Soundtrack do rozdziału:
• Gin Blossoms - Follow You Down
• Danny Perez - Look at Where We Are
• Christina Perri ft. Jason Mraz - Distance
• The Fray - Look After You
Tessa’s POV:
Napięcie w powietrzu jest tak wielkie, że przysięgam, że
Kimberly otworzyła okno wyłącznie z tego powodu.
- Nie tak trudno jest odebrać telefon albo przynajmniej odpowiedzieć
wiadomością. Przejechałem całą drogę tutaj, a ty po prostu wróciłeś do mnie
godzinę temu – strofuje Harry Christiana. Wzdycham razem z Kimberly i obje zastanawiamy
się jak wiele razy Harry powtórzy to samo zdanie.
- Powiedziałem, że przepraszam, byliśmy na przedmieściach i
nie miałem zasięgu – Christian prowadzi swoje krzesło na kółkach obok Harry’ego
i mogę prawie usłyszeć myśli Harry’ego i widzę, jak jego stopa nieco sterczy,
kiedy kontempluje, czy wybrać się na wycieczkę na krześle.
Zsuwa swoją stopę z powrotem i posyła Christianowi miłe
spojrzenie, po czym obraca wysepkę i staje przede mną.
- Myślę, że to pojmuje – szepczę do Harry’ego.
- Tak, lepiej żeby ogarniał – powtórnie wysyła Christianowi
to samo spojrzenie, zarabiając zdenerwowany grymas od swojego biologicznego
ojca.
- Jesteś dzisiaj w nastroju, biorąc pod uwagę to, co właśnie
zrobiliśmy – droczę się z nim, mając nadzieję załagodzić jego gniew.
- O której chcesz wyjechać na obiad? – pochyla się w moją
stronę, a nadzieja zajmuje miejsce gniewu w jego oczach.
- Obiad? – wcina się Kimberly.
Obracam się w jej stronę wiedząc dokładnie, o czym myśli.
- To nie tak – zapewniam ją.
- Ależ to właśnie tak – mówi Harry. Pomiędzy jej wścibstwem
a jego zadowolonym z siebie uśmieszkiem chcę uderzyć ich oboje. Z całą
szczerością, oczywiście chcę iść na obiad z Harrym. Od dnia, w którym go
spotkałam pragnęłam być blisko niego.
'Dobra, dobra, to nie
zajęło tak długo' – odzywa się ta denerwująca część mnie.
Nie oddaję się Harry’emu, nie wkraczam ponownie w cykl
naszego destrukcyjnego związku. Musimy porozmawiać, naprawdę porozmawiać, o
wszystkim co się stało i o moich planach na przyszłość. Mam na myśli taką
przyszłość jak, na przykład, Nowy Jork za półtorej tygodnia z Liamem.
Było pomiędzy nami zbyt wiele sekretów, zbyt wiele możliwych
do uniknięcia wybuchów, kiedy wspomniane sekrety zostawały ujawniane w
najgorszy sposób, a ja nie chcę, żeby to była jedna z tych sytuacji. Czas być
dojrzałą, mieć kręgosłup moralny i powiedzieć Harry’emu co planuję zrobić.
To moje życie, mój wybór. On nie musi go aprobować, nikt nie
musi, ale jestem mu winna przynajmniej powiedzenie mu prawdy, nim dowie się od
kogoś innego.
- Możemy iść kiedy tylko chcesz – odpowiadam cicho,
ignorując uśmieszek Kimberly.
- Idziesz tak ubrana, prawda? – uśmiecha się do mojego
pomarszczonego t-shirtu i luźnych spodni. Nie miałam czasu, aby zwrócić uwagę
na to, czym się okryłam, byłam zbyt zajęta myślą o Kimberly pukającej do moich
drzwi i przyłapującej nas bez ubrań.
- Cisza – wywracam oczami i odchodzę od niego. Słyszę, że za
mną idzie, ale zamykam za sobą drzwi łazienki na zamek. On próbuje sforsować
klamkę i słyszę jego śmiech poprzedzający ciche dźwięki łomotania o drewno.
Wyobrażenie jego, uderzającego głową w drzwi sprawia, że się uśmiecham.
Bez słowa wypowiedzianego do niego po drugiej stronie drzwi,
włączam prysznic, zdejmuję ubrania i wchodzę do kabiny, nim woda ma szansę się
ocieplić.
Harry’s POV:
- Obiad, co? – Kimberly stoi w kuchni z ręką opartą na
biodrze. Jak uroczo.
- Ech? – kpię z niej, przechodząc obok, jakby to był mój dom,
a nie jej.
- Nie patrz tak na mnie – dodaję, a jej szpilki stukoczą za
mną.
- Powinnam była postawić pieniądze na to, jak szybko się tu
znajdziesz – mówi, otwierając lodówkę. – Powiedziałam Christianowi po drodze
tutaj, że twój samochód będzie na podjeździe.
- Ta, ta, łapię – patrzę w głąb korytarza, mając nadzieję,
że Tessa bierze szybki prysznic i żałując, że nie jestem pod prysznicem z nią.
