sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 285.

Soundtrack do rozdziału:

• Gin Blossoms - Follow You Down
• Danny Perez - Look at Where We Are
• Christina Perri ft. Jason Mraz - Distance
• The Fray - Look After You


Tessa’s POV:

Napięcie w powietrzu jest tak wielkie, że przysięgam, że Kimberly otworzyła okno wyłącznie z tego powodu.
- Nie tak trudno jest odebrać telefon albo przynajmniej odpowiedzieć wiadomością. Przejechałem całą drogę tutaj, a ty po prostu wróciłeś do mnie godzinę temu – strofuje Harry Christiana. Wzdycham razem z Kimberly i obje zastanawiamy się jak wiele razy Harry powtórzy to samo zdanie.
- Powiedziałem, że przepraszam, byliśmy na przedmieściach i nie miałem zasięgu – Christian prowadzi swoje krzesło na kółkach obok Harry’ego i mogę prawie usłyszeć myśli Harry’ego i widzę, jak jego stopa nieco sterczy, kiedy kontempluje, czy wybrać się na wycieczkę na krześle.
Zsuwa swoją stopę z powrotem i posyła Christianowi miłe spojrzenie, po czym obraca wysepkę i staje przede mną.
- Myślę, że to pojmuje – szepczę do Harry’ego.
- Tak, lepiej żeby ogarniał – powtórnie wysyła Christianowi to samo spojrzenie, zarabiając zdenerwowany grymas od swojego biologicznego ojca.
- Jesteś dzisiaj w nastroju, biorąc pod uwagę to, co właśnie zrobiliśmy – droczę się z nim, mając nadzieję załagodzić jego gniew.
- O której chcesz wyjechać na obiad? – pochyla się w moją stronę, a nadzieja zajmuje miejsce gniewu w jego oczach.
- Obiad? – wcina się Kimberly.
Obracam się w jej stronę wiedząc dokładnie, o czym myśli.
- To nie tak – zapewniam ją.
- Ależ to właśnie tak – mówi Harry. Pomiędzy jej wścibstwem a jego zadowolonym z siebie uśmieszkiem chcę uderzyć ich oboje. Z całą szczerością, oczywiście chcę iść na obiad z Harrym. Od dnia, w którym go spotkałam pragnęłam być blisko niego.
'Dobra, dobra, to nie zajęło tak długo' – odzywa się ta denerwująca część mnie.
Nie oddaję się Harry’emu, nie wkraczam ponownie w cykl naszego destrukcyjnego związku. Musimy porozmawiać, naprawdę porozmawiać, o wszystkim co się stało i o moich planach na przyszłość. Mam na myśli taką przyszłość jak, na przykład, Nowy Jork za półtorej tygodnia z Liamem.
Było pomiędzy nami zbyt wiele sekretów, zbyt wiele możliwych do uniknięcia wybuchów, kiedy wspomniane sekrety zostawały ujawniane w najgorszy sposób, a ja nie chcę, żeby to była jedna z tych sytuacji. Czas być dojrzałą, mieć kręgosłup moralny i powiedzieć Harry’emu co planuję zrobić.
To moje życie, mój wybór. On nie musi go aprobować, nikt nie musi, ale jestem mu winna przynajmniej powiedzenie mu prawdy, nim dowie się od kogoś innego.
- Możemy iść kiedy tylko chcesz – odpowiadam cicho, ignorując uśmieszek Kimberly.
- Idziesz tak ubrana, prawda? – uśmiecha się do mojego pomarszczonego t-shirtu i luźnych spodni. Nie miałam czasu, aby zwrócić uwagę na to, czym się okryłam, byłam zbyt zajęta myślą o Kimberly pukającej do moich drzwi i przyłapującej nas bez ubrań.
- Cisza – wywracam oczami i odchodzę od niego. Słyszę, że za mną idzie, ale zamykam za sobą drzwi łazienki na zamek. On próbuje sforsować klamkę i słyszę jego śmiech poprzedzający ciche dźwięki łomotania o drewno. Wyobrażenie jego, uderzającego głową w drzwi sprawia, że się uśmiecham.
Bez słowa wypowiedzianego do niego po drugiej stronie drzwi, włączam prysznic, zdejmuję ubrania i wchodzę do kabiny, nim woda ma szansę się ocieplić.

