby ktoś nim smarknął.
- Miałaś go schłodzić - droczę się z nią, ciągnąć za nadgarstek, by usiadła na moich kolanach.
- Testowałam na nim - broni się z uniesioną brodą. Widać, że jest zdezorientowana nagłą zmianą mojego nastroju, tak jak i ja.
- Jasne, kochanie - szczerzę się, na co strzepuje trochę lukru na moją koszulkę.
- Nie jestem mistrzem kuchni, dobra? - wydyma usta. Spoglądam na Liama, którego buzia pęka od ciastek, kiedy gapi się na ziemię. Zanurzam palec w lukrze na mojej koszulce, zanim Tessa zdąża mnie powstrzymać, i wycieram słodycz o jej nos.
- Harry! - stara się oczyścić, jednak szybko łapię ją za ręce, a ciastka spadają na podłogę Liama.
- No wiecie! - chłopak trzęsie głową. - W moim pokoju i tak już jest jeden wielki bałagan - karci nas. Ignoruję go i zlizuję lukier z pomarszczonego nosa Tessy.
- Pomogę ci sprzątać! - śmieje się, kiedy językiem przebiegam po jej policzku.
- Wiesz, tęsknię za czasami, kiedy to wstydziłeś się przy mnie trzymać ją za rękę - narzeka Liam. Pochyla się i sprząta podłogę.
Jestem pewien jak nic, że nie tęsknię za tymi czasami i mam nadzieję, że Tessa również.
***
- Smakowały ci ciastka, Harry? - pyta Karen, wyciągając mięso z piekarnika. Pewnie to cholerstwo też oblała w syropie.
- Ciastka jak każde inne - wzruszam ramionami. Tessa piorunuje mnie wzrokiem, siedząc obok mnie, na co się poprawiam. - Dobre były - prostuję, zdobywając uśmiech od mojej dziewczyny. W końcu sobie uświadomiłem, że najmniejsze rzeczy sprawiają jej radość. Jest to w chuj dziwne, ale działa, więc będę się do tego stosował.
- Jak przygotowania do zakończenia? - zwraca się do mnie ojciec. Unosi swoją szklankę wody i bierze łyk. Wygląda o wiele lepiej, niż kiedy go widziałem w biurze tydzień temu.
- Dobrze, przecież tam nie idę, pamiętasz? - dobrze wiem, że pamięta, po prostu ma nadzieję, że zmieniłem zdanie.
- Jak to? - przerywa Tessa. No kurwa.
- Nie idę na zakończenie, bo dostanę dyplom mailem - odpowiadam surowo. Nie ma mowy, bym zmienił zdanie.
- Ale dlaczego nie? - Tessa się krzywi, a mój ojciec wygląda na usatysfakcjonowanego. Ten dupek zrobił to specjalnie, wiem to.
- Bo nie chcę - patrzę na Liama, szukając wsparcia, ale ten odwraca wzrok. I to by było na tyle, jeśli chodzi o naszą gównianą więź, z powrotem jest po stronie Tessy. - Nie naciskaj na mnie. Nie idę tam i nie zmienię swojego zdania - mówię do niej wystarczająco głośno, by wszyscy mnie usłyszeli.
- Porozmawiamy o tym później - grozi mi z rozpalonymi policzkami. Pewnie, Tess, pewnie.
- Twoja mama powiedziała, że postanowiłeś wrócić do Anglii - odzywa się mój ojciec. Nie wydaje się skrępowany tym tematem przy Karen. Przypuszczam, że są już ze sobą na tyle długo, że nie jest to niezręczne.
- Owszem - odpowiadam jednym słowem i biorę kęs swojej kolacji, jako znak, że zakończyłem gadkę-szmatkę.
- Ty też, Tesso, prawda? - pyta ją.
- Tak, muszę tylko zrobić paszport - uśmiech na jej twarzy usuwa część mojej irytacji.
- Będzie to niesamowite doświadczenie dla ciebie, pamiętam jak mówiłaś, że uwielbiasz Anglię. Ciężko mi to powiedzieć, ale obecny Londyn nie jest taki sam jak w twoich powieściach - szczerzy się do niej, na co Tessa się śmieje.
- Dziękuję za ostrzeżenie. Domyślam się, że ta cała londyńska mgła to jeden wielki dym - chichocze. Tessa pasuje do nich bardziej niż ja i gdyby nie ona, nie rozmawiałbym z żadnym z nich.
- Niech Harry zabierze cię do Chawton, to mniej niż dwie godziny od Hampstead, gdzie Anne mieszka - proponuje ojciec.
I tak już planowałem ją tam zabrać, dzięki.
- Byłoby cudownie - Tessa zwraca się do mnie, chowa rękę pod stół i ściska moje udo. Wiem, że chce, bym zachowywał się porządnie przy kolacji, jednak mój ojciec to tylko utrudnia.
- Wiele słyszałam o Hampstead - dodaje Tessa.
