Soundtrack do rozdziału:
• The Fray - Over My Head
• Liza Anne - 1000 years
• One Direction - Something Great
• Hanna Baumann - Cool My Heart
Tessa’s POV:
Jazda była dokładnie tak nieznośna, jak oczekiwałam. Droga
wydawała się nigdy nie kończyć, każda żółta linia była jednym z jego uśmiechów,
jednym z jego grymasów. Każdy niekończący się sznur samochodów wydawał się
przedrzeźniać każdy błąd, który popełniłam, a każde auto na drodze było
kolejnym nieznajomym, kolejną osobą z własnymi problemami. Czułam się samotnie,
zbyt samotnie, w moim małym samochodzie, odjeżdżając dalej od tego, gdzie
chciałam być.
Czy jestem głupia, że nawet próbuję to zwalczać? Czy
mogłabym być prawdopodobnie na tyle silna, żeby i tym razem walczyć z obecnym
stanem rzeczy? Czy w ogóle chcę?
Jakie są szanse, że tym razem, z puli, która wydaje się
setkami razy, coś uczyni ten raz innym? Czy on
tylko używa słów, które zawsze chciałam usłyszeć z desperacji, ponieważ
wie, jak bezstronna się stałam?
Moja głowa wydaje się być tysiąc stronicową powieścią
głębokich myśli, bezmyślnego paplania i masy beznadziejnych pytań, na które nie
znam odpowiedzi.
Kiedy zaparkowałam przed domem Kimberly i Christiana tylko
kilka minut temu, napięcie w moich ramionach było prawie nieznośne. Dosłownie
wyczuwałam mięśnie pod skórą, spinające się do punktu pęknięcia, a kiedy teraz
stoję w salonie, czekając aż Kimberly dołączy do mnie i Smitha, owe napięcie
rośnie.
- Powiedziała, że zejdzie na dół, kiedy skończy pocierać
nogę mojego taty – Smith marszczy nos w
zniesmaczeniu.
Nie mogę się powstrzymać od śmiechu z małego chłopca z
dołeczkami.
- W porządku. Dziękuję – mówię. On siada na skraju sofy bez
słowa.
Skupia się na gadżecie w swojej dłoni, a ja skupiam się na
nim. Młodszy brat Harry’ego. To taka dziwna idea, że ten uroczy, mały chłopiec,
który z jakiegoś powodu wydaje się mnie nie lubić, przez cały czas był
biologicznym bratem Harry’ego. W jakiejś części to ma sens, on zawsze był taki
ciekawy Harry’ego i wydawał się lubić jego towarzystwo, kiedy większość ludzi
nie jest z niego zadowolona.
- Gdzie jest twój Harry? – pyta mnie, przyłapując mnie na
podglądaniu go. Twój Harry. Wydaje
się, jakby za każdym jednym razem, kiedy zadaje to pytanie, mój Harry jest daleko stąd. Tym razem
dalej niż kiedykolwiek.
- On jest… - zaczynam, kiedy Kimberly wchodzi do pokoju,
tocząc się w moją stronę z otwartymi ramionami. Ma na sobie szpilki i makijaż.
Przypuszczam, że świat zewnętrzny wciąż ewoluuje, nawet jeśli mój się
zatrzymał.
- Tessa! – piszczy, obejmując mnie ramionami i ściskając tak
ciasno, że muszę zakasłać. - Uch! Minęło za dużo czasu! – ściska mnie jeszcze
raz, nim odsuwa się i ciągnie mnie za przedramię do kuchni.
- Jak tam? - pytam
ją, wspinając się na ten sam stołek, na którym chyba zawsze siedzę. Ona staje
naprzeciwko baru śniadaniowego i przeczesuje dłońmi swoje krótkie blond włosy,
odgarniając je do tyłu, a następnie związując w niechlujnego koka na czubku
głowy.
- Cóż, wszyscy przetrwaliśmy tę przeklętą wycieczkę do
Londynu. Ledwo, ale udało nam się – przybiera grymas twarzy, a ja robię to
samo.
- Co z nogą pana Vance’a?
- Pana Vance’a? – śmieje się. – Daj sobie z tym spokój na
zawsze. Powiedziałabym, że możesz śmiało mówić Christian, albo Vance. Jego noga
się goi, na szczęście ogień zajął się głównie jego ubraniami, nie skórą –
marszczy brwi, a dreszcz przechodzi po jej ramionach.
- Jak ty się masz? Przykro mi słyszeć o twoim tacie,
powinnam była do ciebie więcej dzwonić. Byłam po prostu zajęta i próbowałam to
wszystko rozgryźć – Kimberly nachyla się nad granitem i umieszcza swoją dłoń na
mojej.
- Nie, nie. Nie przepraszaj. Tyle się u ciebie działo. I tak
nie byłam najlepszą towarzyszką. Wychodziłam z siebie, dosłownie – próbuję się
zaśmiać, ale nawet ja spostrzegam, jak fałszywy, suchy i niezręczny dźwięk z
siebie wydobyłam.
- Widzę – mierzy mnie wzrokiem sarkastycznie. – Co z tym? –
jej ręce wymachują przede mną, a ja spoglądam w dół, na moją porozciąganą bluzę
i brudne jeansy.