Harry’s POV:

- Obiad, co? – Kimberly stoi w kuchni z ręką opartą na biodrze. Jak uroczo.
- Ech? – kpię z niej, przechodząc obok, jakby to był mój dom, a nie jej.
- Nie patrz tak na mnie – dodaję, a jej szpilki stukoczą za mną.
- Powinnam była postawić pieniądze na to, jak szybko się tu znajdziesz – mówi, otwierając lodówkę. – Powiedziałam Christianowi po drodze tutaj, że twój samochód będzie na podjeździe.
- Ta, ta, łapię – patrzę w głąb korytarza, mając nadzieję, że Tessa bierze szybki prysznic i żałując, że nie jestem pod prysznicem z nią. Cholera, byłbym szczęśliwy gdyby przynajmniej pozwoliła mi posiedzieć w łazience, nawet na podłodze, i słuchać co mówi, gdy się kąpie.
Tęsknię za wspólnymi prysznicami, tęsknię za tym, jak zaciska oczy, zbyt mocno i trzyma je zupełnie ciasno cały czas, gdy myje włosy, no wiesz, 'tylko na wypadek', gdyby szampon dostał się do jej oczu.
Raz ją tym prześladowałem i otworzyła oczy, tylko aby dostać wielkim kłębem mydła prosto w nie. Nie miało to końca długie godziny później, kiedy jej oczy nareszcie pozbyły się okalających je czerwonych kręgów.
- Co jest takie śmieszne? – Kimberly kładzie pudełko jajek na wyspie przede mną. Nie zdawałem sobie sprawy, że się śmieję, byłem tak pochłonięty wspomnieniem Tessy, patrzącej na mnie z grymasem niezadowolenia, czerwonymi oczami i tym wszystkim.
- Nic – zbywam ją. Blat zapełnia się każdym rodzajem jedzenia, jakie można sobie wyobrazić, a Kimberly nawet stawia przede mną kubek czarnej kawy.
- Co z tobą? Jesteś dla mnie miła żebym nie przypominał twojemu narzeczonemu jakim dupkiem jest? – unoszę podejrzany kubek kawy w powietrze, a ona się śmieje.
- Nie, ja zawsze jestem dla ciebie miła. Po prostu nie przyjmuję twojego gówna jak wszyscy inni, ale zawsze jestem dla ciebie miła.
Potakuję, nie wiedząc, co powiedzieć w dalszej konwersacji. Czy to się tutaj dzieje? Konwersuję z najokropniejszą przyjaciółką Tessy i tą samą kobietą, która przez przypadek pobiera się również z moim popieprzonym dawcą spermy?
- Nie jestem taka zła kiedy przejdziesz przez to całe nienawidzenie świata, w którego fazie jesteś – rozbija jajko na boku szklanej miski, a ja spoglądam na nią. Jest wkurzająca, ale lojalna jak cholera, przyznam jej to.
Lojalność jest ciężka do zdobycia. Ostatnio, co jest dość dziwne, przyłapuję się na myśleniu o Liamie i tym, jak wydaje się być jedyną osobą oprócz Tessy, która jest wobec mnie lojalna. Był tu dla mnie w sposób, jakiego nie oczekiwałem, a z pewnością nie oczekiwałem, że będzie mi się to w pewien sposób podobało, a nawet będę na tym polegał.
Z całym tym gównem dziejącym się w moim życiu i problemami z utrzymaniem się na właściwej ścieżce, ścieżce oznaczonej pieprzonymi tęczami i kwiatkami, i tym całym gównem, które wiedzie do życia z Tessą, miło jest wiedzieć, że Liam jest przy mnie, kiedy go potrzebuję. On niedługo wyjeżdża i to cholernie ssie, ale wiem, że nawet z Nowego Jorku będzie wobec mnie lojalny. Może być po stronie Tessy w większości przypadków, ale zawsze jest ze mną szczery. Nie ukrywa przede mną rzeczy jak wszyscy inni.
- Dodatkowo, jesteśmy rodziną – Kimberly przygryza wargę, aby powstrzymać się od śmiechu i tylko dzięki temu zaczyna znowu grać na moich jebanych nerwach.
- Śmieszne – wywracam oczami. Gdybym to ja to powiedział, byłoby to śmieszne, ale ona musiała po prostu zepsuć ciszę.
- Jestem znana z mojego humoru – odwraca się ode mnie, aby umieścić jajeczno-gównianą papkę w patelni na kuchence.
Właściwie, jesteś znana ze swoich ogromnych ust, ale jeśli myślenie, że jesteś zabawna, działa, to w porządku. – chcę powiedzieć, i powiedziałbym, gdyby istniała szansa, że Kimberly nie powie Tessie o tym. Jednak wiem lepiej, że powiadomiłaby ją w sekundzie, w której Tess zjawiłaby się w pokoju.
- Żarty na bok. Mam nadzieję, że rozważysz porozmawianie z Christianem nim wyjedziesz. Był naprawdę przybity i zmartwiony, że jego relacja z tobą jest trwale zniszczona. Nie winiłabym cię, gdyby tak było, tylko daję ci znać – jej oczy spuszczają moje ze wzroku i powraca do gotowania, dając mi czas, aby zebrać się do odpowiedzi. W ogóle powinienem jej odpowiadać?
- Nie jestem gotowy na rozmowę, jeszcze – mówię  wreszcie. Przez sekundę nie jestem pewien, czy mnie usłyszała, ale potakuje i udaje mi się zobaczyć kąciki wygiętych w uśmiechu ust, kiedy odwraca się, aby wziąć kolejny składnik.
Po czasie, który wydaje się trzema godzinami, Tessa wreszcie wychodzi z łazienki. Jej włosy są suche i odgarnięte z twarzy dzięki cienkiej opasce. Nie zajmuje mi długo zauważenie, że umalowała się. Mogłaby obyć się bez tego, ale zgaduję, że jest dobrym znakiem, że próbuje wrócić do normalności, której pożąda w życiu, ale nigdy nie wydaje się znajdywać.
Gapię się na nią za długo, a ona przesuwa się w przód i w tył pod moim spojrzeniem. Uwielbiam sposób, w jaki się dziś ubrała, różowy top na ramiączka, spódniczka w kwiecisty wzór, płaskie buty. Cholernie piękna, dokładnie taka jest.
- Lunch zamiast tego? – pytam, nie chcąc się od niej oddalać dziś ani na chwilę.
- Kimberly zrobiła śniadanie? – szepcze do mnie.
- I? I tak pewnie jest gówniane – wskazuję na jedzenie, którym zastawiony jest blat. Wydaje mi się, że nie wygląda źle, ale ona nie jest Karen.
- Nie mów tak – uśmiecha się Tessa, a ja prawie powtarzam to zdanie, aby zarobić na kolejny uśmiech.
- Dobra. Weźmiemy talerz na wynos i możemy go wyrzucić, kiedy wyjdziemy na dwór? – sugeruję.
Ona ignoruje mnie, ale słyszę, jak mówi Kimberly, żeby zostawiła jakieś resztki dla nas na później.
Harry -1. Kimberly i jej gówniane jedzenie oraz wkurzające pytania – 0.
Jazda przez przedmieścia Seattle nie jest tak zła jak zwykle. Tessa zachowuje się cicho. Wiedziałem, że tak będzie. Co kilka minut czuję na sobie jej wzrok, ale za każdym razem, gdy na nią spoglądam, szybko odwraca wzrok. Wybieram małą restaurację w nowoczesnym stylu na nasz lunch.
Jestem urzeczony swoim wyborem, kiedy wjeżdżam na prawie pusty parking. Przestój w biznesie może znaczyć tylko dwie rzeczy: albo otworzyli dopiero kilka minut temu i tłok się jeszcze nie zaczął, albo jedzenie jest beznadziejne, więc nikt tu nie je. Wchodząc przez szklane drzwi, mam nadzieję na pierwsze. Oczy Tessy badają miejsce, a ja przypominam sobie, jak bardzo kocham jej reakcje na najprostsze rzeczy. Wystrój jest ładny, tajemniczy, wydaje się jej podobać.
Harry – 2.
Nie, żebym liczył punkty, czy cokolwiek…
Ale gdybym liczył… wygrywałbym.
Siedzimy w ciszy, czekając na złożenie naszych zamówień. Kelner jest młodym dzieciakiem z college’u, jest zdenerwowany i ma jakiś rodzaj problemu z kontaktem wzrokowym. Nie wydaje się chcieć patrzeć mi w oczy, co za dupek.
Tessa zamawia coś, o czym nigdy nie słyszałem, a ja wybieram pierwszą potrawę, jaka figuruje w moim menu. Przy stoliku obok nas siedzi ciężarna kobieta i obserwuję, jak Tessa patrzy na nią nieco za długo.
- Hej – odchrząkuję, aby zdobyć jej uwagę. – Nie wiem, czy nawet pamiętasz to, co powiedziałem wczoraj w nocy, ale jeśli tak, to przepraszam. Kiedy powiedziałem, że nie chcę z tobą dziecka, miałem na myśli to, że nie chcę dzieci w ogóle. Ale kto wie… - moje serce zaczyna walić o żebra – może pewnego dnia, albo coś…
Nie mogę uwierzyć, że właśnie to powiedziałem i, sądząc po wyrazie twarzy Tessy, ona również. Jej usta są szeroko otwarte, a dłoń poszybowała w powietrze, razem z trzymaną szklanką wody.
- Co? – mruga. – Co właśnie powiedziałeś?
Dlaczego to powiedziałem? Takie jest moje zdanie, takie mam zdanie. Tak myślę. Może mógłbym się nad tym zastanowić. Nie lubię niemowlaków, ani dzieci, ani nastolatków, ale jednak, właściwie nie lubię też dorosłych. Właściwie to lubię tylko Tessę, więc może jej mała wersja nie byłaby taka zła?
- Tak tylko mówię, może to nie byłoby takie złe? – wzruszam ramionami, ukrywając panującą wewnątrz panikę. Jej usta wciąż są otwarte. Zaczynam myśleć, że powinienem się wychylić i potrzymać za nią jej szczękę. – Oczywiście, nie w najbliższym czasie. Nie jestem idiotą. Wiem, że musisz skończyć college i całe to gówno – dodaję.
- Ale ty… - wystraszyłem ją do tego stopnia, że zabrakło jej słów.
- Wiem, co powiedziałem wcześniej, ale również wcześniej z nikim się nie umawiałem, nigdy nikogo nie kochałem, nigdy się o nikogo nie troszczyłem, więc myślę, że w tym wypadku mogłoby być podobnie. Sądzę, że po jakimś czasie mógłbym zmienić zdanie. Jeśli dasz mi szansę?
Daję jej kilka sekund na pozbieranie się, ale ona tylko tam siedzi z otwartymi ustami i rozszerzonymi oczami.
- Wciąż mam wiele do zrobienia, ty mi wciąż nie ufasz, wiem to. Mamy college do ukończenia, a ja wciąż muszę cię najpierw przekonać żebyś za mnie wyszła – rozwodzę się. – Nie to, że musimy być najpierw po ślubie, nie jestem gentlemanem – nerwowy śmiech wyrywa się z moich ust, a Tessa wreszcie wydaje się zostać przywrócona do rzeczywistości.
- Nie moglibyśmy – mówi. Wszystkie kolory odpłynęły z jej twarzy.
- Moglibyśmy.
- Nie…
Unoszę dłoń, aby powstrzymać ją od mówienia.
- Jednak moglibyśmy, kocham cię i chcę spędzić z tobą życie. Nie obchodzi mnie to, że jesteś młoda i ja jestem młody, i jestem dla ciebie nieodpowiedni, a ty jesteś dla mnie za dobra. Cholernie cię kocham i wiem, że popełniłem błędy – przeczesuję dłonią włosy.
Rozglądam się po małej restauracji i mam pełną świadomość, że kobieta w ciąży patrzy się na mnie. Czy nie ma tych bobasowych rzeczy do zrobienia? Jedzenie za dwoje? Produkowanie mleka? Nie mam pojęcia, ale z jakiegoś powodu ona sprawia, że się denerwuję. Tak jakby mnie oceniała, a poza tym jest w ciąży i to zupełnie, cholernie pokręcone. Dlaczego wybrałem miejsce publiczne na wylanie z siebie tego gówna?
- I wiem też, że wygłosiłem tę samą mowę prawdopodobnie… trzydzieści razy, ale musisz wiedzieć, że już więcej nie będę. Chcę cię, zawsze. Kłótnie, godzenie się, cholera, możesz nawet ze mną zrywać i wyprowadzać się raz na tydzień, tylko obiecaj mi, że wrócisz, a ja nawet nie będę na to narzekał – biorę kilka oddechów i spoglądam na nią przez stół.
- Cóż, nie będę narzekał dużo – dodaję bardziej szczerze.
- Harry, nie mogę uwierzyć, że mówisz to wszystko – wyznaje szeptem, pochylając się. – Ja… to wszystko, czego chciałam – jej oczy wypełniają się łzami. Mam nadzieję, że są to łzy szczęścia.
- Ale – zaczyna – nie możemy mieć razem dzieci. Nie jesteśmy nawet…
- Wiem – nie mogę się powstrzymać przed wejściem jej w słowo – wiem, że jeszcze mi nie wybaczyłaś, będę cierpliwy. Przysięgam, nie będę cię zbytnio popychał. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że mogę być tym, kogo potrzebujesz, mogę dać ci to, czego chcesz, i nie tylko dlatego, że ty tego chcesz, ale również ja tego chcę.
Tessa otwiera usta, aby odpowiedzieć, ale cholerny kelner wraca z naszym jedzeniem. Stawia parujący talerz czegokolwiek, do diabła, Tess zamówiła, oraz mój burger przed nami i zostaje tam, stojąc nad nami.
- Potrzebujesz czegoś? – tracę panowanie nad sobą. To nie jego wina, że wylewam nadzieje na przyszłość tej kobiecie, a on nam przeszkadza, ale on jest tutaj i marnuje mój czas z nią stojąc tutaj.
- Nie, proszę pana, czy państwo potrzebują czegoś jeszcze? – pyta z zaczerwienionymi policzkami.
- Nie, bardzo dziękujemy za zapytanie – Tessa uśmiecha się do niego, zmniejszając jego zażenowanie i rekompensując za moje tendencje do bycia dupkiem. On odpowiada jej uśmiechem i nareszcie znika.
- W każdym razie, najnormalniej w świecie powiedziałem wszystko, co powinienem był powiedzieć dawno temu. Czasami zapominam, że nie możesz usłyszeć moich myśli, nie wiesz wszystkiego, co myślę o tobie. Żałuję, że tak nie jest, kochałabyś mnie bardziej, gdyby tak było.
- Nie sądzę, że mogłabym cię kochać bardziej niż teraz – mówi, obracając palce w dłoniach.
- Naprawdę? – uśmiecham się do niej, a ona kiwa głową.
- Ale muszę ci coś powiedzieć. Nie wiem jak to przyjmiesz – jej głos załamuje się na końcu, sprawiając, że panikuję. Wiem, że ona poddała się jeśli chodzi o nas, ale mogę zmienić jej zdanie, wiem, że potrafię. Czuję determinację, której nie czułem nigdy wcześniej. Nawet nie wiedziałem, że ona istnieje.
- Mów dalej – zmuszam się do ugryzienia burgera. To jedyny sposób, żeby utrzymać moje cholerne usta zamknięte.
- Wiesz, że byłam u lekarza – zaczyna mówić. Co do cholery jej lekarz ma z tym wspólnego? Obrazy jej płaczącej i mruczącej coś o lekarzu zapełniają moją głowę.
- Czy wszystko tu jest wciąż w porządku? Czy życzyłaby sobie pani więcej wody? – przeszkadza nam jebany kelner. Czy on jest, kurwa, poważny?
- Wszystko u nas dobrze – warczę na niego, dosłownie warczę, jak wściekły, pierdolony pies. Zmywa się, a Tessa unosi palec do swojej pustej szklanki.
- Cholera. Proszę – przysuwam jej swoją szklankę, a ona się uśmiecha, wypijając wodę duszkiem w kilka sekund. Może jednak nie powinienem był odganiać kelnera.
- O czym mówiłaś? – naciskam na to, żeby zaczęła tam, gdzie skończyliśmy.
- Możemy porozmawiać o tym później – mówi, po raz pierwszy biorąc do ust swoje jedzenie, odkąd zostało przyniesione.
- Och, nie. Wiem, że to sztuczka, wynalazłem ją. Po tym, jak dostarczysz trochę jedzenia do swojego brzuszka, powiesz mi – mówię. – Proszę.
Ona bierze kolejny kęs, próbując mnie rozproszyć, ale nie, to nie podziała. Chcę wiedzieć co powiedział jej doktor i dlaczego to sprawia, że zachowuje się tak dziwnie. Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, o wiele łatwiej udałoby mi się ją skłonić do rozmowy. Nie obchodzi mnie robienie scen, ale wiem, że będzie zawstydzona, więc będę zachowywał się miło.
Mogę to zrobić, mogę pogodzić bycie miłym i współpracowanie i nie czucie się jak totalne, pierdolone narzędzie.
Daję jej kolejne pięć minut ciszy. Aktualnie grzebie w swoim jedzeniu.
- Skończyłaś? – pytam.
- To – patrzy w dół, na talerz pełen jedzenia.
- Co?
- To nie jest zbyt dobre – szepcze, rozglądając się, aby być pewną, że nikt nie może usłyszeć jej wyznania. Śmieję się.
- I to dlatego się zarumieniłaś i szepczesz?
- Cicho – wymachuje ręką w powietrzu pomiędzy nami. – Jestem taka głodna, ale to jest bardzo niedobre. Nawet nie wiem co to jest, po prostu wskazałam coś, bo byłam zdenerwowana – przyznaje.
- Powiem im, że chcesz coś innego – wstaję z krzesła, a ona wychyla się, aby złapać mnie za ramię.
- Nie, w porządku. Jestem gotowa do wyjścia.
- Dobra, zajedziemy do drive-thru i wybierzemy coś dla ciebie, a potem będziesz mogła mi powiedzieć, co dzieje się w tej twojej głowie. Zgadywanie doprowadza mnie do szału – oznajmiam. Ona zgadza się ze mną, wyglądając nieco szalenie.
Po zestawie taco z driver-thru, Tessa jest najedzona, a moja cierpliwość topnieje z każdym momentem ciszy pomiędzy nami.
- Wystraszyłem cię gadaniem o dzieciach, prawda? – pytam ją. – Wiem, że obarczam cię mnóstwem gówna naraz, ale spędziłem ostatnie osiem miesięcy trzymając je w sobie, a nie chcę już tego robić.
Chcę jej wyznać całe to szalone gówno siedzące w mojej głowie, chcę jej powiedzieć, że chcę oglądać ten kiczowaty sposób, w jaki słońce muska jej włosy w siedzeniu pasażera, aż nie będę mógł już nic zobaczyć. Chcę słuchać jej jęków i zamykać jej oczy, kiedy odgryza kawałek taco, które przysięgam, że smakuje jak tektura, ale ona je uwielbia, aż nie będę mógł już nic usłyszeć. Chcę droczyć się z nią na temat punktu tuż pod kolanem, który zawsze omija goląc nogi, aż stracę głos.
- Nie o to chodzi – wcina się, a ja podnoszę głowę, odrywając się od patrzenia na jej nogi.
- A więc o co? Pozwól mi zgadnąć. Teraz kwestionujesz małżeństwo, ty też nie chcesz dzieci?
- Nie, to nie to.
- Mam nadzieję, że, kurwa, nie, bo wiesz cholernie dobrze, że będziesz najlepszą mamą w historii.
Skamle, układając ręce na brzuchu:
- Nie mogę.
- Możemy.
- Nie, Harry. Ja nie mogę.
Sposób, w jaki jej oczy zatrzymują się na brzuchu i spoczywających na nim dłoniach sprawia, że jestem wdzięczny, że zaparkowaliśmy. Spadłbym z jebanej drogi.
Lekarz, płacz, wino, szalenie na wspomnienie Karen i jej dziecka, ciągłe dzisiejsze 'nie mogę'.
- Nie możesz. – powtarzam, dokładnie rozumiejąc, co ma na myśli. – To przeze mnie, prawda? Ja ci coś zrobiłem, czyż nie? – nie wiem, co mógłbym  zrobić, ale tak to działa. Coś złego zdarza się Tessie przez coś, co ja zrobiłem. Zawsze.
- Nie, nie. Ty nic nie zrobiłeś. To coś we mnie nie jest w porządku – mówi. Jej wargi drżą.
- Och – chciałbym móc powiedzieć coś innego, coś lepszego, właściwie cokolwiek.
- Tak – pociera dłonią dół swojego brzucha, a ja czuję, jak powietrze znika z małej przestrzeni mojego samochodu.
W całym popierdoleniu tej sprawy, w całym moim popierdoleniu, moja klatka piersiowa jakby się zapadła i małe brązowowłose dziewczynki z szarymi oczami, mali blondyni z zielonymi oczami, małe czapeczki i malusieńkie skarpetki z małymi zwierzątkami, wszystkie rodzaje gówna, które niegdyś przyprawiało mnie o chęć wielokrotnego wymiotowania, wiruje pod moimi powiekami i czuję oszołomienie, kiedy zostają wyrwane, wyrzucone w powietrze i niesione gdziekolwiek zrujnowane wyobrażenia idą umierać.
- To jest możliwe, mam na myśli, bardzo mała szansa i byłoby duże ryzyko poronienia, a moje poziomy hormonów są pogmatwane i myślę, że nawet nie mogłabym się torturować próbowaniem. Nie byłabym w stanie znieść straty dziecka, albo starania się latami bez rezultatów. Po prostu bycie matką nie jest mi pisane w gwiazdach, jak zgaduję – wylewa z siebie to gówno próbując sprawić, bym poczuł się lepiej, ale to mnie nie przekonuje, ani nie sprawia, że ona wygląda, jakby miała to pod kontrolą, kiedy oczywiście nie ma.
  Tessa patrzy na mnie, oczekując, że coś powiem, ale nie mogę. Nie wiem, co jej powiedzieć i nie mogę powstrzymać tego, że czuję wobec niej gniew. To cholernie głupie i samolubne i absolutnie, jebanie niepoprawne, ale siedzi we mnie i jestem przerażony, że jeśli otworzę usta, powiem coś, czego nie powinienem.
Gdybym nie był takim dupkiem, pocieszyłbym ją. Wziąłbym ją w ramiona i powiedziałbym, że będzie dobrze, że nie musimy mieć dzieci, możemy adoptować, albo coś, cokolwiek.
Ale tak działa rzeczywistość, mężczyźni naprawdę nie są herosami, nie zmieniają się w ciągu jednej nocy, a nikt nie robi niczego dobrze w prawdziwym świecie. Ja nie jestem Darcym, a ona nie jest Elizabeth.
- Powiedz coś? – znajduje się u progu łez.
- Nie wiem, co powiedzieć – oświadczam ledwie słyszalnym głosem, z zamykającym się gardłem. Czuję się jakbym połknął garść pszczół.
- I tak nie chciałeś dzieci, prawda? Nie myślałam, że to zrobi aż taką różnicę – gdybym się obejrzał, znalazłbym ją płaczącą.
- Myślałem, że nie chcę, ale teraz, kiedy to zostało mi odebrane…
- Och – przerywa. Jestem za to wdzięczny, bo kto wie, jaka cholera wyszłaby z moich ust za chwilę. – Możesz po prostu zabrać mnie z powrotem do domu…
Kiwam głową i zapalam silnik. Popierdolone, jak coś, czego nigdy nie chciałeś, może tak boleć.
- Przepraszam, ja tylko… - żadne z nas nie wydaje się być zdolne do dokończenia zdania.
- W porządku, rozumiem – mówi, opierając się o szybę. Przypuszczam, że próbuje się odsunąć ode mnie tak daleko, jak to możliwe.
Moje emocje podpowiadają mi, aby ją pocieszyć, żeby pomyśleć o niej i o tym, jak to na nią oddziałuje oraz jak się z tym czuje, ale moja głowa jest silna, w chuj silna, a ja jestem wkurwiony. Tak naprawdę, to nie na nią, ale na jej ciało i jej mamę za cokolwiek, z czym się urodziła, a co nie pracuje prawidłowo. Jestem wkurwiony na świat, który znowu uderza mnie w pieprzoną twarz i jestem wkurwiony na siebie za to, że nie jestem w stanie nic jej powiedzieć, kiedy jedziemy przez miasto.


• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •

64 komentarze:

  1. Kocham tę powieść. Po prostu kocham.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dosłownie nie wiem co napisać ;/
    Popłakałam sie jakieś 7383993884 razy przy czytaniu tego rozdziału..
    Kocham Aftera i osoby, które postaniły go tłumaczyć <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie się dowiedział <3 idealnie na spanko takie rozdziały, czekam z niecierpliwością na kolejne:* ~M

    OdpowiedzUsuń
  4. swietny rozdzial:) niech tessa mu w koncu wybaczy prosze
    a harry powinien pocieszyc tesse:( czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu czekalam aż Tessa mu to powie. Harrego to zabolało? Jego słowa były niesamowite. "Jak coś, czego nigdy nie chciales, może boleć"
    Ona musi mieć dzieci! To byly jej marzenia! Teraz jak Harry zmienił swoje nastawienie, taki żarty świat sobie z nich robi...
    Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam ciarki i płaczę. Świetny rozdział, tłumaczenie. Tak bardzo żal mi Tessy szczególnie że Harry jednak się przekonał do dziecka (kurwa szybki jest). Oni muszą być razem szczęśliwi, wtedy ja też będę szczęśliwa. Czekam na kolejne rozdziały i miłego tłumaczenia. Xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Oni muszą być i będą razem, ja to wiem i wy to wiecie. Amen

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży:)) Nie zniosłabym chyba innego zakończenia niż wrócenie do siebie i wielkaa miłość.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  10. Ile będzie rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  11. O mój Boże co tutaj się dzieje!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak mi jest szkoda Tess i Harry'ego. Świetny rozdział i nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam Daria

    OdpowiedzUsuń
  13. słodkie było to "nie żebym liczy, alei tak wygrywałbym" HAHAHHAHAH no i końcówka smutna :(

    dodam, że bardzo Cię podziwiam za tak szybkie tłumaczenie i dziękuję za pracę jaką w to, dla nas, wkładasz ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. No tak kolejny raz ryczę jak głupia, powinnam spać, ale ryczę. Jak wyobrażam sobie ich dzieci np mała kopia Harrego to az nie mogę powstrzymać łez. Cudowny rodział jak zwykle. Kocham to tłumaczenie ze jest zawsze i regularnie ❤️

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy będzie koniec? Czy ktoś może wie?

    OdpowiedzUsuń
  16. Harry musisz ją wspierać :"c

    OdpowiedzUsuń
  17. kocham te opowiadanie, czekam na następny i czekam aż w końcu do siebie wrócą,oni nie mogą żyć bez siebie, ja chce żeby oni w końcu byli razem!!

    OdpowiedzUsuń
  18. kocham te opowiadanie,czekam na next! Mam nadzieje że do siebie wrócą,że nie będą w tej atmosferze:(

    OdpowiedzUsuń
  19. Najgorzej. Biedna Tess

    OdpowiedzUsuń
  20. Harry...to nie było fajne.mam nadzieję że się poprawi.

    OdpowiedzUsuń
  21. Boże, rozdział jest cudowny! <3 Naprawdę szkoda, ze Tess nie może mieć dzieci. Czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. ja juz dłużej tego nie zniose:-((((a to jak oni sobie z tym radzą to juz wogole nie pojmuje:-(((

    OdpowiedzUsuń
  23. Co tu się dzieje ?
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziękuję za tłumaczenie, szybko wstawiacie rozdziały :) Doceniam poświecenie :)
    Dominika :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Oł maj gasz!
    Harry mnie troszke zdenerwował swoją reakcją... Ale rozdział i tłumaczenie jak zawsze super!
    Weny i do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  26. Powiedziała mu....
    Czy ktoś jeszcze zauważył, że od tego rozdziały zostało TYLKO 10 do końca?

