Soundtrack do rozdziału:
• Ellie Goulding - Explosions
• Jason Walker - Down
Harry’s POV:
- Gdzie jesteś? – jego wściekły głos rozbrzmiewa w holu,
wdzierając się do kuchni. Plaskają frontowe drzwi, a ja zeskakuję z kuchennego
krzesła, zbierając pośpiesznie książkę. Ramieniem zahaczam o butelkę na stole,
sprawiając, że roztrzaskuje się na podłodze w zbyt wiele kawałków. Brązowy płyn
pokrywa podłogę i pędzę, aby to ukryć, zanim on mnie znajdzie i zobaczy, co
zrobiłem.
- Anne! Wiem, że tu jesteś! – wrzeszczy ponownie. Jego głos
się teraz zbliża. Moje małe dłonie ściągają ręcznik z piecyka i rzucają go na
podłogę, aby przykryć bałagan, jaki narobiłem.
- Gdzie jest twoja mama? – wzdrygam się na dźwięk jego
głosu.
- Jej… jej tu nie ma – mówię mu, zrywając się na równe nogi.
- Co ty, do cholery, zrobiłeś? – krzyczy, przeciskając się
obok mnie do wielkiego bałaganu, jaki stworzyłem. Ja nie chciałem nabałaganić.
Wiedziałem, że będzie się złościł.
- Ta butelka szkockiej była starsza niż ty – mówi. Spoglądam
na jego czerwoną twarz, kiedy on się potyka. – Zbiłeś moją pieprzoną butelkę –
głos mojego taty jest powolny. Zawsze brzmi w ten sposób, kiedy późno wraca do
domu.
Cofam się małymi krokami. Gdybym tylko mógł dostać się na
schody, wtedy się wydostanę. Jest zbyt pijany, by mnie po nich gonić. Ostatnio
z nich spadł.
- Co to jest? – jego gniewne oczy skupiają się na mojej
książce. Przyciskam ją mocniej do piersi. Nie. Tylko nie ta też.
- Chodź tu, chłopcze – krąży wokół mnie.
- Proszę, nie – błagam mężczyznę, gdy wyrywa mi moją
ulubioną książkę z rąk. Pani Johnson mówi, że jestem dobrym czytelnikiem,
lepszym niż ktokolwiek inny w piątej klasie.
- Ty zbiłeś moją butelkę, więc ja muszę zepsuć coś twojego –
uśmiecha się. Uciekam do tyłu, podczas gdy on rozdziera książkę na pół.
Przykrywam uszy i obserwuję jak Gatsby i Daisy dryfują wokół pokoju w postaci
białych skrawków. Wyrywa kilka stron i w powietrzu drze je na małe kawałeczki.
Nie mogę być dzidziusiem. Nie mogę płakać. To tylko książka.
To jest tylko książka.
Oczy mnie palą, ale nie jestem dzidziusiem, więc nie mogę
płakać.
- Jesteś zupełnie jak on, wiesz? Ze swoimi głupimi,
pierdolonymi książkami – mamrocze.
Zupełnie jak kto? Jay Gatsby? On nie czyta tyle, co ja.
- Ona myśli, że jestem głupi, ale to nieprawda – chwyta dłońmi
oparcie krzesła, aby utrzymać równowagę. – Ja wiem, co ona zrobiła – jego głos
się wycisza, a ja zaczynam myśleć, że mój tata się rozpłacze.
- Posprzątaj ten pierdolnik – ryczy i zostawia mnie samego w
kuchni, kopiąc na wychodne okładkę mojej książki.
***
- Harry! Harry, obudź się! – woła głos z kuchni mojej mamy. –
Harry, to tylko sen, proszę, obudź się – moje oczy natychmiast się rozwierają.
Wychodzą im na spotkanie zmartwione, szare oczy i nieznajomy sufit ponad moją
głową. Zajmuje mi chwilę, żeby zdać sobie sprawę, że nie jestem w kuchni mojej
mamy, nie ma rozlanej szkockiej ani zniszczonej powieści.
- Tak bardzo cię przepraszam, że zostawiłam cię tu samego.
Wyszłam tylko po śniadanie, nie myślałam, że… - jej głos się łamie, przechodząc
w łkanie, a jej ramiona zaciskają się wokół moich pokrytych potem pleców.
- Ćśś – przeczesuję jej włosy. – Ze mną w porządku –
mrugam kilka razy.
- Chcesz o tym porozmawiać? – pyta cicho.
- Nie, właściwie nawet nie mogę sobie tego przypomnieć –
mówię. Sen się rozmył, zanikając coraz bardziej z każdym zakrętem jej dłoni na
nagiej skórze pomiędzy moimi łopatkami.
Pozwalam jej się przytulać przez parę minut, nim się
uwalniam.
- Przyniosłam ci śniadanie – mówi, wycierając nos rękawem
mojej bluzy, którą ma na sobie. – Przepraszam – uśmiecha się nieśmiało,
trzymając przede mną pokryty mazią mankiet.
Nie mogę się powstrzymać przed roześmianiem. Mój koszmar
został zapomniany.
- Były już gorsze rzeczy na tej bluzie – zadziornie przypominam
jej, starając się ją rozśmieszyć. Moje myśli wracają do momentu, gdy
skonsumowała mnie w mieszkaniu, gdy miałem na sobie rzeczoną bluzę, i zrobiło
się trochę bałaganu.
Jej policzki rumienią się, a ja sięgam do leżącej obok niej
tacy z jedzeniem. Zapełniła ją stosami różnych typów chleba, owoców, serów i
nawet małym pudełkiem płatków śniadaniowych.
- Musiałam walczyć o nie ze starą kobietą – uśmiecha się
szeroko, wskazując na płatki.
- Nie zrobiłaś czegoś takiego – drażnię się z nią, gdy
wkłada do ust winogrono.
- Ale zrobiłabym – przyznaje.
Nastrój zmienił się drastycznie odkąd przybyliśmy tutaj w
środku nocy.
- Zmieniłaś bilety? – pytam ją, wdzierając się do pudełka
płatków, nie trudząc się, by umieścić je w miseczce.
- Chciałam o tym z tobą porozmawiać – jej głos zniża się.
Nie zmieniła biletów. Wzdycham i czekam, aż skończy. – Rozmawiałam wczoraj w
nocy, cóż, dziś rano, z Christianem.
- Co? Czemu? Powiedziałem ci – zrywam się na równe nogi,
wysypując płatki na tacę.
- Wiem, że powiedziałeś, ale po prostu mnie wysłuchaj –
błaga.
- Dobrze – siadam z powrotem na łóżku i oczekuję wyjaśnień.
- Powiedział, że bardzo mu przykro i że musi ci to wszystko
wyjaśnić. Rozumiem, jeśli nie chcesz tego słuchać. Jeśli nie chcesz rozmawiać z
żadnym z nich, otworzę internet i w tej chwili zmienię bilety, chciałam ci
tylko najpierw wyłożyć tę możliwość. Wiem, że ci na nim zależy – jej szare oczy
zaczynają się ponownie szklić.
- Nie zależy – zapewniam ją.
- Chcesz, żebym je zmieniła? – pyta.
- Tak – odpowiadam jej. Marszczy brwi i schyla się, aby
wziąć ze stolika nocnego mój laptop. – Co jeszcze powiedział? – pytam z
wahaniem. To nie ma znaczenia, ale ciekawi mnie.
- Ślub wciąż jest aktualny – informuje mnie. Co do cholery?!
– Powiedział jeszcze, że zamierza wszystko wyznać Kimberly i że kocha ją
bardziej niż własne życie – dolna warga Tessy zaczyna drżeć na wspomnienie jej
zdradzonej przyjaciółki.
- W takim razie Robin jest cholernie głupi. Może jego
miejsce rzeczywiście jest przy mojej mamie, po wszystkim.
- Nie wiem, co pchnęło go do tak szybkiego przebaczenia jej,
ale zrobił to – Tessa zatrzymuje się, aby ocenić mój nastrój. – Christian
poprosił mnie, abym zmusiła cię przynajmniej do pożegnania się z matką nim
wyjedziemy. Wie, że nie pojawisz się na ślubie, ale chce, żebyś się z nią
pożegnał – szybko wyrzuca z siebie słowa.
- Nie, cholera! Nie ma, kurwa, mowy. Ubieram się i wynosimy
się z tej chujni – macham ręką po zbyt drogim pokoju hotelowym.
- Okej – zgadza się.
To było łatwe. Zbyt łatwe.
- Co masz na myśli przez 'okej'? – pytam.
- Nic. Mam na myśli, po prostu, okej. Rozumiem, jeśli nie
chcesz tego robić – wzrusza ramionami i zakłada swoje zmierzwione włosy za
uszy.
- Naprawdę?
- Tak – uśmiecha się słabo. – Wiem, że czasem jestem dla
ciebie sroga, ale w tym będę cię wspierać. Twoje zachowanie jest w zupełności
uzasadnione.
- Okej – mówię. Ulżyło mi bardziej niż trochę. Myślałem, że
będzie się ze mną kłócić i nawet zmusi mnie do pójścia na ślub. – Nie mogę się
doczekać, aż wrócimy – rozcieram palcami skronie.
- Tak, ja też – odpowiada cicho Tessa. Gdzie, do cholery,
ona będzie mieszkać? Po tym, co się tutaj stało, nie może po prostu wrócić do
domu Vance’a, ale też nie pojedzie ze mną do Pullman. Nie wiem, co zrobi, ale
wiem, że chcę oderwać pierdoloną głowę Vance’a od reszty jego ciała za to, że
wszystko jej pokomplikował.
Żałuję, że nie mogę jej zdobyć pracy ze mną w Bolthouse, ale
to niemożliwe. Ona nie jest jeszcze studentką drugiego roku, a płatne staże w
towarzystwach wydawniczych nie przychodzą codziennie, nawet dla absolwentów.
Nie ma sposobu, że dostanie kolejny, zwłaszcza w Seattle, nie zanim będzie
wyżej na studiach, lub nawet je ukończy.
Odbieram laptopa z jej rąk, aby ukończyć operację zmiany
naszych biletów. Nie powinienem był się nawet zgadzać na przyjazd. Vance
nagabywał mnie, żebym ją tutaj zabrał, tylko po to, by zrujnować cały pieprzony
weekend.
- Muszę tylko wziąć rzeczy z łazienki i możemy jechać na
lotnisko – mówi Tessa, wkładając moje
brudne ubrania do wierzchniej kieszeni walizki. Pokonany wyraz jawi się na jej
twarzy, a jej brwi są skupione razem. Chcę zdmuchnąć głęboką linię zmartwienia
pomiędzy nimi. Nienawidzę sposobu, w jaki jej ramiona są spuszczone i wiem bez wątpienia,
że dźwigają one ciężar wszystkich moich przejść. Kocham Tessę i kocham jej
współczucie. Chciałbym tylko, żeby nie nosiła oprócz swoich problemów jeszcze
moich. Mogę je sam wziąć na swoje barki.
- Wszystko w porządku? – pytam ją. Podnosi głowę i przykleja
najbardziej nieupewniający uśmiech na twarz.
- Tak, a u ciebie? – dopytuje. Jej zmartwiony grymas się
pogłębia.
- Nie, jeśli u ciebie nie. Tesso, nie martw się o mnie.
- Nie martwię – kłamie.
- Tess – przechodzę przez pokój i staję przed nią,
zabierając koszulkę z jej dłoni. Przed chwilą obserwowałem, jak składa ją
przynajmniej dziesięć razy w ciągu ostatnich dwóch minut. – Wszystko ze mną w
porządku, okej? Wciąż jestem wkurzony i w ogóle, ale wiem, że jesteś zmartwiona,
że stracę panowanie nad sobą. Nie zrobię tego – spoglądam na swoje poobijane
kłykcie. – Cóż, nie znowu – poprawiam się z malutkim uśmiechem.
- Wiem. To po prostu dlatego, że kontrolowałeś swój gniew
tak dobrze i nie chcę, aby cokolwiek zagrażało temu postępowi.
- Wiem – przeczesuję dłonią włosy i próbuję myśleć jasno,
nie uwzględniając wściekłości.
- Jestem z ciebie naprawdę dumna, nawet teraz, za to, jak to
zniosłeś. To Christian cię zaatakował – mówi.
- Chodź tu – wyciągam ramiona, a ona z wdzięcznie wpasowuje
się w nie, czule wtulając swoją głowę w moją klatkę piersiową. – Nawet, gdyby
on mnie nie sprowokował, bójka i tak by się wydarzyła. Wiem, że zrobiłbym
pierwszy ruch, gdyby to nie był on – wyznaję jej. Moje dłonie przemieszczają
się pod jej koszulką, a ona wzdryga się, czując mój zimny dotyk na ciepłej
skórze swoich pleców.
- Wiem – przytakuje.
- Skoro ma cię nie być do środy, zostaniemy w domu mojego
ojca, nim... – przerywają mi wibracje telefonu. Dwie pary oczu kierują się na stół.
- Ja nie odbiorę – obiecuje.
Puszczam Tessę i biorę ze stolika jej telefon. Patrząc na
nazwę, biorę głęboki oddech, po czym odbieram.
- Przestań, do cholery, naciskać na Tessę. Jeśli chcesz
porozmawiać ze mną, to zadzwoń do mnie. Nie wciągaj jej w to gówno – mówię, nim
on zdąża choćby się przywitać.
- Dzwoniłem do ciebie, wyłączyłeś swój telefon – mówi Christian.
- A jak myślisz dlaczego to zrobiłem? – fukam. – Gdybym chciał
z tobą pogadać, zrobiłbym to, ale skoro nie chcę, przestań mi, kurwa, zawracać
głowę.
- Harry, wiem, że jesteś wkurwiony, ale musimy o tym
porozmawiać.
- Nie ma o czym gadać! – krzyczę. Tessa zmartwionymi oczami
obserwuje jak próbuję kontrolować swój temperament.
- Ależ jest, jest wiele do obgadania. Wszystko, o co proszę,
to piętnaście minut – wyprasza.
- Dlaczego powinienem ci je dać?
- Ponieważ wiem, że czujesz się zdradzony i chcę się
wytłumaczyć. Jesteś ważny dla mnie i dla twojej mamy – stwierdza.
- Więc teraz wy dwoje jesteście jakąś zjednoczoną koalicją
przeciwko mnie? Odpieprz się – drżą mi dłonie.
- Możesz się zachowywać, jakby nie obchodziło cię żadne z
nas, ale twój gniew spowodowany tym wszystkim pokazuje, że cię, do cholery,
obchodzi.
- Nie mogłoby mnie, kurwa, mniej obchodzić każde z was! – odsuwam
telefon od ucha i powstrzymuję się przed zmiażdżeniem go na kawałki o ścianę.
- Piętnaście minut – powtarza. – Do ślubu jest jeszcze kilka
godzin. Wszyscy faceci spotykają się na lunch w barze Gabriel. Powinieneś się
tam ze mną zobaczyć.
- Chcesz, żebym spotkał się z tobą w barze? Jesteś, kurwa,
głupi?! – drink w tym momencie brzmi nieźle, palenie ostrej whiskey na moim
języku…
- Nie żeby pić, tylko porozmawiać. Miejsce publiczne będzie
dla nas lepsze na spotkanie z oczywistych powodów. Jeśli chcesz, możemy się
spotkać gdzieś indziej – wzdycha.
- Nie, u Gabriela będzie dobrze – zgadzam się. Oczy Tessy
rozszerzają się, ewidentnie zbite z tropu moją nagłą zmianą zdania. To nie
sentyment sprawia, że chcę się z nim spotkać. To czysta ciekawość. On
zaświadcza, że jest wyjaśnienie na to wszystko, a ja chcę je usłyszeć. W
przeciwnym razie, mój ledwie istniejący związek z mamą całkowicie zniknie.
- Okej – widzę, że nie oczekiwał mojej zgody. – Widzimy się
tam o pierwszej, teraz jest południe.
- Pewnie – ucinam. Nie wiem, jak to małe spotkanko ma szansę
na zostanie pozbawionym przemocy.
- Powinieneś podrzucić Tessę do Heath, tam będą Kim i Smith.
To tylko kilka mil od Gabriela, a Kimberly naprawdę przydałaby się teraz
przyjaciółka – ignoruję oczywisty wstyd i poczucie winy w jego głosie.
Pierdolony dupek.
- Tessa pojedzie ze mną – oznajmiam.
- Czy naprawdę chcesz ją znowu wciągać w potencjalnie
agresywną sytuację? – pyta. Tak, chcę. Nie, nie chcę. Nie chcę być daleko od
niej, ale ona widziała już wystarczająco dużo przemocy z mojej strony, żeby
wystarczyło jej na całe życie.
- Mówisz to tylko dla tego, że chcesz żeby pocieszała twoją
narzeczoną po tym, jak ty ją kurewsko zdradziłeś – warczę.
- Nie – pauzuje Vance. – Chcę tylko porozmawiać z tobą na
osobności i nie sądzę, aby dobrą decyzją było mieć obecną którąkolwiek z kobiet.
- Dobra. Spotkam się z tobą za jebaną godzinę – odkładam telefon
i odwracam się do Tessy. – Chce, żebyś wyszła z Kim, kiedy my będziemy
rozmawiać.
- Ona wie? – pyta cicho Tess.
- Tak myślę.
- Jesteś pewien, że chcesz się z nim zobaczyć? Nie chcę,
żebyś się czuł, jakbyś musiał to zrobić.
- A myślisz, że powinienem?
- Tak – potwierdza.
- Więc to zrobię – oświadczam, krążąc po pokoju. Tessa
wstaje z łóżka i oplata rękami moją talię.
- Kocham cię tak bardzo – mówi w moją nagą pierś.
- Kocham cię – nigdy nie zmęczę się brzmieniem tych słów. –
Ubierz się, musimy wyjść za mniej niż godzinę.
***
Kiedy ona wychodzi z łazienki, prawie zachłystuję się
własnym oddechem.
- Kurwa – przecinam pokój trzema susami.
- Czy to wygląda w porządku? – pyta, powoli się obracając w
koło.
- Och, tak – dławię się. W porządku? Czy ona jest, kurwa,
szalona? Biała sukienka, którą nosiła na ślubie mojego ojca wygląda teraz na
niej nawet lepiej niż wtedy.
- Ledwo to zapięłam – uśmiecha się zażenowana. Obraca się,
podnosi włosy z pleców i pyta – Możesz dopiąć resztę?
Kocham to, że widziałem każdy centymetr jej skóry setki
razy, a jej policzki wciąż się rumienią, zachowując nieco niewinności. Nie
skaziłem jej całkowicie.
- Zmieniłeś zdanie? Nie chcę, żebyś czuł się niekomfortowo –
głos Tessy jest miękki.
- Tak, jestem pewien. Daję mu tylko piętnaście minut, żebym
mógł posłuchać jakiegokolwiek szitu, który chce mi wcisnąć, i to tyle –
wzdycham. Na pewno nie chcę jechać gdziekolwiek poza pieprzonym lotniskiem, ale
po zobaczeniu jej wyrazu twarzy, gdy przepakowała tę walizkę, musiałem zrobić
przynajmniej to, nie tylko dla niej, ale również dla siebie.
- Wyglądam przy tobie jak rąbany menel – oświadczam jej, a
ona obdarza mnie uśmiechem, przemierzając oczami moją twarz i ciało.
- Proszę cię! –
śmieje się. Spoglądam w dół, na swoją czarną koszulę i porwane jeansy.- Mogłeś
się ogolić – uśmiecha się. Mogę powiedzieć, że jest zdenerwowana i próbuje
poprawić nastrój. Ja nie mógłbym być dalszy zdenerwowaniu, chcę tylko zakończyć
to gówno.
- Podoba ci się to – chwytam jej dłoń i ocieram ją o
kilkudniowy zarost na mojej szczęce. – Szczególnie pomiędzy twoimi nogami - unoszę jej dłoń do ust i składam pocałunek
na koniuszkach jej palców. Ona odsuwa dłoń, kiedy zaciskam wargi wkoło jej
palca wskazującego i przytykam do mojej klatki piersiowej.
- Nigdy nie przestajesz – filuternie karci mnie i, na
chwilę, zapominam o tym całym gównie.
- Nie, i nigdy nie przestanę – wyciągam ręce i ściskam
obiema dłońmi jej pupę, na co ona skamle.
Droga do parku nadszarpuje nerwy. Tessa na siedzeniu
pasażera skubie swoje pomalowane paznokcie, gapiąc się przez okno.
- A co jeśli on jej nie powiedział? Ja powinnam? – nareszcie
przemawia, kiedy przebywam bramę. Poza jej zmartwieniem, obserwuję jak jej oczy
ogarniają malowniczy krajobraz Hampstead Heath. – Wow – wyrywa jej się. Brzmi
przy tym na wiele lat młodszą.
- Wiedziałem, że spodoba ci się to miejsce – mówię.
- Jest piękne. Jak to może być w środku Londynu? – wgapia się
w nietknięty teren, jedno z nielicznych w mieście miejsc, które nie zostały
zanieczyszczone smogiem i obrzydzone przez korporacje.
- Tutaj jest – jadę powoli obok blondynki siedzącej na
ławce. Smith siedzi na innej ławce, około pięć metrów dalej, z częścią
zabawkowego pociągu na kolanach. Ten mały chłopiec jest taki dziwny.
- Jeśli będziesz potrzebowała czegokolwiek, proszę, zadzwoń
do mnie. Znajdę drogę do ciebie – obiecuje Tessa nim wychodzi z samochodu.
- To samo odnosi się do ciebie – delikatnie przeciągam ją
przez skrzynię biegów, aby ją pocałować. – Mam na myśli, że jeśli coś pójdzie
źle, natychmiast do mnie zadzwoń – mówię jej.
- Jestem bardziej zmartwiona o ciebie – szepcze w moje usta.
- Dam sobie radę. A teraz idź powiedzieć swojej przyjaciółce
jak wielką kupą gnoju jest jej narzeczony – całuję ją ponownie. Ona wzdryga
się, ale nic nie mówi, kiedy wychodzi z samochodu i przechodzi przez trawę do
Kimberly.
Tessa’s POV:
Próbuję zebrać myśli, kiedy idę przez trawnik do Kimberly.
Nie wiem, co mam jej powiedzieć i jestem przerażona, że ona może nie być
świadoma tego, co stało się poprzedniej nocy. Nie chcę być tą, która ją
powiadomi, to jest na barkach Christiana, ale nie sądzę, że mam w sobie tyle
siły, aby udawać jakby nic się nie stało, jeśli ona nie wie.
Moje pytanie natychmiast otrzymuje odpowiedź, kiedy obraca
się do mnie twarzą. Jej oczy, chociaż mocno pokryte cieniem, są spuchnięte i
smutne.
- Tak mi przykro – mówię. Siadam obok niej na kamiennej
ławce, a ona zarzuca mi ręce na szyję.
- Płakałabym, ale boję się, że zupełnie wyschłam – próbuje wymusić
uśmiech, który nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się w jej oczach.
- Nie wiem, co powiedzieć – przyznaję, patrząc na Smitha,
który, na szczęście, nie może nas usłyszeć.
- Cóż, możesz zacząć od pomagania mi w planowaniu podwójnego
morderstwa – Kimberly zbiera swoje sięgające ramion włosy i przegarnia je na
jedną stronę.
- Mogę się na to zgodzić – na pół się śmieję. Chciałabym
mieć przynajmniej połowę siły Kimberly.
- Dobrze – uśmiecha się i ściska moją dłoń pomiędzy swoimi. –
Wyglądasz dzisiaj naprawdę gorąco – komplementuje mnie.
- Dziękuję. Ty wyglądasz pięknie – mówię. Jej bladoniebieska
sukienka z koralikami błyszczy w świetle słonecznym.
- Wybierasz się na ślub? – pyta.
- Nie, po prostu chciałam wyglądać lepiej, niż się czuję –
odpowiadam. – A ty, wybierasz się na ślub?
- Tak – wzdycha. – Nie wiem, co zrobię po ślubie, ale nie
chcę niepokoić Smitha. Jest mądrym chłopcem, a ja nie chcę mieszać go w nic, co
się dzieje – jej oczy skupiają się na małym chłopcu i jego pociągu. - Poza tym,
zdzirowata dupa Sashy przyjechała tu z Maxem, będę skończona, jeśli dam jej
powód do plotek.
- Sasha przyleciała tu z Maxem? Co z Denise i Lillian? – Max
definitywnie nie zna granic.
- Dokładnie to powiedziałam! Ona nie ma wstydu, przebywa całą
drogę z żonatym mężczyzną do Anglii na ślub. Powinnam ją zbić na jebane kwaśne
jabłko, żeby rozładować część tego gniewu – pręży się Kimberly. Nie potrafię
wyobrazić sobie bólu, jaki musi teraz odczuwać i podziwiam sposób, w jaki się
trzyma.
- Czy ty… nie chcę się wścibiać, ale…
- Tesso, jedyna rzecz, którą ja robię, to wścibianie się, ty
też możesz – stwierdza z ciepłym uśmiechem.
- Zamierzasz z nim zostać? Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać,
to nie musimy.
- Chcę o tym rozmawiać. Muszę o tym porozmawiać, bo w
przeciwnym wypadku obawiam się, że nie będę w stanie pozostać tak wściekła, jak
jestem – zaciska zęby. – Nie wiem, czy z nim zostanę. Kocham go, Tesso – ponownie
spogląda na Smitha. – I kocham tego małego chłopca, nawet jeśli on rozmawia ze
mną tylko raz w tygodniu – słaby śmiech wydostaje się spomiędzy jej
pomalowanych ust. – Chciałabym móc powiedzieć, że jestem tym zaskoczona, ale szczerze,
nie jestem.
- Dlaczego nie jesteś? – pytam bez namysłu.
- Oni mają historię, długą i głęboką historię, z którą nie
jestem pewna, czy mogę konkurować – ból napełnia jej głos, a ja powstrzymuję
swoje łzy.
- Historię?
- Tak. Powiem ci coś, z czym Christian powiedział mi, abym
poczekała, zanim może powiedzieć Harry’emu, ale myślę, że teraz powinnaś
wiedzieć.
Harry’s POV:
U Gabriela to pretensjonalny bar ulokowany pośrodku
najzamożniejszej dzielnicy w Hampstead. Oczywiście, że on chciałby się tu ze
mną spotkać. Parkuję wypożyczone auto i podchodzę do drzwi. Gdy wchodzę do
sztywnego lokalu, moje oczy skanują pomieszczenie. Przy okrągłym stoliku w rogu
usadowieni są Christian, Robin, Max i ta blondyna. Dlaczego, do cholery, ona tu
jest? I tym bardziej, dlaczego Robin siedzi koło Vance’a, jak gdyby on prawie
nie pieprzył się z jego narzeczoną mniej niż dwanaście godzin temu?
Wszyscy w pomieszczeniu mają na sobie pieprzony krawat,
oprócz mnie. Mam nadzieję, że zostawiam za sobą brudne ślady. Hostessa próbuje
coś do mnie mówić, kiedy koło niej przechodzę, ale zlewam ją.
- Harry, jak miło cię widzieć – pierwszy wstaje Max i
wyciąga rękę na powitanie. Ignoruję go.
- Chciałeś porozmawiać. Porozmawiajmy – konkretyzuję
Christianowi, kiedy docieram do stolika. On podnosi swoją napełnioną po brzegi
alkoholem szklankę do ust i wypija ją jednym haustem, po czym wstaje.
Oczy Robina pozostają skupione na stoliku i wiele siły
kosztuje mnie, by nie powiedzieć mu, jak kurewsko jest głupi. Zawsze był cichym
człowiekiem, niezawodnym sąsiadem, od którego moja mama zawsze nachodziła, żeby
pożyczyć mleko lub jajka, kiedy jej zabrakło.
- Jak twoja podróż do tej pory? – wybrzmiewa głos Stacey.
Patrzę na nią, osłupiony, że mogła w ogóle do mnie zagadać w tym momencie.
- Gdzie twoja żona? – gapię się na Maxa. Obok niego, uśmiech
Stacey znika z jej przesadnie poprawionej twarzy.
- Harry – Christian odważa się próbować mnie przymknąć.
- Odpierdol się – warczę na niego. On zrywa się na równe
nogi. – Jestem pewien, że ona tęskni za nim, gdy on tu paraduje sobie ze zdzi…
- Wystarczy – przerywa mi głos Christiana, który delikatnie
chwyta mnie za rękę, aby odciągnąć mnie od tego stołu.
- Nie mów mi, że, do cholery, wystarczy – wyrywam rękę z
jego uścisku.
- Tak się nie powinno traktować swojego ojca, prawda? – głos
Stacey przebija się jak przecinak przez moją rosnącą wściekłość.
- Co?! – jak ona jest kurewsko głupia? Mój ojciec został w
Waszyngtonie.
- Słyszałeś mnie. Naprawdę powinieneś traktować swojego ojca
z większym szacunkiem – jej uśmiech rośnie.
- Sasha! – Max agresywnie ściska jej chudą rękę, prawie
zmuszając ją do wstania.
- Ups, miałam tego nie mówić? – jej śmiech dźwięczy w barze.
Ona jest pieprzoną idiotką.
Zdezorientowany, patrzę na Robina, któremu wszystkie kolory
odpłynęły z okrągłej twarzy. Wygląda, jakby miał zemdleć w każdej chwili. Mój
umysł zaczyna zmieniać tory, więc spoglądam na Vance’a, który jest równie blady
i drepcze w tę i we w tę. Dlaczego robią taką drakę o jakąś przypadkową bzdurę
rzuconą przez durną dziwkę?!
- Ty, zamknij się, w tej chwili – Max wyciąga kobietę zza
stołu i ciągnie ją przez bar.
- Ona nie miała… - przeczesuje palcami włosy. – Ja zamierzałem…
- zaciska pięści.
Ona nie miała co? Robić jakiegoś głupiego komentarza o
Christianie, będącym moim ojcem, kiedy moim ojcem oczywiście jest…
Patrzę na spanikowanego mężczyznę stojącego przede mną, z
płonącymi zielonymi oczami i rozszalałymi palcami przeczesującymi włosy.
Zajmuje mi chwilę, aby uświadomić sobie, że moje dłonie wykonują dokładnie tę
samą czynność.
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
jeju... ale się porobiło !!! nawet nie wiem co mam powiedzieć .... Rozdział jest cudowny jestem totalnie zaskoczona tym wszystkim ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJa pierdo*le ! Czekam nn <3 Ale się dzieje ! :D
OdpowiedzUsuńWow. Takiego obrotu spraw na pewno się nie spodziewałam. :)
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE AIJDOAIDHNOAKJN DLKAMDS
OdpowiedzUsuńOmg przepraszam ale co to jest?!! Ojciec co? Moje imie w rozdziale omg ale niw moge bo jak on moze byc jego ojcem co tu sie dzieje ja pierdole nie chce musze czytac nie wiem co powiedziec brak mi slow to Harry ma brata nie kurwa to brzmi dziwnie koniec
OdpowiedzUsuńŻaden brat... Christian okaże się ojcem Harrego ;-;
UsuńO mój boże! Nie wierze w to! To jest niemożliwe! Ale teraz dużo się dzieje :o Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
Usuńraczej chodzi o to ,że jest bratem Smitha czytaj ze zrozumieniem zanim coś skomentujesz pozdro
UsuńKochana przeczytaj końcówkę co Sasha mówi.
UsuńEjjj w sumie masz rację.
Bo Smith to dziecko Christiana i Hazzy. O kuffa
,,Bo Smith to dziecko Christiana i Hazzy '':o Nie wiedziałam o matko hahahahha nie no żartuje xo ale się teraz porobiło :000
UsuńA Liam nie jest bratem Harry'ego
UsuńO. My. Fucking. Godness.
OdpowiedzUsuńTyle mam do powiedzenia O.O
Wiem, ze glupio to zabrzmi, ale... czy christian nie mial niebieskich oczu?
OdpowiedzUsuńMnie bardziej zastanawia jak w pierwszej czesci Tessa poznala Kena to byla w szoku jak bardzo Harry do niego jest podobny. Te same oczy, wlosy, rysy twarzy, ruchy a tu nagle ze co? Troche autorka chyba sie pomieszala juz w tym opowiadaniu ;d
UsuńDokładnie o tym samym pomyślałam :o
Usuńnic jej sie nie pomylilo. Dslsze rozdzialy pokaza
UsuńA poza tym blogerka tylko tlumaczy te ksiazke wiec nie bylo szans aby ona sie pomylila 😊
Usuńłał biedny
OdpowiedzUsuńO cholera?
OdpowiedzUsuńDzięki :*
OdpowiedzUsuńO kurwa. Płacze. Ale się porobiło. Woho
OdpowiedzUsuńŁo kurwa.Akcja jak w modzie na sukces
OdpowiedzUsuńO ja pieprze. Jakie ekszyn :D czekam na wiecej !!!
OdpowiedzUsuńczytam after od pewnego czasu ... ale to jest ifjgoirhgirhokdrjer co ?? jak to mozliwe !! ?? :0
OdpowiedzUsuń(:
OdpowiedzUsuńHmm... Przecież to było do przewidzenia... sygnały pojawiały się już w drugiej części, a już na pewno w poprzednim rozdziale :)
OdpowiedzUsuńCo do cholery?
OdpowiedzUsuńWcześniej coś podejrzewałam, ale teraz nie wierzę, że to prawda ;ooo
OdpowiedzUsuńZaczyna się robić coraz to ciekawiej :D
Dziękuję za tłumaczenie ;*
o Matko, nigdy bym nie wpadła na takie coś.... o Matko.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńKurwa, że co przepraszam?! CHRISTIAN JEGO OJCEM?!?!?!?!?! TO SIE NIE TRZYMA KUPY!!!!
OdpowiedzUsuńJa nie mogę.. Dwa rozdziały na raz.. Tyle emocji.. Dlaczego wczesniej na to nie wpadłam?!
OdpowiedzUsuńWkoncu! Czekalam na ten moment. Harry kochanie...
OdpowiedzUsuń@middleofmyworld
Vance ojcem Harrego ?!
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam ;o
Ciekawe czy teraz im wybaczy, czy pójdzie na ślub matki , a Kim zostanie z Vancem
Za dużo jak na moja główe chyba xd
Super rozdział :)
Zycze weny i do nastepnego :* <3
Super.
OdpowiedzUsuńŁał... Tego się nie spodziewałam. Vance ojcem Harrego? WTF? Jak to możliwe? Nie mogę się już doczekać następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńA ja mam pytanie co do 4 tomu. Mianowicie, czy będzie on tutaj przetłumaczony? Jeśli tak, to kiedy można się tego spodziewać?
OdpowiedzUsuńpowtarzałam już wielokrotnie, że nie ma 4 części fanfiction. będzie tylko 4 tom książki.
UsuńCo , Jak !?
OdpowiedzUsuńJa nie wierzę
OdpowiedzUsuńJezu nie spodziewałam sie takie obrotu sprawy XD nie moge sie doczekac nastepnego jeju *o*
OdpowiedzUsuńo! MÓJ! PIEPRZONY! BOŻE!~SERIOOOOO?!!??!!??!!
OdpowiedzUsuńO BOŻE! Ale jazda, teraz to ff zaczyna przypominać jakiś popieprzony serial ale podoba mi się to.
OdpowiedzUsuńDziękuję za rozdział, czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na następny :)
No to się porobiło 😀
OdpowiedzUsuńJaki szok.. Masakra
OdpowiedzUsuńO jejuu ale się porobiło...
OdpowiedzUsuńtakie niespodzianki na dzień dziecka to ja lubie! :) ale nie spodziewałam się, że Vance ojcem Harryego? Jak, kiedy, gdzie, dlaczego?
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤❤ tak też myślałam, że to ich nie usprawiedliwia, że takie rzeczy przed ślubem mogą robić i dwie osoby zdradzać. Zaczyna się z tego robić Moda na Sukces, każdy z każdym, masakra.... Ale i tak czekam na nexta ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTak myślałam.. Po tym jak ze swoim małym "bratem" miał świetny kontakt i jak są do siebie podobni.. :)
OdpowiedzUsuńO mój boże zatkalo mnie i nie wiem co napisać...ale się porobilo
OdpowiedzUsuńO matko!!! Jakie zaskoczenie!!! Kochaam!!
OdpowiedzUsuńWow , jestem mega zdziwiona ! ;ooooo powoli zaczynam coraz bardziej nie rozumieć tej książki o.o to wszystko jest tak pojebane i powalone , że trudno nie być głupim czytając to xd. Jednak ja lubię być głupia więc będe czytać dalej xd czekam na następny rozdział ;* ❤ + oczywiście jak zwykle bosko i perfekcyjnie przetłumaczone ❤
OdpowiedzUsuńTak wlasnie myslalam ;) dzieki za tlumaczenie, do nastepnego ;))
OdpowiedzUsuńKiedy już myślę sobie, że będzie lepiej, wszystko się ułoży, Prawie że sielanka, a tu nagle... Bomba. Aż mam ciarki kiedy pomyślę co zrobi Harry.
OdpowiedzUsuńWieeeeedziaaaaaałaaam!!
OdpowiedzUsuńNo nie wierze ale się porobiło! Czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńWcześniej się tego nie spodziewałam, ale w momencie gdy przeczytałam opis snu Harry'ego to wiedziałam, że tak będzie <3
OdpowiedzUsuńNo to sie bedzie dzialo!!!!
OdpowiedzUsuń@blanka1499
Omg :o że coo?
OdpowiedzUsuńŚwietny x
Vance ojcem Harry'ego?!? Czy to jest jakiś pieprzony żart??? :o
OdpowiedzUsuńWhat the hell ?!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
O boziu, coraz więcej nowych faktów :( Oby kolejny rozdział był szybciutko.
OdpowiedzUsuńDzięki za tłumaczenie <3
O kurwa
OdpowiedzUsuńŚwietny :-)
OdpowiedzUsuńTak, jak już ktoś wcześniej napisał , przecież podobno Harry i Ken są jak dwie krople wody - identyczni. Bynajmniej tak twierdzi Tessa. To już chyba wiadomo dlaczego Ken popadł w alkoholizm i tłukł i Hazze i Anne , Załamał się tym , że żona go zdradziła . O ile on sam wie ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście nie oskarżam Cię Angie , bo ty tylko tłumaczysz i nie masz zbyt dużego wpływu na treść ;) Możesz tylko użyć innego słowa , ale treść napisał ktoś inny i błąd nie jest z Twojej winy ;)
Oczywiście czekam na next.
Panna Domka
ojeju jak to mozliwe?!
OdpowiedzUsuńnajlepszy rozdzial!
OdpowiedzUsuńSzczerze to sie uklada w jedna calosc Harry kiedys mowil ze po odejsciu Kena Vence bardzo im pomagal i ze sie przyjaznil z jego matka juz na studiach pewnie mieli kiedys romans xd
OdpowiedzUsuńJejku ale sie porobilo. Xx
OdpowiedzUsuńWHAT DA FUCK?????????? OMG
OdpowiedzUsuńże co?!?! o.O
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale muszę: JA PIERDOLĘ!!!!!
OdpowiedzUsuńCo sie stało z askiem?
OdpowiedzUsuńGapa ze mnie i dopiero teraz spojrzałam na informację po lewej stronie :)
UsuńJa pitole :O
OdpowiedzUsuńCoś tak czułam! To dopiero jaja!
OdpowiedzUsuńZamówiłam książkę i przeczytałam ten rozdział. Byłam pewna, że ta scena jest gdzieś w środku czy jakoś tak. W trzecim Afterze (książce) są 143 rozdziały i ten jest ostatnim. Jestem skołowana...
OdpowiedzUsuńTak się domyślałam że rozkręci się akcja, ale i tak nadal jestem zszokowana
OdpowiedzUsuńale o co chodzi ??
OdpowiedzUsuń