Cholera, byłbym szczęśliwy gdyby przynajmniej pozwoliła mi posiedzieć w
łazience, nawet na podłodze, i słuchać co mówi, gdy się kąpie.
Tęsknię za wspólnymi prysznicami, tęsknię za tym, jak
zaciska oczy, zbyt mocno i trzyma je zupełnie ciasno cały czas, gdy myje włosy,
no wiesz, 'tylko na wypadek', gdyby szampon dostał się do jej oczu.
Raz ją tym prześladowałem i otworzyła oczy, tylko aby dostać
wielkim kłębem mydła prosto w nie. Nie miało to końca długie godziny później,
kiedy jej oczy nareszcie pozbyły się okalających je czerwonych kręgów.
- Co jest takie śmieszne? – Kimberly kładzie pudełko jajek
na wyspie przede mną. Nie zdawałem sobie sprawy, że się śmieję, byłem tak
pochłonięty wspomnieniem Tessy, patrzącej na mnie z grymasem niezadowolenia, czerwonymi
oczami i tym wszystkim.
- Nic – zbywam ją. Blat zapełnia się każdym rodzajem
jedzenia, jakie można sobie wyobrazić, a Kimberly nawet stawia przede mną kubek
czarnej kawy.
- Co z tobą? Jesteś dla mnie miła żebym nie przypominał
twojemu narzeczonemu jakim dupkiem jest? – unoszę podejrzany kubek kawy w
powietrze, a ona się śmieje.
- Nie, ja zawsze jestem dla ciebie miła. Po prostu nie
przyjmuję twojego gówna jak wszyscy inni, ale zawsze jestem dla ciebie miła.
Potakuję, nie wiedząc, co powiedzieć w dalszej konwersacji.
Czy to się tutaj dzieje? Konwersuję z najokropniejszą przyjaciółką Tessy i tą
samą kobietą, która przez przypadek pobiera się również z moim popieprzonym
dawcą spermy?
- Nie jestem taka zła kiedy przejdziesz przez to całe nienawidzenie świata, w którego fazie jesteś – rozbija jajko na boku szklanej miski, a ja spoglądam na nią. Jest wkurzająca, ale lojalna jak cholera, przyznam jej to.
- Nie jestem taka zła kiedy przejdziesz przez to całe nienawidzenie świata, w którego fazie jesteś – rozbija jajko na boku szklanej miski, a ja spoglądam na nią. Jest wkurzająca, ale lojalna jak cholera, przyznam jej to.
Lojalność jest ciężka do zdobycia. Ostatnio, co jest dość
dziwne, przyłapuję się na myśleniu o Liamie i tym, jak wydaje się być jedyną
osobą oprócz Tessy, która jest wobec mnie lojalna. Był tu dla mnie w sposób,
jakiego nie oczekiwałem, a z pewnością nie oczekiwałem, że będzie mi się to w
pewien sposób podobało, a nawet będę na tym polegał.
Z całym tym gównem dziejącym się w moim życiu i problemami z
utrzymaniem się na właściwej ścieżce, ścieżce oznaczonej pieprzonymi tęczami i
kwiatkami, i tym całym gównem, które wiedzie do życia z Tessą, miło jest
wiedzieć, że Liam jest przy mnie, kiedy go potrzebuję. On niedługo wyjeżdża i to
cholernie ssie, ale wiem, że nawet z Nowego Jorku będzie wobec mnie lojalny.
Może być po stronie Tessy w większości przypadków, ale zawsze jest ze mną
szczery. Nie ukrywa przede mną rzeczy jak wszyscy inni.
- Dodatkowo, jesteśmy rodziną – Kimberly przygryza wargę,
aby powstrzymać się od śmiechu i tylko dzięki temu zaczyna znowu grać na moich
jebanych nerwach.
- Śmieszne – wywracam oczami. Gdybym to ja to powiedział,
byłoby to śmieszne, ale ona musiała po prostu zepsuć ciszę.
- Jestem znana z mojego humoru – odwraca się ode mnie, aby
umieścić jajeczno-gównianą papkę w patelni na kuchence.
Właściwie, jesteś
znana ze swoich ogromnych ust, ale jeśli myślenie, że jesteś zabawna, działa,
to w porządku. – chcę powiedzieć, i powiedziałbym, gdyby istniała szansa,
że Kimberly nie powie Tessie o tym. Jednak wiem lepiej, że powiadomiłaby ją w
sekundzie, w której Tess zjawiłaby się w pokoju.
- Żarty na bok. Mam nadzieję, że rozważysz porozmawianie z
Christianem nim wyjedziesz. Był naprawdę przybity i zmartwiony, że jego relacja
z tobą jest trwale zniszczona. Nie winiłabym cię, gdyby tak było, tylko daję ci
znać – jej oczy spuszczają moje ze wzroku i powraca do gotowania, dając mi
czas, aby zebrać się do odpowiedzi. W ogóle powinienem jej odpowiadać?