- Nie wiem, to były długie dwa tygodnie – wzruszam ramionami i zakładam nieuczesane kosmyki włosów za
uszy.
- Oczywiście, znowu dostajesz cykora. Harry znowu coś
zrobił? Albo jest taki sam, jak w Londynie? – Kimberly unosi łukowatą brew,
przypominając mi o tym, jak zarośnięte muszą być moje. Regulowanie i woskowanie
były najmniej ważnymi czynnościami w moim umyśle, ale Kimberly jest jedną z
tych kobiet, które sprawiają, że chcesz przez cały czas być ładna jak ona.
- Nie dokładnie. Cóż, po prostu zrobił to, co robi zawsze,
ale w końcu powiedziałam mu, że z nami koniec – mogę ujrzeć sceptycyzm w jej
niebieskich oczach. – Naprawdę. Myślę o przeprowadzce do Nowego Jorku.
- Nowy Jork? Co do cholery? Z Harrym? – rozdziawia usta. –
Och, wybacz, właśnie powiedziałaś mi, że zerwaliście – plaska ręką o czoło w
dramatycznym geście.
- Z Liamem. On jedzie na Uniwersytet Nowojorski i
zaproponował mi dołączenie. Zamierzam wziąć sobie wolny semestr i mam nadzieję,
że będę mogła się dostać w przyszłym semestrze.
- Wow, daj mi chwilę – śmieje się.
- To duża zmiana, wiem. Po prostu ja… cóż, muszę się stąd
wydostać, a Liam i tak jedzie, a ja naprawdę tego potrzebuję – to szalone,
kompletnie szalone, po prostu przeprowadzić się na drugą stronę kraju, a
reakcja Kimberly to potwierdza.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Myślę, że to naprawdę dobry
pomysł, jestem tylko zaskoczona. Ty, przeprowadzasz się na drugi koniec kraju
bez harmonogramu albo rocznego planowania – Kim nawet nie próbuje kontrolować
swojego uśmieszku.
- Głupie, prawda? Czy nie? – pytam, niepewna co chcę
usłyszeć.
- Nie! Od kiedy jesteś taka niepewna siebie? Dziewczyno, przeszłaś przez wielkie bagno, ale musisz to wszystko pozbierać. Jesteś młoda, inteligentna i piękna. Życie nie jest takie złe! Cholera, spróbuj obmywać poparzenia twojego narzeczonego tuż po tym, jak zdradził cię ze swoją 'na długo zaginioną miłością' i koniecznego niańczenia go, kiedy w rzeczywistości chciałabyś, żeby się udławił – wykonuje palcami w powietrzu znak cudzysłowu i wywraca oczami.
- Nie! Od kiedy jesteś taka niepewna siebie? Dziewczyno, przeszłaś przez wielkie bagno, ale musisz to wszystko pozbierać. Jesteś młoda, inteligentna i piękna. Życie nie jest takie złe! Cholera, spróbuj obmywać poparzenia twojego narzeczonego tuż po tym, jak zdradził cię ze swoją 'na długo zaginioną miłością' i koniecznego niańczenia go, kiedy w rzeczywistości chciałabyś, żeby się udławił – wykonuje palcami w powietrzu znak cudzysłowu i wywraca oczami.
Nie wiem, czy chciała być zabawna, ale muszę ugryźć się w
język, aby powstrzymać się od śmiechu z obrazu, jaki wykreowała w mojej głowie.
- Naprawdę, nie ma nic złego w byciu smutnym, ale jeśli pozwolisz,
żeby smutek kontrolował twoje życie,
nigdy naprawdę nie zaznasz życia – jej słowa uderzają mnie gdzieś
pomiędzy mój samolubny skowyt a nerwy związane z przeprowadzką do Nowego Jorku
bez porządnego planu.
Ona ma rację, wiele przeszłam w zeszłym roku, ale co dobrego
może zdziałać trwanie w tym stanie? Poczucie smutku i ukłucie straty przy
każdej myśli? Tak bardzo, jak kochałam łatwość nie czucia niczego, nie czułam
się sobą. Czułam się sobą zmagając się z każdą negatywną myślą i zaczynałam się
bać, że już nigdy nie będę sobą z powrotem. Nadal nie jestem, ale może pewnego
dnia?
- Wiem, że masz rację, po prostu nie wiem jak przestać.
Jestem taka zła przez cały czas – zaciskam pięści, a ona potakuje – albo smutna.
Jest we mnie dużo smutku i bólu. Nie wiem jak je oddzielić, a teraz one mnie
wyżerają, przejmują kontrolę nad moim umysłem.
- Cóż, to nie jest takie łatwe, jak przed chwilą próbowałam,
żeby zabrzmiało, ale przede wszystkim, musisz się podekscytować. Przeprowadzasz
się do Nowego Jorku, dziewczyno! Zachowuj się jakby tak było. Jeśli będziesz
chodziła powłócząc nogami po ulicach Nowego Jorku, nigdy nie zdobędziesz
żadnych przyjaciół – uśmiecha się, łagodząc swoje słowa.
