piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 273.

Soundtrack do rozdziału:


• John Legend - This Time
• Little Mix - These Four Walls
• Adele - Turning Tables 


Harry’s POV:

Jej krzyki wypełniają moje uszy, moja pusta klatka piersiowa i nareszcie spokój, gdzieś w środku, którego nie byłem pewien, czy będę mógł jeszcze kiedykolwiek zaznać. Tylko ona potrafi, zawsze będzie potrafiła.
- Co ty tu robisz? – Noah skacze na nogi i próbuje stanąć pomiędzy mną a małym łóżkiem jak jakiś pierdolony biały rycerz wyznaczony, by ją bronić... przede mną? Nadal krzyczy, dlaczego ona krzyczy?
- Tessa, proszę – nie jestem pewien, o co ją proszę, ale jej krzyki zamieniają się w kaszel, a jej kaszel zamienia się w szlochanie, a jej szlochanie zamienia się w dławiący odgłos, z którym nie umiem sobie poradzić. Biorę ostrożny krok w jej kierunku i wreszcie łapie oddech.
- Tess, chcesz go tutaj? – pyta ją Noah. Jej nawiedzone oczy nadal spoczywają na mnie, wypalając we mnie dziurę, którą tylko ona może zapełnić. To zabiera każdą uncję samokontroli, by ignorować fakt, że on tu jest i naprawdę przegina.
- Daj jej wody! – mówię jej mamie. Ignoruje mnie. Nie opuszczam pokoju.
Głowa Tessy porusza się szybko tam i z powrotem, zaprzeczając mi, wzywając swojego obrońcę.
- Ona nie wie czego chce! Spójrz na nią! – wymachuje rękami w górze i ignoruję pomalowane paznokcie Carol wbijające się w moje ramię. Postradała zmysły, jeśli myśli, że gdzieś sobie pójdę, czy ona nie wie, że nie może trzymać mnie z daleka od Tessy?
Tylko ja mogę o tym decydować.
- Ona nie chce cię widzieć i najlepiej by było jakbyś wyszedł – Noah staje przede mną. Nie obchodzi mnie to, że wydaje się, że jego rozmiar i mięśnie się zwiększyły od ostatniego czasu, kiedy go widziałem, jest niczym w porównaniu do mnie. Za niedługo się nauczy dlaczego ludzie nie przeszkadzają, by nawet próbować stanąć pomiędzy Tessą i mną, oni wiedzą, i on też będzie wiedział.
- Nigdzie nie idę – obracam się do Tessy. Nadal kaszle i wydaje się, że nikogo to nie obchodzi. – Może ktoś jej dać tej cholernej wody?! – krzyczę przez mały pokój i hałas odbija się od ściany do ściany. Tessa skomli i przykłada swoje kolana do klatki piersiowej.
Wiem, że cierpi i wiem, że nie powinienem tutaj być, ale wiem także, że jej mama i Noah nigdy nie mogliby być tutaj szczerze dla niej. Znam Tessę lepiej, niż ich dwójka razem wzięta i nigdy jej takiej nie widziałem, z pewnością żadne z nich nie będzie miało pojęcia, co z nią zrobić, jak jest w takim stanie.
- Zadzwonię po policję, jeśli nie wyjdziesz, Harry. Nie wiem, co tym razem zrobiłeś, ale mam tego dość i nie ma tu dla ciebie miejsca. Nigdy go dla ciebie nie było i nigdy nie będzie – głos Carol jest niski i grożący, ale nie obchodzi mnie to.
Ignoruje tych dwóch intruzów i siadam na skraju łóżka Tessy z dzieciństwa. Ku mojemu przerażeniu, znowu szybko się przemieszcza, tym razem używając jej rąk zza pleców, i upada na podłogę. W sekundę wstaję na nogi, by podnieść ją na moje ramiona. Głos jaki wydaje, kiedy moja skóra styka się z jej, jest nawet gorszy niż jej przerażające krzyki, które wydobywały się z niej minuty temu.
- Zostaw mnie! – złamany krzyk opuszcza jej suche usta i tnie na plastry moją klatkę piersiową. Jej małe dłonie walą w moją klatkę i wbijają paznokcie w moje ramiona, próbując się wydostać.
Tak bardzo jak zabija mnie jej widok, tak zdesperowanej, by się ode mnie uwolnić, jestem szczerze szczęśliwy, widząc jej jakąkolwiek reakcję. Nic nie mówiąca Tessa była dla mnie najgorsza i jej mama powinna mi podziękować, że wyciągnąłem ją z tej fazy smutku.
- Puszczaj! – Tessa znowu krzyczy i Noah zaczyna ją bronić. Jej ręka uderza o mój solidny opatrunek i znowu płacze. – Nienawidzę cię! – jej słowa mnie wypalają, ale nadal trzymam jej upadające ciało w moich ramionach.
- Pogarszasz sytuację! – głęboki głos Noah przerywa krzyki Tessy, a ona znowu jest niema i robi najgorszą rzecz, jaką może zrobić dla mojego serca. Jej ręce się ode mnie uwalniają, jest to cięższe niż cokolwiek, utrzymanie jej jedną ręką i sięga po Noah. Tessa sięga po Noah po pomoc, ponieważ nie może znieść mojego widoku.
Natychmiast ją wypuszczam, a ona wpada w jego ramiona. Jego jedna ręka owija jej talię, a druga spoczywa na podstawie jej szyi, przyciskając jej głowę do jego klatki piersiowej. Wściekłość walczy z sensem i staram się najbardziej jak mogę, by zostać spokojny z jego rękoma na niej. Jeśli go dotknę, znienawidzi mnie jeszcze bardziej.
Kurwa, dlaczego tu w ogóle przyjechałem? Powinienem zostać daleko od niej, tak jak planowałem. Teraz, kiedy tu jestem, nie wydaje się, żebym mógł zmusić moje stopy do wyjścia z tego cholernego pokoju, a jej płacz tylko wywołuje u mnie potrzebę, by trzymać ją blisko siebie. Kurwa, a mogło być tak dobrze, to doprowadza mnie do szału.
- Zrób coś, żeby poszedł – Tessa szlocha w klatkę Noah.
Znajduję się w kuchni Carol, po czym wypełniam szklankę wodą. To jest cięższe niż myślałem - robić wszystko używając tylko jednej ręki. Wkurzona kobieta za mną działa mi na nerwach, więc odwracam się do niej, czekając aż powie, że zadzwoni na policję.
- Nie obchodzi mnie teraz to trywialne gówno, śmiało, zadzwoń na policję, czy cokolwiek co musisz zrobić, ale ja nie opuszczam tej gównianej dziury, dopóki Tessa ze mną nie porozmawia – biorę łyk wody ze szklanki i przechodzę przez małą, ale nieskazitelną kuchnię.
- Jak się tu dostałeś, byłeś w Londynie? – głos Carol jest surowy.
- Wsiadłem do cholernego samolotu, właśnie tak.
- Tylko dlatego, że przyleciałeś z drugiego końca świata nie znaczy, że jest tu dla ciebie miejsce z nią. Wyraziła się jasno, dlaczego nie odpuścisz? Byłeś jedynym, który ją skrzywdził, a ja nie będę pozwalać na kontynuowanie tego – burzy się.
- Wiem, że mnie nie lubisz, ale ja ją kocham. Popełniam błędy, o wiele za dużo błędów, ale, Carol, jeśli myślisz, że zamierzam ją opuścić po tym jak znalazła swojego ojca martwego, jesteś bardziej szalona niż myślałem.
- Wszystko będzie z nią w porządku – jej mama chłodno komentuje. – Ludzie umierają, i ona do tego przywyknie! – jej głos jest teraz podniesiony i mam nadzieję, że Tessa nie słyszy zimnej uwagi swojej matki.
- Jesteś poważna? Ona jest twoją pierdoloną córką, a on był twoim mężem… - ucinam, przypominając sobie, że ich dwójka właściwie nie była legalnie małżeństwem. – Ona cierpi, a ty jesteś suką bez serca, to właśnie dlatego nie zostawię jej tutaj, z tobą. Liam nie powinien pozwolić ci w ogóle po nią przyjechać! – teraz moja kolej, by podnieść głos.
- Pozwolić mi? Ona jest moją córką.
- Może powinnaś grać, jakby nią była i wtedy próbować być tutaj dla niej! – szklanka w moich dłoniach się trzęsie i woda wylewa się na podłogę.
- Być tutaj dla niej? – jej pozbawiony emocji głos pęka, a ja jestem zszokowany, kiedy kobieta, która byłem przekonany, że jest z kamienia się kruszy i opiera o ladę, by powstrzymać się od upadku na ziemię. – Nie widziałam go przez lata – łzy spływają po twarzy o ogromnej ilości makijażu, pomijając fakt, że jest prawie piąta nad ranem.
- On nas zostawił! Zostawił mnie po złożeniu obietnicy, po obietnicy dobrego życia! – jej ręce przesuwają się wzdłuż lady, tłukąc słoiki z sztućcami na podłogę. – On kłamał, okłamywał mnie i zostawił Tessę, a następnie zrujnował moje całe życie. Nigdy nie mogłam nawet spojrzeć na innego mężczyznę po Richardzie Young, i zostawił nas! – krzyczy. Wygląda teraz tak bardzo jak dziewczyna, którą kocham, że nie mogę zmusić się, by ją odepchnąć, kiedy chwyta moje ramiona i wali głową w moją klatkę piersiową, szlochając i krzycząc.
Nie wiedząc, co innego mógłbym zrobić, owijam jedno ramię wokół niej i zostaję cicho. – Chciałam tego, chciałam, żeby umarł – przyznaje przez swoje łzy, potrafię usłyszeć wstyd w jej głosie. – Czekałam na niego, wmawiałam sobie, że wróci dla nas. Robiłam to przez lata i teraz kiedy nie żyje, nie mogę dłużej udawać.
Zostajemy w tej pozycji przez długi czas, z Carol płaczącą w moją klatkę, mówiącą mi, że nienawidzi siebie, ponieważ cieszy się, że umarł. Nie mogę znaleźć słów, by pocieszyć ją, ale po raz pierwszy, odkąd ją spotkałem, widzę zranioną kobietę bez maski.

Tessa’s POV:

- Dam ci coś do picia. Potrzebujesz również coś zjeść – Noah kładzie mnie na łóżku i próbuje odejść. Moja dłoń łapie jego koszulę i potrząsam głową, błagając go, by nie zostawiał mnie samej.
- Zwymiotujesz, jeśli zaraz czegoś nie zjesz – wzdycha, ale wiem, że wygrałam bitwę.
Noah nigdy nie stał przy swoim. Ostatnią rzeczą, jaką chce jest coś do picia, czy jedzenia. Chcę tylko jednego, dla niego, żeby poszedł i nigdy nie wrócił. – Myślę, że twoja mama robi z nim porządek – Noah próbuje się uśmiechnąć, ale mu to nie wychodzi. Słyszę jej krzyki i coś się tłucze w oddali, ale odmawiam pozwolenia, by Noah zostawił mnie samą w tym pokoju.
Jeśli jestem sama, on tu przyjdzie. To jest to, co robi - żeruje na ludziach, kiedy są w słabym stanie. Szczególnie na mnie; byłam słaba od pierwszego dnia, kiedy go spotkałam.
Kładę moją głowę na poduszce i odcinam się od wszystkiego, od krzyków mojej mamy, od jego głęboko akcentowanego głosu krzyczącego na nią i nawet od pocieszających szeptów Noah przy moim uchu. Zamykam oczy i dryfuje pomiędzy koszmarem i rzeczywistością, próbując zdecydować, co jest gorsze.

***

Kiedy się budzę, jasne słońce prześwituje przez cienkie zasłony przyczepione do okien. Boli mnie głowa, moje usta są suche i jestem sama w pokoju. Tenisowe buty Noah leżą na podłodze i po tym spokojnym momencie zamieszania, waga ostatnich dwudziestu godzin nokautuje mój oddech, a ja zakrywam twarz rękami.
On tu był.
- Tessa – przestrasza mnie jego głos, a ja odmawiam spojrzenia na niego, gdy wchodzi do pokoju. Dlaczego on tu jest? Dlaczego myśli, że może odrzucać mnie, a potem wracać, kiedy jest mu to wygodne? Koniec z tym. Właśnie straciłam i jego, i mojego ojca, nie potrzebuję kolejnej straty.
- Wyjdź – trzymam grunt pod nogami i próbuję ukryć dreszcz, który po mnie przechodzi, gdy czuję przesunięcie łóżka pod wpływem jego wagi.
- Masz trochę wody – zimna szklanka wody naciska na moje ręce, upuszczam ją. Nawet się nie wzdrygam, kiedy upada na podłogę. – Tess, spójrz na mnie – jego ręce są lodowate, jego dotyk prawie obcy i wyszarpuję się od niego.
Tak bardzo jak chcę płaszczyć się przed nim na jego kolanie, by mnie pocieszał, nie robię tego. I nie zrobię, nigdy więcej. Nawet w takim stanie, w jakim jest mój umysł teraz, wiem, że już nigdy mu się nie poddam. Nie mogę i tego nie zrobię.
- Trzymaj – Harry podaje mi kolejną szklankę wody ze stolika nocnego. Jego imię odbija się w moich uszach. Nie chciałam usłyszeć jego imienia, nie w mojej głowie, to jest jedyne miejsce, gdzie jestem bezpieczna od niego. – Wypijesz trochę wody – delikatnie żąda.
Zostaję cicho, kiedy chwytam od niego kubek i podnoszę go do moich ust. Nie mam na tyle energii, by zaprzeczyć z czystej złośliwości, a naprawdę potrzebuję wody. Wypijam całą szklankę w kilka sekund, moje oczy nie spuszczają wzroku ze ściany.
- Wiem, że jesteś na mnie wkurzona, ale chcę tu być dla ciebie – kłamie. Wszystko co powie jest kłamstwem, zawsze było, zawsze będzie.
Zostaję cicho, niskie parsknięcie wychodzi z moich ust na jego roszczenie.
- Sposób, w jaki grałaś, kiedy zobaczyłaś mnie zeszłej nocy – mogę poczuć jego wzrok na mnie, ale odmawiam spojrzenia na niego. – Sposób, w jaki krzyczałaś... Tessa, nigdy nie czułem takiego bólu...
- Przestań – przerywam, mój głos nie brzmi jak mój głos i zaczynam się zastanawiać, czy się w ogóle obudziłam, czy to jest kolejny koszmar.
- Chcę tylko wiedzieć, że się mnie nie obawiasz. Nie obawiasz, prawda?
- Nie chodzi o ciebie – udaje mi się odpowiedzieć. To prawda, tu chodzi o śmierć mojego ojca i fakt, że nie mogę przyjąć więcej strapienia.
- Kurwa – wzdycha i wiem, że przeczesuje teraz ręką swoje włosy. – Wiem, że nie o mnie. Nie to miałem na myśli. Martwię się o ciebie.
Zamykam oczy i nie odpowiadam. Martwi się o mnie? Jeśli by się o mnie martwił, może nie powinien odsyłać mnie samej do Ameryki. Chciałabym, żeby to nie był mój dom, chciałabym, żeby coś się wydarzyło na mojej drodze, by mógł żyć z moją utratą, z drugiej strony prawdopodobnie nie chciałby się z tym borykać. Byłby zbyt zajęty byciem na haju.
Kontynuuje: – Nie jesteś sobą, kochanie – zaczynam się trząść na użycie tej chorej nazwy. – Musisz o tym porozmawiać, o twoim tacie. To sprawi, że poczujesz się lepiej – jego głos jest za głośny, a deszcz uderza w stary dach. Chciałabym móc się zapaść i zamieść z deszczem.
Kim jest mężczyzna, który siedzi tu ze mną? Jestem pewna, że go nie znam, a on nie wie o czym mówi. Powinnam porozmawiać o moim ojcu? Kim on do cholery jest, by siedzieć tu ze mną i udawać, że się o mnie troszczy, jakby mógł mi pomóc? Nie potrzebuję pomocy, potrzebuję ciszy.
- Nie chcę cię tutaj.
- Chcesz, jesteś na mnie wkurzona, ponieważ grałem jak dupek i wszystko spierdoliłem – próbuje się tłumaczyć.
Ból, który powinnam czuć, nie ma go tu, nic nie ma. Nawet tego, gdy mój umysł migał obrazkami jego ręki na moim udzie, kiedy jechaliśmy w jego aucie, jego usta delikatnie przesuwały się po moich, moje palce wsuwające się w jego gęste włosy. Nic.
Nie czuję nic, kiedy przyjemne wspomnienia są zastępowane przez pięści latające przez płyty gipsowo-kartonowe i kobietą, z którą spał kilka dni wcześniej. Nic. Nie czuję nic, i jest to dobre uczucie, w końcu nic nie czuć, w końcu mieć kontrolę nad własnymi emocjami. Zdaję sobie sprawę, kiedy gapię się w ścianę, że nie muszę nic czuć, nie chcę czuć. Nie muszę niczego pamiętać, jeśli nie chcę, mogę o tym wszystkim zapomnieć i nigdy nie dopuścić tych wspomnień, by znowu mnie okaleczyły.
- Nie jestem – nie wyjaśniam słów, a on próbuje ponownie mnie dotknąć. Nie ruszam się, gryzę mój policzek, chcąc znowu krzyczeć, ale nie chcąc dać mu satysfakcji. Uspokajająca łatwość, która mnie ogarnia od jego palców na mnie udowadnia jak słaba jestem, jeśli chodzi o niego.
- Przykro mi z powodu Richarda, wiem jak... – zaczyna.
- Nie – przerywam mu. – Nie, nie zrobisz tego. Nie przyjdziesz tu i nie będziesz udawał, że jesteś tu, by mi pomóc, podczas gdy jesteś tym, który skrzywdził mnie najbardziej. Nie będę więcej powtarzać – mój głos jest płaski, nieprzekonujący i tak pusty jak czuję się w środku. - Wyjdź.
Boli mnie gardło od ilości mówienia, nie chcę więcej mówić. Chcę tylko, żeby sobie poszedł i zostać tu sama. Znowu skupiam się na ścianie, nie dopuszczając mojego umysłu do drwienia z obrazów martwego ciała mojego ojca. Wszystko się mną bawi, pierdoli z moim umysłem, zagrażając małemu kawałkowi rozumu, który we mnie został. Jestem teraz pogrążona w dwóch żałobach i to rozdziera mnie, kawałek po kawałku.
Ból nie ustanie dopóki nie zostaniesz z niczym innym, niż z flakiem własnej osoby. Oparzenie zdrady i żądło bolesnego odrzucenia, ale nic nie równa się z takim bólem jak bycie pustym. Nic nie rani bardziej, niż w ogólnie nie odczuwać cierpienia i nie ma to sensu, ale tworzy perfekcyjny sens w tym samym czasie, i jestem przekonana, że staję się szalona, ale właściwie nie mam z tym problemu.
 - Chcesz, żebym przyniósł ci coś do jedzenia? – pyta mnie. Czy on mnie nie słyszał? Nie rozumie, że nie chcę go tutaj? To jest niemożliwe, by myśleć, że nie słyszał chaosu w środku mojego umysłu. - Tessa – naciska, gdy nie odpowiadam. Potrzebuję, żeby stąd poszedł. Nie chcę patrzeć w te oczy, nie chcę słyszeć więcej obietnic, które zostaną złamane, gdy pozwoli zacząć na nowo nienawidzić siebie.
- Noah! – moje gardło się pali, kiedy krzyczę jego imię i w ciągu kilku sekund ten pędzi przez sypialnię.
- Mówiłem ci, że jeśli mnie zawoła, to koniec tego – Noah staje przede mną i w końcu zerkam na Harry’ego. Poraża wzrokiem Noah i wiem, że mocno próbuje nad sobą panować. Ma coś na ręce, opatrunek? Patrzę jeszcze raz i jestem wystarczająco pewna, czarny opatrunek pokrywa jego rękę i nadgarstek.
- Wyjaśnijmy coś – staje na nogi i patrzy na Noah. – Staram się jej nie denerwować i to jest jedyny powód, dla którego nie rzuciłem ci się na szyję, więc nie narażaj swojego szczęścia – grozi mu, a w moim uszkodzonym, chaotycznym umyśle, mogę zobaczyć głowę mojego ojca. Chcę ciszy. Chcę ciszy w moich uszach i potrzebuję ciszy w moim umyśle.
Odczuwam odruch wymiotny, kiedy ich głosy stają się głośniejsze, wścieklejsze, a moje ciało błaga mnie o uwolnienie zawartości mojego brzucha. Problem tkwi w tym, że w środku mnie nic nie ma, tylko woda, więc kwas wypala mnie od wewnątrz, kiedy wymiotuję na moją starą kołdrę.
- Kurwa! Wyjdź, do cholery – Harry popycha Noah jedną ręką, ten potyka się do tyłu, podpierając się o framugę drzwi.
- Ty wyjdź! Nikt cię tu nie chce! – Noah popycha Harry’ego.
Żaden z nich nie zauważa, gdy wstaję z łóżka i wycieram nadmiar wymiocin z moich ust o rękaw. Daję radę pozbyć się tego z pokoju, w dół korytarza i przez wejściowe drzwi, bez przeszkadzania im, by zauważyli.

Harry’s POV:

- Pierdol się! – moja klatka styka się ze szczęką Noah, odbija się i pluje krwią. Nie przestaje, obciąża mnie i powala na podłogę.
- Ty sukinsynu! – krzyczy, a ja przewracam go i znajduję się nad nim. Jeśli teraz nie przestanę, Tessa jeszcze bardziej mnie znienawidzi. Nie mogę znieść tego dupka, ale on dla niej jest ważny i jeśli zrobię mu coś poważnego, nigdy mi nie wybaczy.
Udaje mi się stanąć na nogi i utrzymywać wystarczający dystans od tego jebanego obrońcy. – Tessa – odwracam się do łóżka i przewraca mi się w brzuchu, kiedy widzę, że jest puste. Mokra plama z jej wymiocin jest jedynym dowodem, że ona to w ogóle była. Bez spojrzenia na Noah, chodzę po korytarzu, wołając jej imię. Jak mogłem być taki głupi? Kiedy przestanę być taki popierdolony?
- Gdzie ona jest? – pyta za mną Noah.
Carol nadal śpi na kanapie. Nie ruszyła się z miejsca, gdzie położyłem ją ostatniej nocy, po tym jak zasnęła w moich ramionach. Ta kobieta może nienawidzić moich pieprzonych wnętrzności, ale nie mogłem odmówić jej pocieszenia, kiedy go potrzebowała.
Ku mojemu przerażeniu drzwi wejściowe są otwarte i wiszą na zawiasach, otwierając się i zamykając przez wiatr spowodowany burzą. Dwa auta są zaparkowane na podjeździe, jedno Noah, drugie Carol. Taksówka za sto dolarów, którą jechałem z lotniska była warta czasu, który mógłbym zmarnować drogą do domu mojego ojca... Kena, po moje auto. Przynajmniej Tessa nie próbowała nigdzie pojechać.
- Jej buty tu są – Noah podnosi jednego, po czym odkłada go na podłogę. Krew jest rozmazana po jego szyi, a jego niebieskie oczy są szalone, wypełnione zmartwieniem.
Tessa chodzi sama w środku ogromnej burzy, ponieważ pozwoliłem przejąć kontrolę mojemu ego. Noah wraca z poszukiwana jej w pokoju po raz drugi, z torebką w rękach. Ona jest bez butów, bez pieniędzy i bez telefonu. Nie mogła odejść daleko, straciłem ją z oczu tylko na minutę albo dwie. Jak mogłem pozwolić mojemu temperamentowi mnie od niej rozproszyć?
- Wezmę samochód i sprawdzę wokół bloku – wyciąga klucze z kieszeni jeansów i wychodzi. Ma tutaj przewagę, dojrzewał na tej ulicy, zna to miejsce, a ja nie. Rozglądam się po salonie, po czym przechodzę do kuchni. Patrzę przez okno i zdaję sobie sprawę, że to ja mam przewagę, nie on. Może zna to miasto, ale znam moją Tessę i wiem dokładnie, gdzie jest.
Deszcz nadal pada, jak ogromne, bezlitosne igły, kiedy robię krok, by wejść na ganek i przejść przez trawę do małej szklarni w rogu, schowanej pomiędzy grupą kołyszących się drzew. Metalowe drzwi są otwarte, potwierdzając mój instynkt i znajduję Tessę skuloną na podłodze, brud pokrywa jej jeansy, a jej bose stopy są w błocie. Jej kolana są przyciśnięte do klatki piersiowej, a jej drżące ręce pokrywają uszy. Jest to łamiący serce widok, widzieć moją silną dziewczynę skuloną przede mną. Brudna doniczka po doniczce, słabe usprawiedliwienie dla szklarni, to oczywiste, że nikogo tu nie było odkąd Tessa opuściła dom. Jest kilka usterek na dachu, przez które wlewają się strumienie deszczu.
Nic nie mówię, mam nadzieję, że może usłyszeć rozlewające się przez moje buty błoto na podłodze. Kiedy znowu patrzę w dół, spostrzegam, że nie ma tu podłogi. To wyjaśnia to całe błoto. Biorąc jej ręce z uszu, pochylam się w dół, zmuszając jej oczy, by zetknęły się z moimi. Dziko się odwraca, jak opanowane zwierzę, a ja wzdrygam się na jej reakcję, ale trzymam uścisk na jej dłoniach.
Grzebie dłońmi w błocie i używa nogi, by mnie kopnąć. Moment, kiedy puszczam jej nadgarstki, znowu pokrywa nimi swoje uszy, okropne skomlenie wydobywa się z jej pełnych ust.
- Potrzebuję ciszy – błaga, powoli kołysząc się w przód i w tył. Mam tyle rzeczy do powiedzenia, tak wiele słów do wyrzucenia, w nadziei, że mnie wysłucha i przestanie się przed sobą chować, ale jedno spojrzenie w jej zdesperowane oczy i je tracę.
Jeśli chce ciszy, dam jej ją. Kurwa, w tym momencie dam jej wszystko, czego chce, tak długo aż nie zmusi mnie do wyjazdu.
Więc przesuwam się do niej bliżej i siedzimy na podłodze z błota, w starej szklarni. W szklarni, której używała, by ukryć się przed jej ojcem, szklarni, której teraz używa, by ukryć się przed światem, przede mną.
Siedzimy tutaj, kiedy deszcz uderza o cienki dach. Siedzimy tutaj, kiedy jej skomlenie zamienia się w ciche szlochanie i wpatruje się w pustą przestrzeń przed nią, siedzimy w ciszy z moimi dłońmi na jej małych palcach przykrywających uszy, odcinających ją od hałasu wokół nas, przynosząc jej ciszę, której potrzebuje.


• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •

19 komentarzy:

  1. aaaaaaaaaa nowe rozdziały, kocham!
    jeju, jakie to smutne ;((

    OdpowiedzUsuń
  2. Płaczę, to jest tak bardzo smutne :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię dziewczyno za te rozdziały! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeraża mnie depresja Testy :"c

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo bym chciała by 3 część After nie zakończyła się na 295 rozdziałach :(

    OdpowiedzUsuń
  7. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  8. Te rozdziały są takie smutne... :(
    Mam nadzieję, że się jakoś ułoży.
    BARDZO DZIĘKUJĘ ZA ROZDZIAŁ <3

    OdpowiedzUsuń
  9. ❤❤❤❤❤ Ola ❤❤❤❤❤👑🌷🚺🚹🌷

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, teraz się rozpłakałam.

    OdpowiedzUsuń
  11. misia, chcę ci tylko powiedzieć, ze to act like somebody to nie grać, tylko zachowywać się xx

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest takie smutne
    Mam nadzieje że z Tessa będzie wszystko dobrze

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie wyobrażam sobie Harrego tulącego się do Carol. Czy on zawsze musi wszystko zepsuć? Czemu nie może buc taki słodki na codzień

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowity rozdział <3
    Szkoda mi Tessy :(

    OdpowiedzUsuń