środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 288.

Soundtrack do rozdziału:

• Sleeping at last - Noth
• The Maine - Raining in Paris
• The Maine - Visions
• Bootstraps - Haywire
• Adam Jensen - Lost Without You


Harry's POV:

Kiedy Ken zasypia na krześle obok telewizora, mogę praktycznie zobaczyć jak jego umysł śni o tym, że zobaczy jak odbieram swój dyplom podczas ukończenia. Będzie musiał wygłosić jakaś gównianą przemowę, która zanudzi wszystkich do snu, wraz ze mną, i będzie patrzeć jak brykam po scenie.
Tessa jest oparta o ramkę, która wisi na ścianie jadalni. Przyszedłem do salonu tylko po to, by posprzątać naczynia po obiedzie. Oczywiście to moja najmniej ulubiona czynność tego posiłku. Tessa patrzyła się na Liama i Stacey, ale właśnie odwróciła wzrok w moją stronę. Jest troszkę zaskoczona, że się w nią wpatruję, nie jestem pewien czemu. Kiedy się na nią nie patrzę?
Zmartwiony wyraz jej twarzy podnosi mnie na nogi w ciągu paru sekund, przemierzam salon, by stanąć naprzeciwko niej.
- Co się stało? - pytam ją.
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać - cicho odpowiada.
- Dobra, o czym? - opieram swoje ciało o nią, co zagania ją w kąt ściany. Wzdycha pod nosem, a ja przybliżam się jeszcze o parę centymetrów. Uwielbiam ten sposób, w jaki na mnie reaguje, nawet teraz. Tessa zaczyna kaszleć, potem jeszcze raz i tak w kółko. Podnosi rękę, by zakryć swoje usta, a ja wstaję, by przynieść jej szklankę wody. Karen jak zawsze krząta się po kuchni, sięgam po szklankę i wypełniam ją wodą.
- Co się dzieje? Twój umysł porusza się milę na godzinę. Przynajmniej z tego, co widać  - naciskam by mi powiedziała, na co ona przełyka haustem całą szklankę wody. Potrafię to zobaczyć, jakaś myśl, jakiś problem, wiruje w jej głowie, sprawiając, że jest zdenerwowana i ma ataki kaszlu.
- Czy możemy wyjść na zewnątrz, żeby porozmawiać? - pyta Tessa, kiedy prowadzi mnie przez kuchnię, a potem przez taras. Lekko łapię ją za rękę, splatając nasze palce i uśmiecham się, kiedy nie zabiera dłoni.
- Wyduś to - zachęcam ją. Stoi niezręcznie w pobliżu drzwi, kiedy ja siadam przy stole. Umieszczam swoje dłonie na jej, kiedy zaczyna się kręcić, poruszając rękoma w górę i dół jak jakiś maniak, ale potem w końcu umieszcza je na blacie.
- Zrelaksuj się - staram się ujarzmić jej nerwy, nawet jeśli poskutkuje to tylko przez chwilę. Jestem coraz bardziej zaniepokojony tymi sekundami ciszy, które wypełniają powietrze między nami. Nie lubię widywać jej takiej zdenerwowanej, to mnie przeraża.
- Ukrywam coś przed tobą i to doprowadza mnie do szaleństwa. Muszę powiedzieć ci teraz i wiem, że to nie jest odpowiedni czas, ale musisz wiedzieć, zanim znajdziesz inną drogę - pospiesznie wymawia te słowa.
- Co zrobiłaś? - staram się być spokojny, jak najbardziej to możliwe, ale moja głowa zaczyna już mieć bzika.
- Nic. Nic z tego, co zakładasz.
- Ty... nie byłaś... ty nie... z nikim, prawda? - wiem, że lepiej o to nie pytać, ale przez moją paranoję nie mogłem zatrzymać tych słów.
- Nie! - Tessa potrząsa przecząco głową. - Nie, nic z tych rzeczy. Właśnie podjęłam decyzję o czymś i trzymałam ją od ciebie z daleka. Nie wiąże mnie z nikim innym.
- W porządku. To nie może być tak złe, jak to. - pocieram szyję, by złagodzić budujące się tam napięcie. Nie może być nic gorszego, niż to, że mogłaby być z innym mężczyzną. Nic.
- Cóż... - zaczyna.
Sposób, w jaki ona wypowiada te słowa i waha się z rozpoczęciem, sprawia, że wcinam się jej w słowo.
- Czekaj, zanim powiesz mi, co to jest, możesz mi powiedzieć dlaczego. - to wydaje się lepszym wyjściem. Rozpoczęcie od powodu jej postępowania wydaje się mieć więcej sensu niż od razu zagłębianie się w to bagno.
Albo nauczyłem się paru trików komunikowania się, albo jestem kompletnym tchórzem, ale w każdym razie chcę wiedzieć, czemu to zrobiła, bez względu na to, co zrobiła.
- Dlaczego co? - pyta.
- Dlaczego dokonałaś jakiegokolwiek wyboru, naciskając na siebie - próbuję wyjaśnić.
- Dobrze - przytakuje.
Jej oczy skupiają się i zasiedlają na moich ustach. Z czystego odruchu, zaczynam żuć swoją dolną wargę, kiedy studiuje moją twarz. Patrzy krótko na moje oczy, przed wylądowaniem na jednej z moich brwi. Co ona robi? Czy myśli o moich kolczykach? W pewnym sensie, mam nadzieję, że tak, bo w taki razie, czemu patrzy na mnie w ten sposób?
- Zechciałabyś się podzielić? - dogryzam jej, pochylając się bliżej, by ją rozluźnić.