- A co, jeśli nie potrafię? Co jeśli już zawsze będę się tak
czuła?
- Wtedy już zawsze będziesz się tak czuła. Taka jest prawda,
ale nie możesz myśleć w ten sposób. Życie, choć nie za długie - uśmiecha się –
nauczyło mnie, że dzieje się dużo gównianych rzeczy, a ty idziesz do przodu. To
ssie i uwierz mi, wiem, że chodzi o Harry’ego. Zawsze chodzi o Harry’ego, ale
musisz zaakceptować fakt, że on nie da ci tego, czego chcesz ani potrzebujesz i
zrób co w twojej mocy, by udawać, że ruszasz do przodu. Jeśli dasz radę ogłupić
go i wszystkich innych, w końcu sama też w to uwierzysz.
- Myślisz, że powinnam? No wiesz, naprawdę zostawić go za
sobą? – pytam ją, kręcąc palcami złożonymi na podołku.
- Pójdę za ciosem i okłamię cię, bo to właśnie musisz teraz
usłyszeć – Kimberly podchodzi do szafki i wyciąga dwa kieliszki do wina. – W
tej chwili musisz wysłuchać ogromnej ilości gówna i pochwał. Później zawsze
jest czas na zmierzenie się z prawdą, ale póki co – przegrzebuje szufladę tuż
pod zlewem i wyciąga z niej korkociąg. - Póki co napijemy się wina, a ja
opowiem ci wszelkie historie o zerwaniach, które sprawią, że twoja wydaje się
jak dziecięca gra.
- Film grozy? – pytam, wiedząc, że ma na myśli dokładnie coś
odwrotnego.
- Nie, mądralo. Wiesz, znam kobiety, które miały za sobą
wiele lat małżeństwa, a ich mężowie puknęli ich siostry. Ten rodzaj
pieprzniętego gówna przekona cię, że nie masz tak źle – zostaje przede mną
postawiony kieliszek napełniony białym winem, a w chwili, kiedy mam zamiar
odmówić, Kimberly unosi go i przyciska do moich ust.
Półtorej butelki później, śmieję się i opieram na blacie
jako podpórce. Kimberly rozprawiła się ze swoją listą szalonych związków, a ja
wreszcie przestałam sprawdzać telefon co dziesięć sekund. Harry i tak nie ma mojego
numeru telefonu, co muszę nieustannie sobie przypominać.
To o Harrym
rozmawiamy. Jeśli chce numer, znajdzie sposób, aby go zdobyć.
Moja upierdliwa podświadomość przypomina mi. Nie mogę
przestać rozmyślać o jego rozmowie z Kenem. Jak poszła? Czy ma się dobrze? Czy
powinnam była poczekać, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku, zanim
wyjechałam?
Niektóre z historii, które Kimberly opowiedziała mi przez
ostatnią godzinę wydają się zbyt szalone, aby były prawdziwe. Jestem
przekonana, że wino sprawiło, że ubarwiła każdą kilkoma detalami. Nie ma mowy,
żeby kobieta przyłapała swojego męża śpiącego z jej siostrą, potem jej matką, a
potem ich adwokatem rozwodowym. Niemożliwe, żeby ganiała go po kancelarii
prawnej, ciskając swoimi szpilkami w jego głowę, podczas gdy on uciekał
korytarzami bez spodni.
Śmieję się, naprawdę się w tej chwili śmieję, a Kimberly
trzyma się za brzuch, zapewniając, że widziała tego mężczyznę kilka dni
później, z odciskiem szpilki swojej niebawem-byłej żony lśniącym na środku jego
czoła.
- Nawet nie żartuję! To była totalna demolka! Najlepszą
częścią tej całej historii jest to, że oni teraz ponownie się pobrali! – uderza
ręką o blat, a ja kręcę głową na głośność jej głosu teraz, kiedy jest pijana.
Cieszę się, że Smith zostawił głośną, pijącą wino kobietę samą i zapomniałam,
że Pan Vance… Christian w ogóle tu mieszka.
- Faceci to dupki. Każdy jeden – unosi swój nowo napełniony
kieliszek do mojego pustego. – Ale prawda musi wyjść na jaw, kobiety też są
dupkami, więc jedynym sposobem, aby sprawić, żeby to działało jest znalezienie
dupka, z którym możesz sobie dać radę. Takiego, przy którym wydajesz się trochę
mniej dupkiem.
Christian wybiera ten moment, aby wjechać do kuchni.
- Cała ta rozmowa o dupkach rozbrzmiewa w korytarzu –
uśmiecha się do swojej narzeczonej, a ona zawstydza się tak, jak za każdym
razem, gdy on patrzy na nią w ten sposób. Jestem tym zaskoczona. Wiedziałam, że
jest w trakcie procesu wybaczania mu, nie wiedziałam tylko, że to był już tak
domknięty interes, albo że może wyglądać tak radośnie robiąc to.
- Przepraszam – uśmiecha się do niego, a on sięga po jej
biodra, ściągając ją na swoje kolana w fotelu. Krzywi się, kiedy jej udo dotyka
jego uszkodzonej nogi, a ona szybko poprawia się, siadając na drugiej nodze.