- Nie jestem gotowy na rozmowę, jeszcze – mówię wreszcie. Przez sekundę nie jestem pewien, czy
mnie usłyszała, ale potakuje i udaje mi się zobaczyć kąciki wygiętych w
uśmiechu ust, kiedy odwraca się, aby wziąć kolejny składnik.
Po czasie, który wydaje się trzema godzinami, Tessa wreszcie
wychodzi z łazienki. Jej włosy są suche i odgarnięte z twarzy dzięki cienkiej
opasce. Nie zajmuje mi długo zauważenie, że umalowała się. Mogłaby obyć się bez
tego, ale zgaduję, że jest dobrym znakiem, że próbuje wrócić do normalności,
której pożąda w życiu, ale nigdy nie wydaje się znajdywać.
Gapię się na nią za długo, a ona przesuwa się w przód i w
tył pod moim spojrzeniem. Uwielbiam sposób, w jaki się dziś ubrała, różowy top
na ramiączka, spódniczka w kwiecisty wzór, płaskie buty. Cholernie piękna,
dokładnie taka jest.
- Lunch zamiast tego? – pytam, nie chcąc się od niej oddalać
dziś ani na chwilę.
- Kimberly zrobiła śniadanie? – szepcze do mnie.
- I? I tak pewnie jest gówniane – wskazuję na jedzenie,
którym zastawiony jest blat. Wydaje mi się, że nie wygląda źle, ale ona nie
jest Karen.
- Nie mów tak – uśmiecha się Tessa, a ja prawie powtarzam to
zdanie, aby zarobić na kolejny uśmiech.
- Dobra. Weźmiemy talerz na wynos i możemy go wyrzucić,
kiedy wyjdziemy na dwór? – sugeruję.
Ona ignoruje mnie, ale słyszę, jak mówi Kimberly, żeby
zostawiła jakieś resztki dla nas na później.
Harry -1. Kimberly i jej gówniane jedzenie oraz wkurzające
pytania – 0.
Jazda przez przedmieścia Seattle nie jest tak zła jak
zwykle. Tessa zachowuje się cicho. Wiedziałem, że tak będzie. Co kilka minut
czuję na sobie jej wzrok, ale za każdym razem, gdy na nią spoglądam, szybko
odwraca wzrok. Wybieram małą restaurację w nowoczesnym stylu na nasz lunch.
Jestem urzeczony swoim wyborem, kiedy wjeżdżam na prawie
pusty parking. Przestój w biznesie może znaczyć tylko dwie rzeczy: albo otworzyli
dopiero kilka minut temu i tłok się jeszcze nie zaczął, albo jedzenie jest
beznadziejne, więc nikt tu nie je. Wchodząc przez szklane drzwi, mam nadzieję
na pierwsze. Oczy Tessy badają miejsce, a ja przypominam sobie, jak bardzo
kocham jej reakcje na najprostsze rzeczy. Wystrój jest ładny, tajemniczy,
wydaje się jej podobać.
Harry – 2.
Nie, żebym liczył punkty, czy cokolwiek…
Ale gdybym liczył… wygrywałbym.
Siedzimy w ciszy, czekając na złożenie naszych zamówień.
Kelner jest młodym dzieciakiem z college’u, jest zdenerwowany i ma jakiś rodzaj
problemu z kontaktem wzrokowym. Nie wydaje się chcieć patrzeć mi w oczy, co za
dupek.
Tessa zamawia coś, o czym nigdy nie słyszałem, a ja wybieram
pierwszą potrawę, jaka figuruje w moim menu. Przy stoliku obok nas siedzi
ciężarna kobieta i obserwuję, jak Tessa patrzy na nią nieco za długo.
- Hej – odchrząkuję, aby zdobyć jej uwagę. – Nie wiem, czy
nawet pamiętasz to, co powiedziałem wczoraj w nocy, ale jeśli tak, to
przepraszam. Kiedy powiedziałem, że nie chcę z tobą dziecka, miałem na myśli
to, że nie chcę dzieci w ogóle. Ale kto wie… - moje serce zaczyna walić o żebra
– może pewnego dnia, albo coś…
Nie mogę uwierzyć, że właśnie to powiedziałem i, sądząc po
wyrazie twarzy Tessy, ona również. Jej usta są szeroko otwarte, a dłoń
poszybowała w powietrze, razem z trzymaną szklanką wody.
- Co? – mruga. – Co właśnie powiedziałeś?
Dlaczego to powiedziałem? Takie jest moje zdanie, takie mam
zdanie. Tak myślę. Może mógłbym się nad tym zastanowić. Nie lubię niemowlaków,
ani dzieci, ani nastolatków, ale jednak, właściwie nie lubię też dorosłych.
Właściwie to lubię tylko Tessę, więc może jej mała wersja nie byłaby taka zła?
- Tak tylko mówię, może to nie byłoby takie złe? – wzruszam
ramionami, ukrywając panującą wewnątrz panikę. Jej usta wciąż są otwarte.