- Dużo się zmieniło przez te lata, nie jest to już mała, cicha wieś, od kiedy tam mieszkałem. Nieruchomości poszły w górę - oznajmia jej. Jakby ją to, kurwa, interesowało.
- Jest wiele miejsc wartych do zobaczenia, jak długo tam będziecie? - pyta.
- Trzy dni - Tessa odpowiada za nas oboje. Nie mam zamiaru jej zabierać nigdzie oprócz Chawton. Rozmyślałem o tym, by ją zamknąć i utrzymać z daleka od moich duchów z przeszłości.
- Tak sobie myślałem... - mój ojciec przyciska chusteczkę do ust. - Dzwoniłem dzisiaj rano do kilku placówek i znalazłem całkiem przyjemny ośrodek dla twojego taty.
Widelec Tessy wypada z jej dłoni i ląduje na porcelanowym talerzu. Liam, Karen i mój ojciec gapią się na nią, czekając aż przemówi.
- Słucham? - przerywam ciszę, żeby ona nie musiała.
- Znalazłem przyjemny ośrodek leczniczy, proponują trzymiesięczny program na odwy...
Tessa skomli tuż obok mnie. Jest to tak niski dźwięk, że nikt go nie słyszy, ale czuję, że rozbrzmiewa się w całym moim ciele. Jak on śmie przywoływać taki temat przy kolacji i to w obecności wszystkich!
- Są najlepsi w stanie Waszyngton, lecz jeśli chcesz, moglibyśmy się rozejrzeć również po innych - mówi delikatnym głosem bez jakiegokolwiek osądu, jednak jej policzki są różowe od zażenowania i mam mu ochotę przypierdolić za to w łeb.
- Nie najlepszy moment, by gadać o tym gównie - ostrzegam go. Tessa wzdryga się lekko na moje ostre słowa.
- W porządku, Harry - spogląda na mnie. - Po prostu nieco mnie to zaskoczyło - odpowiada grzecznie.
- Nie, nie jest w porządku. Skąd w ogóle wiedziałeś, że jej ojciec jest ćpunem? - znowu się krzywi, tylko tym razem nie wiem dlaczego.
- Wczoraj rozmawiałem o tym z Liamem i oboje stwierdziliśmy, że rozmowa z Tessą o planie odwykowym jest dobrym pomysłem. Bardzo ciężko jest odrzucić swoje uzależnienia - mówi.
- Wiesz coś na ten temat, prawda? - wymawiam te słowa, zanim mogę się nad nimi zastanowić.
- Owszem, jako były alkoholik, tak - prostuje. Nie wzruszyły go moje słowa, ale gdy patrzę na jego żonę, widzę smutek w jej oczach.
- Ile to kosztuje? - pytam go. Zarabiam wystarczająco dużo pieniędzy, by utrzymać siebie i ją, ale odwyk może poczekać do mojego ukończenia studiów, bo wtedy pensja wzrośnie dwukrotnie.
- Pokryję to - ojciec odpowiada spokojnie.
- No chyba nie - staram się wstać od stołu, jednak uścisk Tessy na moim ramieniu jest bardzo silny. Siadam z powrotem. - Nie będziesz za to płacił.
- Harry, naprawdę mi na tym zależy.
- Powinniście porozmawiać o tym w drugim pokoju - proponuje Liam. Tak naprawdę to mówi to po to, byśmy nie gadali przy Tessie.
Luzuje uścisk na moim ramieniu, po czym wstaję od stołu z ojcem. Nie spogląda na nas, kiedy opuszczamy pomieszczenie.
- Przykro mi - słyszę, jak Liam mówi do niej, zanim przygwożdżam ojca do ściany.
Odpycha mnie mocniej, niż zazwyczaj.
- Dlaczego mi, kurwa, o tym wcześniej nie powiedziałeś, zamiast gderać przy pieprzonej kolacji? - drę się, ściskając pięści.
- Sądzę, że powinna wypowiedzieć się na ten temat i dobrze wiedziałem, że nie pozwolisz mi nic opłacić - jego głos jest spokojny w przeciwieństwie do mnie. Jestem tak wkurwiony, że krew się we mnie gotuje. Przypomina mi się, jak wiele razy zniszczyłem już rodzinne kolacje i myślę, że chyba już stało się to tradycją.
- Oczywiście, że nie pozwalam. Nie musisz szastać swoimi pieniędzmi przed naszymi nosami, nie potrzebujemy ich.
- Nie takie są moje intencje. Po prostu chcę ci pomóc w każdy możliwy sposób.
- Jak wysłanie jej popierdolonego ojca na odwyk ma mi niby pomóc? - pytam pomimo tego, że znam już odpowiedź.
- Ponieważ jeśli z nim będzie dobrze, to i z nią również. Tylko ona może ci pomóc. Wiem to, tak samo jak ty - wzdycha.
Wypuszczam głęboki oddech, nawet się nie kłócąc, ponieważ wiem, że ma rację.