- Wygląda gorzej niż jest – mówi, kiedy zauważa, że
spoglądam to na metalowe krzesło, to na poparzone ciało na jego nodze.
- To prawda. On wykorzystuje to wszystko – droczy się Kim,
trącając dołeczek w jego lewym policzku. Odwracam wzrok.
- Jesteś tu sama? – pyta Vance, ignorując spojrzenie, które
Kimberly posyła mu, kiedy on gryzie jej palec. Nie mogę przestać ich
obserwować, nawet jeśli wiem, że nie będę na ich miejscu w najbliższym czasie,
o ile kiedykolwiek będę.
- Tak. Harry jest z powrotem w Pullman, u swojego… -
przerywam, aby się poprawić – u Kena.
Christian wygląda na zawiedzionego, a Kimberly powstrzymała
swoje spojrzenie, natomiast dziura we mnie, która była zakryta przez ostatnią
godzinę, zaczyna się pokazywać na głośne wspomnienie imienia Harry’ego.
- Jak on się ma? Naprawdę chciałbym, żeby odbierał moje
połączenia. Dupek – mruczy Christian i kiedy zaczynam na niego naskakiwać,
obwiniam o to wino.
- Dużo się u niego teraz dzieje – zgryźliwość w moim tonie
jest ewidentna i natychmiast czuję się jak kretynka. – Przepraszam, nie
chciałam, żeby to tak zabrzmiało, po prostu wiem, że on przez wiele teraz
przechodzi. Nie zamierzałam być niegrzeczna.
Decyduję się zignorować uśmieszek okrywający twarz Kimberly,
gdy bronię Harry’ego.
On kręci głową i śmieje się:
On kręci głową i śmieje się:
- W porządku. Zasługuję na to wszystko. Wiem, że tak jest,
chcę z nim tylko porozmawiać, ale wiem, że zjawi się, kiedy będzie gotowy. Moje
drogie panie, zostawię was tu, chciałem tylko zobaczyć z jakiego powodu te
wszystkie śmiechy i piski.
Z tymi słowy na ustach całuje Kimberly, przelotnie, ale
czule i wyjeżdża w fotelu na kółkach z pokoju. Przytrzymuję swój kieliszek,
prosząc o dolewkę. Kolejną.
- Poczekaj, więc to znaczy, że już nie będziesz ze mną
pracować? Nie możesz mnie zostawić z tymi dziwkarskimi kobietami! Jesteś
jedyną, którą mogę znieść, oprócz nowej dziewczyny Trevora.
- Trevor ma dziewczynę? – pytam, siorbiąc zimne wino.
Kimberly miała rację, wino i śmiech pomagają. Czuję, że wychylam się ze swojej
muszelki, próbując wrócić do życia, a z każdym żartem i absurdalną historią
przychodzi mi to nieco łatwiej.
- Tak! Tą rudą! Wiesz, ta, która zajmuje się naszymi mediami
społecznościowymi?
Próbuję skojarzyć kobietę, ale nic nie widzę przez wino
tańcujące w moim mózgu.
- Nie znam jej. Od jak dawna się spotykają?
- Tylko kilka tygodni. Ale ogarnij to – oczy Kimberly
rozjaśniają się na wspomnienie jej ulubionej rzeczy – Christian słyszał ich
razem.
Biorę kolejny łyk wina, czekając na jej dalsze wyjaśnienia.
- W sensie razem-razem. W sensie, że gzili się w jego
biurze! A co nawet bardziej szalone, to rzeczy, które usłyszał Christian –
pauzuje, aby się zaśmiać. – Byli sprośni. Mam na myśli, że Trevor jest totalnym
skurczybykiem w łóżku. Były klapsy, różne sprośne ksywki i wszystko.
Wybucham śmiechem jak głupiutka uczennica. Uczennica, która
spożyła zbyt dużo wina.
- Nie ma mowy! - nie mogę sobie wyobrazić, jak słodki Trevor
daje klapsa komukolwiek. Ten obraz sprawia, że śmieję się bardziej i kręcę
głową, próbując nie myśleć o tym za dużo. Trevor jest przystojny, bardzo
przystojny, ale ma tak dobrze wychowany i słodki.
- Przysięgam! Christian był przekonany, że on przywiązał ją do
biurka, albo coś takiego, bo kiedy zobaczył go później, odczepiał coś od rogów
swojego biurka! – Kim wymachuje dłońmi w powietrzu, a strumień zimnego wina
wystrzela z mojego nosa. Po tym kieliszku kończę. Gdzie jest Harry, alkoholowy
autorytet, gdy go potrzebuję?
Harry.
Moje serce zaczyna bić w szalonym tempie, a mój śmiech
prędko się wykoleja, aż do czasu, kiedy Kimberly dodaje kolejny nieczysty detal
do tej historii.
- Nie mogę w to uwierzyć. On jest taki słodki i delikatny.
Prawdopodobnie nie mógłby przywiązać kobiety do biurka i tak się z nią kochać!
– dodaję. Po prostu nie umiem sobie tego wyobrazić. Mój zdradziecki,
kontrolowany przez wino umysł zaczyna stwarzać obrazy Harry’ego, biurka, węzłów
i klapsów.
