poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 262.

Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność. Jeśli nie, możesz spokojnie ominąć notkę.


Soundtrack do rozdziału:

The Fray - Absolute
The Fray - Syndicate
The Fray - Enough for Now


Tessa's POV:

Mężczyzna za ladą podaje Harry'emu kluczyki z uśmiechem, którego nie odwzajemnia. Robię co w mojej mocy, by mu jeden zaoferować, ale wychodzi jako wymuszony i niezręczny, więc dozorca szybko odwraca od nas wzrok.
W ciszy przemierzamy lobby w poszukiwaniu naszego pokoju. Korytarz jest długi i wąski, na kremowych ścianach widnieją religijne obrazki: na jednym piękny anioł klęczy przed panienką, a zaraz obok przytula się dwójka kochanków. Wzdrygam się, kiedy dostrzegam ostatni obraz, napotykając się wzrokiem z czarnymi oczyma Lucyfera, który wisi zaraz obok naszego zarezerwowanego pokoju. Tkwię wzrokiem w pustych basenach, kiedy Harry przesuwa kartą, by otworzyć nasz pokój. Jak pięknie.
Pospiesznie wchodzę za Harrym do pomieszczenia i naciskam przycisk włącznika, oświetlając ciemny pokój. Rzuca moją torbę na krzesło, które znajduje się w rogu pokoju, a walizkę zostawia koło drzwi, czyli od razu koło mnie.
- Idę wziąć prysznic - mówi cicho. Bez oglądania się za siebie, idzie do łazienki i zamyka za sobą drzwi.
Chcę iść za nim, ale mam wewnętrzny konflikt. Nie chcę na niego naciskać i jeszcze bardziej go wkurzać, ale chcę też się upewnić, że wszystko z nim w porządku i nie chcę pozwolić na to, by się tym zadręczał, a przynajmniej nie sam.
Zdejmuję buty, to samo robię ze spodniami oraz koszulką Harry'ego i zupełnie naga, podążam w stronę łazienki. Kiedy pcham drzwi, on się nawet nie odwraca. Para zaczęła wypełniać całą przestrzeń, okrywając jego nagie ciało kłębem dymu. Tylko jego czarne tatuaże przebijają się przez tę zasłonę, przyciągając mnie w jego stronę.
Omijam stos jego brudnych ubrań i staję za nim, zachowując więcej niż metr dystansu.
- Nie potrzebuję, żebyś... - zaczyna wyczerpanym głosem.
- Wiem - przerywam mu. Zdaję sobie sprawę, że jest zły, zraniony i zaczyna budować mur, nad którym zburzeniem tak ciężko pracowałam. Bardzo dobrze kontrolował swoją złość, chciałabym zabić Anne i Christiana za to, że doprowadzili do takiego stanu. Jestem przerażona swoim ciemnym tokiem myślenia, więc szybko go wytrząsam z głowy.
Bez słowa, odsuwa zasłonę prysznicową i wchodzi pod kaskady wody. Biorę głęboki oddech, zbierając w sobie jak najwięcej pewności siebie i podążam za nim. Woda jest gorąca, ledwo znośna i chowam się za Harrym, by jej uniknąć. Musi zauważać mój dyskomfort, ponieważ reguluje temperaturę wody.
Chwytam mały pojemnik mydła i wyciskam go na myjkę, ostrożnie przybliżając ją w stronę pleców Harry'ego. Wzdryga się i próbuje przesunąć się do przodu, ale ja i tak podchodzę bliżej.
- Nie musisz ze mną rozmawiać, ale wiem, że chcesz, bym była teraz z tobą - mój głos jest zaledwie szeptem i gubi się wśród oddechu Harry'ego i strug wody.
W ciszy, dalej się nie rusza, kiedy wycieram ściereczką rząd liter na jego plecach. Mój tatuaż.
Harry odwraca się do mnie twarzą, pozwalając mi umyć jego klatkę piersiową, jego oczy skanują każdy mój ruch. Promieniuje od niego gniew wymieszany z kłębami dymu wody, a jego płonący wzrok przeszywa mnie na wskroś. Wygląda jakby miał za moment wybuchnąć, a ja miałam być jego celem.
Zanim mogę mrugnąć, przyciska obie ręce do mojej twarzy, obejmując moją szyję z obu stron. Jego usta desperacko przyciskają się do moich, a ja drżę na ten szorstki kontakt. W tym nie ma nic delikatnego ani miękkiego. Nasze języki się stykają, zagryzam jego dolną wargę, uważając na jego ranę, jęczy i dociska mnie do zimnej ściany prysznica.
Słyszę swoje lekkie skomlenie, kiedy odrywa ode mnie swoje usta, ale szybko to nadrabia, zjeżdżając wargami wzdłuż mojej szyi, klatki piersiowej. Zaciska swoją poranioną rękę na mojej piersi, podczas gdy ustami dalej zagryza i ssie moją skórę. Odchylam głowę i chwytam go za włosy, ciągnąc je w sposób jaki uwielbia.
Bez ostrzeżenia, obniża swoje ciało, stoi z lekko ugiętymi kolanami, a ja przypominam sobie o czymś, czego nie musi już umieszczać.