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
Omg, pierwsza ♥ ♥
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawszę ♥♡
Biedny Liam :/
I jeszcze ten odwyk o.o
Dzięki za tłumaczenie /Kamila
@444Lou
Wspanialy rozdzial *-*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy! <3
OdpowiedzUsuńJaka miła niespodzianka! Oj Harry, Harry jakiś ty impulsywny! ;d buziaki ;*
OdpowiedzUsuńSuper *-* boże jak ja to kocham! <3
OdpowiedzUsuńjezuuu cudowny *-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam te klotnie ;)
OdpowiedzUsuńKocham to ❤️ Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNo nieźle xD
OdpowiedzUsuńZ jednej strony miło ze strony Kena, ale nie pomyślał, że gadanie o ojcu Tessy w takim towarzystwie będzie dla niej krępujące? Człowieku, w jakim ty świecie żyjesz xD
Uuu... Chyba wyczailam o co chodzi z Sophią. Nie chce nikomu spojlerowac jezeli moje podejrzenia są słuszne, więc może lepiej zatrzymam je dla siebie :D
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper:*
OdpowiedzUsuńLiam zerwał z Danielle . Aż nie wierzę . Pewnie będzie z Sophie ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
(:
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńwielkie dzięki!! Wykoncze sie nerwowo czekając na pozostale rozdziały ......
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo przykro mi, Liam nie zasłużyl na zerwanie, ale czuje ze teraz może zacząć się kolegować z Sophia :)
Bardzo fajnie ze Liam i Harry tak ze sobą szczerze rozmawiają :)
To na pewno choć trochę pomogło Liasowi :)
Mogli nie zaczynać rozmowy o odwyku przy Tessie ,ale Harry nie musiał az tak się denerwować :/
Życze weny i do nastepnego :* <3
Super.
OdpowiedzUsuńooooomgggggggggggg @weronika7
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńAwww next! <33 Cudowne *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam ;*
OdpowiedzUsuńAle jak to Liam i Danielle... ;___; CO
OdpowiedzUsuńJezu mega <3
OdpowiedzUsuńZajebisty, kocham <3
Cudowny. Biedny Liam fajnie by było gdyby pogodził się z Dani.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie !
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział !
<3
OdpowiedzUsuńCudny ;)
OdpowiedzUsuńMoże Liam będzie z Sophią ? Tak coś czuje :)
Do następnego :))
Szkoda mi Liama, Tessy też... Oby szybko się ułozyło wszystko
OdpowiedzUsuńNajlepszy! ❤
OdpowiedzUsuńCoraz lepsze są!
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny :) jej za nie dlugo koniec aftera :(((
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńO nie Liam!
OdpowiedzUsuńŚwietny xx
Fantastyczne tłumaczenie; czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńGenialny..
OdpowiedzUsuńBooski... ale Liam nie jest z Danielle... :o dziekuje i pozdrawiam!;*
OdpowiedzUsuńCudo ♥
OdpowiedzUsuńCudowny :D Biedny Liam :( coś czuje, że zapozna się z Sophią i takie tam :P Harry jaki słodki :3 jak on sie zmienił :) Kocham <333333333 Dziękuje za tłumaczenie i poświęcenie czasu dla nas :* Nie moge się doczekać next'a! :D Buziaczki :* <33
OdpowiedzUsuńŚwietny.
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham <3 ale najgorsze jest to czekanie na kolejn rozdzial
OdpowiedzUsuńAwwww :* Kocham :**
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial 😍
OdpowiedzUsuń<3 cudowny
OdpowiedzUsuńRozdział mega :D gratuluję ;*
OdpowiedzUsuńProsze szybko nastepny bo dlugo nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńCoś wspaniałego ! :)
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekać next :**
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ken oferujący odwyk dla ojca Tessy może z lekka nietaktowny przy kolacji, ale liczy się intencja. A Liam i Danielle faktycznie się rozeszli czy to tylko drobne zawirowania? A Harry staje się lepszy przy Tessie. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńPiękny ♥
OdpowiedzUsuńJeju jaki świetny! <3
OdpowiedzUsuńcudowny
OdpowiedzUsuńIle jest ogólnie rozdziałów w Afterze?
OdpowiedzUsuńCudny <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny? ;)
OdpowiedzUsuńsuper :* czekam na ciąg dalszy ;D <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :*
OdpowiedzUsuńkocham <3
OdpowiedzUsuń☕☺
OdpowiedzUsuńUwielbiam :**
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;D
OdpowiedzUsuń300
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial czekam z niecierpliwością na następny rozdział
OdpowiedzUsuńCudny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam <3
OdpowiedzUsuńNext błagam <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
OdpowiedzUsuńCiężko ustalić co bedzie dalej. Jak w kolejdoskopie ;-)
OdpowiedzUsuńTo było trochę niegrzeczne ze strony ojca Harry'ego, ale z drugiej strony to miło, że chce im pomóc.
OdpowiedzUsuńHarry taki bohaterski, wow
Szkoda, że Liam zerwał z Danielle.. :/
Ale jest Sophia! Yaaay! ♥ ^^
Czekam na następny :3 xx
Kocham cie poprostu jesteś cudowna
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuń