Soundtrack do rozdziału:
• Gavin Degraw - Chariot
• Imagine Dragons - Demons
• Kings of Leon - Use Somebody
Tessa's POV:
- Wiem, że ciężko jest teraz myśleć jasno, jednak uważam... - proponuję. Nie wiem, czy powinnam go pocieszać, czy chronić własną osobę.
- Nic mi nie jest. Muszę wziąć prysznic - Harry przerywa mi. Siadam, starając się naciągnąć pościel na moje nagie ciało.
- Jestem przy tobie, jeśli chcesz o tym porozmawiać. Chciałam być tą, która Ci pomoże - po raz kolejny oferuję, próbując ukryć ból w klatce piersiowej spowodowany przez jego wycofanie. Oto ja, my, w tej nieskończonej pętli szczęścia, pożądania, namiętności, miłości, przytłoczenia i bólu. Ból wydaje się wygrywać. Zawsze wygrywa, a ja jestem zmęczona walką.
Patrzę, zmuszając się nie przejmować tym, że wciąga szorty na nogi i przechodzi przez pokój. W chwili, kiedy drzwi zamykają się, rośnie ból na skroniach. Co jest ze mną nie tak, że nie widzę niczego poza nim? Dlaczego budzę się rano gotowa stawić czoła życiu bez niego, a później ląduję razem z nim w łóżku?
Nienawidzę, że ma nade mną władzę, jednak nie potrafię tego powstrzymać. Nie mogę go winić za moją słabość, ale jeżeli mam taki zamiar, to muszę argumentować to tak, że trudno dostrzec wyraźne linie zła i dobra. Kiedy uśmiecha się do mnie, te linie rozmycia mieszają się.
On sprawia, że śmieję się często, ale też sprawia, że płaczę.
Myślałam, że nigdy już nic nie poczuję, lecz Harry wyciągnął mnie z tego, złapał za rękę, kiedy nikt inny nie wydawał się wystarczająco zależny, aby to zrobić. To właśnie on wyciągnął mnie na powierzchnię.
- Jestem przy tobie, jeśli chcesz o tym porozmawiać. Chciałam być tą, która Ci pomoże - po raz kolejny oferuję, próbując ukryć ból w klatce piersiowej spowodowany przez jego wycofanie. Oto ja, my, w tej nieskończonej pętli szczęścia, pożądania, namiętności, miłości, przytłoczenia i bólu. Ból wydaje się wygrywać. Zawsze wygrywa, a ja jestem zmęczona walką.
Patrzę, zmuszając się nie przejmować tym, że wciąga szorty na nogi i przechodzi przez pokój. W chwili, kiedy drzwi zamykają się, rośnie ból na skroniach. Co jest ze mną nie tak, że nie widzę niczego poza nim? Dlaczego budzę się rano gotowa stawić czoła życiu bez niego, a później ląduję razem z nim w łóżku?
Nienawidzę, że ma nade mną władzę, jednak nie potrafię tego powstrzymać. Nie mogę go winić za moją słabość, ale jeżeli mam taki zamiar, to muszę argumentować to tak, że trudno dostrzec wyraźne linie zła i dobra. Kiedy uśmiecha się do mnie, te linie rozmycia mieszają się.
On sprawia, że śmieję się często, ale też sprawia, że płaczę.
Myślałam, że nigdy już nic nie poczuję, lecz Harry wyciągnął mnie z tego, złapał za rękę, kiedy nikt inny nie wydawał się wystarczająco zależny, aby to zrobić. To właśnie on wyciągnął mnie na powierzchnię.
Nic z tego nie zmienia faktu, że nie możemy być razem. Już nam po prostu nie wychodzi i nie możemy sobie pozwolić, aby moje nadzieje wróciły, tylko po to, bym znów skończyła zawiedziona.
Oto jestem, z twarzą w dłoniach, obsesyjnie myśląc o błędach. Moich błędach, jego błędach, jego rodziców i naszych wspólnych błędach. Miałam odrobinę spokoju i ciszy, kiedy jego ręce były na mnie, a palce dotykały wrażliwej skóry, obejmując moje biodra, ale teraz jestem sama. Jestem samotna, zraniona, zawstydzona, i to ta sama historia tylko zakończenie jest jeszcze bardziej żałosne niż poprzednimi razy.
Jestem już na nogach. Szybko wkładam stanik i bluzę Liama przez głowę. Nie mogę tu być, kiedy powróci w ciągu kilku minut. Nie mogę spędzić następnych dziesięciu minut, przygotowując się do tego, co Harry zamierza zrobić. Robiłam to zbyt wiele razy.
Był to nawrót choroby. To właśnie to, co było. To była straszna pomyłka.
Jestem w swoim pokoju i słyszę, jak drzwi łazienki otwierają się, a jego kroki robią się coraz glośniejsze. Zajmuje mu tylko kilka sekund, aby uświadomić sobie, że nie jestem w pokoju.
Nie puka, wiedziałam, że tego nie zrobi, zanim wejdzie do pokoju.
Siedzę na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i trzymam je przed sobą, chroniąc siebie. Muszę wyglądać żałośnie dla niego. Moje oczy płoną łzami żalu, a moja skóra pachnie nim.
- Dlaczego odeszłaś? - jego włosy są mokre, ręce spoczywają na biodrach, a jego spodenki wiszą zbyt nisko.
- Nie odeszłam, ty to zrobiłeś - uparcie podkreśliłam.
Tępo patrzy się na mnie przez kilka sekund.
- Myślę, że masz rację. Wrócisz? - pyta się.
- Nie sądzę, że to dobry pomysł - mówi i okrąża cały pokój, po czym siada naprzeciw mnie.
- Dlaczego nie? Przepraszam, spanikowałem, ponieważ nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć, i jeżeli mam być zupełnie szczery, to, kurwa, nie ufałem sobie. Mogłem powiedzieć coś niewłaściwego, dlatego pomyślałem, że wyjdę z pokoju i oczyszczę umysł - dlaczego wcześniej się tak nie zachowywał? Dlaczego nie mógł być uczciwy i zrównoważony, kiedy tego potrzebowałam? Dlaczego to odsunęło mnie od niego?
- Szkoda, że nie powiedziałeś mi tego, zamiast zostawiać mnie sama w pokoju - mówię. - Nie sądzę, że powinniśmy być ze sobą.
- O czym ty mówisz? - warczy, a jego oczy są szalone. - Chce być tutaj. Ja i ty.
- Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, to chcę, żebyś miał z kim, będę tu dla ciebie. Myślę, że nawet powinniśmy przebywać w tych samych pomieszczeniach, typu kuchnia czy salon.
Oto jestem, z twarzą w dłoniach, obsesyjnie myśląc o błędach. Moich błędach, jego błędach, jego rodziców i naszych wspólnych błędach. Miałam odrobinę spokoju i ciszy, kiedy jego ręce były na mnie, a palce dotykały wrażliwej skóry, obejmując moje biodra, ale teraz jestem sama. Jestem samotna, zraniona, zawstydzona, i to ta sama historia tylko zakończenie jest jeszcze bardziej żałosne niż poprzednimi razy.
Jestem już na nogach. Szybko wkładam stanik i bluzę Liama przez głowę. Nie mogę tu być, kiedy powróci w ciągu kilku minut. Nie mogę spędzić następnych dziesięciu minut, przygotowując się do tego, co Harry zamierza zrobić. Robiłam to zbyt wiele razy.
Był to nawrót choroby. To właśnie to, co było. To była straszna pomyłka.
Jestem w swoim pokoju i słyszę, jak drzwi łazienki otwierają się, a jego kroki robią się coraz glośniejsze. Zajmuje mu tylko kilka sekund, aby uświadomić sobie, że nie jestem w pokoju.
Nie puka, wiedziałam, że tego nie zrobi, zanim wejdzie do pokoju.
Siedzę na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i trzymam je przed sobą, chroniąc siebie. Muszę wyglądać żałośnie dla niego. Moje oczy płoną łzami żalu, a moja skóra pachnie nim.
- Dlaczego odeszłaś? - jego włosy są mokre, ręce spoczywają na biodrach, a jego spodenki wiszą zbyt nisko.
- Nie odeszłam, ty to zrobiłeś - uparcie podkreśliłam.
Tępo patrzy się na mnie przez kilka sekund.
- Myślę, że masz rację. Wrócisz? - pyta się.
- Nie sądzę, że to dobry pomysł - mówi i okrąża cały pokój, po czym siada naprzeciw mnie.
- Dlaczego nie? Przepraszam, spanikowałem, ponieważ nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć, i jeżeli mam być zupełnie szczery, to, kurwa, nie ufałem sobie. Mogłem powiedzieć coś niewłaściwego, dlatego pomyślałem, że wyjdę z pokoju i oczyszczę umysł - dlaczego wcześniej się tak nie zachowywał? Dlaczego nie mógł być uczciwy i zrównoważony, kiedy tego potrzebowałam? Dlaczego to odsunęło mnie od niego?
- Szkoda, że nie powiedziałeś mi tego, zamiast zostawiać mnie sama w pokoju - mówię. - Nie sądzę, że powinniśmy być ze sobą.
- O czym ty mówisz? - warczy, a jego oczy są szalone. - Chce być tutaj. Ja i ty.
- Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, to chcę, żebyś miał z kim, będę tu dla ciebie. Myślę, że nawet powinniśmy przebywać w tych samych pomieszczeniach, typu kuchnia czy salon.
- Nie mówisz poważnie - parska.
- Mówię.
- W tych samych pomieszczeniach? Czyli Liam będzie naszą Eleanor Tinley? To śmieszne. Przecież możemy być w tym samym pokoju bez jebanej przyzwoitki.
- Nie mówię nic o żadnej przyzwoitce. Myślę że... - wzdycham przed kontynuowaniem. - Myślę, że wracam do Seattle na kilka dni - muszę się tam dostać. Moje rzeczy już są gotowe do przeprowadzki do Nowego Jorku i tęsknię za Kimberly. Mam wizytę u lekarza, o której staram się nie myśleć. No, a nie widzę nic dobrego, co mogłoby się stać w domu Stylesów.
- Pojadę z tobą - oferuje, jakby to było najprostsze rozwiązanie.
- Harry.
- Miałem już wcześniej o tym wspomnieć, ale opuszczam mieszkanie i przeprowadzam się do Seattle. To jest to, co chciałem od dawna i jestem gotowy, by to zrobić. Nie wiem, co zajęło mi tak długo, żeby to zrozumieć - przejeżdża ręką po włosach.
- O czym ty mówisz? - kręcę głową na niego. Teraz chce przenieść się do Seattle?
- Poszukam jakiegoś fajnego dla nas miejsca. Nie będzie to posiadłość, jaką widziałaś u Vance'a, ale z pewnością będzie to miłe dla oka - jego słowa nie są przeznaczone jako zniewaga.
- Nic nie rozumiesz - oskarżam. - Nie widzisz, o co mi chodzi!
- O co więc? Dlaczego nie możemy być po prostu razem? Pozwól mi pokazać, kim mogę być dla ciebie - łapie mnie za rękę. - Próbowano mnie ostrzec przed tym, a ty dawałaś mi szansę po szansie, żeby zobaczyć, jak głupi byłem. Widzę teraz, że byliśmy skazani na to od samego początku. Ile razy będziemy mieli tę rozmowę?
- Dopóki nie zmienisz swojego umysłu.
- Nigdy nie mogłem zmienić twojego, więc dlaczego myślisz, że mogę zmienić swój? Co chcesz, by się stało między nami?
- Chcę, abyś był częścią mojego życia, ale nie w taki sposób. Nie jako mój chłopak.
- Mąż? - prosi, jego oczy są pełne humoru i... nadziei?
- Nie jesteśmy razem, Harry. Chciałam, żebyś chciał się ze mną ożenić - jego oddech przyśpiesza.
- Nie gram w żadne gierki, już dostałem nauczkę. Chce się z tobą ożenić, bo nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie. I wiesz, możemy się pobrać nawet teraz - brzmi tak pewnie siebie i pewnie naszej relacji, że ponownie jestem zdezorientowana i nie wiem, czy mam się gniewać, czy powinnam być zadowolona z jego słów. Małżeństwo nie posiada dla mnie tych samych wartości, jakie miało kilka miesięcy temu. Moi rodzice nigdy nie byli małżeństwem, ale udawali, by zaspokoić moich dziadków. Anne i Ken byli małżeństwem.
W końcu dowiedziałam się, że nie mogę liczyć na nikogo dla własnego szczęścia.
- Nie sądzę, że nawet chcę być zamężna - Harry zasysa powietrze, a jego ręka przesuwa się po mojej brodzie.
- Co? Nie mówisz serio - stwierdza.
- Owszem, mówię. Jaki z tego cel? Małżeństwo nigdy nie kończy się dobrze, a rozwody nie są tanie - wzruszam ramionami i ignoruję przerażony wyraz twarzy Harry'ego.
- Co ty, do cholery, mówisz? Od kiedy jesteś taka cyniczna? - cyniczna? Nie wierzę, że jestem cyniczna.
- Nie wiem. Zdałam sobie sprawę, jak beznadziejnie głupia byłam. Nie winię cię za zakończenie sprawy ze mną. Miałam obsesję na punkcie posiadania takowego życia.
- Tessa, pierdolisz głupoty. To ja byłem po prostu dupkiem - szarpie się za włosy w ten sfrustrowany sposób. - Kurwa, teraz spójrz, co mam na myśli. To było kiedyś - jęczy w frustracji. Jestem tak wewnętrznie oszołomiona, będąc w tym małym pokoju z Harrym. Nie mogę trzymać się mojej obrony, gdy patrzy na mnie tak, jakby każde z moich słów było bronią przeciwko niemu, bez względu na to, jak bardzo prawdziwe jest to, że wciąż czuję sympatię do niego, gdy nie powinnam. Ale tak jest.
Nigdy nie wiedziałam, że tak silne emocje mogą być głupie. Nigdy nie rozumiałam, że droga miłości obezwładnia zdrowy rozsądek.
Nigdy nie uważałam się za doskonałą, ale walczę z każdą sekundą, by zachować się odpowiednio. Nie jest tak łatwo odejść od kogoś, kto zna każdą moją myśl, kto jest odpowiedzialny za najlepsze i najgorsze uczucia, które kiedykolwiek miałam. Nikt, nawet moja podświadomość nie może udowodnić mi, że mogę mieć tę wielką miłość, o której czytałam w powieściach.
- Tessa, wracam do Seattle. Nie będę próbował zmusić cię do życia ze mną, ale chce być tam, gdzie ty jesteś. Będę zachowywał dystans, aż będziesz gotowa na więcej i będę miły dla wszystkich, nawet dla Vance'a.
- W tych samych pomieszczeniach? Czyli Liam będzie naszą Eleanor Tinley? To śmieszne. Przecież możemy być w tym samym pokoju bez jebanej przyzwoitki.
- Nie mówię nic o żadnej przyzwoitce. Myślę że... - wzdycham przed kontynuowaniem. - Myślę, że wracam do Seattle na kilka dni - muszę się tam dostać. Moje rzeczy już są gotowe do przeprowadzki do Nowego Jorku i tęsknię za Kimberly. Mam wizytę u lekarza, o której staram się nie myśleć. No, a nie widzę nic dobrego, co mogłoby się stać w domu Stylesów.
- Pojadę z tobą - oferuje, jakby to było najprostsze rozwiązanie.
- Harry.
- Miałem już wcześniej o tym wspomnieć, ale opuszczam mieszkanie i przeprowadzam się do Seattle. To jest to, co chciałem od dawna i jestem gotowy, by to zrobić. Nie wiem, co zajęło mi tak długo, żeby to zrozumieć - przejeżdża ręką po włosach.
- O czym ty mówisz? - kręcę głową na niego. Teraz chce przenieść się do Seattle?
- Poszukam jakiegoś fajnego dla nas miejsca. Nie będzie to posiadłość, jaką widziałaś u Vance'a, ale z pewnością będzie to miłe dla oka - jego słowa nie są przeznaczone jako zniewaga.
- Nic nie rozumiesz - oskarżam. - Nie widzisz, o co mi chodzi!
- O co więc? Dlaczego nie możemy być po prostu razem? Pozwól mi pokazać, kim mogę być dla ciebie - łapie mnie za rękę. - Próbowano mnie ostrzec przed tym, a ty dawałaś mi szansę po szansie, żeby zobaczyć, jak głupi byłem. Widzę teraz, że byliśmy skazani na to od samego początku. Ile razy będziemy mieli tę rozmowę?
- Dopóki nie zmienisz swojego umysłu.
- Nigdy nie mogłem zmienić twojego, więc dlaczego myślisz, że mogę zmienić swój? Co chcesz, by się stało między nami?
- Chcę, abyś był częścią mojego życia, ale nie w taki sposób. Nie jako mój chłopak.
- Mąż? - prosi, jego oczy są pełne humoru i... nadziei?
- Nie jesteśmy razem, Harry. Chciałam, żebyś chciał się ze mną ożenić - jego oddech przyśpiesza.
- Nie gram w żadne gierki, już dostałem nauczkę. Chce się z tobą ożenić, bo nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie. I wiesz, możemy się pobrać nawet teraz - brzmi tak pewnie siebie i pewnie naszej relacji, że ponownie jestem zdezorientowana i nie wiem, czy mam się gniewać, czy powinnam być zadowolona z jego słów. Małżeństwo nie posiada dla mnie tych samych wartości, jakie miało kilka miesięcy temu. Moi rodzice nigdy nie byli małżeństwem, ale udawali, by zaspokoić moich dziadków. Anne i Ken byli małżeństwem.
W końcu dowiedziałam się, że nie mogę liczyć na nikogo dla własnego szczęścia.
- Nie sądzę, że nawet chcę być zamężna - Harry zasysa powietrze, a jego ręka przesuwa się po mojej brodzie.
- Co? Nie mówisz serio - stwierdza.
- Owszem, mówię. Jaki z tego cel? Małżeństwo nigdy nie kończy się dobrze, a rozwody nie są tanie - wzruszam ramionami i ignoruję przerażony wyraz twarzy Harry'ego.
- Co ty, do cholery, mówisz? Od kiedy jesteś taka cyniczna? - cyniczna? Nie wierzę, że jestem cyniczna.
- Nie wiem. Zdałam sobie sprawę, jak beznadziejnie głupia byłam. Nie winię cię za zakończenie sprawy ze mną. Miałam obsesję na punkcie posiadania takowego życia.
- Tessa, pierdolisz głupoty. To ja byłem po prostu dupkiem - szarpie się za włosy w ten sfrustrowany sposób. - Kurwa, teraz spójrz, co mam na myśli. To było kiedyś - jęczy w frustracji. Jestem tak wewnętrznie oszołomiona, będąc w tym małym pokoju z Harrym. Nie mogę trzymać się mojej obrony, gdy patrzy na mnie tak, jakby każde z moich słów było bronią przeciwko niemu, bez względu na to, jak bardzo prawdziwe jest to, że wciąż czuję sympatię do niego, gdy nie powinnam. Ale tak jest.
Nigdy nie wiedziałam, że tak silne emocje mogą być głupie. Nigdy nie rozumiałam, że droga miłości obezwładnia zdrowy rozsądek.
Nigdy nie uważałam się za doskonałą, ale walczę z każdą sekundą, by zachować się odpowiednio. Nie jest tak łatwo odejść od kogoś, kto zna każdą moją myśl, kto jest odpowiedzialny za najlepsze i najgorsze uczucia, które kiedykolwiek miałam. Nikt, nawet moja podświadomość nie może udowodnić mi, że mogę mieć tę wielką miłość, o której czytałam w powieściach.
- Tessa, wracam do Seattle. Nie będę próbował zmusić cię do życia ze mną, ale chce być tam, gdzie ty jesteś. Będę zachowywał dystans, aż będziesz gotowa na więcej i będę miły dla wszystkich, nawet dla Vance'a.
- To nie jest kwestia czasu - wzdycham. Jego determinacja jest godna podziwu, ale to nigdy nie będzie zgodne. Będzie się nudził, aż w końcu przeniesie się ze swoim życiem. Jesteśmy za daleko tym razem.
- Tak jak mówiłem wcześniej, postaram się zachować dystans, ale wracam do Seattle. Jeśli nie pomożesz mi wybrać mieszkania, będę musiał sam to zrobić, ale jestem pewien, że też tego pragniesz - mówi Harry, po czym wychodzi z pokoju.
Używam moich myśli, by zagłuszyć jego słowa. Nie mogę ich więcej słuchać. Nie mogę pozwolić, by moje emocje kontrolowały moje ciało.
Jak to jest, że spędziłam całe moje życie na planowaniu stabilności tylko po to, by jej w ogóle nie osiągać?
Rozglądam się po pokoju, a kiedy dochodzę do podnóża schodów, widzę Liama opierajacego się o ścianę.
- Hej, chciałem z tobą porozmawiać przed wyjazdem - zatrzymuje mnie, kładąc rękę na moim ramieniu. Stoję przed nim i czekam aż dokończy swoją myśl. - Chciałem tylko sprawdzić, jak się trzymasz i czy zmieniłaś zdanie na temat wyjazdu ze mną do NYU. Jeśli tak, to nic nie szkodzi, po prostu muszę wiedzieć, co powiedzieć Kenowi o ustaleniach lotu - mówi Liam.
- Nie, ja wciąż chcę tam jechać. Po prostu muszę pojechać do Seattle i pożegnać się z Kim i... - chcę mu powiedzieć o mojej wizycie, ale nie sądzę, że jestem na to gotowa. Nic nie jest jeszcze pewne, ale wolę o tym nie myśleć.
- Tak jak mówiłem wcześniej, postaram się zachować dystans, ale wracam do Seattle. Jeśli nie pomożesz mi wybrać mieszkania, będę musiał sam to zrobić, ale jestem pewien, że też tego pragniesz - mówi Harry, po czym wychodzi z pokoju.
Używam moich myśli, by zagłuszyć jego słowa. Nie mogę ich więcej słuchać. Nie mogę pozwolić, by moje emocje kontrolowały moje ciało.
Jak to jest, że spędziłam całe moje życie na planowaniu stabilności tylko po to, by jej w ogóle nie osiągać?
Rozglądam się po pokoju, a kiedy dochodzę do podnóża schodów, widzę Liama opierajacego się o ścianę.
- Hej, chciałem z tobą porozmawiać przed wyjazdem - zatrzymuje mnie, kładąc rękę na moim ramieniu. Stoję przed nim i czekam aż dokończy swoją myśl. - Chciałem tylko sprawdzić, jak się trzymasz i czy zmieniłaś zdanie na temat wyjazdu ze mną do NYU. Jeśli tak, to nic nie szkodzi, po prostu muszę wiedzieć, co powiedzieć Kenowi o ustaleniach lotu - mówi Liam.
- Nie, ja wciąż chcę tam jechać. Po prostu muszę pojechać do Seattle i pożegnać się z Kim i... - chcę mu powiedzieć o mojej wizycie, ale nie sądzę, że jestem na to gotowa. Nic nie jest jeszcze pewne, ale wolę o tym nie myśleć.
- Jesteś pewna? Nie chcę, żebyś czuła, że musisz tam pojechać ze względu na mnie, zrozumiem, jeśli chcesz tu zostać z nim - jego głos jest tak miły i pełny zaufania, że nic nie poradzę, ale rzucam mu się na szyję.
- Jesteś niesamowity, wiesz? - uśmiecham się do niego. - Nie zmieniłam zdania. Chcę to zrobić, muszę to zrobić dla siebie.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? I jak myślisz, jak zareaguje? - nie mam pojęcia, co Harry zrobi, kiedy powiem mu o swoich planach. Nie mam czasu, aby zdanie Harry'ego kształtowało moją przyszłość.
- Szczerze mówiąc, nie wiem jak zareaguje. Od pogrzebu mojego ojca, nie sądzę, by o mnie dbał, ani trochę.
- Nie zgadzam się z tobą, ale wiem, dlaczego tak myślisz - hałasy z kuchni nas uciszają, a ja przypominam sobie, że jeszcze nie zdążyłam mu pogratulować na nowe wieści.
- Jesteś niesamowity, wiesz? - uśmiecham się do niego. - Nie zmieniłam zdania. Chcę to zrobić, muszę to zrobić dla siebie.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? I jak myślisz, jak zareaguje? - nie mam pojęcia, co Harry zrobi, kiedy powiem mu o swoich planach. Nie mam czasu, aby zdanie Harry'ego kształtowało moją przyszłość.
- Szczerze mówiąc, nie wiem jak zareaguje. Od pogrzebu mojego ojca, nie sądzę, by o mnie dbał, ani trochę.
- Nie zgadzam się z tobą, ale wiem, dlaczego tak myślisz - hałasy z kuchni nas uciszają, a ja przypominam sobie, że jeszcze nie zdążyłam mu pogratulować na nowe wieści.
- Nie mogę uwierzyć, że nie powiedziałeś mi, że twoja mama jest w ciąży! - jestem wdzięczna za zmianę tematu.
- Wiem, przepraszam. Chciałem ci powiedzieć, ale cały czas siedziałaś zamknięta w pokoju - uśmiecha się, delikatnie się ze mną drocząc.
- Przykro ci, że wyjeżdżasz teraz, gdy twoja mama jest w ciąży? - pytam. Zastanawiam się, czy Liam lubił być jedynakiem. Zawsze, gdy zaczynaliśmy rozmowę o jego ojcu, szybko kierował uwagę na mnie. Za każdym razem.
- Trochę. Martwię się, jak moja mama sobie z tym poradzi samodzielnie. Ja i Ken jesteśmy na to gotowi - uśmiecha się do mnie. - Tak myślę - dodaje Liam, a ja przytakuję w porozumieniu.
- Będzie dobrze. Zwłaszcza z tobą, zostałeś już przyjęty na uczelnię, a ja idę tam, jeszcze nie wiedząc czy się dostanę i biorę semestr. A do tego nie mam pracy i... - Liam zakrywa ręką moje usta, chichocząc.
- Wiem, przepraszam. Chciałem ci powiedzieć, ale cały czas siedziałaś zamknięta w pokoju - uśmiecha się, delikatnie się ze mną drocząc.
- Przykro ci, że wyjeżdżasz teraz, gdy twoja mama jest w ciąży? - pytam. Zastanawiam się, czy Liam lubił być jedynakiem. Zawsze, gdy zaczynaliśmy rozmowę o jego ojcu, szybko kierował uwagę na mnie. Za każdym razem.
- Trochę. Martwię się, jak moja mama sobie z tym poradzi samodzielnie. Ja i Ken jesteśmy na to gotowi - uśmiecha się do mnie. - Tak myślę - dodaje Liam, a ja przytakuję w porozumieniu.
- Będzie dobrze. Zwłaszcza z tobą, zostałeś już przyjęty na uczelnię, a ja idę tam, jeszcze nie wiedząc czy się dostanę i biorę semestr. A do tego nie mam pracy i... - Liam zakrywa ręką moje usta, chichocząc.
- Czuję, że sam panikuję, kiedy myślę o zmianie, ale skupiam się na pozytywach.
- To znaczy? - bełkoczę przez jego rękę.
- Cóż, to Nowy Jork - przyznaje z głębokim uśmiechem, a ja uśmiecham się jeszcze bardziej, gdy Karen dołącza do nas w korytarzu.
- Będzie mi brakowało twojego głosu, gdy wyjedziesz - mówi, a jej oczy błyszczą w świetle lamp. Ken idzie za nią i składa pocałunek na jej karku.
- Czy Harry jest tutaj? Chciałbym z nim porozmawiać.
Po poinformowaniu Kena, że Harry jest na górze, biorę moje torby i wychodzę z domu. Do Seattle zostaje mi pięć mil drogi.
Harry's POV:
- To znaczy? - bełkoczę przez jego rękę.
- Cóż, to Nowy Jork - przyznaje z głębokim uśmiechem, a ja uśmiecham się jeszcze bardziej, gdy Karen dołącza do nas w korytarzu.
- Będzie mi brakowało twojego głosu, gdy wyjedziesz - mówi, a jej oczy błyszczą w świetle lamp. Ken idzie za nią i składa pocałunek na jej karku.
- Czy Harry jest tutaj? Chciałbym z nim porozmawiać.
Po poinformowaniu Kena, że Harry jest na górze, biorę moje torby i wychodzę z domu. Do Seattle zostaje mi pięć mil drogi.
Harry's POV:
Pukanie rozbrzmiewa się w pokoju, a ja nie mogę ukryć mojego rozczarowania, gdy w progu drzwi stoi Ken. Nie Tessa. Mój ojciec daje mi niewygodny uśmiech i czeka na pozwolenie na wejście.
- Chciałem z tobą porozmawiać o dziecku - mówi. Wiedziałem, że to nadejdzie i ku mojemu rozczarowaniu, nie ma sposobu, aby uniknąć to gówno.
- Wejdź - kieruję się na krzesło obok biurka. Nie mam, kurwa, pojęcia, co on powie i co ja mam powiedzieć, lub jak to się skończy. Mam nadzieję, że dobrze. Nie siada, trzyma ręce w kieszeniach swoich szarych spodni, a cały kubrak wydaje się z daleka krzyczeć: 'Hej, jestem rektorem znanej uczelni!'.
Jego brązowe oczy wydają się jakby zmartwione. Przebiera rękami w żałosny sposób.
- Czuję się dobrze. Wiem, że pewnie myślałeś, że wpadnę w furię, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to, że masz dziecko - w końcu mówię. Wzdycha.
- Nie mam nic do tego, jeśli jesteś trochę zdenerwowany. Wiem, że to nieoczekiwane i wiem, co o mnie myślisz. Mam nadzieję, że przez to twoja złość do mnie nie urośnie - patrzy w dół na podłogę, a ja tak bardzo bym chciał, żeby Tessa tu była teraz, obok mnie, a nie na dole. Muszę ją zobaczyć, zanim opuści ten dom.
- Tak naprawdę nie wiesz, co do ciebie czuję - przypominam mu. Jego cierpliwość nigdy się nie skończy, gdy mówi.
- Mam nadzieję, że to nie zabierze nam postępów, jakie zrobiliśmy. Wiem, że mam dużo do nadrobienia, ale mam nadzieję, że nadal będziesz pozwalał mi próbować - gdy patrzę na niego, widzę podobieństwo między nami. Oboje jesteśmy pojebami, podejmowaliśmy chujowe decyzje i prowadziliśmy życie przez głupie nałogi, i jestem wkurwiony, że odziedziczyłem to po nim, przez to, że mnie wychowywał.
- Nie mam nic do tego, jeśli jesteś trochę zdenerwowany. Wiem, że to nieoczekiwane i wiem, co o mnie myślisz. Mam nadzieję, że przez to twoja złość do mnie nie urośnie - patrzy w dół na podłogę, a ja tak bardzo bym chciał, żeby Tessa tu była teraz, obok mnie, a nie na dole. Muszę ją zobaczyć, zanim opuści ten dom.
- Tak naprawdę nie wiesz, co do ciebie czuję - przypominam mu. Jego cierpliwość nigdy się nie skończy, gdy mówi.
- Mam nadzieję, że to nie zabierze nam postępów, jakie zrobiliśmy. Wiem, że mam dużo do nadrobienia, ale mam nadzieję, że nadal będziesz pozwalał mi próbować - gdy patrzę na niego, widzę podobieństwo między nami. Oboje jesteśmy pojebami, podejmowaliśmy chujowe decyzje i prowadziliśmy życie przez głupie nałogi, i jestem wkurwiony, że odziedziczyłem to po nim, przez to, że mnie wychowywał.
Gdyby Vance z nami był, nie byłoby tego wszystkiego. Wszystko byłoby lepsze i nie tak popieprzone jak teraz. Nie byłoby tak, że gdy tata wracał do domu pijany, to siedziałem z mamą na podłodze. Nie byłoby tak, że mama by cierpiała przez rany i siniaki, które zostały zrobione przez niego.
Gniew budzi się we mnie, a ja potrzebuję Tessy, by mnie uspokoiła. Potrzebuję usłyszeć jej miękki głos.
- Chcę, abyś był częścią życia dziecka, Harry. Myślę, że to może być naprawdę dobre dla nas wszystkich.
- Nas? - szydzę.
- Tak, dla nas wszystkich. Jesteś członkiem tej rodziny. Kiedy wyszedłem za Karen to wziąłem się za rolę ojca dla Liama, zapominając o tobie.
- Zapominając o mnie? Zapomniałeś o mnie długo przed małżeństwem z Karen - przypominam mu. To dziwne uczucie, że znam całą prawdę o jego przeszłości z moją mamą i Christianem. Jestem wkurzony na niego, że był takim gównianym 'ojcem'.
- Kiedy się kapnąłeś, że mama pieprzyła się z Vance'em za twoimi plecami? - nic nie poradzę na to, że pytam. Muszę wiedzieć, dlaczego miałby odbudowywać relację ze mną, jeżeli nie jest całkowicie pewny, że to mój ojciec. Cisza wypełnia pokój, a on wygląda, jakby miał zaraz zemdleć.
- Kto... - zatrzymuje się i pociera ręce. - Kto ci to powiedział?
- Cholera, nieważne. Wiem o nich wszystko. To wszystko wydarzyło się w Londynie. Złapałem ich razem. Miał ją na blacie kuchennym.
- O Boże! - dyszy ledwo słyszalnym głosem. - Kiedy? Przed czy po ślubie?
- Przed. Dlaczego zostałeś z nią, jeżeli wiedziałeś, że go kocha?
- Ponieważ ją kochałem - wzdycha. - Nie miałem poza tym żadnego powodu. Kochałem ją i kochałem ciebie, mając ciągłą nadzieję, że pewnego dnia ona przestanie go kochać. Ten dzień nie nadszedł. Wiedziałem, że oni byli w sobie zakochani, ale myślałem, że kiedyś wybierze mnie.
- Ale tak się nie stało - przypominam mu.
- Później zwróciłem się z tym do alkoholu.
- Nie powinieneś był tego robić - wszystko byłoby zupełnie inne.
Gniew budzi się we mnie, a ja potrzebuję Tessy, by mnie uspokoiła. Potrzebuję usłyszeć jej miękki głos.
- Chcę, abyś był częścią życia dziecka, Harry. Myślę, że to może być naprawdę dobre dla nas wszystkich.
- Nas? - szydzę.
- Tak, dla nas wszystkich. Jesteś członkiem tej rodziny. Kiedy wyszedłem za Karen to wziąłem się za rolę ojca dla Liama, zapominając o tobie.
- Zapominając o mnie? Zapomniałeś o mnie długo przed małżeństwem z Karen - przypominam mu. To dziwne uczucie, że znam całą prawdę o jego przeszłości z moją mamą i Christianem. Jestem wkurzony na niego, że był takim gównianym 'ojcem'.
- Kiedy się kapnąłeś, że mama pieprzyła się z Vance'em za twoimi plecami? - nic nie poradzę na to, że pytam. Muszę wiedzieć, dlaczego miałby odbudowywać relację ze mną, jeżeli nie jest całkowicie pewny, że to mój ojciec. Cisza wypełnia pokój, a on wygląda, jakby miał zaraz zemdleć.
- Kto... - zatrzymuje się i pociera ręce. - Kto ci to powiedział?
- Cholera, nieważne. Wiem o nich wszystko. To wszystko wydarzyło się w Londynie. Złapałem ich razem. Miał ją na blacie kuchennym.
- O Boże! - dyszy ledwo słyszalnym głosem. - Kiedy? Przed czy po ślubie?
- Przed. Dlaczego zostałeś z nią, jeżeli wiedziałeś, że go kocha?
- Ponieważ ją kochałem - wzdycha. - Nie miałem poza tym żadnego powodu. Kochałem ją i kochałem ciebie, mając ciągłą nadzieję, że pewnego dnia ona przestanie go kochać. Ten dzień nie nadszedł. Wiedziałem, że oni byli w sobie zakochani, ale myślałem, że kiedyś wybierze mnie.
- Ale tak się nie stało - przypominam mu.
- Później zwróciłem się z tym do alkoholu.
- Nie powinieneś był tego robić - wszystko byłoby zupełnie inne.
- Wiem, że moje wybory, takie jak te, zniszczyły twoje dzieciństwo, więc proszę cię o przebaczenie i zrozumienie - milczę, bo nie mogę nic powiedzieć. Nie wiem, co mam myśleć o całej 'tej' trójce. Nie wiem nawet, jak ich nazywać.
- Przypuszczam, że on nie mógł zaoferować jej stabilności. Miał dobrą pracę, wyjeżdżał, a ja byłem tam cały czas. Gdyby Tessa poślubiła innego mężczyznę, on zawsze będzie z tobą konkurował, nawet po opuszczeniu jej po raz setny.
- Nie zostawię jej znowu.
- On mówił to samo.
- Nie jestem nim.
- Wiem, że nie jesteś. Nie chcę porównywać ciebie do Christiana, a Tessy do mamy. Gdyby twoja mama by nie walczyła o swoje uczucia, bylibyśmy szczęśliwi i nie pozwolilibyśmy na rujnowanie życia innym osobom.
- Nie zostawię jej znowu.
- On mówił to samo.
- Nie jestem nim.
- Wiem, że nie jesteś. Nie chcę porównywać ciebie do Christiana, a Tessy do mamy. Gdyby twoja mama by nie walczyła o swoje uczucia, bylibyśmy szczęśliwi i nie pozwolilibyśmy na rujnowanie życia innym osobom.
Catherine i Heathcliff przychodzą mi do głowy i chce mi się wymiotować na to porównanie. Tessa i ja, możemy teraz być wielką, kurwa, katastrofą, ale nie pozwolę na taki sam los, co im się przydarzył.
To nadal nie ma dla mnie sensu. Dlaczego miałby pogodzić się z tak wielkim gównem?
- Więc to prawda? On jest twoim ojcem, co? - silny, straszny człowiek z mojego dzieciństwa zniknął i został zastąpiony przez człowieka ze złamanym sercem.
To nadal nie ma dla mnie sensu. Dlaczego miałby pogodzić się z tak wielkim gównem?
- Więc to prawda? On jest twoim ojcem, co? - silny, straszny człowiek z mojego dzieciństwa zniknął i został zastąpiony przez człowieka ze złamanym sercem.
Chcę mu powiedzieć, że jest cholernym idiotą, że oszukiwał mnie tym gównem z moją mamą, i nie mogę zapomnieć tego, iż zamienił moje życie w piekło, gdy byłem mały. To jego wina, że ciągle musiałem walczyć z demonami i aniołami. To jego wina, że mam miejsce w piekle, a nie w niebie. To jego wina, że Tessa nie będzie ze mną, a dopiero teraz próbuje naprawić dwadzieścia jeden lat pomyłek.
- Wiedziałem od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem, że jesteś jego - jego słowa rozwiewają gniewne myśli w mojej głowie. - Wiedziałem - próbuje nie płakać. - Wiedziałem, jak mógłbym nie wiedzieć? Wyglądasz tak jak on. Wiedziałem. Nie chciałem się do tego przyznać, bo to wszystko, co miałem. Nigdy nie miałem twojej mamy, nigdy jej nie miałem, bo wiedziałem, że jest jego - zatrzymuje się, a ja siedzę w ciszy. - Mogłeś mieć z nim lepsze życie, wiem, ale cię kochałem, wciąż cię kocham i mam nadzieję, że pozwolisz mi zostać w swoim życiu - wciąż płacze, a ja zaczynam doznawać jakiegoś dziwnego uczucia wobec niego. Nie wiem, czym ono jest. Wiem tylko, że jest silne i wyzwalające.
Gdy na mnie spogląda, nie zachowuję się nawet jak ja. Nie jestem sobą. To jedyne wytłumaczenie na moment, w którym obejmuję Kena swoimi ramionami i pocieszam, podczas gdy on stoi i płacze
- Wiedziałem od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem, że jesteś jego - jego słowa rozwiewają gniewne myśli w mojej głowie. - Wiedziałem - próbuje nie płakać. - Wiedziałem, jak mógłbym nie wiedzieć? Wyglądasz tak jak on. Wiedziałem. Nie chciałem się do tego przyznać, bo to wszystko, co miałem. Nigdy nie miałem twojej mamy, nigdy jej nie miałem, bo wiedziałem, że jest jego - zatrzymuje się, a ja siedzę w ciszy. - Mogłeś mieć z nim lepsze życie, wiem, ale cię kochałem, wciąż cię kocham i mam nadzieję, że pozwolisz mi zostać w swoim życiu - wciąż płacze, a ja zaczynam doznawać jakiegoś dziwnego uczucia wobec niego. Nie wiem, czym ono jest. Wiem tylko, że jest silne i wyzwalające.
Gdy na mnie spogląda, nie zachowuję się nawet jak ja. Nie jestem sobą. To jedyne wytłumaczenie na moment, w którym obejmuję Kena swoimi ramionami i pocieszam, podczas gdy on stoi i płacze
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
Cudo! :) Czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńSwietny♥
OdpowiedzUsuńWow! Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Wow. Jestem w szoku... Mam nadzieję, że to pomoże i wzmocni relację Kena i Harrego. Byłoby to dla nich dobre...
OdpowiedzUsuńTessa powinna powiedzieć Harremu o wyjeździe do NY, powinna być z nim szczera. Mimo, że nie są razem, to zbyt wiele ich łączy, żeby mu o tym nie powiedziała. Zwłaszcza, że już wie jakie on ma plany (specjalnie dla niej chce się przenieść do Seattle).
Świetne tłumaczenie, pozdrawiam serdecznie!
P.S. pierwszy komentarz! jeej! ;D
Popłakałam się przy końcówce :"c
OdpowiedzUsuńOj ta Tessa robi się denerwująca. Świetne tłumaczenie ;)
OdpowiedzUsuńHarry zaczyna przechodzić przemianę :-) dziękuje pięknie za tłumaczenie
OdpowiedzUsuńChce już kolejne rozdziały! *o*
OdpowiedzUsuńO mój Boże :o
OdpowiedzUsuńTeraz ryczę :'(
Co to będzie...
Kim był Robert w afterze? Jest w zakładce z obsadą, a ja nie mogę sobie przypomnieć kim on był lub może się jeszcze nie pojawił. Proszę o odpowiedź, a rozdział jam zwykle niesamowity. :)
OdpowiedzUsuńA to nie był ten chłopak którego ona spotkała w jakimś Barze? idk chyba pomyliłam ff no nie wiem :')
UsuńWyjazd z Kenem, Karen, Harrym i Liamem na jacht/łódkę i kolacja w restauracji. On byl tam kelnerem który rozmawial z Tessa
Usuń😭😭😭
OdpowiedzUsuńumieram
OdpowiedzUsuńJezu ten blog, tak silne emocje, jezu nie wytrzymuję.
To jest cudowne 💖💝💞
Awww, zarabisty <3 | Gabi
OdpowiedzUsuńTess wróc ! :) Czekam na nastepny;)
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa kocham *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńNaprawdę, jestem pod totalnym wrażeniem. Świetne tylko czemu nie ma więcej . Szkoda.
OdpowiedzUsuńOMG *.* ostatnia scena jest jedną z piękniejszych tutaj <3
OdpowiedzUsuńJejku jestem pierwsza! Kocham after o ten rozdział i wszystkie inne. 💞
OdpowiedzUsuńWoooow to był ciekawy rozdział... hehe ;) nie poznaję Harrego xd
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńojejku :(((
OdpowiedzUsuńMatko kocham <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 😍 boję się tylko o Hessę 😕😞
OdpowiedzUsuńo mój Boże!!!!!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, jeju nie mogę znieść jak Tessa trzyma Harrego na dystans, tak bardzo chciałabym widzieć ich szczęśliwych :(
cudowna końcówka, Harry w końcu staje się lepszym człowiekiem... Tessa, zauważ to! Dzięki za tłumaczenie <3
OdpowiedzUsuńO kurwa! Wiedział i nie powiedział!
OdpowiedzUsuńKocham to :*
OdpowiedzUsuńKurde co z Tessa jest nie tak?! NIE ZGADZAM SIĘ ŻEBY NIE BYLI RAZEM!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział 😊 czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńOjej, ta końcówka :( 😊😉 kocham, pragnę nexta, Ola! ❤👪🎂🍡🔞
OdpowiedzUsuńTen moment na koniec . Gdybym nie była przy ludziach to kilka łezek by poleciało .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
awwww harry <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥♥♥czekam na następny ♥♥♥
OdpowiedzUsuńomg swietny rozdzial, prosze niech tessa mu wybaczy w koncu, harry wreszcie przejrzal na oczy, chociaz sie jej nie dziwie, tyle razy mu wybaczala a on ja zawiodl za kazdym razem:( czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx
OdpowiedzUsuńświetne tłumaczenie, naprawde kawał dobrej roboty z każdym rozdziałem+ niesamowite emocje.. haha buziaki
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie podejście Harrego do Tessy, że ona bez względu na wszystko wybaczy mu. "Musi" to zrobić. To mnie tak bardzo wkurza, że za każdym razem gdy to czytam dostaję nerwicy -.-
OdpowiedzUsuńChciałabym aby Tessa w końcu powiedziala mu o NY i o spotkaniu u ginekologa, bo jestem ciekawa reakcji H.
Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ~M
co powiedział ginekolog?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Kiedy Harremu zależy żeby odbudować relacje jego i Tessy to ona się zamyka i ucieka. Co do sytuacji Ken - Harry to jestem mile zaskoczona brakiem wybuchu ze strony Harrego i tym iż Ken od początku wiedział że Harry nie jest jego synem. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńJezu jak Harry sie zmienia
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniale
Ale czemu nie wczesniej?
o matko kurde Ken i Harry askjdaksjd w sumie nie dziwie sie Tessie ale mimo to chciałabym żeby byli razem
OdpowiedzUsuńo mój boże, ken
OdpowiedzUsuńMoje serce! KEN O MOJ BOZE TAK BARDZO MI CIEBIE SZKODA
OdpowiedzUsuńANNE NAPRAWDE CIE NIENAWIDZE W AFTERZE
TAK BARDZO AAAAAAAAAAA
A HARRY? NASZ MALY BIEDNY HARRY! TO
Koniec najlepszy!!!!!! Ten moment podobał mi się bardziej niż moment gdy powiedzial Tessie że ją kocha 💜💋👍❤😍
OdpowiedzUsuńO rany, no to grubo...
OdpowiedzUsuńHarry jest takim debilem... nie, on jest kretynem jakich mało po prostu! Ughh, on mnie tak bardzo wkurza -,-
Coraz bliżej końca, a nic się nie naprawia. To smutne. :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że Harry powiedział Kenowi... w swój dziwny sposób, ale powiedział. I jestem tak cholernie dumna, że później z niego nie drwił, tylko pocieszał. To była powolna zmiana, ale cudowna ♥
Japierdole co to się dzieje :* Harry oszalał :** kocham i pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńPłakam :') 3 część jest moją ulubioną i ten rozdział jest cudowny, jak wszystkie pozostałe <3
OdpowiedzUsuńJeju, Harry na końcu... Ale oby szybko się ogarnął i szukał Tessy żeby ją złapac :(
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda ze juz niedługo koniec 😐
Czekam na nastepny rozdział ❤️
OMG JAK JA KOCHAM TO FF
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity, dzięki za tłumaczenie 💓
OdpowiedzUsuńNie moge pojąć że Tess zostawi/zostawiła Harrego choć co sie dziwić?
OdpowiedzUsuńKen i Harry>>>>>>
Świetny x
O Boze kiedy next ? *-* juz sie nie moge doczekac i ahhhhh
OdpowiedzUsuńKen i Harry się przytulają... OMG. Przez ten incydent z Tess coś chyba serio mu się w głowie pomieszalo 😂 ale to dobrze 😍
OdpowiedzUsuńKen i Harry <3
OdpowiedzUsuńBoże Harry......... :)
OdpowiedzUsuńTaka wzryszająca końcówka....;(((
OdpowiedzUsuń@blanka1499
Awwwhh
OdpowiedzUsuń