Harry's POV:

Palce Tessy szarpią mnie za włosy, przyciągając moje usta do zarumienionej, lekko spuchniętej skóry. Dotykanie jej, kosztowanie ją w ten sposób odrzuca na bok wszystkie złe rzeczy w moim popapranym umyśle.
Jęczy, kiedy penetruje ją mój język, dalej mocno ciągnie mnie za włosy. Jej biodra podnoszą się z prysznicowych kafelek, napotyka moje usta, desperacko prosząc o jeszcze więcej.
Zbyt wcześnie się wyprostowuję i owijam jedną jej nogę wokół moich bioder, robiąc to samo z drugą. Jęczy, kiedy ją poprawiam i wolno w nią wchodzę.
- O,kurwa - to słowo wypływa, wręcz syczę. Jestem przytłoczony uczuciem tego ciepła i wilgoci oraz braku bariery w postaci kondoma.
Zamyka oczy, a ja przyspieszam, wychodząc i wypełniając ją ponownie. Walczę z całych sił z ochotą uderzenia w nią, pieprzenia z całych sił tak, by zapomnieć o całym świecie. Zamiast tego poruszam się wolno, ale pozwalam, by moje usta i dłonie zajmowały się całym jej ciałem. Jej ręce zaciskają się wokół moich ramion, kiedy moje usta gryzą miejsce tuż nad jej pełnymi piersiami, mogę poczuć smak krwi pod moim językiem, a następnie się od niej odrywam i zauważam lekko różowy ślad, który sam zostawiłem.
Jej oczy spoglądają na przestrzeń między nami, badając to samodzielnie. Nie karci mnie ani nie marszczy twarzy na siniak pozostawiony przez moje usta, tylko przygryza wargę, patrząc niemal z uwielbieniem na to oznaczenie. Tessa przesuwa paznokciami w dół moich pleców, a ja mocniej ją dociskam do ścian prysznica. Moje palce są wciśnięte wewnątrz jej uda, wchodzą i wychodzą z niej. Przez cały ten czas w kółko powtarzam jej imię.
Jej nogi zaciskają się wokół mojej talii, a ja w nią wchodzę i wychodzę, doprowadzając naszą dwójkę coraz bliżej szczytowania.
- Harry - miękko jęczy, jej oddech jest nierówny, kiedy dochodzi i ta świadomość, że mogę być w niej bez żadnych obaw doprowadza mnie na skraj wytrzymałości. Spuszczam się w nią wraz z wykrzyczeniem jej imienia.
- Kocham cię - dociskam usta do jej skroni i opieram swoje czoło o jej, by złapać oddech.
- Kocham cię - dyszy z zamkniętymi oczyma. Dalej pozostaję wewnątrz jej, ciesząc się tym niebywałym uczuciem bliskości.
Czuję na plecach, że woda staje się coraz bardziej zimna, zostało nam mniej niż dziesięć minut gorącej wody. Pomysł zimnego prysznica w środku nocy nie napawa mnie optymizmem, więc z powrotem stawiam ją na nogi. Wycofuję się z niej i patrzę bezwstydnie jak dowód mojego orgazmu sączy się pomiędzy jej nogami. Ja pierdolę, sam ten widok był warty czekania siedmiu miesięcy.
Chcę jej podziękować, powiedzieć, że ją kocham i że wydostała mnie z ciemności, nie tylko dzisiaj, ale od dnia, kiedy zbiła mnie z tropu, całując mnie w moim starym pokoju w domu bractwa, ale nie umiem odpowiednio dobrać słów.
Podkręcam kurek z gorącą wodą i patrzę się na ścianę. Oddycham z ulgą, kiedy czuję miękki ręcznik na moich plecach, czyli kontynuacje tego, co robiła dosłownie chwilę temu.
Odwracam się do niej twarzą i zaczyna szorować mi szyję, a ja pozostaję cicho. Moja złość jest nadal wyczuwalna i na krawędzi wytrzymałości, ale umiała jej zaniechać w taki sposób, jaki tylko ona może uczynić.