- Tak - uśmiecha. - Cóż, podjęłam decyzję, ponieważ potrzebujemy czasu osobno i wydaje mi się, że to jedyny sposób, żeby mieć pewność, że tak będzie.
- Czasu osobno, co?
Czas osobno? Znowu to gówno?
To nie powinno być takie trudne. I tak wyjeżdżam do Seattle. Problem rozwiązany.
- Tak, czasu osobno. Wszystko między nami to jeden wielki bałagan, potrzebujemy dystansu, tym razem naprawdę. Wiem, że mówimy tak cały czas, śpiewamy i tańczymy wokół wszystkiego i jeździmy tam i z powrotem z Seattle do Pullman, a teraz jeszcze Londyn, w zasadzie rozprzestrzeniliśmy nasz bałagan po całym świecie  - odwraca wzrok.
Bałagan naszego związku?
- Czy to naprawdę aż tak dużo bałaganu?
- Więcej walczymy, niż się dogadujemy.
- To nieprawda - powietrze jest teraz gęste, wydaje się, jakby mnie dusiło. - Technicznie i dosłownie to nie jest prawda, Tess. Możesz to odczuwać w ten sposób, ale jeśli chcesz wracać do wszystkich bzdur, które razem przeszliśmy, spędziliśmy dużo czasu, śmiejąc się, rozmawiając, dokuczając sobie, i oczywiście w łóżku.
- Rozwiązujemy wszystko seksem, a to  jest niezdrowe - oto wracamy do punktu wyjścia.
- Seks nie jest zdrowy? - pytam. Co ona ma, do cholery, na myśli mówiąc, że seks nie jest zdrowym sposobem do rozwiązywania naszych problemów? Jeśli świat rozwiązywałby problemy przez seks, byłby szczęśliwszy i ewentualnie przeludniony.
- Naszym kompromisem jest seks, seks pełen miłości i pełny zaufania, ale również podwójny i niesamowity, oszałamiający, kurwa, seks. Nie zapominaj, dlaczego to robimy. Nie pieprze cię tylko po to, by to robić, robię to, bo cię kocham i uwielbiam, że ufasz mi, kiedy pozwalasz mi się dotykać w taki sposób. - próbuję jej to wytłumaczyć. To jest absurdalne i kompletnie szalone, że ma problem z naszym stosunkiem płciowym.
- Czy kiedykolwiek spojrzałeś na znaki toksycznego związku?
Mój świat przestał się obracać.
Tak, za bardzo dramatyzuję, ale to jest prawda.
- Toksycznego? Doszłaś do wniosku, by mnie obrażać? Nigdy nie położyłem na tobie dłoni i nigdy tego nie zrobię - staram się ukryć ból w głowie na jej oskarżenia.
- Nie, to nie o to mi chodzi - cofa. - Miałam na myśli nas oboje, i w jaki sposób celowo ranimy siebie nawzajem. I nie oskarżam cię o bycie fizycznie obraźliwym.
- Okej, czyli jest to o wiele więcej, niż kilka głupich decyzji o przeprowadzce w całym stanie, czy coś - do czego ona zmierza i co najważniejsze, jak mam ją, do cholery, zatrzymać?
Zgadzam się, nie mieliśmy najprostszego związku. Popełniałem błąd za błędem i wiele rzeczy mogłem zrobić inaczej, ale nigdy nie mógłbym się nad nią znęcać. Jeśli widzi mnie oraz naszą relację w ten sposób, to naprawdę już nie ma dla nas nadziei.
- Chcę cię o coś zapytać i chcę twojej prawdziwej, szczerej odpowiedzi, nie myśląc o tym po prostu powiedz, co przychodzi ci na myśl, gdy pytam, dobrze? - pytam ją, a ona przytakuje.
- Jaka jest najgorsza rzecz, jaką ci zrobiłem? Jaka jest najbardziej obrzydliwa, straszna rzecz, jaką ci zrobiłem odkąd się znamy?- nie jestem pewien, czy chcę znać odpowiedź na to pytanie, chociaż i tak jestem pewien jak będzie ona brzmiała.
- Zakład - potwierdza moje myśli. - Fakt, że mnie nabrałeś, kiedy zakochiwałam się w tobie...
Zatrzymuje się, rozmyślając o tym, jaki powinien zrobić następny krok. 
- Czy zmieniłabyś ten błąd? Zmieniłabyś mój błąd? - na patio włącza się światło, co dodaje bardziej dramatycznego efektu.
- Nie, nie zmieniłabym go - szepczę.
- Okej, więc co jest najgorszą rzeczą, jaką zrobiłem? - krzyżuję ramiona na swojej piersi.
- Gdy zniszczyłeś mój pomysł na mieszkanie w Seattle
- Naprawdę?
- Tak.
- Dlaczego to? Co takiego cię wtedy we mnie tak bardzo wkurzyło? - pytam ją. Dlaczego dla niej to taka wielka sprawa? I co do tego miała przemoc?
- Fakt, że całkowicie przejąłeś kontrolę nad decyzjami, które nie były twoje, a moje, i ukrywałeś swoje zamiary przede mną.
Dobrze, to zaczyna nabierać większego sensu.
- Nie będę próbował usprawiedliwiać tego gówna, bo wiem, że to było popieprzone - wzruszam ramionami.
- Dobra - zaczyna się irytować. - Wiem, gdzie z tym zmierzasz. Nie powinienem tego robić, powinienem porozmawiać z tobą, zamiast próbować wziąć cię do Seattle. Miałem popieprzone myśli w głowie, nadal mam, ale staram się i to coś innego niż wcześniej.
Myślę, że najtrudniejszą rzeczą jest wyjaśnienie jej, albo próby wyjaśnienia jej, że istnieje duża różnica między niezdrowym związkiem, a toksycznym związkiem/ Myślę, że wiele osób szybko osądza innych, bez wczucia się w ich sytuację.