    OdpowiedzUsuń
  27. Ostatnia część przerosla moje oczekiwania. Czekam z niecierpliwoscia na kolejne rozdziały. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Harry idiota,powinien ją pocieszyć 😢

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie sądziłam, że Harry będzie aż tak wkurzony i w ogóle. Raczej myślałam, że będzie skakał z radości, że Tessa nie może mieć dzieci, więc nie będą mieli dzieci. Ale nie, taki Harry był w pierwszej i drugiej części. Harry z trzeciej części chce ożenić się z Theresą i mieć z nią dzieci. I to aż mnie boli, że ona teraz tego nie chce i nie może. I boli mnie, że Harry'ego to boli.
    Boże, ale pogmatwany komentarz. Nie sądzę, żeby ktokolwiek go zrozumiał, bo ja w sumie sama go nie rozumiem (nie, żebym kiedykolwiek rozumowała normalnie podczas czytania After).
    W każdym bądź razie to boli.
    I dziękuję, że tłumaczysz/tłumaczycie! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  30. Żal mi Tess :(

    OdpowiedzUsuń
  31. Jezu ryczeeee 😭😭😭😭💔💔💔💔💔💔

    OdpowiedzUsuń
  32. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  33. O mój Boże ! Przeczytałam rozdziały rano, sądziłam,ze złość na niego zmaleje wraz z upływającym czasem, jednak wręcz przeciwnie ona jedynie wzrosła. Jestem rozdarta pomiędzy 'proszę Tessa wyjdź za niego i zamieszkaj w miłym mieszkaniu tuż przy boku swojego medyczny" a " pakuj swoje rzeczy i wyjeżdżaj do NY jak najdalej od Dupka". Jak mógł zachować sie w tak arogancki sposób ??? Nie chce mieć dzieci, nagle pragnie małych pieprzonych skarpetek wiec obwini Tesse za to ze urodziła sie ze zbyt krótka szyjka macicy ! Jej kochany no mam ochotę tam iść i potrząsnąć nim tak ze te loki sie wyprostują. Po wspaniałej porannej rutynie musiał powrócić cham, który nie potrafi zrozumieć, ze nie jest jedynym poszkodowanym 😡😡😡😡😡😡😡😡 cóż dziękuje za przewspaniałe tłumaczenie, nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału i pozdrawiam cieplutko 🌼

    OdpowiedzUsuń
  34. Hej ;) mam pytanie to już jest 4 część książki ?

    OdpowiedzUsuń
  35. After to moje cholerne uzależnienie. To było 1 fanfiction, które zaczęłam czytać i zdecydowanie najlepsze. Dziękuje za tłumaczenie 💙 <3 Kocham xx.

    OdpowiedzUsuń
  36. Pieprzony świat! EH...

    OdpowiedzUsuń
  37. oj niech oni naprawdę sie zejda

    OdpowiedzUsuń
  38. Jaki cudowny rozdział:( mam nadzieję że u nich wszystko się ułoży

    OdpowiedzUsuń
  39. Coraz bardziej zaczyna mnie denerwować ten Harry i sama nie wiem czy bym do niego wróciła... Ale to na szczęście książka a nie rzeczywistość:) czekamy na następny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  40. Biedna Tessa 😩 dzięki za tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  41. Biedna tessa a ja myślałam że bedzie miała wymarzonego bobaska :( płacze jak bobr !

    OdpowiedzUsuń
  42. BOZE DAJ MI SILE. Na prawde rycze! Boze Harry idioto zrob cos bo przysiegam ze cie znajde i zatluke! Uwielbiam After i na poczatku nie bylam przekonana a teraz jestem ZAKOCHANA. Hessa <3 Kocham twoje tlumaczenie!

    Pozdrawiam /Julia

    OdpowiedzUsuń
  43. Jezu, nie wierzę, że Harry tak się tym przejął ;o
    Ja już chcę, żeby oni fo siebie wrócili!!
    Mogłabym to czytać godzinami, wiem jaka to robota przy takim tłumaczeniu i doceniam to co robisz <3

    OdpowiedzUsuń
  44. Biedna tess :"(
    Cieszę sie ze harry powoli rozumie swoj blad a ona mu zaczyna wybaczac,juz trudno znoscic fe klotnie :p

    OdpowiedzUsuń
  45. Po prostu umieram jeju 😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
  46. Co to opowiadanie robi z moimi emocjami ;_;
    Nie umiem tego opisać 💔

    OdpowiedzUsuń
  47. boze.... niech tess wybaczy harremu. oni są sobie przeznaczeni ❤ moje ulubione opowiadanie❤❤

    OdpowiedzUsuń
  48. Och... Tak to już jest, że jak coś tracimy to dopiero wtedy dowiadujemy się, że to jest dla nas ważne. Mam nadzieję, że Harry nie będzie oskarżał Liama o wyjazd Tess do NY. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg i powodzenia w tłumaczeniu. : )

    OdpowiedzUsuń
  49. Tessa w końcu z siebie wydusiła prawdę o swojej bezpłodności, a reakcja Harrego jak na niego trochę dziwna, ale chyba zrozumiała. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  50. matko nie!!! Harry powinieneś ją jakoś pocieszyc a niee .... aghrrr

    OdpowiedzUsuń
  51. kiedy nowy rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  52. omg!!! daj mi więcej *-*

    OdpowiedzUsuń