Tessa's POV:

- Moja mama jest taka popieprzona - nareszcie przemawia po długich minutach ciszy. Moje szarpnięcie ręką jest nagłym hałasem, ale szybko się otrząsam i kontynuuję jego mycie, podczas gdy on mówi dalej: - Tak samo jak w powieści Tołstoja.
Moja głowa przeczesuje wszystkie powieści tego autora, kiedy momentalnie natrafia na Sonatę Kreutzerowską. Drżę pomimo gorącego prysznica.
- Kreutzer? - pytam, mając nadzieję, że się mylę, albo inaczej zinterpretowaliśmy tę powieść.
- Tak, oczywiście - znowu daje ponieść emocjom i zaczyna kucać za tą swoją cholerną ścianą.
- Nie wiem, czy mogłabym porównać tę... sytuację do czegoś tak ciemnego jak ta powieść - miękko argumentuję. Krew, zazdrość i wściekłość wypełniają tę historię i wolę myśleć, że w prawdziwym życiu nie wydarzy się nic takiego.
- Nie do końca, ale tak - odpowiada, jakby umiał mi czytać w myślach.
Rozgrywam fabułę w mojej głowie, starając się odpowiednio połączyć romans matki Harry'ego, ale jedyne połączenie jakie znajduję to sam Harry i jego przekonanie co do małżeństwa, co przywołuje u mnie kolejny dreszcz.
- Twoja teoria co do małżeństwa jest jeszcze bardziej skażona niż kiedykolwiek, prawda? - nie mogę nic na to poradzić, ale pytam.
- Nie miałem zamiaru się żenić i nadal nie mam, więc to i tak nic nie zmienia - zimno odpowiada.
Ignoruję ból w klatce piersiowej i skupiam się na nim.
- Dobrze - przemierzam szmatką całe jego ramię, potem drugie i kiedy na niego spoglądam, jego oczy są zamknięte.
- Jak sądzisz, jaką my będziemy mieć historię? - pyta, biorąc szmatkę z moich rąk.
- Nie wiem - odpowiadam mu szczerze. Nie chciałabym nic innego, tylko znać odpowiedź na to pytanie.
- Ja również - wyciska więcej płynu na szmatkę i szoruje moją klatkę piersiową.
- Nie moglibyśmy stworzyć naszej historii? - spoglądam w jego trudne oczy.
- Nie wiem, czy możemy. Wiesz, że skończy się to na jeden z dwóch sposobów - mówi, wzruszając ramionami.
Wiem, że jest zraniony i wściekły, ale nie chcę, by błędy Anne oddziaływały na nasz związek, ale widzę to porównanie kryjące się za zielonymi oczami Harry'ego.
Zmieniam kierunek tej rozmowy, by nie doprowadzić do pogorszenia sytuacji. - Cóż, chyba mamy jeszcze inny problem. Ślub jest już jutro, tak szczerze to dzisiaj - poprawiam siebie. Jest prawie czwarta rano, a ślub zaczyna się, to znaczy, miał się zacząć o drugiej popołudniu. Co się stało po tym jak opuściliśmy dom? Czy Robin wrócił, by porozmawiać z Anne, albo czy Christan z Anne dokończyli to, co zaczęli?
- Nie wiem - wzdycha, przesuwając szmatkę wzdłuż mojego brzucha i ud. - Mam w dupie ten cały ślub. Mam na myśli to, że czuję się przez tę dwójkę oszukany.
- Tak mi przykro - mówię mu.
- Moja mama jest jedyną osobą, której powinno być przykro: sprzedała dom i zdradziła swojego przyszłego męża w dzień ślubu - jego dotyk staje się szorstki, kiedy jego złość zaczyna przejmować nad nim kontrolę.
Pozostaje cicho, ale biorę tkaninę z jego rąk i umieszczam ją na wieszaku za mną.
- I Vance, jak trzeba być popieprzonym, by mieć romans z byłą żoną swojego najlepszego przyjaciela? Mój ojciec i Christian Vance znają się od dzieciństwa - ton Harry'ego jest napięty, nawet grożący. - Powinienem zadzwonić i zapytać się mojego ojca czy wie, jaką zdradziecką dziwką... - unoszę swoją dłoń i zakrywam mu usta, zanim będzie w stanie dokończyć te zawistne słowa.
- Ona jest dalej twoją matką - cicho przypominam. Wiem, że jest wściekły, ale nie powinienem jej tak nazywać.
Zabieram rękę z jego ust, więc może już mówić. - Mam to w dupie, tak samo jak i tego całego Vance'a. Powinno mu być głupio, ponieważ, kiedy powiem Kimberly, a ty zwolnisz się z pracy, to będzie mu naprawdę źle - mówi dumnie, jakby to była najlepsza forma zemsty.
- Nie powiesz tego Kimberly - patrzę mu błagająco w oczy. - Jeśli Christian nie powie, ja to zrobię, a ty nie będziesz jej wprawiać w zakłopotanie, ani nękać. Rozumiem, że jesteś wściekły na swoją matkę i Christiana, ale Kimberly jest tutaj niewinna i nie chcę jej ranić - mówię twardo, podkreślając każde słowo.
- W porządku, ale i tak nie będziesz tam pracować - mówi, kiedy odwraca swoje ciało, by spłukać pianę ze swoich włosów.
Wzdychając, sięgam po szampon z ręki Harry'ego, ale zadziera go do góry. - Mówię serio, już tam dłużej nie pracujesz.
Rozumiem jego złość, ale to nie czas na takie dyskusje. - Porozmawiamy o tym później - mówię mu i wreszcie zabieram mu butelkę szamponu z rąk. Woda jest coraz bardziej zimna, a chciałam jeszcze umyć włosy.
- Nie - wyszarpuje go z powrotem. Próbuję być spokojna i jak najbardziej delikatna, ale mi to utrudnia.
- Nie mogę tak po prostu odejść ze stażu, to nie takie proste. Musiałabym poinformować uniwersytet, wypełnić mnóstwo papierków, napisać solidne wyjaśnienie na temat tego, co się stało, a następnie dodać jakieś lekcje do harmonogramu zajęć, by wyrównać kredyty, które miałam od wydawnictwa Vance'a i od kiedy termin pożyczki finansowej minął, będę musiała go pokrywać z własnej kieszeni. Nie mogę tak po prostu odejść. Muszę to przemyśleć, a na to potrzebuję trochę czasu, proszę - daję za wygraną i pozwalam mu umyć moje włosy.
- Tessa, nie obchodzi mnie ilość papierków, jaką będziesz musiała wypełnić, to moja rodzina - mówi, a mnie szarpie poczucie winy.
Ma racje, co nie? Nie mam pojęcia, ale jego rozdarta warga i rozwalony nos, utwierdzają mnie w tym przekonaniu. - Wiem, przepraszam. Po prostu najpierw muszę znaleźć inny staż, to wszystko, o co proszę - dlaczego w ogóle go o to proszę? - Serio, potrzebuję tylko trochę czasu. Od razu po naszym powrocie przeprowadzam się do hotelu taki jak ten - myśl na temat tego, że jestem bezdomna, bez pracy i znowu bez przyjaciół, przejmuje mój umysł.
- Nie będziesz w stanie znaleźć drugiego takiego stażu, a na pewno nie płatnego - surowo mi przypomina. Doskonale o tym wiem, ale staram się trzymać w przekonaniu, że jest chociaż marna szansa.
- Nie wiem, co zrobię, ale potrzebuję czasu, by ogarnąć ten cały bałagan - wychodzę spod prysznica i sięgam po ręcznik.
- Cóż, nie masz dużo czasu na zastanawianie się. Powinnaś po prostu wrócić ze mną do Pullman - jego słowa zatrzymują moje ruchy.
- Wrócić do Pullman? - powtarzam, sama myśl doprowadza mnie do szału. - Nie wracam tam, a po ostatnim weekendzie, nawet nie mam ochoty przyjeżdżać tam w odwiedziny, nie mówiąc już o samej przeprowadzce. To nie jest rozwiązanie - owijam ręcznik wokół mojego mokrego ciała i opuszczam łazienkę.
Chwytam telefon i panikuję, kiedy widzę pięć nieodebranych połączeń i dwie wiadomości tekstowe. Wszystkie od Christiana Vance'a. W wiadomościach jest zawarta prośba, by Harry do niego jak najszybciej zadzwonił.
- Harry! - krzyczę do niego.
- Co? - burczy. Wywracam oczyma i odsuwam na bok moją irytację.
- Christian dzwonił, wiele razy.
Wychodzi z łazienki, ręcznik ma owinięty wokół talii.
- Co jeśli stało się coś z twoją mamą? Nie chcesz zadzwonić i upewnić się, że wszystko w porządku? - pytam go. - Jeśli nie chcesz, to ja to mogę zrobić - dodaję.
- Nie, niech się pieprzą. Nie dzwoń do nich.
- Harry, naprawdę myślę...
- Nie - przerywa mi.
- Już wysłałam mu wiadomość, czy wszystko w porządku z twoją mamą - przyznaję.
- To było oczywiste - krzywi się.
- Wiem, że jesteś wściekły, ale przestań się na mnie wyżywać. Staram się ciebie wspierać, ale musisz przestać mi dogryzać, to nie moja wina.
- Przepraszam - przeczesuje rękoma swoje mokre włosy. - Po prostu wyłączmy komórki i spróbujmy zasnąć - jego głos jest spokojny, a wzrok zmiękły.
- Moja koszulka jest brudna - mówi, przeciągając zakrwawioną koszulkę po podłodze. - A nie wiem, gdzie jest jakaś inna.
- Wezmę czystą z walizki.
- Dziękuję - wzdycha. Fakt, że znajduje komfort w tym, że noszę jego rzeczy sprawia, że jestem szczęśliwa, nawet w środku tej fatalnej nocy. Wyciągam koszulkę, którą wcześniej nosił i rzucam mu bokserki do snu, po czym poprawiam rzeczy w walizce.
- Mam zamiar przebukować lot, kiedy się obudzę, bo teraz nie mam do tego głowy - siada na krawędzi łóżka, po czym się kładzie.
- Ja to mogę zrobić - oferuję, wyciągając jego laptopa z walizki.
- Dzięki - mruczy, w połowie już śpiąc.