Jestem popieprzony, wiem, że jestem cholernie popieprzony, jestem dupkiem i wielu ludzi może myśleć, że nie jestem warty Tessy i, że nie traktuję jej właściwie. Nie zaprzeczam temu, ale zrobiłem mnóstwo zjebanych rzeczy w swoim życiu i nauczyłem się, że próbując tak bardzo jak potrafię, umiem być lepszą osobą, więc jeśli ktoś chcę osądzić nasz związek, bez wcześniejszego przeżycia tego, niech się pieprzy.
- Masz ten pomysł w głowie, kochanie, pomysł, który ktoś tam zasadził, albo może widziałaś go w jakimś gównianym programie telewizyjnym, a może w jednej z książek, nie wiem. Ale prawdziwe życie jest cholernie ciężkie. Związki nie są idealne i nikt nigdy nie będzie traktować kobiet dokładnie tak jak powinien. Nie mówię, że to w porządku, okej? - mówię jej. Próbuje mi przerwać, ale powstrzymuje ją.
- Więc, wysłuchaj mnie, ja tylko mówię, że myślałem, że jeśli ty albo kilka innych osób na tym popieprzonym, krytykującym świecie po prostu zwróci większą uwagę na to gówno za kulisami, zobaczysz to inaczej. Nie jesteśmy idealni, Tessa, nie jestem, kurwa, doskonały i kocham cię, ale tobie też daleko do doskonałości - mam nadzieję, że to łapie. Mam nadzieję, że rozumie, iż nic nie jest perfekcyjne i przykro mi za to, jaki jestem.
- Zrobiłem dużo gówna tobie i, kurwa, mówiłem takie przemówienia tysiące cholernych razy, ale coś się we mnie zmieniło, wiesz, że to prawda.
- Obawiam się, że jesteśmy za daleko, oboje zrobiliśmy za dużo błędów.
- Stratą byłoby zrezygnować, zamiast ustalić błędy i dobrze to, kurwa, wiesz.
- Stratą czego? Czasu?  Teraz nie mamy dużo czasu do stracenia.
Co ma na myśli mówiąc, że nie mamy dużo czasu do stracenia? Kocham ją, ale ona naprawdę musi pamiętać, że ma dopiero dziewiętnaście lat. Mamy mnóstwo pieprzonego czasu.
- Mamy cały czas na świecie, jesteśmy młodzi. Mam zamiar skończyć studia i zamieszkać z tobą w Seattle. Wiem, że jesteś chora na moje gówna, ale samolubnie liczę na twoją miłość do mnie, żebyś przekonała się, że powinienem dostać ostatnią szansę.
- A co ze wszystkimi rzeczami, które zrobiłam ja? Co ze sprawami z Zaynem i wszystkimi wyzwiskami? 
Kurwa.
- Po pierwsze - Zayn nie ma tutaj miejsca w tej rozmowie, zrobiłaś głupią bzdurę. Żadne z nas nie miało cholernego pojęcia, jak to jest być w związku. Być może myślałaś, że masz, ponieważ długo byłaś z Noah, ale bądźmy szczerzy - byliście na zasadzie całujących się kuzynów, to gówno nie było prawdziwym związkiem.
- A co z wyzwiskami? - nie mogę nic na to poradzić, ale uśmiecham się na sposób, w jaki ona się we mnie wpatruje.
- Wszyscy nadają sobie nazwy, przykro mi, nawet twoja mama, żona pastora, nazywała męża dupkiem. Może nie powiedziała mu tego w twarz, ale to takie samo gówno i wolałbym jakbyś nazywała mnie dupkiem twarzą w twarz
- Masz wytłumaczenie na wszystko, prawda?
- Nie na wszystko. Nie na wiele, naprawdę, ale wiem, że siedzisz naprzeciwko mnie i szukasz wyjścia z tego i mam zamiar zrobić co w mojej cholernej mocy, żeby upewnić się, że wiesz co mówisz.
- Od kiedy komunikujemy się w ten sposób? - zastanawia się. Mnie też zastanawia ta sama rzecz.
- Od teraz - ponownie wzruszam ramionami, nie mogę przestać wzruszać ramionami co minutę. - Nie wiem, ale inne gówna nie wydają się skutkować, więc dlaczego by nie spróbować w ten sposób?
- Dlaczego to brzmiało tak łatwo. Jeśli to takie łatwe, dlaczego nie zrobiliśmy tego wcześniej?
- Nie, przedtem nie byłem taki sam i nie było ciebie - wpatruję się w nią.
- To nie może być takie proste. Potrzebuję czasu dla siebie, Harry. Potrzebuję czasu, żeby dowiedzieć się kim jestem i co chcę robić w życiu oraz, jak mam zamiar się tam dostać i muszę to zrobić sama.
Bzdura. Karmi mnie bzdurami, bo wie, że tak powinna zrobić.
- Podjęłaś już decyzję? Nie chcesz mieszkać ze mną w Seattle? Już znalazłaś swoje miejsce, czy coś? To dlatego jesteś taka zamknięta i rzeczywiście nie chcesz słuchać tego, co mówię?
Jeśli już zdobyła własny apartament, to okej. Mam w dupie, gdzie będziemy mieszkać w Seattle, tak długo, aż ona pozwoli mi być blisko siebie.
- Słucham, ale ja już zdecydowałam... Nie mogę jeździć tam i z powrotem. Nie tylko z tobą, ale z samą sobą.
- Gdzie teraz jest twoje miejsce? Która dzielnica w Seattle? - opieram się i kładę nogi na stole.
- To nie jest w Seattle.
- W takim razie gdzie to? Jakie przedmieście?
- To Nowy Jork, Harry. Chcę jech...
- Nowy Jork? - że co? Nie ma kurwa mowy. Musiałem ją źle usłyszeć. Na pewno.