- Poza tym, kto uprawia seks w swoim biurze? Mój Boże, te ściany
są cienkie jak papier – mówi Kimberly, a ja rozdziawiam usta. Prawdziwe obrazy,
wspomnienia Harry’ego przeginającego mnie nad moim biurkiem przemykają przez
moje myśli, a moja już wcześniej rozgrzana skóra rumieni się i parzy. Kimberly
posyła mi wiele wiedzący uśmiech i odchyla głowę do tyłu. – Zgaduję, że ci sami
ludzie, którzy uprawiają seks w domowych siłowniach innych ludzi – oskarża,
chichocząc. Ignoruję ją, pomimo palącego wstydu, który odczuwam.
- Wracając do Trevora – mówię, ukrywając tak dużą część
mojej twarzy za kieliszkiem, jak mogę.
- Wiedziałam, że będzie dziwakiem. Mężczyźni noszący na co
dzień garnitury zawsze są dziwakami – rozmyśla.
- Tylko w powieściach erotycznych – kontruję, mając na myśli
książkę, którą planowałam przeczytać, ale jeszcze nie miałam okazji.
- Te historie muszą się skądś brać, nieprawdaż? – mruga do
mnie. – Ciągle przechodzę koło biura Trevora, mając nadzieję usłyszeć, jak ją
obezwładnia, ale jeszcze ich nie przyłapałam – niedorzeczność tej całej nocy
sprawiła, że czuję się tak lekko, jak nie czułam się już dawno. Próbuję
uchwycić to uczucie i trzymać je tak ciasno przy swojej klatce piersiowej, jak
mogę. Nie chcę, aby się wymknęło.
- Kto wiedział, że Trevor jest takim dziwakiem, nie? –
porusza brwiami, a ja kręcę głową.
- Pieprzony Trevor – mówię i czekam w ciszy, aż Kimberly
wybucha śmiechem.
- Pieprzony Trevor! – wrzeszczy, a ja dołączam do niej,
rozmyślając o źródle tej ksywki, podczas gdy na zmianę powtarzamy ją, jak
najlepiej imitując jej kreatora.
Harry’s POV:
Ten dzień był długi. Cholernie za długi i jestem gotowy do
snu. Po rozmowie w cztery oczy z Kenem, jestem wypruty. To, po czym Sarah,
Sonia, jakkolwiek, kurde, ona ma na imię i Liam, i ich wzrokowe pieprzenie przy
stole, wynudziło mnie na śmierć.
Tęsknię za Tessą i byłem wkurzony, kiedy zauważyłem, że
wyjechała, nie mówiąc mi.
Pozwólcie mi ująć to inaczej: wyjechała bez mojej wiedzy.
Ona nie musi mi mówić o bzdurach.
Nawet jeśli chcę, żeby tak było, mogę to powiedzieć na głos.
Zachowywałem się miło, tak jak obiecałem Tessie i zjadłem
kolację w ciszy, podczas gdy Karen i mój tata, czy kimkolwiek on jest,
obserwowali mnie uważnie, oczekując aż eksploduję albo zepsuję ich posiłek w
jakiś sposób, ale tego nie zrobiłem.
Siedziałem w ciszy i przeżuwałem każdy kęs, nawet nie
trzymałem łokci na tym brzydkim, obrusowatym czymś, na temat którego Karen
sądzi, że dodaje wiosennych kolorów, albo innego gówna, ale tak nie jest. Jest
ohydne i ktoś powinien to spalić, gdy ona nie patrzy.
Czułem się trochę lepiej, niezręcznie jak cholera, ale
trochę lepiej, po rozmowie z moim tatą. Wydaje mi się to zabawne, że teraz
wciąż nazywam go swoim tatą, ale jako nastolatek, ledwo mogłem wypowiedzieć
jego imię bez grymasu albo żałowania, że wyjechał, tylko żebym mógł go uderzyć.
Teraz, kiedy rozumiem, cóż, jakby rozumiem, jak się czuł i dlaczego zrobił to,
co zrobił, wreszcie mogę pozbyć się części gniewu, który trzymałem w sobie tak
długo.
Jednak to dziwne, czuć, jak to wszystko umyka z twojego
ciała. Słyszałem, jak wyjaśniają to w powieściach, nazywają to przebaczeniem,
ale nigdy przed dzisiejszą nocą tego nie czułem. Nie jestem do końca
przekonany, czy podoba mi się to uczucie, ale przyznam, że pomaga mi odejść
myślami od nieprzerwanego bólu tęsknoty za Tessą. Tak jakby.
Czuję się lepiej, szczęśliwiej? Nie wiem, ale teraz nie mogę
przestać myśleć o przyszłości. Przyszłości, w której ja i Tessa kupujemy dywan,
albo cokolwiek robią małżeństwa. Jedynymi znanymi mi ludźmi po ślubie, którzy
potrafią się tolerować, są Ken i Karen, a nie mam pojęcia, co oni robią razem.
Oprócz robienia dzieci po czterdziestce. Niedojrzale wzdrygam się na tę myśl i
udaję, że przed chwilą nie myślałem o ich życiu seksualnym.
Myślenie o przyszłości jest o wiele fajniejsze, niż
kiedykolwiek sobie wyobrażałem. Nigdy nie oczekiwałem niczego od przyszłości,
ani od teraźniejszości. Zawsze wiedziałem, że będę sam, więc nie kłopotałem się
wymyślaniem głupich planów czy życzeń. Aż do ośmiu miesięcy wstecz, nie
wiedziałem, że może być ktoś taki, jak Tessa. Nie miałem pojęcia, że gdzieś
chodzi sobie ta okropna blondynka, czekając, aż wywróci moje życie do góry
nogami, doprowadzając mnie do jebanego szału i sprawiając, że kocham ją
bardziej, niż kocham oddychanie.
Cholera, gdybym wiedział, że ona gdzieś tam była, nie
marnowałbym swojego czasu pieprząc się z każdą laską, z którą mogłem. Wcześniej
na niczym nie polegałem, nie było siły napędowej z wspomagającymi mnie szarymi
oczami, prowadzącymi mnie przez moje popierdolone życie, więc popełniłem za
dużo błędów i teraz muszę pracować ciężej niż najciężej, próbując naprostować
te rzeczy, które zrobiłem źle.
Gdybym mógł to cofnąć, nie dotknąłbym innej dziewczyny. Ani
jednej. I gdybym wiedział, jak dobre będzie dotykanie Tessy, przygotowywałbym
się, odliczając dni do tego, w którym wpadła do mojego pokoju w bractwie,
dotykając moich rzeczy, kiedy już powiedziałem jej, żeby tego nie robiła.
Jedyną rzeczą, która trzyma mnie w najmniejszym stopniu w
kontroli nad sobą, jest nadzieja, że ona się pojawi. Zobaczy, że tym razem nie
mam zamiaru wycofywać się ze swoich słów i tym razem ożenię się z nią, nawet
jeśli będę ją musiał zawlec tą alejką.
To kolejny z naszych problemów, te myśli. Tak bardzo, jak
odwodzę je od jej twarzy nie mogę się w tej chwili powstrzymać od uśmiechu,
mając wizję jej w białej sukni, grymaszącej i krzyczącej na mnie, kiedy
dosłownie ciągnę ją za nogi wyłożoną dywanem alejką, kiedy jakaś gówniana
piosenka rozbrzmiewa na harfie albo jakimś innym instrumencie, którego nikt nie
używa poza ślubami i pogrzebami.
Gdybym miał jej numer, napisałbym do niej, tylko żeby się
upewnić, że wszystko u niej w porządku. Ale ona nie chce, żebym miał jej numer,
wiem to. Dużo samokontroli potrzeba było do powstrzymania się od podpierdolenia
telefonu Liama z jego kieszeni po kolacji i ukradnięcia numeru Tessy.
Leżę w tym łóżku, w Pullman, kiedy powinienem jechać do
Seattle. Powinienem, mógłbym, potrzebowałem, ale nie mogę. Muszę dać jej trochę
przestrzeni, albo ona się ode mnie jeszcze bardziej odsunie. Trzymam swój
telefon w ciemności i przeglądam jej zdjęcia w mojej rolce z aparatu. Jeśli
przeglądanie zdjęć wiążących się ze wspomnieniami jest wszystkim, co będę miał
przez jakiś czas, będę potrzebował więcej zdjęć. Siedemset dwadzieścia dwa nie
wystarczy.
Zamiast kontynuowania bycia obsesyjnym stalkerem, wychodzę z
łóżka i nakładam jakieś spodnie. Nie sądzę, by Liam lub ciężarna Karen docenili
widok mnie nagiego. Cóż, może by docenili. Uśmiecham się do własnych myśli i
daję sobie chwilę na wprowadzenie w życie mojego planu. Liam będzie uparty,
wiem to, ale łatwo go złamać. Będzie wykrzykiwał jej numer po drugim żarcie,
który powiem na temat jego nowego zauroczenia, któremu on obficie zaprzecza,
jak dziecko z podstawówki.
Pukam dwukrotnie, dając mu sprawiedliwe ostrzeżenie, po czym
otwieram drzwi. On śpi, leżąc na plecach z książką na klatce piersiowej.
Pieprzony Harry Potter. Powinienem był wiedzieć. Jak znak z góry, ekran jego
telefonu rozświetla się na stoliku, więc sięgam po niego. Na początku tekstu
wyświetla się imię Tessy. Wykonuję kolisty ruch głową, próbując nie pozwolić
mojej zazdrości na przejęcie kontroli.
Dlaczego ona pisze do niego o tak późnej porze?
Próbuję zgadnąć jego kod dostępu, ale on jest trudniejszy do
odczytania niż Tessa. Jej był taki oczywisty, naprawdę komiczny. Wiedziałam, że
zupełnie jak ja, będzie się bała zapomnieć kodu i wybierze 1234. To nasze hasło
do wszystkiego. Kody PIN, kody do zapłacenia za telewizję internetową,
cokolwiek, do czego potrzeba liczb, zawsze tego używamy.
Widzicie, praktycznie i tak jesteśmy już jak pieprzone
małżeństwo.
- Obudź się, kutasie – uderzam Liama poduszką z jego łóżka,
a on ryczy.
- Odejdź.
- Potrzebuję numeru Tessy – plaskam go w policzek.
- Nie.
Plask. Plask. Mocniejszy plask.
- Ugh! – skomle, siadając. – Dobra. Dam ci ten numer – sięga
po swój telefon, a ja umieszczam go w jego dłoni, obserwując cyfry, które
przyciska, tylko na wypadek, gdybym potrzebował tego w przyszłości.
Wręcza mi odblokowany telefon, a ja dziękuję mu po zapisaniu
jej numeru w swoim urządzeniu. Ulga, którą czuję, wciskając przycisk „zapisz”
jest patetyczna, ale nie przejmuję się tym. Po raz kolejny uderzam go poduszką,
tylko, żeby wyrównać liczbę i opuszczam jego pokój.
Sądzę, że słyszę, jak mnie wyklina nim zamykam drzwi,
śmiejąc się. Mógłbym się przyzwyczaić do tego uczucia, tej… nadziei, którą mam,
kiedy wpisuję proste „dobranoc” do niej i z niepokojem czekam na jej odpowiedź.
Wszystko wydaje się u mnie polepszać, wreszcie, a ostatnim krokiem jest
przebaczenie Tessy. Potrzebuję tylko resztek nadziei, którą ona zawsze żywiła
na to, że wrócę.
'Harrry?' - głosi
wiadomość. Kurwa, zaczynałem myśleć, że mnie zignoruje.
'Nie, nie Harrry. Po
prostu Harry' - decyduję się zacząć rozmowę drażnieniem jej, nawet jeśli
mam ochotę błagać ją o powrót z Seattle, albo żeby nie wariowała, jeśli pojawię
się tam w środku nocy.
'Przepraszam, nie umiem
pisać na tej klawiaturze. Jest za delikatna' - mogę sobie wyobrazić ją,
leżącą w jej łóżku w Seattle, mrużącą oczy i marszczącą brwi, kiedy używa palca
wskazującego, aby wystukać każdą literę.
'Ta, iPhone, co? Twoja
stara klawiatura była ogromna, więc widzę, dlaczego masz problem'
Ona wysyła w odpowiedzi uśmiechniętą buźkę, a mnie imponuje
i bawi jej użycie emotek. Ja ich cholernie nienawidzę i zawsze odmawiałem
używania ich, ale jestem tutaj, pędząc, aby je pobrać, żebym mógł odpowiedzieć
pasującą uśmiechniętą twarzą.
'Jesteś tam?' –
pyta w chwili, gdy wysyłam dobraną buźkę.
'Tak. Dlaczego nie
śpisz tak późno? Widziałem, że piszesz z Liamem' – nie powinienem był tego wysyłać.
Mija kilka sekund, a ona wysyła obrazek malutkiego kieliszka
z winem. Powinienem był wiedzieć, w końcu spędzała czas z Kimberly.
'Winko, co?' –
wysyłam z dołączonym czymś, co wygląda jak zaskoczona buźka. Tak myślę.
Dlaczego jest tak dużo tych cholernych rysuneczków? Kiedy ktokolwiek miałby
potrzebę wysyłania obrazka tygrysa i po jakiego chuja?
Będąc ciekawskim i nieco podniesionym na duchu uwagą, jaką
mi poświęca, wysyłam cholernego tygrysa i śmieję się do siebie, gdy ona odpowiada
wielbłądem. Śmieję się za każdym razem, gdy wysyła mi głupi, mały obrazek, dla
którego prawdopodobnie nikt nie miałby zastosowania.
Kocham to, że załapała, że wiedziała, że wysłałem tygrysa,
bo to dosłownie nie ma żadnego, cholernego sensu i teraz gramy w grę zwaną 'wyślij
najbardziej przypadkową emotkę', a ja leżę tu, w ciemności, sam, śmiejąc się
tak bardzo, że mój brzuch naprawdę boli.
'Skończyły mi się' -
oznajmia po ponad pięciu minutach wzajemnego przerzucania się emotikonami.
'Mnie też. Jesteś
zmęczona?'
'Tak, wypiłam trochę
za dużo wina.'
'Dobrze się bawiłaś?'
– jestem zdziwiony, kiedy pragnę, żeby odpowiedziała twierdząco, że dobrze
spędziła czas, nawet jeśli ja nie byłem częścią jej wieczora.
'O tak. Wszystko u
ciebie w porządku? Mam nadzieję, że wszystko wyszło dobrze z twoim ojcem.'
'Wyszło dobrze. Może
będziemy mogli o tym porozmawiać kiedy przyjadę do Seattle?' – dołączam do
swojej nachalnej wiadomości serduszko i obrazek, który wygląda jak wieżowiec.
'Może'
'Przepraszam, że byłem
takim gównianym chłopakiem. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie, ale ja cię
kocham' – wysyłam wiadomość, nim mogę się powstrzymać. To prawda i po
prostu nie mogę się powstrzymać przed powiedzeniem jej w tej chwili. Popełniłem
błąd trzymania swoich uczuć do niej w sobie i to dlatego ona teraz tak szybko
podważa moje obietnice.
'Za dużo wina w moim
mózgu na tę rozwomę. Christian słyszał jak Trevor uprawia seks w swoim biurze' –
wywracam oczami, widząc jego imię na ekranie. Pieprzony Trevor.
'Pieprzony Trevor'
'Właśdnie takj
mówiłam. Opwiedziałam Kim te smae rzeczay'
'Za dużo literówek, by
to czytać. Idź spać, napisz do mnie jutro' – wysyłam, po czym zaczynam
kolejną wiadomość. – 'Proszę. Proszę,
napisz do mnie jutro'
Uśmiech wkrada się na moją twarz, kiedy ona wysyła obrazek
telefonu, śpiącą buźkę i tego cholernego tygrysa.
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
Taki dłuuuuugi rozdział!!! Dziękuję <3
OdpowiedzUsuńKocham After . Po prostu kocham. Fantastyczny rozdzial.
OdpowiedzUsuńNext, next. Spoko tlumaczenie.:) xxx
OdpowiedzUsuńDziękuję. W sam raz przed zaśnięciem...
OdpowiedzUsuńTrevor taki zboczuch xDDDDDD
OdpowiedzUsuńUroczy *.*
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zaczynam widzieć poprawę Harrego :-) dziękuje pięknie za tłumaczenie :-)
OdpowiedzUsuńPierwszaaaa :-) świetny rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńOni pisza najslodsze sms jakie kiedykolwiek widzialam xx
OdpowiedzUsuńXwerkaax
Pieeerwsza ^^ kocham <3
OdpowiedzUsuńcudowny, dzieki za tlumaczenie :*
OdpowiedzUsuńPo prostu cudowny
OdpowiedzUsuńnie moge uwierzyc ze juz zblizamy sie powoli do konca tego ff ..
Pierwsza, yeah :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
świetny :3
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
Świetny rozdział! Czekam na next x
OdpowiedzUsuńKocham! Nie mogę się doczekać kolejnego ♥
OdpowiedzUsuńpierwsza
OdpowiedzUsuńPierwsza 😊 super rozdział. Przez cały czas banan nie schodził mi z twarzy. Mam nadzieję że miłość zwycięży. Czekam na następny 😃
OdpowiedzUsuńAlee super rozdział.. Tak wszystko pozytywnie u nich... Narazie jeszcze ☺ nie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńTygrysek.! 😅 Haha.. Kocham ich SMS'y :) do następnego ✋
OdpowiedzUsuńJejku, mega! Rozdział jest cudny! Niecierpliwie czekam na następny i mam nadzieję, że sie pogodzą :):)
OdpowiedzUsuńJa jestem tą, która używa tych tygrysków ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, Harry i emotki>>>>>
OdpowiedzUsuńŚwietny dzięki za tłumaczenie. Czekam na następny xd ej śmiałam się chyba tak głośno jak Harry kiedy czytałam o tych emotkach xdd
OdpowiedzUsuńJaram sie nimi mega 😱
OdpowiedzUsuńSuper!!! czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńMega rozdział
OdpowiedzUsuńPijana Tessa jest najlepsza Tessą :D
OdpowiedzUsuńI wgl nie wkurzyła się na Harry'ego .
Czekam na następny :)
świetny :)
OdpowiedzUsuńCudowny 🐯💞👌🏽
OdpowiedzUsuńCudowny już nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńYUPI pierwsza!!!! UWIELBIAM!!
OdpowiedzUsuń!
*o*
OdpowiedzUsuńPijana Tess ;p
OdpowiedzUsuń❤😄
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że między Tessa i Harrym zacznie się układać <3
OdpowiedzUsuńPieprzony Trevor xd haha
Czekaam na next :)
jaki cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńPijana Tess jest najlepsza, haha :D
czekam na next, świetne!
Najbardziej uroczy moment byl wtedy gdy Harry pomimo nie używania emotek szybko zaczął je ściągać *o* 🐯 ~M
OdpowiedzUsuńOpowieści Kim są genialne :) ... Świetny rozdział czekam na next ... :)
OdpowiedzUsuńJejuu to takie słodkie i urocze *__*
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki uroczy, Harry taki cudny, że gdyby nie jego monolog wewnętrzny ućkany przekleństwami to pomyślałabym ze jest bardzo wrażliwym i grzecznym chłopcem xd Super tłumaczenie. Biorę sie za next
OdpowiedzUsuńO jaaaaaaaaa <3
OdpowiedzUsuńKocham Boże :(((
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo oni będą znów razem. <3
OdpowiedzUsuńMegaaaa♥♥♥ Nie spodziewalam sie tego,ze Trevor bedzie zdolny do czegos takiego .. xd
OdpowiedzUsuń@blanka1499
Kocham! 😊😉 Ola! ❤🔞💑👪❤❤❤🍡
OdpowiedzUsuńŚwietny! Kocham to ❤
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńTo takie urocze!
OdpowiedzUsuńkońcówka była taka słooodka *uuu* kocham ♥
OdpowiedzUsuńCzy tylko mnie tak rozbawił ten tygrys?😂😂
OdpowiedzUsuń🐯
OdpowiedzUsuń