Zaczynam myśleć, że powinienem się wychylić i potrzymać za nią jej szczękę. –
Oczywiście, nie w najbliższym czasie. Nie jestem idiotą. Wiem, że musisz
skończyć college i całe to gówno – dodaję.
- Ale ty… - wystraszyłem ją do tego stopnia, że zabrakło jej
słów.
- Wiem, co powiedziałem wcześniej, ale również wcześniej z
nikim się nie umawiałem, nigdy nikogo nie kochałem, nigdy się o nikogo nie
troszczyłem, więc myślę, że w tym wypadku mogłoby być podobnie. Sądzę, że po
jakimś czasie mógłbym zmienić zdanie. Jeśli dasz mi szansę?
Daję jej kilka sekund na pozbieranie się, ale ona tylko tam
siedzi z otwartymi ustami i rozszerzonymi oczami.
- Wciąż mam wiele do zrobienia, ty mi wciąż nie ufasz, wiem
to. Mamy college do ukończenia, a ja wciąż muszę cię najpierw przekonać żebyś
za mnie wyszła – rozwodzę się. – Nie to, że musimy być najpierw po ślubie, nie
jestem gentlemanem – nerwowy śmiech wyrywa się z moich ust, a Tessa wreszcie
wydaje się zostać przywrócona do rzeczywistości.
- Nie moglibyśmy – mówi. Wszystkie kolory odpłynęły z jej
twarzy.
- Moglibyśmy.
- Nie…
Unoszę dłoń, aby powstrzymać ją od mówienia.
- Jednak moglibyśmy, kocham cię i chcę spędzić z tobą życie.
Nie obchodzi mnie to, że jesteś młoda i ja jestem młody, i jestem dla ciebie
nieodpowiedni, a ty jesteś dla mnie za dobra. Cholernie cię kocham i wiem, że
popełniłem błędy – przeczesuję dłonią włosy.
Rozglądam się po małej restauracji i mam pełną świadomość,
że kobieta w ciąży patrzy się na mnie. Czy nie ma tych bobasowych rzeczy do
zrobienia? Jedzenie za dwoje? Produkowanie mleka? Nie mam pojęcia, ale z
jakiegoś powodu ona sprawia, że się denerwuję. Tak jakby mnie oceniała, a poza
tym jest w ciąży i to zupełnie, cholernie pokręcone. Dlaczego wybrałem miejsce
publiczne na wylanie z siebie tego gówna?
- I wiem też, że wygłosiłem tę samą mowę prawdopodobnie… trzydzieści razy, ale musisz wiedzieć, że już więcej nie będę. Chcę cię, zawsze. Kłótnie, godzenie się, cholera, możesz nawet ze mną zrywać i wyprowadzać się raz na tydzień, tylko obiecaj mi, że wrócisz, a ja nawet nie będę na to narzekał – biorę kilka oddechów i spoglądam na nią przez stół.
- I wiem też, że wygłosiłem tę samą mowę prawdopodobnie… trzydzieści razy, ale musisz wiedzieć, że już więcej nie będę. Chcę cię, zawsze. Kłótnie, godzenie się, cholera, możesz nawet ze mną zrywać i wyprowadzać się raz na tydzień, tylko obiecaj mi, że wrócisz, a ja nawet nie będę na to narzekał – biorę kilka oddechów i spoglądam na nią przez stół.
- Cóż, nie będę narzekał dużo – dodaję bardziej szczerze.
- Harry, nie mogę uwierzyć, że mówisz to wszystko – wyznaje
szeptem, pochylając się. – Ja… to wszystko, czego chciałam – jej oczy
wypełniają się łzami. Mam nadzieję, że są to łzy szczęścia.
- Ale – zaczyna – nie możemy mieć razem dzieci. Nie jesteśmy
nawet…
- Wiem – nie mogę się powstrzymać przed wejściem jej w słowo
– wiem, że jeszcze mi nie wybaczyłaś, będę cierpliwy. Przysięgam, nie będę cię
zbytnio popychał. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że mogę być tym, kogo
potrzebujesz, mogę dać ci to, czego chcesz, i nie tylko dlatego, że ty tego
chcesz, ale również ja tego chcę.
Tessa otwiera usta, aby odpowiedzieć, ale cholerny kelner
wraca z naszym jedzeniem. Stawia parujący talerz czegokolwiek, do diabła, Tess
zamówiła, oraz mój burger przed nami i zostaje tam, stojąc nad nami.
- Potrzebujesz czegoś? – tracę panowanie nad sobą. To nie
jego wina, że wylewam nadzieje na przyszłość tej kobiecie, a on nam przeszkadza,
ale on jest tutaj i marnuje mój czas z nią stojąc tutaj.
- Nie, proszę pana, czy państwo potrzebują czegoś jeszcze? –
pyta z zaczerwienionymi policzkami.
- Nie, bardzo dziękujemy za zapytanie – Tessa uśmiecha się
do niego, zmniejszając jego zażenowanie i rekompensując za moje tendencje do
bycia dupkiem. On odpowiada jej uśmiechem i nareszcie znika.
- W każdym razie, najnormalniej w świecie powiedziałem
wszystko, co powinienem był powiedzieć dawno temu. Czasami zapominam, że nie
możesz usłyszeć moich myśli, nie wiesz wszystkiego, co myślę o tobie. Żałuję,
że tak nie jest, kochałabyś mnie bardziej, gdyby tak było.
- Nie sądzę, że mogłabym cię kochać bardziej niż teraz –
mówi, obracając palce w dłoniach.
- Naprawdę? – uśmiecham się do niej, a ona kiwa głową.
- Ale muszę ci coś powiedzieć. Nie wiem jak to przyjmiesz –
jej głos załamuje się na końcu, sprawiając, że panikuję. Wiem, że ona poddała
się jeśli chodzi o nas, ale mogę zmienić jej zdanie, wiem, że potrafię. Czuję
determinację, której nie czułem nigdy wcześniej. Nawet nie wiedziałem, że ona
istnieje.
- Mów dalej – zmuszam się do ugryzienia burgera. To jedyny
sposób, żeby utrzymać moje cholerne usta zamknięte.
- Wiesz, że byłam u lekarza – zaczyna mówić. Co do cholery
jej lekarz ma z tym wspólnego? Obrazy jej płaczącej i mruczącej coś o lekarzu
zapełniają moją głowę.
- Czy wszystko tu jest wciąż w porządku? Czy życzyłaby sobie
pani więcej wody? – przeszkadza nam jebany kelner. Czy on jest, kurwa, poważny?
- Wszystko u nas dobrze – warczę na niego, dosłownie warczę,
jak wściekły, pierdolony pies. Zmywa się, a Tessa unosi palec do swojej pustej
szklanki.
- Cholera. Proszę – przysuwam jej swoją szklankę, a ona się
uśmiecha, wypijając wodę duszkiem w kilka sekund. Może jednak nie powinienem
był odganiać kelnera.
- O czym mówiłaś? – naciskam na to, żeby zaczęła tam, gdzie
skończyliśmy.
- Możemy porozmawiać o tym później – mówi, po raz pierwszy
biorąc do ust swoje jedzenie, odkąd zostało przyniesione.
- Och, nie. Wiem, że to sztuczka, wynalazłem ją. Po tym, jak
dostarczysz trochę jedzenia do swojego brzuszka, powiesz mi – mówię. – Proszę.
Ona bierze kolejny kęs, próbując mnie rozproszyć, ale nie,
to nie podziała. Chcę wiedzieć co powiedział jej doktor i dlaczego to sprawia,
że zachowuje się tak dziwnie. Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, o wiele
łatwiej udałoby mi się ją skłonić do rozmowy. Nie obchodzi mnie robienie scen,
ale wiem, że będzie zawstydzona, więc będę zachowywał się miło.
Mogę to zrobić, mogę pogodzić bycie miłym i współpracowanie
i nie czucie się jak totalne, pierdolone narzędzie.
Daję jej kolejne pięć minut ciszy. Aktualnie grzebie w swoim
jedzeniu.
- Skończyłaś? – pytam.
- To – patrzy w dół, na talerz pełen jedzenia.
- Co?
- To nie jest zbyt dobre – szepcze, rozglądając się, aby być
pewną, że nikt nie może usłyszeć jej wyznania. Śmieję się.
- I to dlatego się zarumieniłaś i szepczesz?
- Cicho – wymachuje ręką w powietrzu pomiędzy nami. – Jestem
taka głodna, ale to jest bardzo niedobre. Nawet nie wiem co to jest, po prostu
wskazałam coś, bo byłam zdenerwowana – przyznaje.
- Powiem im, że chcesz coś innego – wstaję z krzesła, a ona
wychyla się, aby złapać mnie za ramię.
- Nie, w porządku. Jestem gotowa do wyjścia.
- Dobra, zajedziemy do drive-thru i wybierzemy coś dla
ciebie, a potem będziesz mogła mi powiedzieć, co dzieje się w tej twojej
głowie. Zgadywanie doprowadza mnie do szału – oznajmiam. Ona zgadza się ze mną,
wyglądając nieco szalenie.
Po zestawie taco z driver-thru, Tessa jest najedzona, a moja
cierpliwość topnieje z każdym momentem ciszy pomiędzy nami.
- Wystraszyłem cię gadaniem o dzieciach, prawda? – pytam ją.
– Wiem, że obarczam cię mnóstwem gówna naraz, ale spędziłem ostatnie osiem
miesięcy trzymając je w sobie, a nie chcę już tego robić.
Chcę jej wyznać całe to szalone gówno siedzące w mojej
głowie, chcę jej powiedzieć, że chcę oglądać ten kiczowaty sposób, w jaki słońce
muska jej włosy w siedzeniu pasażera, aż nie będę mógł już nic zobaczyć. Chcę
słuchać jej jęków i zamykać jej oczy, kiedy odgryza kawałek taco, które
przysięgam, że smakuje jak tektura, ale ona je uwielbia, aż nie będę mógł już
nic usłyszeć. Chcę droczyć się z nią na temat punktu tuż pod kolanem, który
zawsze omija goląc nogi, aż stracę głos.
- Nie o to chodzi – wcina się, a ja podnoszę głowę,
odrywając się od patrzenia na jej nogi.
- A więc o co? Pozwól mi zgadnąć. Teraz kwestionujesz
małżeństwo, ty też nie chcesz dzieci?
- Nie, to nie to.
- Mam nadzieję, że, kurwa, nie, bo wiesz cholernie dobrze,
że będziesz najlepszą mamą w historii.
Skamle, układając ręce na brzuchu:
- Nie mogę.
- Możemy.
- Nie, Harry. Ja nie mogę.
Sposób, w jaki jej oczy zatrzymują się na brzuchu i
spoczywających na nim dłoniach sprawia, że jestem wdzięczny, że zaparkowaliśmy.
Spadłbym z jebanej drogi.
Lekarz, płacz, wino, szalenie na wspomnienie Karen i jej
dziecka, ciągłe dzisiejsze 'nie mogę'.
- Nie możesz. – powtarzam, dokładnie rozumiejąc, co ma na
myśli. – To przeze mnie, prawda? Ja ci coś zrobiłem, czyż nie? – nie wiem, co
mógłbym zrobić, ale tak to działa. Coś
złego zdarza się Tessie przez coś, co ja zrobiłem. Zawsze.
- Nie, nie. Ty nic nie zrobiłeś. To coś we mnie nie jest w
porządku – mówi. Jej wargi drżą.
- Och – chciałbym móc powiedzieć coś innego, coś lepszego,
właściwie cokolwiek.
- Tak – pociera dłonią dół swojego brzucha, a ja czuję, jak
powietrze znika z małej przestrzeni mojego samochodu.
W całym popierdoleniu tej sprawy, w całym moim
popierdoleniu, moja klatka piersiowa jakby się zapadła i małe brązowowłose
dziewczynki z szarymi oczami, mali blondyni z zielonymi oczami, małe czapeczki
i malusieńkie skarpetki z małymi zwierzątkami, wszystkie rodzaje gówna, które
niegdyś przyprawiało mnie o chęć wielokrotnego wymiotowania, wiruje pod moimi
powiekami i czuję oszołomienie, kiedy zostają wyrwane, wyrzucone w powietrze i
niesione gdziekolwiek zrujnowane wyobrażenia idą umierać.
- To jest możliwe, mam na myśli, bardzo mała szansa i byłoby
duże ryzyko poronienia, a moje poziomy hormonów są pogmatwane i myślę, że nawet
nie mogłabym się torturować próbowaniem. Nie byłabym w stanie znieść straty
dziecka, albo starania się latami bez rezultatów. Po prostu bycie matką nie
jest mi pisane w gwiazdach, jak zgaduję – wylewa z siebie to gówno próbując
sprawić, bym poczuł się lepiej, ale to mnie nie przekonuje, ani nie sprawia, że
ona wygląda, jakby miała to pod kontrolą, kiedy oczywiście nie ma.
Tessa patrzy na
mnie, oczekując, że coś powiem, ale nie mogę. Nie wiem, co jej powiedzieć i nie
mogę powstrzymać tego, że czuję wobec niej gniew. To cholernie głupie i
samolubne i absolutnie, jebanie niepoprawne, ale siedzi we mnie i jestem
przerażony, że jeśli otworzę usta, powiem coś, czego nie powinienem.
Gdybym nie był takim dupkiem, pocieszyłbym ją. Wziąłbym ją w
ramiona i powiedziałbym, że będzie dobrze, że nie musimy mieć dzieci, możemy
adoptować, albo coś, cokolwiek.
Ale tak działa rzeczywistość, mężczyźni naprawdę nie są
herosami, nie zmieniają się w ciągu jednej nocy, a nikt nie robi niczego dobrze
w prawdziwym świecie. Ja nie jestem Darcym, a ona nie jest Elizabeth.
- Powiedz coś? – znajduje się u progu łez.
- Nie wiem, co powiedzieć – oświadczam ledwie słyszalnym
głosem, z zamykającym się gardłem. Czuję się jakbym połknął garść pszczół.
- I tak nie chciałeś dzieci, prawda? Nie myślałam, że to
zrobi aż taką różnicę – gdybym się obejrzał, znalazłbym ją płaczącą.
- Myślałem, że nie chcę, ale teraz, kiedy to zostało mi
odebrane…
- Och – przerywa. Jestem za to wdzięczny, bo kto wie, jaka
cholera wyszłaby z moich ust za chwilę. – Możesz po prostu zabrać mnie z
powrotem do domu…
Kiwam głową i zapalam silnik. Popierdolone, jak coś, czego
nigdy nie chciałeś, może tak boleć.
- Przepraszam, ja tylko… - żadne z nas nie wydaje się być
zdolne do dokończenia zdania.
- W porządku, rozumiem – mówi, opierając się o szybę.