Sekundy później szepcze: - Marzę, by zabrać ciebie daleko stąd - moje dłonie są nadal na klawiaturze i czekam, aż powie coś więcej, ale w odpowiedzi słyszę tylko ciche chrapanie.
Marzę, by taka natura Harry'ego objawiała się częściej.
Kiedy wchodzę na stronę linii lotniczych, mój telefon zaczyna wibrować na szafce. Nazwa 'Christian Vance' wyświetla się na ekranie. Ignoruję pierwsze połączenie, ale kiedy rozbrzmiewa drugie, łapię klucze i po cichu wychodzę na korytarz.
- Halo? - próbuję szeptać.
- Tessa? Co z nim? - głos Christiana jest spanikowany.
- Z nim... w porządku. Nos jest zbity i opuchnięty, warga rozcięta, ma siniaki i gdzieniegdzie skaleczenia - nie ukrywam wrogości w swoim głosie.
- Cholera - mężczyzna wypuszcza powietrze. - Przykro mi, że do tego doszło.
- Mi też - warczę na mojego szefa i próbuję ignorować obraz naprzeciwko mnie.
- Muszę z nim porozmawiać. Wiem, że jest zdezorientowany i wściekły, ale muszę wyjaśnić mu parę spraw.
- On nie chce z tobą rozmawiać i szczerze, czemu miałby? Ufał ci, a dobrze wiesz jak trudno zdobyć jego zaufanie - obniżam swój głos. - Jesteś zaręczony z piękną kobietą, a Anne miała jutro wyjść za mąż.
- Dalej wychodzi za mąż - mówi po drugiej stronie linii.
- Że co? - idę w głąb korytarza. Zatrzymuję się przed spokojnym obrazem, który przedstawia klęczącego anioła, ale im dłużej się w niego wpatruję, odczuwam narastający niepokój. Za nim stoi drugi, prawie przezroczysty anioł, trzymający sztylet w dłoni. Brązowowłosa panienka przygląda się mu, czekając na atak przeciw klęczącemu aniołowi ze złowrogim uśmiechem. Straszny anioł ma twarz wykrzywioną w przebiegłym uśmieszku, jego nagie ciało jest przyprawione rogami i bliznami. Sztylet jest dwustronny, po obu jego końcach jest pasja i złość, czeka do powalenia swojej kolejnej ofiary. Odwracam wzrok i skupiam się na głosie po drugiej stronie linii.
- Ślub nie został odwołany.
- Ale...
- Robin kocha Anne, a ona kocha jego, dalej planują wziąć ślub, pomimo mojego błędu - te słowa brzmią tak, jakby zmuszał ich siłą do zawarcia małżeństwa.
Mam dużo pytań, które chciałabym mu zadać, ale nie mogę. Jest moim szefem, a jego romans z Anne to nie moja sprawa.
- Wiem, co o mnie myślisz, Tesso. Pozwól mi się wytłumaczyć, to może wasza dwójka zrozumie.
- On chce przebukować bilety i wylecieć jutro rano - informuję go.
- Nie może wyjechać bez pożegnania z Anne, to ją zabije.
- Nie sądzę, by to był najlepszy pomysł, aby pozwolić im przebywać w tym samym pomieszczeniu - ostrzegam go i wracam z powrotem do pokoju, wciąż stojąc na zewnątrz.
- Rozumiem twoją potrzebę chronienia go i bardzo miło jest widzieć, że jesteś o niego tak zacięta, ale ta kobieta miała trudne życie i nadszedł czas, by wreszcie zasmakowała trochę szczęścia. Nie spodziewam się, że przyjdzie na ślub, ale proszę zrób wszystko, co w swojej mocy, by przynajmniej się z nią pożegnał, bo Bóg wie, kiedy ponownie przyleci do Anglii - wzdycha.
- Nie wiem - przejeżdżam palcem wzdłuż ramy ciemnego obrazu. - Zobaczę, co będę mogła zrobić, ale nic nie obiecuję. Nie chcę na niego naciskać.
- Rozumiem, dziękuję ci - ulga jest jasna w jego głosie.
- Panie Vance? - pytam chwilę przez odłożeniem słuchawki.
- Tak, Tesso?
- Powiesz o tym Kimberly? - wstrzymuję mój oddech i czekam na jego odpowiedź na moje bardzo wścibskie pytanie.
- Oczywiście, że jej powiem - cicho odpowiada, jego akcent jest gruby i gładki. - Kocham ją bardziej niż moje życie, proszę zrozum to - desperacja w jego głosie, przywołuje mi łzy do oczu.
- Dobrze - staram się zrozumieć, ale jedyny obrazek jaki widzę, to uśmiechnięta Kim w ich kuchni, jej głowa odchyla się do tyłu ze śmiechu, a oczy iskrzą, kiedy Christian patrzy na nią tak, jakby była jedyną kobietą na świecie. Czy Christian też tak patrzy na Anne?
- Dziękuję ci. Daj mi znać, jakbyś czegoś potrzebowała. Jeszcze raz przepraszam za to, co zobaczyłaś wcześniej i mam nadzieję, że twoja opinia o mnie nie została do końca zdewastowana - mówi i odkłada słuchawkę.
Ostatni raz spoglądam na przerażający obrazek i wracam do hotelowego pokoju.


• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •

23 komentarze:

  1. Sie porobiłooooooo ! Czekam na next ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja normalnie kiedyś umrę przez to wszystko co tutaj się dzieje <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To taki prezent z okazji dnia dziecka ? Xd bardzo mi się podobał + czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. dzięki za kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja Cię kręcę... Niezła akcja. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh, szkoda, że wszystko musiało się spieprzyć.
    Ale rozdział cudowny! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski! ;)
    Zaraz idę czytać następny

    OdpowiedzUsuń
  9. o matko! gdyby nie twitter nie wiedziałabym, że dwa rozdziały się pojawiły :) tak sobie przeglądam tt i patrze ze coś nie tak, bo drugi raz widzę, że Angie dodała nowy rozdział ;p wchodzę i patrzę oooo jest są dwa ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dwa rozdziały na raz? Cudnie. Czy to normalne, że bardziej się martwię co z Harrym niż co zię dzieje w małżeństwie jego matki? Kocham after i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  11. 💕❤❤❤❤❤💕

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest super :)
    Dalej nie wierze w to co się stało,to dla mnie za dużo, nie wiem jak Harry potrafi sobie z tym poradzić :/
    Zycze weny i do nastepnego :* <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Oh God.... Głowa mi pęka od tego wszystkiego. Za bardzo się wczuwam w tą historię... i coraz bardziej ją uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże jakie to wszystko popieprzone! Czytam kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  16. męcze sie ale czytam wszystko mnie boli od tych zmartwień

    OdpowiedzUsuń