- Mówisz o prawdziwym Nowym Jorku czy jest to małe hipsterskie sąsiedztwo w Seattle, którego jeszcze nie spotkałem?
- Prawdziwy Nowy Jork - wyjaśnia.
Przemierzam dookoła cały taras jak idiota, podczas, gdy ona spokojnie siedzi, jakby nie zniszczyła mojego całego świata.
- Wyjeżdżam za tydzień - dodaje. Czuję, jakbym zaraz mógł zwymiotować całą pieczeń tu, na tarasie.
- Kiedy o tym zdecydowałaś? - pytam, kiedy wreszcie odnajduję swój głos.
- Po powrocie z Londynu i śmierci ojca.
- Więc przez to, że byłem dupkiem dla ciebie, chcesz spakować swoje gówna i lecieć do Nowego Jorku? Ty nigdy nawet nie opuściłaś stanu Waszyngton, także co sprawia, że myślisz, że mogłabyś mieszkać w Nowym Jorku?
To właśnie zrobiłem. Miałem zwyczaj pchania jej i pchania coraz głębiej. Tym razem stało się tak, że wyjeżdża na drugi koniec kraju.
- Mogłabym żyć wszędzie, gdzie chcę. Nie próbuj mnie nie doceniać - prycha na mnie.
- Nie doceniać ciebie? Tessa, we wszystkim jesteś tysiąc razy lepsza niż ja, nie nie doceniam cię. Mam tylko pytanie, co sprawia, że myślisz, że możesz żyć w Nowym Jorku? Chcesz zacząć wszystko na nowo?
- Z Liamem - mówi.
- Liamem? Ty i Liam wyprowadzacie się do Nowego Jorku? - duszę się, wypowiadając te słowa.
- Tak, on już tam będzie, a ja...
- Czyj to jest pomysł? Twój, czy jego? - nie wiem jak mam się czuć, nie wiem jak nazwać ten ogień i ból wewnątrz mnie, ale nienawidzę go i marzę, by zastąpić go gniewem. Poczuję narastający gniew, kiedy tylko opuści mnie ten ból.
- Mam zamiar wziąć semestr, kiedy się tam dostanę
- To był jego pomysł, prawda? Wiedział o tym cały czas, a trzymał mnie w przekonaniu, że jesteśmy... nie wiem? Znajomymi... nawet braćmi, a działa za moimi plecami. - mocno zacisnąłem ręce po obu stronach i próbuje wymusić pojawienie się gniewu.
Liam z tych wszystkich ludzi?
Powinienem był to przewidzieć, to gówno dzieje się za każdym razem.
- Harry, to nie tak.
- Jak, do diabła, to nie tak, jesteście czymś cholernie innym - krzyczę, wymachując moimi rękoma. - Ty siedziałaś tutaj i pozwalałaś mi robić z siebie głupca, oferującego ci małżeństwo, przyjęcia i wszelkiego rodzaju inne gówna, i wiedziałaś, kurwa, wiedziałaś, że wyjeżdżasz, tak? - szarpie się za włosy i nareszcie moja złość narasta. Liam oszukiwał mnie przez cały czas, udając, że nie ma mnie w dupie.
-  Nie idź tam, proszę. Zostań tutaj ze mną, możemy dokończyć rozmowę na ten temat. Mamy o wiele więcej tematów do rozmów.- Tessa próbuje mnie powstrzymać przed pójściem do środka w momencie, kiedy załapuje moje intencje.
- Przestań! Tylko, kurwa, przestań! - wyrywam się z jej uścisku. W innych okolicznościach, wyczekiwałbym jej dotyku, teraz skupiam się tylko na jej zdradzie. Wszyscy wokół mnie kłamali i jestem tym wykończony.
- Liam! - wykrzykuję jego imię, kiedy wchodzę do jadalni. Tessa jest za mną, próbując mnie uspokoić.
- Co? - odpowiada. Siedzi przy stole z tą cholerną sąsiadką i mam nadzieję, że jest wystarczająco mądra, by sobie pójść.
Patrzę na niego przez sekundę, próbując sobie przypomnieć, jak bardzo jest pojebany. 
- Co się dzieje? - patrzy na przemian na mnie i na Tessę.
- Nie patrz na nią, spójrz na mnie - prycham. Stacey podskakuje na swoim siedzeniu, ale nie mam czasu, by się tym przejmować.
- Harry, on nie zrobił niczego złego. Jest moim najlepszym przyjacielem i tylko stara się mi pomóc - Tessa mówi za moimi plecami.
- Trzymaj się z daleka od tego, Tessa
- O czym ty mówisz? O Nowym Jorku, prawda? - pyta Liam. No co ty nie powiesz?
- Kurwa, tak, o Nowym Jorku! - krzyczę na niego. Sarah daje mi przeszywające spojrzenie i przez chwilę mam wrażenie, że może wyskoczyć ze swojego siedzenia i mi dogadać. W pewnym sensie marzę, by to zrobiła.
- Myślałem tylko o jej szczęściu, kiedy zaproponowałem, żeby jechała ze mną! Zerwałeś z nią, a ona została sama i załamana, całkowicie załamana. Nowy Jork będzie dla niej najlepszy  - Liam spokojnie odpowiada.
- Wiesz jak popieprzony jesteś? Udawałeś mojego przyjaciela, aby wyjechać i wyciągnąć to gówno? - nie mogę przestać okrążać tego cholernego pokoju.
- Nie udawałem! Ty znowu zawiodłeś, a ja próbowałem jej pomóc! - krzyczy Liam, rozszarpując resztki mojej cierpliwości. Chwytam za kołnierz jego koszulki i wyciągam go z krzesła.
- Pomóc jej, zabierając ją ode mnie! - wykrzykuję mu te słowa w twarz i przypieram jego plecy do ściany.
- Byłeś zbyt naćpany, żeby się przejmować! - jego głos jest głośniejszy, niż kiedykolwiek słyszałem.
Byłem zbyt naćpany?
Staram się zignorować fakt, że to pieprzona prawda.
- Wiedziałeś, kurwa, co robisz! Zaufałem ci, a jesteś tylko kawałkiem gówna! - to nie ma znaczenia, czemu to zrobił, i tak to przede mną zatajał.
- Dajesz! Uderz mnie! - moja pięść podnosi się na wysokość jego twarzy, kiedy kontynuuje wykrzykiwanie słów.
- Uderz mnie, Harry! Jesteś taki twardy i brutalny, dalej, kurwa, uderz mnie! - Liam nie może po prostu przestać.
- Uderzę! Ude... - moja pięść obniża się bez mojej zgody, a ja próbuje ją ponownie unieść. To nie jest zwyczajna reakcja. Nie czuję tego przypływy adrenaliny, tej krwi bulgoczącej w moich żyłach, nie jestem podekscytowany na myśl o tej walce.
- Nie zrobisz tego - twarz Liama jest czerwona i chcę go uderzyć za to, że tak stawia mi wyzwanie. Chcę, żeby było mu przykro za to, że zranił mnie w ten sposób. Chcę sprawić, by żałował za to, że mnie oszukał myśląc, że nadal ma we mnie zaufanie.
- Tak, kurwa, uderzę! Kurwa, rozbiję ten głupi opatrunek gip... - mój głos się urywa. Nie mogę przestać wpatrywać się w Tessę. Stoi na środku pokoju z zaczerwienioną twarzą, rozszerzonymi oczyma i przejmuje się o swojego przyjaciela.
Nie mogę tego zrobić. Nie mogę go uderzyć. Znowu się do niego odwracam i krzyczę mu w twarz. - Pieprz się! - mówię jeszcze raz i finalnie opuszczam swoją dłoń, po czym zostawiam go, nadal stojącego przy ścianie.
Omijam Karen i mojego ojca w drodze na zewnątrz. Nie zdałem sobie nawet sprawy, że byli w tym pokoju. Dlaczego nie próbowali mnie zatrzymać?
Czy oni jakoś wiedzieli, że nie uderzyłbym go?
Nie jestem do końca pewien, jak się powinienem z tym czuć.
Wiosenne powietrze nie jest ani ostre, ani orzeźwiające, nie czuć woni kwiatów ani niczego, co mogłoby mnie uspokoić. Wracając tam, widzę tylko czerwony ze złości kolor w zakamarkach mojej wizji i nie chcę tego. Nie chcę się poślizgnąć i stracić wszystko, nad czym tak ciężko pracowałem.
Nie chcę stracić tej nowej i prostszej wersji samego siebie. Gdybym go uderzył, wychlusnął mu wszystkie jego zęby, mógłbym wszystko stracić. Mógłbym stracić wszystko, łącznie z Tessą.
Chociaż tak naprawdę, nigdy jej nie miałem. Nie miałem jej już odkąd wysłałem jej tą walizkę w Londynie. Planowała tą małą ucieczkę przez ten cały czas. Liam także.
Oboje spiskowali za moimi plecami, planując zostawić mnie w stanie Waszyngton, podczas gdy oni razem podróżowaliby przez cały kraj. Siedziała tutaj w ciszy, podczas gdy ja robiłem z siebie pieprzonego idiotę.
Harry, pieprzony, głupi Harry, chłopak o którego nikt się nie przejmuje i zawsze dowiaduje się o wszystkim jako ostatni. Oto ja, zawsze taki byłem i zawsze będę.
Tessa jest jedyną osobą w moim życiu, która poświęciła swój czas, by się mną przejmować i sprawiła, że czuję się warty czyjegoś czasu.
Moje buty przemierzają trawnik i idą w kierunku linii drzew na końcu posesji. Nie mam pojęcia, gdzie pójść oraz co zrobić, jeśli tam wrócę, ale teraz muszę zaczerpnąć świeżego powietrza, zanim kompletnie wybuchnę.
Pieprzony Liam musiał mnie prowokować, przez co chciałem go uderzyć. Dlaczego w ogóle mi mówił, że mam go uderzyć? Jest idiotą, to dlatego.
Jest też skurwysynem.
Draniem.
Dupkiem.
Pieprzonym, idiotycznym skurwysynem.
- Harry? - głos Tessy wydobywa się z ciszy, a ja próbuję podjąć szybką decyzję, czy się schować, czy nie. Jestem za bardzo wkurwiony, by radzić sobie z jej karceniem mnie za podniesienie Liama.
- On rozpoczął całe to bagno - mówię, wychodząc na otwartą przestrzeń pomiędzy dwoma dużymi drzewami. Miałem wystarczająco dużo miejsca do schowania się. Nawet tego nie umiem zrobić poprawnie.
- Wszystko w porządku? - pyta Tessa, jej głos jest czysty i nerwowy.
- A jak myślisz? - prycham, patrząc za nią na rozciągającą się ciemność.
- Ja...
- Zachowaj to dla siebie proszę. Wiem, że masz zamiar powiedzieć, że masz racje, a ja jestem w błędzie i nie powinienem przywierać Liama do ściany.
Podchodzi do mnie, a ja nie mogę nic na to poradzić, ale dostrzegam sposób w jaki ja podchodzę do niej w tym samym czasie. Wkurzony czy nie, zawsze do niej lgnę, zawsze tak było i zawsze będzie.
- Tak naprawdę to przyszłam przeprosić. Wiem, że to było złe zatajać przed tobą prawdę i tym razem to przeze mnie. Biorę całą odpowiedzialność za swój błąd i nie winię ciebie - delikatnie mówi.
Że co?
- Od kiedy? - jestem wkurzony.
Znowu sobie przypomniałem, że jestem wkurzony. Trudno jest pamiętać, że jestem wkurzony, kiedy chcę ją przytulić i przypomnieć, że nie jestem tak popieprzony, jak myśli.
- Możemy znowu porozmawiać? No wiesz, tak samo jak wcześniej na patio? - pyta, jej oczy są szeroko otwartą i z iskrą nadziei, nawet w tej ciemności i po moim wybuchu.
Chce jej powiedzieć 'nie' oraz, że miała szansę rozmowy przez każdy dzień, odkąd zdecydowała się przeprowadzić na drugi koniec, by 'wnieść przestrzeń między nami'. Zamiast tego, prycham i przytakuję w zgodzie. Nie dam jej satysfakcji odpowiedzi, ale przytakuje ponownie i opieram się o pień drzewa.
Przez jej wyraz twarzy mogę powiedzieć, że nie spodziewała się, iż zgodzę się tak łatwo. Jakaś dziecięca część wewnątrz mnie, uśmiecha się na fakt, że zbiłem ją z tropu, tak samo jak ona, kiedy wyjawiła mi news o Nowym Jorku.
Klęka i siada ze skrzyżowanymi nogami na trawie. Kładzie ręce na swoje gołe stopy. - Jestem z ciebie dumna - mówi, spoglądając na mnie. Ilość światła na patio jest wystarczająca, bym mógł zobaczyć mały uśmiech i uznanie w jej oczach.
- Za co? - zrywam korę z drzew, czekając na odpowiedź.
- Za odpuszczenie, które dzisiaj zaprezentowałeś. Wiem, że Liam ciebie prowokował, ale ty po prostu odszedłeś , Harry. To jest dla ciebie wielki krok, mam nadzieję, że wiesz ile to dla niego znaczy, że go nie uderzyłeś.
Jakbym go, kurwa, interesował. Knuł za moimi plecami przez ostatnie trzy tygodnie.
- To nieprawda.
- Tak, prawda, to znaczy dla niego bardzo dużo - powtarza.
Zerwałem spory kawałek kory i rzuciłem go przed siebie, w pobliżu moich nóg. - A co to znaczy dla ciebie? - pytam, ze wzrokiem skupionym na drzewie.
- Bardzo dużo - przejeżdża ręką po trawie. - To znaczy dla mnie bardzo dużo.
- Wystarczająco, by odciągnąć ciebie od przeprowadzki? Albo to dużo dla ciebie znaczy, jesteś bardzo ze mnie dumna, jestem dobrym chłopcem, ale i tak odchodzisz? - nie mogę ukryć żałosnego skowytu w moim głosie.
- Harry - potrząsa głową i jestem pewny, że rozmyśla nad wymyśleniem odpowiedniego pretekstu.
- Liam ze wszystkich ludzi wie najbardziej ile dla mnie znaczysz, wie, że jesteś moją ostatnią deską ratunku, ale on się tym nie przejmuje i ma zamiar ciebie zabrać na drugi koniec kraju, zawiązując na mnie sznur i to boli, dobrze?
Wzdycha, zagryzając dolną wargę.
- Kiedy mówisz takie rzeczy, to czuję się jakbym zapominała, czemu walczę przeciw tobie.
- Co? - odgarniam włosy i siadam na ziemi, opierając się o drzewo.
- Kiedy mówisz rzeczy typu, że jestem twoją ostatnią deską ratunku i kiedy przyznajesz, że coś cię rani, to przypomina mi, dlaczego kocham ciebie tak mocno - parzę na nią i dostrzegam sposób, w jaki wypowiada te słowa pewnie, pomimo jej wcześniejszej gadaniny o niepewności naszego związku.
- Doskonale wiesz, że jestem kupą gówna bez ciebie - mówię. Może powinienem powiedzieć 'jestem niczym bez ciebie, kochaj mnie', ale już wypaliłem własną wersję.
- Jednak jesteś - uśmiecha się niepewnie. - Jesteś dobrą osobą, nawet ze swoimi wadami. Mam naprawdę zły zwyczaj wypominania ci twoich błędów i wykańczania cię nimi, chociaż w rzeczywistości, jestem tak samo zła w tym związku jak ty. Miałam równy udział w zagładzie tego.
- Zagładzie? - słyszałem to wyrażenie zbyt dużą ilość razy.
- Miałam na myśli zrujnowaniu nas. Moja wina jest w tym taka sama jak twoja.
- Dlaczego to jest zrujnowane? Nie możemy naprawić swoich błędów?
Bierze kolejny oddech i odchyla lekko głowę, by spojrzeć w gwiazdy. - Nie wiem? - mówi, brzmiąc tak samo zaskoczona, jak i ja.
- Nie wiesz? - powtarzam z uśmiechem na ustach. Kurwa, jesteśmy szaleni.
- Nie wiem - mówi ponownie. - Mój umysł był już pewny, ale teraz jestem zdezorientowana, ponieważ jesteś naprawdę szczery i próbujesz, a ja to widzę.
- Naprawdę? - staram się nie wykazywać dużego zainteresowania, ale kurwa, głos mi się łamię i brzmię jak jakaś mała myszka.
- Tak, Harry, widzę. Nie jestem pewna, co mam z tym zrobić.
- Nowy Jork nam nie pomoże. Nie będzie on dla ciebie nowym startem, bez względu na to jak na to patrzysz. Oboje wiemy, że używasz tego miasta, by wybrnąć łatwo z naszych problemów - wymachuję ręka w kierunku przestrzeni pomiędzy nami.
- Wiem - bierze garść trawy w swoje ręce, a ja lubię to, że znam na tyle długo, iż wiem, że zrobi to za każdym razem, kiedy usiądzie na trawę.
- Na jak długo? - pytam.
- Nie wiem, naprawdę chcę pojechać do Nowego Jorku. Od kiedy pamiętam, Waszyngton dobrze na mnie nie działał - marszczy brwi i patrzę jak odchodzi i zatraca się w własnym umyśle.
- Byłaś tu przez całe życie - przypominam jej.
Mruga, bierze głęboki oddech i rzuca źdźbła trawy, które przed chwilą zebrała. - Dokładnie.


• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •

77 komentarzy:

  1. Czytam poprzedni rozdział i myślę sobie, ze nie wytrzymam, muszę widziec, co dalej, a tu taka niespodzianka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuniu tak się bałam , że Harry pojdzie sie nachlać ale dobry chłopiec został <3 ~M

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu jejuu jejuu :3 Harry mnie zadziwia.. Tak bardzo się stara przez co jest taki uroczy że schrupałabym go w całości :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah super cudo

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez te rozdziały tak strasznie mi żal Harrego....wiem że Tessa szuka swojej drogi ale mimo wszystko. Dziękuje pięknie za tłumaczenie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. swietny rozdzial:) tessa jest chyba coraz blizej wybaczenia mu kbukvfknckbcfdxj harry tak bardzo sie stara
    czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubie to, że Harry jest teraz taki otwrty i mówi coś co jej nie rani (:

    OdpowiedzUsuń
  9. Ulala :D super ❤️
    Pierwsza :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzieki za tlumaczenie!💕

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem taka dumna z Harry'ego ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. cuuuudo ♥ czekam na nastepny! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda, że Harry tak późno zrozumiał swoje błędy... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej późno niż wcale :D jestem z niego bardzo dumna i nie moge sie doczekac kolejnych rozdziałów :*

      Usuń
  14. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. szkoda mi Harry'ego. Zbyt dużo wycierpiał a teraz jeszcze to. Ich historia powinna potrwać dłużej niż 295 rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  16. Harry zmienił się nie do poznania :))) ^^ A Tessa niech się ogarnie trochę i go nie zostawia

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny, dziękuję za tłumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniałe tłumaczenie ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Harry tak bardzo się zmienia:"")
    super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ile emocji w tym rozdziale, Boże....
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  21. te rozdziały są dhcgvcb hn cvnccgfhghbxhb

    OdpowiedzUsuń
  22. Tyle się dzieje..

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja to sobie wyobrażam tak...: Harry i Tessa wyjeżdżają razem do NY, tam zaczynają wszystko od początku. Zaręczą się. Później pobiorą. Tessa jednak może mieć dzieci. Mają piękne dzieci... ale to jest After i tak się nie stanie, ponieważ tu nigdy nie jest nudno! Kocham to!
    Weny i do następnego! x :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak bardzo Ci dziękuję za te rozdziały, sprawiają mi wielką przyjemność na końcówkę wakacji. ;*

    OdpowiedzUsuń
  25. Harry zaczyna rozumieć, zmienia się chlopak :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten rozdział wydaje sie taki słodki i niewinny xd Uwielbiam że jest pokazane od strony Harrego jak wyglądała ta sytuacja ❤️

    OdpowiedzUsuń
  27. świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  28. dzieje się, a tak blisko końca ;o

    OdpowiedzUsuń
  29. https://www.youtube.com/watch?v=ssVvkfcL9HI
    Tekst tej piosenki kojarzy mi się z Tessą i Harrym :) <3
    cudowne tłumaczenie :*

    OdpowiedzUsuń
  30. Genialne <3 *.* czekam z zniecierpliwością na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  31. Tess mnie wkurza

    OdpowiedzUsuń
  32. Jestem zmęczona a i tak czytam to opowiadanie 😦😦

    OdpowiedzUsuń
  33. Genialny rozdział!!!
    Jestem bardzo dumna z Harry'ego!♥♡♥♡
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  34. Świetnie, czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  35. Jezu cudo, nareszcie Tessa go nie odpycha tylko jest z nim. :)

    OdpowiedzUsuń
  36. to najlepsze fanfiction, oki
    naprawdę najlepsze

    OdpowiedzUsuń
  37. kiedy następny ?? *.*

    OdpowiedzUsuń
  38. Kooooooocham :**** czekam na NN *_*

    OdpowiedzUsuń
  39. O matko, miałam zaległości i przeczytałam właśnie 5 rozdziałów, ja nie mogę...... Mam nadzieję że Tessa nie wyjedzie albo Harry pojedzie z nią ♥

    OdpowiedzUsuń
  40. świetny czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  41. kiedy kolejny???

    OdpowiedzUsuń
  42. Dodaj następny rozdział proooosze :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie pisałam wcześniej z powodu... No dobra po prostu mi się nie chciało. Powiem (napiszę) wprost to wspaniałe, że tłumaczysz te opowiadanie. Robisz to bez przymusu a to już coś. Nie sądzę aby moje amatorskie umiejętności językowe umożliwiły mi przeczytać orginalną wersje After a ty po prostu przetłumaczyłaś te opowiadanie. Masz własne życie jak każdy ale jednak dalej tu jesteś. Życze ci abyś miała weny do tłumaczenia, żebyś dostała miliony motywujących komentarzy dziennie i abyś dalej tu z nami była.

    - Wierna Czytelnicza
    PS. Sorry za błędy (jeśli są) pisałam szybko

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  45. Kiedy dodasz następny? Proszę

    OdpowiedzUsuń
  46. Mimo że kupiłam książkę i znam juz zakończenie to i tak co chwile zaglądam tutaj żeby zobaczyć czy jest następny rozdział (prawdopodobnie dlatego że nie moge pogodzić sie z tym ze juz przeczytałam do końca :cc) zapewne będę tu jeszcze wpadać, ale jak to mam w zwyczaju pewnie komentarza nie zostawię (tak w ogóle przepraszam ze nie zostawiałam komentarzy wcześniej, bo nie zostawiałam, mimo ze prosilas, ale po prostu nie wiedziałam co mam pisać) także juz teraz chciałam ci podziękować bo jestem tutaj 2 lata, 2 wspaniałe lata ktore będę cudownie wspominać, pewnie będę jeszcze nie raz wracać do tego fanfika, bo jest po prostu najcudowniejszy na świecie, dobra nie przedłużam, jeszcze raz dziękuje i powodzenia :****

    OdpowiedzUsuń
  47. uwielbiam twoje tłumaczenie, niestety jeżeli chodzi o tą książke jestem niecierpliwa więc kupiłam papierowe wydanie, żeby dowiedzieć się zakończenia ;)
    ale będe dalej czytać twoje bo nie wiem dlaczego ale na papierze ucinaja tam teksty i cholera wie o co chodzi w rozdziałach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz ile jeszcze rozdziałów zostało do końca książki? :)

      Usuń
    2. Te ff ma jakieś 295 rozdziałów.

      Usuń
    3. Dokladnie, ale braku pewnej czescibna papierze wiec podejrzewam ze tlumacz ucial i poznien z dupy nastepny rozdzial i niebwiadomi oco chodzi

      Usuń
  48. Super ;-) kiedy następny? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  49. Super! Czekamy co dalej

    OdpowiedzUsuń
  50. Szkoda, ze nie dodajesz już rozdziałów, bo super tłumaczysz. :(

    OdpowiedzUsuń
  51. A my cały czas czekamy....

    OdpowiedzUsuń
  52. Uwielbiam :D Dziękuję za tłumaczenie :*

    OdpowiedzUsuń
  53. Proszę o kolejny rozdział ☺📖

    OdpowiedzUsuń
  54. Beda nastepne rozdzialy czy na tym koniec, mamy isc kupic papierowa wersje

    OdpowiedzUsuń
  55. Czy jak już książka jest wydana to nie będziecie już kontynuować tłumaczenia?

    OdpowiedzUsuń
  56. Cudownie tłumaczysz, co do tego nie ma wątpliwości. Niestety, przyznaje się, jestem leniem i nie zawsze zostawiam po sobie komentarz... wybacz mi to. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! :D

    OdpowiedzUsuń
  57. Super ;) Ile jeszcze zostało rozdziałów do końca?

    OdpowiedzUsuń
  58. Co z kolejnym? Wiem, że masz swoje zycie i zajęcia, ale jestem tak ciekawą dalszej części *.*

    OdpowiedzUsuń
  59. Beda nastepne rozdzialy czy mamy kupic wersje ksiazkowa

    OdpowiedzUsuń