Przypuszczam, że próbuje się odsunąć ode mnie tak daleko, jak to możliwe.
Moje emocje podpowiadają mi, aby ją pocieszyć, żeby pomyśleć
o niej i o tym, jak to na nią oddziałuje oraz jak się z tym czuje, ale moja
głowa jest silna, w chuj silna, a ja jestem wkurwiony. Tak naprawdę, to nie na
nią, ale na jej ciało i jej mamę za cokolwiek, z czym się urodziła, a co nie pracuje
prawidłowo. Jestem wkurwiony na świat, który znowu uderza mnie w pieprzoną
twarz i jestem wkurwiony na siebie za to, że nie jestem w stanie nic jej powiedzieć,
kiedy jedziemy przez miasto.
• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •
(:
OdpowiedzUsuńKocham tę powieść. Po prostu kocham.
OdpowiedzUsuńDosłownie nie wiem co napisać ;/
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie jakieś 7383993884 razy przy czytaniu tego rozdziału..
Kocham Aftera i osoby, które postaniły go tłumaczyć <3
Nareszcie się dowiedział <3 idealnie na spanko takie rozdziały, czekam z niecierpliwością na kolejne:* ~M
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial:) niech tessa mu w koncu wybaczy prosze
OdpowiedzUsuńa harry powinien pocieszyc tesse:( czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx
Po prostu czekalam aż Tessa mu to powie. Harrego to zabolało? Jego słowa były niesamowite. "Jak coś, czego nigdy nie chciales, może boleć"
OdpowiedzUsuńOna musi mieć dzieci! To byly jej marzenia! Teraz jak Harry zmienił swoje nastawienie, taki żarty świat sobie z nich robi...
Kocham.
Ja mam ciarki i płaczę. Świetny rozdział, tłumaczenie. Tak bardzo żal mi Tessy szczególnie że Harry jednak się przekonał do dziecka (kurwa szybki jest). Oni muszą być razem szczęśliwi, wtedy ja też będę szczęśliwa. Czekam na kolejne rozdziały i miłego tłumaczenia. Xxx
OdpowiedzUsuńOni muszą być i będą razem, ja to wiem i wy to wiecie. Amen
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży:)) Nie zniosłabym chyba innego zakończenia niż wrócenie do siebie i wielkaa miłość.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie
OdpowiedzUsuńIle będzie rozdziałów?
OdpowiedzUsuńO mój Boże co tutaj się dzieje!
OdpowiedzUsuńTak mi jest szkoda Tess i Harry'ego. Świetny rozdział i nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam Daria
OdpowiedzUsuńsłodkie było to "nie żebym liczy, alei tak wygrywałbym" HAHAHHAHAH no i końcówka smutna :(
OdpowiedzUsuńdodam, że bardzo Cię podziwiam za tak szybkie tłumaczenie i dziękuję za pracę jaką w to, dla nas, wkładasz ❤
No tak kolejny raz ryczę jak głupia, powinnam spać, ale ryczę. Jak wyobrażam sobie ich dzieci np mała kopia Harrego to az nie mogę powstrzymać łez. Cudowny rodział jak zwykle. Kocham to tłumaczenie ze jest zawsze i regularnie ❤️
OdpowiedzUsuńKiedy będzie koniec? Czy ktoś może wie?
OdpowiedzUsuńHarry musisz ją wspierać :"c
OdpowiedzUsuńkocham te opowiadanie, czekam na następny i czekam aż w końcu do siebie wrócą,oni nie mogą żyć bez siebie, ja chce żeby oni w końcu byli razem!!
OdpowiedzUsuńkocham te opowiadanie,czekam na next! Mam nadzieje że do siebie wrócą,że nie będą w tej atmosferze:(
OdpowiedzUsuńnext!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNajgorzej. Biedna Tess
OdpowiedzUsuńHarry...to nie było fajne.mam nadzieję że się poprawi.
OdpowiedzUsuńBoże, rozdział jest cudowny! <3 Naprawdę szkoda, ze Tess nie może mieć dzieci. Czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńja juz dłużej tego nie zniose:-((((a to jak oni sobie z tym radzą to juz wogole nie pojmuje:-(((
OdpowiedzUsuńCo tu się dzieje ?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Dziękuję za tłumaczenie, szybko wstawiacie rozdziały :) Doceniam poświecenie :)
OdpowiedzUsuńDominika :)
Oł maj gasz!
OdpowiedzUsuńHarry mnie troszke zdenerwował swoją reakcją... Ale rozdział i tłumaczenie jak zawsze super!
Weny i do następnego xx
jeju :C harry
OdpowiedzUsuńryczę cholernie, jezu
OdpowiedzUsuńPowiedziała mu....
OdpowiedzUsuńCzy ktoś jeszcze zauważył, że od tego rozdziały zostało TYLKO 10 do końca?
Ostatnia część przerosla moje oczekiwania. Czekam z niecierpliwoscia na kolejne rozdziały. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHarry idiota,powinien ją pocieszyć 😢
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Harry będzie aż tak wkurzony i w ogóle. Raczej myślałam, że będzie skakał z radości, że Tessa nie może mieć dzieci, więc nie będą mieli dzieci. Ale nie, taki Harry był w pierwszej i drugiej części. Harry z trzeciej części chce ożenić się z Theresą i mieć z nią dzieci. I to aż mnie boli, że ona teraz tego nie chce i nie może. I boli mnie, że Harry'ego to boli.
OdpowiedzUsuńBoże, ale pogmatwany komentarz. Nie sądzę, żeby ktokolwiek go zrozumiał, bo ja w sumie sama go nie rozumiem (nie, żebym kiedykolwiek rozumowała normalnie podczas czytania After).
W każdym bądź razie to boli.
I dziękuję, że tłumaczysz/tłumaczycie! :) xx
Żal mi Tess :(
OdpowiedzUsuńJezu ryczeeee 😭😭😭😭💔💔💔💔💔💔
OdpowiedzUsuńDziękuje :*
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńdzięki :)
OdpowiedzUsuńO mój Boże ! Przeczytałam rozdziały rano, sądziłam,ze złość na niego zmaleje wraz z upływającym czasem, jednak wręcz przeciwnie ona jedynie wzrosła. Jestem rozdarta pomiędzy 'proszę Tessa wyjdź za niego i zamieszkaj w miłym mieszkaniu tuż przy boku swojego medyczny" a " pakuj swoje rzeczy i wyjeżdżaj do NY jak najdalej od Dupka". Jak mógł zachować sie w tak arogancki sposób ??? Nie chce mieć dzieci, nagle pragnie małych pieprzonych skarpetek wiec obwini Tesse za to ze urodziła sie ze zbyt krótka szyjka macicy ! Jej kochany no mam ochotę tam iść i potrząsnąć nim tak ze te loki sie wyprostują. Po wspaniałej porannej rutynie musiał powrócić cham, który nie potrafi zrozumieć, ze nie jest jedynym poszkodowanym 😡😡😡😡😡😡😡😡 cóż dziękuje za przewspaniałe tłumaczenie, nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału i pozdrawiam cieplutko 🌼
OdpowiedzUsuńHej ;) mam pytanie to już jest 4 część książki ?
OdpowiedzUsuńAfter to moje cholerne uzależnienie. To było 1 fanfiction, które zaczęłam czytać i zdecydowanie najlepsze. Dziękuje za tłumaczenie 💙 <3 Kocham xx.
OdpowiedzUsuńPieprzony świat! EH...
OdpowiedzUsuńoj niech oni naprawdę sie zejda
OdpowiedzUsuńJaki cudowny rozdział:( mam nadzieję że u nich wszystko się ułoży
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej zaczyna mnie denerwować ten Harry i sama nie wiem czy bym do niego wróciła... Ale to na szczęście książka a nie rzeczywistość:) czekamy na następny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńBiedna Tessa 😩 dzięki za tłumaczenie
OdpowiedzUsuń❤
Biedna tessa a ja myślałam że bedzie miała wymarzonego bobaska :( płacze jak bobr !
OdpowiedzUsuńBOZE DAJ MI SILE. Na prawde rycze! Boze Harry idioto zrob cos bo przysiegam ze cie znajde i zatluke! Uwielbiam After i na poczatku nie bylam przekonana a teraz jestem ZAKOCHANA. Hessa <3 Kocham twoje tlumaczenie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam /Julia
Jezu, nie wierzę, że Harry tak się tym przejął ;o
OdpowiedzUsuńJa już chcę, żeby oni fo siebie wrócili!!
Mogłabym to czytać godzinami, wiem jaka to robota przy takim tłumaczeniu i doceniam to co robisz <3
Biedna tess :"(
OdpowiedzUsuńCieszę sie ze harry powoli rozumie swoj blad a ona mu zaczyna wybaczac,juz trudno znoscic fe klotnie :p
Po prostu umieram jeju 😭😭😭
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Xx
OdpowiedzUsuńCo to opowiadanie robi z moimi emocjami ;_;
OdpowiedzUsuńNie umiem tego opisać 💔
boze.... niech tess wybaczy harremu. oni są sobie przeznaczeni ❤ moje ulubione opowiadanie❤❤
OdpowiedzUsuńOch... Tak to już jest, że jak coś tracimy to dopiero wtedy dowiadujemy się, że to jest dla nas ważne. Mam nadzieję, że Harry nie będzie oskarżał Liama o wyjazd Tess do NY. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg i powodzenia w tłumaczeniu. : )
OdpowiedzUsuńTessa w końcu z siebie wydusiła prawdę o swojej bezpłodności, a reakcja Harrego jak na niego trochę dziwna, ale chyba zrozumiała. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuń:*:*:*
OdpowiedzUsuńmatko nie!!! Harry powinieneś ją jakoś pocieszyc a niee .... aghrrr
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział? :D
OdpowiedzUsuńomg!!! daj mi więcej *-*
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuń